sobota, 23 maja 2015

25. Refresh pamięci.

Wiiiitam :D
Już po, teraz czekać na wyniki xD
Ustne zdane ^^

Zapraszam do czytania ^^

---------------------------------------------------------------------

Minęło kilka kolejnych dni. W głowie nadal mam wkurzającą pustkę, która męczy mnie coraz bardziej. Właśnie siedziałam sama w domu, mama musiała pojechać na chwilę do kancelarii.
- Och... Te papiery powinny być w szkole... - mruknęłam patrząc na dokumenty leżące na stole. Mama chyba o nich zapomniała. No nic, chyba się przejdę. W sumie nie powinnam... Ale co może mi się stać ? Ogarnięta pewnością siebie poszłam ubrać buty. Wróciłam się po dokumenty, założyłam płaszcz i wyszłam. Stojąc przed kamienicą, rozejrzałam się dookoła. Nie mam pojęcia gdzie iść...  Zauważyłam jakiegoś przechodnia.
- Przepraszam pana. - zaczepiłam go
- Tak ?
- Em... Gdzie w pobliżu jest jakieś liceum ?
- Przejdź przez park, następnie skręć w prawo... Jak przejdziesz obok kafejki powinnaś zobaczyć mury szkolne. - uśmiechnął się do mnie życzliwie.
- Och, bardzo panu dziękuję. - również się uśmiechnęłam. Mężczyzna poszedł w swoją stronę a ja ruszyłam przed siebie. Weszłam do parku. Było w nim dosyć pusto i biało. Zabolała mnie głowa... Mam tak dzisiaj od rana, to upierdliwe...
- Hm.... Teraz w prawo... - mruknęłam sama do siebie stojąc za bramą na rozstaju dróg. Przeszłam obok jakiejś kawiarni i za rogiem widziałam już budynek szkoły. Zatrzymałam się na chwilę, bo ból głowy dał mi o sobie znać w zwiększonej sile. Kiedy się ogarnęłam szybko ruszyłam w kierunku liceum, do którego uczęszczałam. Zerknęłam na godzinę w telefonie, było pare minut po 12. Jestem ciekawa czy aktualnie jest przerwa, czy jeszcze trwają lekcje. Weszłam na teren szkoły. Rozejrzałam się po dziedzińcu. Ani żywej duszy. Więc chyba jeszcze są lekcje. Szybko załatwię sprawę i zmywam się do domu. Uznałam, że to dobry pomysł. Weszłam szybko do szkoły i rozejrzałam się szukając tabliczki informacyjnej.
- Gabinet dyrektorki, pokój numer 5. - przeczytałam i ruszyłam przed siebie. Minęłam niebieskie drzwi z których wyleciał jakiś chłopak. Zderzyliśmy się.
- Przepraszam ! - krzyknął
- Eh... Ja cię przepraszam... - mruknęłam schylając się po jego dokumenty które pospadały i przy okazji pozbierałam i swoje kartki.
- Rose. - stwierdził patrząc mi w oczy.
- Em.... Domyślam się, że chyba się znamy... Niestety, straciłam chwilowo pamięć. - pokręciłam bezradnie głową i oddałam mu kartki.
- Jestem Nataniel - uśmiechnął się blondyn. - Co ty tu robisz ?
- Muszę coś zanieść dyrektorce, to chyba jakieś usprawiedliwienie od lekarza.
- Tak tak... To na pewno to. - spojrzał na mnie od góry do dołu - Musi być ci ciężko, tak stracić nagle pamięć.
- Nie  jest łatwo... Szczególnie jak każdy mówi ci jaką funkcję pełnił w twoim życiu przed utratą pamięci.... Nagle masz milion przyjaciół, 4 chłopaków... Eh...
- Czyli nic nie pamiętasz ? - zapytał. Pokręciłam głową. - Ehh.... Kurcze ! Przepraszam Cię, muszę coś zanieść Frazowskiemu. - powiedział i zakłopotany pobiegł wzdłuż korytarza. Hm... Spojrzałam na niebieskie drzwi.
- Numer 3, ten gabinet powinien być niedaleko. - mruknęłam i ponownie ruszyłam przed siebie. Błądząc po korytarzach oparłam się o szafki. Zgubiłam się w szkole ????
- Hej maleńka. - usłyszałam znajomy głos. Kastiel...
- Cześć.
- A co ty tu robisz ? Sama .... Na pustym korytarzu.... - zaczął się do mnie zbliżać. Oparł się o szafki, jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Patrzeliśmy sobie w oczy.
- Muszę coś załatwić... - powiedziałam. Nagle poczułam niesamowitą chęć pocałowania go. Przymrużyłam oczy.
- Rose ? - usłyszeliśmy.... Kastiel obsunął się ode mnie. To ten blondyn. - Mam twoje papiery, musiały się wymieszać jak na siebie wpadliśmy, haha. - zaśmiał się i podszedł do mnie mierząc Kastiela wzrokiem. Spojrzałam w plik kartek w moich rękach i też się zaśmiałam.
- Masz racje, te są twoje - uśmiechnęłam się i podałam chłopakowi 3 kartki. Wymieniliśmy się.
- Będę leciał, bo Frazowski mnie zabije. - powiedział i pobiegł.
- Jesteś dla niego za miła... - mruknął oschle Kastiel.
- A dlaczego miałabym być niemiła ? To sympatyczny chłopak. - wyszczerzyłam się. Mina Kastiela raczej nie wyrażała zadowolenia.
- Rose, zabiorę cię gdzieś.
- Hm ? Gdzie ?
- Chodź, zaniesiemy te papiery i porwę cię. - puścił mi oczko. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w swoją stronę.
- A...ale Kastiel... Czekaj.... Gdzie my idziemy ?
- Do dyrektorki.
- A skąd ty wiesz gdzie ja miałam iść ?
- Po co trudziłabyś się idąc do szkoły z byle powodu... Właśnie... O tym jak się tutaj dostałaś pogadamy później. - mruknął
- Ale Kastiel... Przecież ty masz szkołę. Nie możesz tak uciekać.
- Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Ale...
- Ufasz mi ? - zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
- Em...
- No to zaufaj, okej ? - spojrzałam na niego. Nie umiałam mu odmówić. Kiwnęłam głową jakby instynktownie. Chłopak uśmiechnął się, zabrał moje dokumenty po czym wszedł do jakiegoś gabinetu, który okazał się być gabinetem którego sama wcześniej szukałam. Szybko z niego wyszedł.
- Okej, chodź. - uśmiechnął się i wystawił do mnie rękę. Jeszcze przez chwile się wahałam. Chce mu zaufać.... Więc dlaczego się waham ? Przegryzłam wargę i złapałam go za rękę. Chłopak uśmiechnął się.
- Kastiel, a gdzie w ogóle się wybieramy ? - zapytałam jak wyszliśmy już ze szkoły.
- Na długi spacer. Odświeżymy sobie pamięć. - ścisnął moją dłoń. Odświeżymy sobie pamięć ? To może być ciekawe. Przeszliśmy przez dziedziniec szkolny. Kastiel nagle się zatrzymał przy ławce.
- Tutaj się poznaliśmy. Wiesz, że pamiętam jakby to było wczoraj ? - zaśmiał się. Puścił moją rękę i usiadł.
- Nowa, znasz Winged Skull. - powiedział zabawnym, dziarskim tonem.
- Ha ? - spojrzałam na niego pytająco. Poczułam lekki ból w skroni.
- Tak to się zaczęło. - uśmiechnął się.  Ma śliczny uśmiech dopiero to chyba dostrzegłam. Chłopak pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na jego kolanach. Strzeliłam buraka.
- To takie urocze jak się tak rumienisz, haha. - przytulił mnie i zaciągnął się zapachem moich włosów. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. - Chociaż nie wiem czemu się tak rumienisz. Onieśmielam cię ? - szepnął mi do ucha.
- To... To nie tak.... - obsunęłam się nerwowo - Po prostu nie umiem się przyzwyczaić do twojej bliskości.
- Nigdy nie widziałem cie tak nieśmiałej hahaha. Przy każdym ale akurat przy mnie nie powinnaś być nieśmiała. - posłał mi dziwny uśmieszek. Nie do końca wiem co on miał oznaczać. - Zaraz dzwonek idziemy dalej.- Zeszłam z jego kolan, wstał i trzymając sie za ręce ruszyliśmy dalej. Kastiel prowadził.
- Właśnie, jak ty się w ogóle tutaj dostałaś ?
- Jak wyszłam z domu zapytałam przechodnia  gdzie w pobliżu jest jakieś liceum...
- Ach... I wszystko jasne. Wiesz, że nie powinnaś sama wychodzić z domu.
- Wiem wiem.... - mruknęłam. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Rozmawiając z nim  miałam wrażenie, że znamy się od lat. Weszliśmy na dziwny temat.
- I wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy. - wyszczerzył się.
- Ucząc się historii ? - zaśmiałam się.
- Mhm... To była przyjemna nauka... O jesteśmy. - byliśmy w parku. Znowu zatrzymaliśmy się przy ławce.
- To zabawne, że ławki tak często pojawiają się w naszej wspólnej historii. - zaśmiał się. - W tym miejscu w dziwny i mało romantyczny sposób, zapytałem się ciebie, czy chcesz zostać moją dziewczyną.- spojrzałam na chłopaka. Dostrzegłam, że troche posmutniał.
- Żałujesz ? - zapytałam
- Czego ?
- Że jesteśmy razem. - palnęłam nie zastanawiając się nawet. Chłopak uniósł lekko brew i zbliżył się do mnie. Zniżył usta ku moim i czule mnie pocałował. Mam wrażenie, że na tą krótką chwilę znalazłam się w innym świecie.
- Nigdy tego nie pożałowałem. - powiedział odrywając się od moich ust.- Jest dosyć chłodno, chodźmy. - złapał mnie za rękę i ruszyliśmy dalej. To był strasznie długi spacer. Dotarliśmy na osiedle ślicznych i nowoczesnych domków jednorodzinnych. Nie miałam pojęcia gdzie jestem.
- Kastiel, gdzie my idziemy ?
- Do mnie.
- Do ciebie ?
- Tak, często u mnie bywałaś. - kąciki jego ust uniosły się lekko. Musieliśmy przejść przez ulice. Nagle zatrzymałam się. Kojarzyłam to miejsce... Spojrzałam ku górze, zobaczyłam ogromne, łyse i szare drzewo. Bezwiednie zaczęłam się osuwać na chodnik.
- Rose ? - Kastiel podbiegł do mnie i w ostatniej chwili mnie złapał. - Co się stało ?
- Nie wiem... Nagle po prostu straciłam władzę nad ciałem... Jak tylko spojrza...... aaaaaaałaaa...- mruknęłam trzymając się za głowę. Z niewiadomego powodu zaczęła mnie strasznie boleć.
- Co jest ?
- Głowa....
- Boli cię ?  - nic nie odpowiedziałam, lekko kiwnęłam na potwierdzenie. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił. - Tutaj się to stało... - powiedział cicho. Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Powoli wdychałam jego zapach, który bardzo mi się podobał.  Byliśmy tak w siebie wtuleni jeszcze przez chwilę.
- Już jest ok... - powiedziałam.
- Na pewno ?
- Tak. - uśmiechnęłam się delikatnie. Wyprostowaliśmy się, spojrzałam dookoła siebie. Więc tutaj się to stało. Przeszły mnie ciarki. Kastiel wziął mnie za rękę i ruszyliśmy dalej, jednak chwile później zatrzymał się i otworzył bramkę. Stanęłam niepewnie. - No chodź. - zachęcił mnie. Weszłam na posesje i podążyłam za chłopakiem.
- Hauuu ! Hau ! - dało się słyszeć głośne szczekanie. W naszą stronę zaczął biec ogromny potwór.
- Aaaaaaaa !!! - krzyknęłam i pobiegłam do Kastiela. Wtuliłam się przerażona w jego plecy. - Chryste, zabierz go !!!!  - warknęłam bliska płaczu.
- Hej... Spokojnie... - Kastiel odwrócił się, zauważyłam że ledwo powstrzymuje się od śmiechu. - On nic ci nie zrobi, zna cie. - powiedział. - Zobacz. - kiwnął głową w kierunku potwora. Czarne monstrum stało przy mojej nodze z wystawionym językiem i wesoło merdało ogonem. Przyjrzałam się uważnie zwierzęciu. Znam tego psa.... Widziałam go już.... Chociaż, mogło mi się wydawać.... Nigdzie w ostatnim czasie nie widziałam takiego potwora...
- Zapraszam do środka. - usłyszałam chłopaka. Odwróciłam się w jego stronę. Stał przy drzwiach wejściowych. Nabrałam powietrza i weszłam za nim do domu. 

poniedziałek, 4 maja 2015

24. Walka o wspomnienia.

Matura to bzdura kochani.... Polski za mną, a przede mną jeszcze ho ho ho....

Żeby osłodzić czas wolny moich czytelników, zapraszam na nowy rozdział :D
Pozdrawiam i życzcie mi powodzenia, jutro matematyka </3
---------------------------------------------------------------------

- Jak to straciła ? - czerwonowłosy chłopak był chyba poddenerwowany.
- Przy takich silnych urazach to normalne. Zaraz pójdę po naszego neurologa i on zapewne powie co dalej. - powiedział i wyszedł.
- Silny uraz głowy ? - zapytałam osób znajdujących się w pokoju. Chłopak usiadł obok mnie na krześle.
- Miałaś wypadek. - powiedział. Zastanowiłam się, nic nie pamiętam. Zabolała mnie głowa, ręką przejechałam po jej tylnej części . Wyczułam kilka szwów. Skrzywiłam się, bo rana cholernie bolała.
- Jaki wypadek ?
- Nic nie pamiętasz....  - westchnął.
- Rose. - do pomieszczenia weszła kobieta. Była średniego wzrostu i raczej dosyć młoda. Może mieć z 36 lat. Ma ciemne, średniej długości włosy. Miała czerwone oczy, chyba właśnie płakała. Przyjrzałam się jej, kojarzę jej twarz. Znam tą kobietę.  - Jestem twoją mamą, kochanie. - mama.... Spojrzałam na nią.
- Znam twoją twarz... - ciągle na nią patrzyłam, ale... Nic. Rozpłakałam się. Kobieta podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Mama ? W mojej głowie to słowo nie ma żadnego znaczenia. Teoretycznie nie znam tej kobiety, chociaż jej twarz wydaje się być taka znajoma. Coś zakuło mnie od środka. Boli mnie to, że jej nie pamiętam.
- Mogę panią na chwilę przeprosić ? - w pokoju pojawił się mężczyzna. Wysoki, szczupły, w okularach na nosie. Ma czarne włosy i ubrany jest w białe szmaty. Kobieta obsunęła się ode mnie i podeszła do dwójki stojącej pod oknem. Teraz obok mnie usiadł ten człowiek.
- Mam na imię Pascal Clavel i jestem lekarzem. Mogę z tobą porozmawiać ? - zapytał. Kiwnęłam głową. - W trakcie poproszę cię o pare rzeczy. - ponownie skinęłam głową. - Dobrze, jak masz na imię ?
- Nie... Nie wiem.
- A ile masz lat ? Na ile się czujesz ?
- Czuję się na jakieś... - zastanowiłam się - 17... Ale nie jestem pewna.
- Podnieś prawą rękę. - zrobiłam jak powiedział - I dotknij lewego oka. - tak też zrobiłam - Pamiętasz swój poprzedni dzień ?
- Nie.
- Podnieś lewą rękę i dotknij czubka nosa ale patrz mi w oczy. - i znowu, zrobiłam jak mi kazał.
- Pamiętasz ostatnie urodziny ? - zastanowiłam się i pokręciłam głową. - Wiesz w jakim mieście jesteś ? - ponownie pokręciłam głową.
- Podaj mi wynik działania, 968 dzielone przez 0 .
- Nie można dzielić przez 0...  - powiedziałam bez zastanowienia. Sama się zdziwiłam.
- Czy wiesz może jaki dziś jest dzień ? - pokręciłam głową - Aktualny prezydent państwa ?
- Em... George Bush ?
- Masz amnezję wsteczną. - zaświecił mi latarką po oczach. - Hm.. Wydaje mi się, że tomograf będzie zbędny. Nie masz żadnych większych urazów oprócz zaniku pamięci. Kręgi i nerwy nie są uszkodzone a to najważniejsze.
- A pamięć ? Ja chce pamiętać.... Chcę sobie przypomnieć, ja chce wiedzieć....
- Dobrze, że masz tą wolę. Ale tutaj medycyna ci nie pomoże, to sprawa indywidualna. Nie masz wady wymowy, wiesz jakieś podstawy, pomijając szczegół że nie jesteś w USA i nie żyjesz w 2001 roku. Masz na imię Rosevi Evans i masz 17 lat. Mamy dzisiaj 28 stycznia 2015 roku. Więcej dowiesz się na swój temat od najbliższych. Proponuje ci ciepłe zacisze domowe aż nie przypomnisz sobie szerszych informacji o sobie i otoczeniu. Pooglądaj zdjęcia, filmy i przebywaj z ludźmi, którzy cię znają i mogą naprowadzić cię na wspomnienia. - wstał - Najdrobniejsze szczegóły grają tu największą rolę. Kiedy zobaczysz nawet symboliczne rzeczy może rozboleć cię lekko głowa, ale nie przejmuj się tym, jeżeli pojawi się taki symptom to znaczy że jesteś na dobrej drodze. - uśmiechnął się - To na razie tyle z mojej strony. Pani Evans, proszę na nią uważać. 2 tygodnie mogą być kluczowe i w tym czasie powinna sobie już nieco przypomnieć. Niestety nie umiem stwierdzić kiedy odzyska pamięć całkowicie... I czy w ogóle ją odzyska patrząc na pamięć szczegółową. No ale trzeba być dobrej myśli. Przygotuję wypis. - uśmiechnął się i wyszedł. Siedziałam przez chwile przerażona. Kobieta usiadła obok mnie.
- Damy radę córeczko. - uśmiechnęła się do mnie. - Już wiesz, że ja jestem twoją mamą. Ta sympatyczna dziewczyna ma na imię Rozalia i z tego co wiem to się przyjaźnicie.
- Rozalia.... - zastanowiłam się. - Roza... - coś mi świta....
- A ten czerwonowłosy, ma na imię Kastiel i jest twoim chłopakiem. - spojrzałam na chłopaka, który rzekomo jest moim partnerem. Och.... Mam tak przystojnego chłopaka ? Jak mogłam o nim zapomnieć ?  Znowu poczułam nieprzyjemne ukłucie w środku.
- Jak długo tu jestem  ?
- Niecały jeden dzień.
- A co się właściwie stało ?
- Później się dowiesz... Możesz wstać ? Wrócimy do domu. - uśmiechnęła się ciepło. Zastanowiłam się chwilę i delikatnie odkryłam. Kastiel pomógł mi stanąć na nogach. Przez chwilę patrzyłam w jego oczy. Wyglądają tak znajomo.... Ale jednocześnie są takie obce. Mój wzrok przeniósł się na jego usta. Ciekawe czy już się całowaliśmy, ma taki ładny kształt ust. Zarumieniłam się i obsunęłam od niego. Razem z mamą poszłam się ubrać.
                                                                          ***
- Tutaj jesteśmy w San Diego w Kalifornii. To twój tata. - zobaczyłam zdjęcia. Od kilkunastu dni studiuję swoją przeszłość. Przeglądam zdjęcia, filmy... Poznałam babcię i własnego tatę. Przypomniałam sobie część dzieciństwa ale nadal mam ogromną dziurę w głowie.
- Och, to jest Seattle, długo tam mieszkałyśmy. A tutaj jesteś w Dubaju u taty.
- Jesteście po rozwodzie.  A czym zajmuje się tata ?
- Jest biznesmenem. Ma kilka firm. - uśmiechnęła się. - Jesteś głodna ?
- Tak... Mam ochotę na spaghetti.
- Już się biorę do roboty. - poszła do kuchni. Usłyszałam pukanie do drzwi. Już miałam wstawać, ale mama mnie wyprzedziła. Wróciła po chwili z uśmiechem na twarzy.
- Kastiel czeka na korytarzu.
- Nie mógł wejść do środka ?
- Powiedział, że poczeka na ciebie na korytarzu. - uśmiechnęła się i wróciła do kuchni. Podniosłam się i ruszyłam w stronę korytarza. Zamknęłam drzwi. Chłopak siedział na schodach. Miał na sobie czarną obcisłą koszulkę i ciemne bojówki. Cały strój podkreślała czarna, skórzana kurtka i czarne trampki. Uśmiechnął się na mój widok.
-  Hej, czemu nie wszedłeś do środka ? - zapytałam
- Przechodziłem i chciałem tylko zobaczyć jak się czujesz. - uśmiechnął się.
- Bez zmian. - wygięłam usta w pół uśmiech.
- Pytają o ciebie w szkole. Mam wrażenie, że niektórzy są ułomni. Ile razy można komuś, tłumaczyć, że miałaś wypadek i na razie ciebie nie będzie ? - mruknął. Zachichotałam.
- Od dłuższego czasu chcę cie przeprosić, Rose. To wszystko to moja wina. - podszedł bliżej mnie
- Na prawdę nie pamiętam co się stało... Ale nie obwiniaj się. - Kastiel położył rękę na moim policzku. Jest taka ciepła.
- To nie takie proste... Zachowałem się jak kretyn bo nie dopuściłem cie do słowa.... Wybiegłaś z płaczem z mojego domu....
- I stało się to.... Prawda ? - zapytałam. Chłopak ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam Rosey. - zmrużył oczy i lekko się nade mną pochylił. Już miał mnie pocałować, ale obsunęłam się.
- Nie pamiętam... Kastiel, wierzę, że coś nas łączyło... Ale ja tego nie pamiętam. Chcę to sobie przypomnieć i codziennie walczę o każde wspomnienie. Chciałabym sobie wszystko przypomnieć, na prawdę chciałabym... Nawet nie wiesz jakie to frustrujące...
- Rozumiem... - westchnął ciężko - Sprawię, że zakochasz się we mnie jeszcze raz, maleńka.
- Co... - nie zdążyłam nic powiedzieć. Jego słowa spowodowały u mnie ogromny ból głowy, a jednocześnie on przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Szybko się ode mnie odsunął i zbiegł po schodach na dół. Stanęłam jak wryta. Miał takie słodkie usta.... Wciąż w głowie miałam jego zdanie. Zaczęłam się zastanawiać co on kombinuje.