Witam i o zdrówko pytam :D
Rozdział krótki i nieco dziwny... Ale jest XD
---------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki i nieco dziwny... Ale jest XD
---------------------------------------------------------------------
[ kilka lat wcześniej ]
- Mike.. hahah.... Przestań... haha.... błagam..... aaaaahahaa - darłam się wniebogłosy. Idiota. Mówiłam mu, że ma mnie nie łaskotać.
- Dawaj buziaka. - zniżył do mnie swoje usta i najdelikatniej jak potrafił, pocałował mnie.
- Mmm... Jak tam w szkole ?
- Dobrze, cały czas tłuczemy materiał powtórzeniowy do matury. Tyle na ciebie jeszcze czeka skarbie...
- Chcesz mnie wystraszyć ?
- Nieee... To nie jest mój cel ślicznoto moja. - pocałował mnie ponownie. Położył się obok mnie.
- Sporo ostatnio myślę o nas, wiesz.
- Hm ? W jakim sensie ? - zapytałam.
- Trochę cie zaniedbuje, ale wiesz, że muszę siedzieć nad biologią.
- Wiem wiem. Medycyna trudna rzecz haha
- Jak wyjadę na studia, zabiorę cię ze sobą.
- Hahaha, oszalałeś. Przecież ja dopiero będę rok przed maturą.
- Zrobię sobie trochę przerwy.
- Chcesz studiować medycynę, nie możesz sobie robić takich przerw.... A już szczególnie jeżeli chodzi o dwa lata.
- Dla ciebie mogę.
- Nie... - wywróciłam oczami.
- Ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - spojrzał mi głęboko w oczy - Jak ja kocham te twoje oczy kotku.
- Ja twoje też. Mogłabym w nie patrzeć do końca życia haha.
- Cóż za komplement - wbił się w moje usta. - Mmm... To co z kinem ? - oderwał się ode mnie. O nie... Znowu muszę mu odmówić. Przegryzłam wargę. Jak mam mu powiedzieć, że idę na imprezę Tiffany....
- N... Nie mogę.
- Znowu impreza ?
- Obiecałam Tiffy....
- Wiesz... Czasami mnie wkurza, że robisz co ci się żywnie podoba.
- Oj nie wściekaj się tylko dlatego, że nie idę z tobą do kina...
- Nie wściekam się o to Rosie, wściekam się o to, że informujesz mnie 5 min przed imprezą na którą właśnie idziesz, oczywiście sama beze mnie.
- Doskonale wiesz, że to nie twoje klimaty.
- Ale wiesz, że dla ciebie jestem w stanie to znieść.
- Ale po co masz się męczyć ?
- Bo cię kocham Rosie !? - krzyknął. - Widzę, że jeszcze tego nie zrozumiałaś.... Chyba już pójdę. Cześć. - i wyszedł.... Agrrr.... Czy to tak zawsze musi się kończyć ?
***
Maj, to taki piękny miesiąc. Jednak dla mnie nie koniecznie. Od dłuższego czasu nie dogaduje się z Michaelem. Mało tego, mama stwierdziła, że się przeprowadzamy. Wiem o tym od ponad tygodnia a jeszcze nie miałam odwagi o tym powiedzieć własnemu chłopakowi. Zresztą, ciężko się z nim teraz w ogóle dogadać, stresuje się maturami. Stres wyładowuje na mnie, przez co jeszcze się kłócimy. Chyba uczucie między nami w końcu się wypaliło.
- Evi, Mike przyszedł ! - usłyszałam. Wyjrzałam z pokoju. Dzisiaj mu to powiem. Tak, postanowione.
- Cześć mycho - podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale jednak zrobiłam unik. - Okeej....
- Chodź, musimy porozmawiać. - powiedziałam - Em.. Jak tam maturka ? - zaczęłam na spokojnie.
- Dobrze. Powinno być nawet bardzo dobrze, ha ! - wyszczerzył się - A jak tam ta sprawka o tą kłótnie?
-Wyjaśniło się - Posprzeczałam się z dziewczyną w klubie, mogła uważać gdzie lezie, lafirynda jedna.
- To dobrze, martwiłem się o to. Właśnie, orientowałem się wczoraj na uczelni.
- I gdzie w końcu ?
- Stanford lub Yale.
- Wooooow... Widzę, że jedziesz na ostro.
- Zależy mi na najlepszych wynikach.
- Tak daleko...
- Ej ej... - przerwał mi - Do Stanford to godzina drogi.
- Właśnie o tym muszę z tobą pogadać. Michael, przeprowadzam się.
- Co ? Gdzie ?
- Nie istotne jest gdzie. Ważne, że .... To koniec.
- Koniec ? Czego ?
- Nas. Zauważ, że to się wypaliło. Zresztą... Ty musisz się skupić na wymarzonych studiach, ja się przeprowadzam i muszę się skupić na maturze... To nie ma sensu.
- Związek na odległość ?
- Nie Mike, nie kombinuj. To koniec. - powiedziałam stanowczo
- Ale...
- Nie.
- Kochanie, ja rozumiem, że między nami ostatnio jest nie najlepiej. Ale czy warto przekreślać nasze wszystkie wspólne chwile ? Rosie.... - Obsypał moją szyję ciepłymi pocałunkami. O nie.... Jak on wykorzystuje moje słabości przeciwko mnie....
- Dajmy sobie szanse skarbie... - wciąż kontynuował. Nie chce.. Nie chce.... Ale ciało mnie zdradza.
- Mike... Proszę przestań.... - w moich oczach pojawiły się łzy. Walczyłam sama ze sobą. Spojrzał mi głęboko w oczy. Moja kolejna słabość.... Jego tęczówki. Rose ! Ogarnij się kurwa !
- NIE. - powiedziałam stanowczo.
- Skoro tego właśnie chcesz.... Ale wiedz, że moje uczucia względem Ciebie, nigdy, rozumiesz, przenigdy się nie zmienią.
- Musisz o mnie zapomnieć.... Tak będzie najlepiej.
- Nie chce. - pocałował mnie i wyszedł. Jestem sama.... Zastanowiłam się chwile. W sumie, mam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Wzięłam laptopa i zaczęłam przeglądać galerię nowej szkoły, do której będę uczęszczać.
- Coś ty zrobiła !? - do pokoju wtargnęła moja mama
- Zerwałam z...
- WIEM ŻE Z NIM ZERWAŁAŚ ! Dlaczego ? To taki cudowny chłopak !
- Mamo, przeprowadzamy się....
- No i co z tego ?
- Zresztą, jak on tak bardzo ci się podoba, biegnij za nim....
- Córcia....
- Nie, nie będę tego żałować, ani teraz ani później, okej ?
- Eh.... -chyba się poddała - Spakowałaś się ?
- Tak.
- Jutro rano wylatujemy.
- Wiem.
[ xxx]
Zamyśliłam się czekając na jakąkolwiek pielęgniarkę. Przypomnieć sobie takie rzeczy w takim momencie? Bosz.... Wyczaiłam grupkę kobiet w białych uniformach.
- Przepraszam, szukam Kastiela Doyle'a. - zapytałam jedną z pielęgniarek.
- Pan Doyle.... Ach, przed chwilą wyszedł na żądanie. - uśmiechnęła się. Jak to wyszedł na żądanie ? Przecież był tutaj niecałą godzine. Co za idiota.
- A Michael Smith ?
- Przed chwilą się obudził, a kim pani jest ?
- Bliższa rodzina... - skłamałam, ale tylko tak mogłam się z nim zobaczyć.
- Okej, proszę za mną. - powiedziała i ruszyła przed siebie. Kobieta zaprowadziła mnie pod drzwi i zostawiła. Bałam się wejść do środka. W końcu się przełamałam. Weszłam bardzo nieśmiało do pomieszczenia. Mike leżał na małym łóżku, przykryty niebieską pościelą. Miał kilka szwów na twarzy i kilka sińców.
- Rosie... - powiedział ledwo. Usiadłam obok niego na małym krześle. - Przyszłaś...
- ćśśś.... - nie pozwoliłam mu mówić, niepotrzebnie się męczy - Jak ty wyglądasz ? - spojrzałam na niego i zbadałam go wzrokiem. Wyglądał na prawdę strasznie.
- Jak stąd wyjdę... - zaczął - Wrócisz ze mną ? Będziemy szczęśliwi, jak kiedyś. Pamiętasz jeszcze te czasy? - zamknął na chwile oczy - Pikniki późną wiosną za miastem. Ta pamiętna łąka... - spojrzał na mnie i próbował się uśmiechnąć. O tak, też to sobie przypomniałam. Ciężko w sumie zapomnieć o swoim pierwszym razie, który odbył się w środku lasu na leśnej polance wśród kolorowych kwiatów , gdzieś na zadupiu miasta. Tak, to było fajne doświadczenie i raczej o tym nigdy nie zapomnę.
- Och Rosie... - westchnął ciężko - Pamiętasz jak zabrałem cie na festiwal kultury japońskiej ? - spojrzał na mnie, kiwnęłam głową - Wygrałaś konkurs na najpiękniejszą gejsze. Albo jak pojechaliśmy w góry, później nad morze. - złapał mnie za rękę, ma bardzo zimne dłonie - Pełnia księżyca, granatowe fale, pusta plaża i kolacja na tym przeklętym piasku...
- Hahaha, to raczej był sam piasek - zaśmiałam się na wspomnienie o tym.
- Do tej pory zadziwia mnie fakt, że kąpałaś się w tej zimnej wodzie, będąc zupełnie nago. - ścisnął mocniej moją dłoń - Haha, później kochaliśmy się na tej plaży całą noc...
- Mike... - przewróciłam oczami
- Rosie, wróć ze mną... Te czasy mogą wrócić, nasze szczęście... Zapracujemy na nowe wspomnienia, wiesz doskonale, że jestem w stanie dać ci ich bardzo dużo. Ja wciąż cie kocham.
- Mike, zgadzam się...
Tydydy.... xD
- Dawaj buziaka. - zniżył do mnie swoje usta i najdelikatniej jak potrafił, pocałował mnie.
- Mmm... Jak tam w szkole ?
- Dobrze, cały czas tłuczemy materiał powtórzeniowy do matury. Tyle na ciebie jeszcze czeka skarbie...
- Chcesz mnie wystraszyć ?
- Nieee... To nie jest mój cel ślicznoto moja. - pocałował mnie ponownie. Położył się obok mnie.
- Sporo ostatnio myślę o nas, wiesz.
- Hm ? W jakim sensie ? - zapytałam.
- Trochę cie zaniedbuje, ale wiesz, że muszę siedzieć nad biologią.
- Wiem wiem. Medycyna trudna rzecz haha
- Jak wyjadę na studia, zabiorę cię ze sobą.
- Hahaha, oszalałeś. Przecież ja dopiero będę rok przed maturą.
- Zrobię sobie trochę przerwy.
- Chcesz studiować medycynę, nie możesz sobie robić takich przerw.... A już szczególnie jeżeli chodzi o dwa lata.
- Dla ciebie mogę.
- Nie... - wywróciłam oczami.
- Ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - spojrzał mi głęboko w oczy - Jak ja kocham te twoje oczy kotku.
- Ja twoje też. Mogłabym w nie patrzeć do końca życia haha.
- Cóż za komplement - wbił się w moje usta. - Mmm... To co z kinem ? - oderwał się ode mnie. O nie... Znowu muszę mu odmówić. Przegryzłam wargę. Jak mam mu powiedzieć, że idę na imprezę Tiffany....
- N... Nie mogę.
- Znowu impreza ?
- Obiecałam Tiffy....
- Wiesz... Czasami mnie wkurza, że robisz co ci się żywnie podoba.
- Oj nie wściekaj się tylko dlatego, że nie idę z tobą do kina...
- Nie wściekam się o to Rosie, wściekam się o to, że informujesz mnie 5 min przed imprezą na którą właśnie idziesz, oczywiście sama beze mnie.
- Doskonale wiesz, że to nie twoje klimaty.
- Ale wiesz, że dla ciebie jestem w stanie to znieść.
- Ale po co masz się męczyć ?
- Bo cię kocham Rosie !? - krzyknął. - Widzę, że jeszcze tego nie zrozumiałaś.... Chyba już pójdę. Cześć. - i wyszedł.... Agrrr.... Czy to tak zawsze musi się kończyć ?
***
Maj, to taki piękny miesiąc. Jednak dla mnie nie koniecznie. Od dłuższego czasu nie dogaduje się z Michaelem. Mało tego, mama stwierdziła, że się przeprowadzamy. Wiem o tym od ponad tygodnia a jeszcze nie miałam odwagi o tym powiedzieć własnemu chłopakowi. Zresztą, ciężko się z nim teraz w ogóle dogadać, stresuje się maturami. Stres wyładowuje na mnie, przez co jeszcze się kłócimy. Chyba uczucie między nami w końcu się wypaliło.
- Evi, Mike przyszedł ! - usłyszałam. Wyjrzałam z pokoju. Dzisiaj mu to powiem. Tak, postanowione.
- Cześć mycho - podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale jednak zrobiłam unik. - Okeej....
- Chodź, musimy porozmawiać. - powiedziałam - Em.. Jak tam maturka ? - zaczęłam na spokojnie.
- Dobrze. Powinno być nawet bardzo dobrze, ha ! - wyszczerzył się - A jak tam ta sprawka o tą kłótnie?
-Wyjaśniło się - Posprzeczałam się z dziewczyną w klubie, mogła uważać gdzie lezie, lafirynda jedna.
- To dobrze, martwiłem się o to. Właśnie, orientowałem się wczoraj na uczelni.
- I gdzie w końcu ?
- Stanford lub Yale.
- Wooooow... Widzę, że jedziesz na ostro.
- Zależy mi na najlepszych wynikach.
- Tak daleko...
- Ej ej... - przerwał mi - Do Stanford to godzina drogi.
- Właśnie o tym muszę z tobą pogadać. Michael, przeprowadzam się.
- Co ? Gdzie ?
- Nie istotne jest gdzie. Ważne, że .... To koniec.
- Koniec ? Czego ?
- Nas. Zauważ, że to się wypaliło. Zresztą... Ty musisz się skupić na wymarzonych studiach, ja się przeprowadzam i muszę się skupić na maturze... To nie ma sensu.
- Związek na odległość ?
- Nie Mike, nie kombinuj. To koniec. - powiedziałam stanowczo
- Ale...
- Nie.
- Kochanie, ja rozumiem, że między nami ostatnio jest nie najlepiej. Ale czy warto przekreślać nasze wszystkie wspólne chwile ? Rosie.... - Obsypał moją szyję ciepłymi pocałunkami. O nie.... Jak on wykorzystuje moje słabości przeciwko mnie....
- Dajmy sobie szanse skarbie... - wciąż kontynuował. Nie chce.. Nie chce.... Ale ciało mnie zdradza.
- Mike... Proszę przestań.... - w moich oczach pojawiły się łzy. Walczyłam sama ze sobą. Spojrzał mi głęboko w oczy. Moja kolejna słabość.... Jego tęczówki. Rose ! Ogarnij się kurwa !
- NIE. - powiedziałam stanowczo.
- Skoro tego właśnie chcesz.... Ale wiedz, że moje uczucia względem Ciebie, nigdy, rozumiesz, przenigdy się nie zmienią.
- Musisz o mnie zapomnieć.... Tak będzie najlepiej.
- Nie chce. - pocałował mnie i wyszedł. Jestem sama.... Zastanowiłam się chwile. W sumie, mam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Wzięłam laptopa i zaczęłam przeglądać galerię nowej szkoły, do której będę uczęszczać.
- Coś ty zrobiła !? - do pokoju wtargnęła moja mama
- Zerwałam z...
- WIEM ŻE Z NIM ZERWAŁAŚ ! Dlaczego ? To taki cudowny chłopak !
- Mamo, przeprowadzamy się....
- No i co z tego ?
- Zresztą, jak on tak bardzo ci się podoba, biegnij za nim....
- Córcia....
- Nie, nie będę tego żałować, ani teraz ani później, okej ?
- Eh.... -chyba się poddała - Spakowałaś się ?
- Tak.
- Jutro rano wylatujemy.
- Wiem.
[ xxx]
Zamyśliłam się czekając na jakąkolwiek pielęgniarkę. Przypomnieć sobie takie rzeczy w takim momencie? Bosz.... Wyczaiłam grupkę kobiet w białych uniformach.
- Przepraszam, szukam Kastiela Doyle'a. - zapytałam jedną z pielęgniarek.
- Pan Doyle.... Ach, przed chwilą wyszedł na żądanie. - uśmiechnęła się. Jak to wyszedł na żądanie ? Przecież był tutaj niecałą godzine. Co za idiota.
- A Michael Smith ?
- Przed chwilą się obudził, a kim pani jest ?
- Bliższa rodzina... - skłamałam, ale tylko tak mogłam się z nim zobaczyć.
- Okej, proszę za mną. - powiedziała i ruszyła przed siebie. Kobieta zaprowadziła mnie pod drzwi i zostawiła. Bałam się wejść do środka. W końcu się przełamałam. Weszłam bardzo nieśmiało do pomieszczenia. Mike leżał na małym łóżku, przykryty niebieską pościelą. Miał kilka szwów na twarzy i kilka sińców.
- Rosie... - powiedział ledwo. Usiadłam obok niego na małym krześle. - Przyszłaś...
- ćśśś.... - nie pozwoliłam mu mówić, niepotrzebnie się męczy - Jak ty wyglądasz ? - spojrzałam na niego i zbadałam go wzrokiem. Wyglądał na prawdę strasznie.
- Jak stąd wyjdę... - zaczął - Wrócisz ze mną ? Będziemy szczęśliwi, jak kiedyś. Pamiętasz jeszcze te czasy? - zamknął na chwile oczy - Pikniki późną wiosną za miastem. Ta pamiętna łąka... - spojrzał na mnie i próbował się uśmiechnąć. O tak, też to sobie przypomniałam. Ciężko w sumie zapomnieć o swoim pierwszym razie, który odbył się w środku lasu na leśnej polance wśród kolorowych kwiatów , gdzieś na zadupiu miasta. Tak, to było fajne doświadczenie i raczej o tym nigdy nie zapomnę.
- Och Rosie... - westchnął ciężko - Pamiętasz jak zabrałem cie na festiwal kultury japońskiej ? - spojrzał na mnie, kiwnęłam głową - Wygrałaś konkurs na najpiękniejszą gejsze. Albo jak pojechaliśmy w góry, później nad morze. - złapał mnie za rękę, ma bardzo zimne dłonie - Pełnia księżyca, granatowe fale, pusta plaża i kolacja na tym przeklętym piasku...
- Hahaha, to raczej był sam piasek - zaśmiałam się na wspomnienie o tym.
- Do tej pory zadziwia mnie fakt, że kąpałaś się w tej zimnej wodzie, będąc zupełnie nago. - ścisnął mocniej moją dłoń - Haha, później kochaliśmy się na tej plaży całą noc...
- Mike... - przewróciłam oczami
- Rosie, wróć ze mną... Te czasy mogą wrócić, nasze szczęście... Zapracujemy na nowe wspomnienia, wiesz doskonale, że jestem w stanie dać ci ich bardzo dużo. Ja wciąż cie kocham.
- Mike, zgadzam się...
Tydydy.... xD