wtorek, 28 czerwca 2016

72. Nieszczęście ?

Okrutna zła i podła ._.

Wybaczcie XD

Aleeee są już wakacje ^^
Kto ma wakacje to ma xD
Ja chwilowo robię prawko xD
Przez co nie mam czasu usiąść przy rozdziałach ._. 
Przepisy,nakazy,zakazy ....ugh.... 

Życzę Wam miłego odpoczynku kochani ! 
--------------------------------------------------------------
( Kyugin )
- Na prawdę dziękuje ci, Krys.
- Nie ma za co, przecież możesz na mnie liczyć w każdej sprawie. - usłyszałem jak nabiera powietrza - Um... A co u ciebie ? Nie połamałeś się ?
- Wszystko w porządku. Jestem cały, chociaż dzisiaj miałem wątpliwości czy pozostane w stanie nietkniętym. - parsknąłem śmiechem przypominając sobie jak przewróciłem się wcześniej na polu golfowym. Cud, że pan Isaac nie widział jak wpadłem na jego torbę z kijami.
- Och... Czemu ?
- Byłem dzisiaj na polu golfowym i miałem mały wypadek.
- Ty na polu golfowym ? Hahaha. - sam ponownie zacząłem się śmiać
- Jestem niezdarą, żadna nowość. Wiesz co, muszę kończyć.
- A dokąd się tak spieszysz ?
- Jesteśmy w klubie.
- Aaah... - westchnęła - To nie będę przeszkadzać.
- Trzymaj się.
- Kyugin...?
- Tak ?
- Um.... Tęsknie.
- Em... Pa. - rozłączyłem się. Spojrzałem tępym wzrokiem na wyświetlacz telefonu. Aish... Co to miało być ?
Przeczesałem palcami włosy i wziąłem spory wdech. Górskie powietrze jest na prawdę niesamowite.
- Trzeba wracać. - powiedziałem do siebie. Przeszedłem obok ochroniarzy, którzy nawet nie zapytali mnie o wejściówke. Szybko minąłem parkiet.
- Gin ! Choć do nas ! - usłyszałem Yuna. Zorientowałem się, że wszyscy są tutaj. W tłumie zacząłem szukać Rose.
- Wszyscy tu jesteście ? Gdzie Rose ? - zapytałem nadal mierząc ludzi. Namierzyłem znajomą sylwetkę. Jest przy stoliku z jakimiś facetami.
- Przy stoliku. - oznajmił
- Widzę. - mruknąłem i zobaczyłem jak jeden z nich objął Rose. Od razu ruszyłem do stolika.
- Zostaw mnie.... - usłyszałem nieco przytłumiony głos Rosie. Starała się wyrwać z obcych objęć.
- No weź mała...
- Rose ! - wkroczyłem. Przeniosła wzrok na mnie. Ma nieco przymrużone oczy.
- Kim wy jesteście ?!
- Jej znajomymi. - parsknął blondyn
- Ciekawe, nie znam was.
- A ty kim jesteś ? - zapytał szatyn. Poszedłem bliżej, co sprawiło że blondyn odsunął się od dziewczyny. Usiadłem na jego miejscu. Czułem na sobie wzrok Rose.
- Jej chłopakiem. I nie życzę sobie żebyście dotykali ją swoimi rękoma. Wynoście sie. - objąłem ją.
- Kpisz z nas ? - mruknął ciemny. Spojrzał na blondyna, który kiwnął głową w strone Rose, a później w stronę wyjścia. Nie podobały mi się te ich porozumiewawcze spojrzenia.
- Darujmy sobie.... Idziemy. - powiedział po chwili szatyn i poszli. Tak po prostu poszli.
- Aish.... Co za upierdliwcy. - syknęła Rose. Odsunąłem sie od niej.
- Przepraszam, za to, co powiedziałem, ale, jestem przekonany, że inaczej by się nie odczepili.
- Że jesteś moim chłopakiem ? Nie musisz przepraszać ! - zaśmiała się - Ale nie mów swojej dziewczynie o tym incydencie, może być zazdrosna.
- Komu ? - zdębiałem
- No Krys, ta z serduszkiem.
- My... Nie jesteśmy razem.
- Nie wstydź się .... - uśmiechnęła się. Jestem przekonany, że coś się kryje za tym uśmiechem.
- Ale Rosie... Na prawdę, nie jestem z nią.
- Jest mi trochę przykro, że nie powiedziałeś mi wcześniej. Ale ... Chciałabym ją poznać. - spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Mam wrażenie, że powiedzenie tego sporo ją kosztowało. Jak ja mam ją niby przekonać, że nic mnie nie łączy z Krys ? Rose jest taka uparta.
- Rosie... - złapałem ją za rękę - Nic mnie z nią nie łączy. Dzwoniła żeby przekazać mi, że zaliczyłem toksykologię i anatomię. Przed wyjazdem miałem sesje i te dwa przedmioty sprawiały mi najwięcej problemów. Poprosiłem ją żeby sprawdziła listy.
- I nic was nie łączy ?
- Nie.  - spojrzała na mnie badawczo, czyżby mi nie wierzyła ? Uśmiechnęła się i po chwili wdrapała się na moje kolana, czym bardzo mnie zaskoczyła.
- Zaliczyłeś tak ? Więc gratuluję ! - zniżyła się do mnie i pocałowała w policzek. Spojrzałem na nią pytająco.
- Aish.... Widać mi tyłek w tej sukience hahaha - zaśmiała się i poprawiła sukienkę. Widocznie cały czas się jej podwijała bo nie mogła dać sobie z nią rady.
- Ugh..? Pomożesz mi ? Daj rękę. - chwyciła moją dłoń. Podniosła się na kolanach i odchyliła do tyłu. Ułożyła moją dłoń na swoim udzie. Poczułem skrawek jej sukienki.
Mam wrażenie że płonę od środka. Szybko zabrałem rękę. Rose usiadła wygodnie na moich kolanach.
- Myślisz że wyglądało to zbyt erotyczne?
- Tak... Właśnie tak myślę... - czuje się zakłopotany, ale jej słodki śmiech szybko wybił mnie z tego uczucia.
- Daj mi na chwile telefon. - sięgnąłem do kieszeni mojej skórzanej kurtki i podałem jej urządzenie.
- Nawet nie wiesz jak mi się podoba to nasze zdjęcie. A wiesz, że też ustawiłam sobie nasze zdjęcia na wyświetlaczu? Wtedy w kawiarni co złapaliśmy się za ręce. - uśmiechnęła się chytrze wyraźnie majstrując coś w moim telefonie. Po chwili odwróciła urządzenie w moją stronę i pokazała mi swoje dzieło. Zmieniła nazwę kontaktu.
" Krys ❎". Spojrzałem na nią rozbawiony. Jest wyraźnie zadowolona ze swojego dzieła.
- Rosevi, czyżbyś była .... Zazdrosna ?
- Omoo... Użyłeś mojego pełnego imienia. Powiedz to jeszcze raz. - wyszczerzyła się
- Rosevi. - uśmiechnąłem się. Lubie wypowiadać jej pełne imię, ma taki ładny wydźwięk.
- Aaah.... Twoja usta tak pięknie się układają jak to mówisz... - nagle zaczęła się śmiać. Nie do końca wiedziałem o co chodzi.
- Co cie tak rozbawiło ?
- Wszystko. Mam świetny humor. O mam świetny pomysł, porobie nam zdjęcia godne twojej tapety na telefonie. - wzięła telefon po chwili zaczęła pstrykać jakieś zdjęcia.
- I wiem jakie będzie idealne... - zniżyła się do mnie i połączyła nasze usta. Zaskoczyła mnie tym. Znowu.
To było takie niespodziewane. Czułem jak się uśmiecha. Jednak coś dziwnie smakowało. Zazwyczaj jej usta smakują słodko. Cokolwiek by nie piła, zawsze była słodka. Jej wyjątkowy smak. Teraz .... Coś mi nie pasuje.
- Kyugin~ah .... - westchnęła mi prosto do ust. Przeszły mnie przyjemne ciarki. Ale po chwili zorientowałem się jak mnie nazwała. Obsunęła się ode mnie. Ma zamglony wzrok.
- Chodźmy stąd... Teraz.... Oppa... - poczułem że nagle zaczęła nieregularnie oddychać.
- Dobrze się czujesz ? - zapytałem.
- Jest mi.... Agh.... Tak gorąco.... - jej głowa opadła na mój tors.
- Rose ? - przestraszyłem się. Zaczęła coś bełkotać. Nic nie zrozumiałem. Złapałem ją za rękę. Ma ledwo wyczuwalne tętno. Zareagowałem impulsywnie. Wstałem mając ją na rękach i delikatnie położyłem ją na podłodze.
- Słyszysz mnie ? Rose ? - spojrzałem na jej twarz. Ma zamknięte oczy. Lekko otworzyłem jej jedną powiekę, później drugą. W obu przypadkach reakcja na światło była taka sama, zerowa. Jednak zbyt rozszerzone źrenice mówią mi, że to nie jest zatrucie alkoholem. Sięgnąłem po jej szklankę. Zbadałem ciecz wzrokiem i węchem. Na dnie unosi się lekki, ledwo widoczny proszek.
Odurzyli ją. Ci dwaj idioci ją odurzyli.
Sam jej nie pomogę tu trzeba przynajmniej płukania żołądka.
- Hej ty... - pokazałem na blondynkę stojącą razem z jakimiś ludźmi. - Dzwoń po karetkę. Dziewczyna lat 18, odurzona najprawdopodobniej GHB lub Rohypnolem. Straciła przytomność, ale podejrzewam że za chwilę odzyska świadomość. Będzie miała wahania. Ma słabe, ledwo wyczuwalne tętno i nie ma z nią kontaktu. Jestem praktykantem w szpitalu ale powiedz stróżowi, że lepiej będzie jak zostanie przy telefonie. Twoim zadaniem będzie opisywanie tego, co widzisz. Rozumiesz ?
- T..tak... - powiedziała i chwyciła za telefon. Skupiłem się na Rose.
- Słyszysz mnie ? Hej... Rosie.... - potrząsnąłem nią lekko. Nachyliłem się do niej i wsłuchałem w jej oddech. Jest bardzo niestabilny.
Nagle nabrała powietrza.
- Rose... Słyszysz mnie ?
- Ja... Ja... Nie wiem, gdzie... Nie w..wiem... - majaczy. Pobladła na twarzy.
- Niedobrze ci ? Masz nudności ? Kiwnij głową. - po chwili ledwo zauważalnie poruszyła głową. Cała się spięła. Ma konwulsje. Za chwile straci przytomność.
- Rosie za chwilę odlecisz, ale obiecuje, że nic ci się nie stanie. Będzie dobrze. - spojrzała  na mnie tępym wzrokiem i straciła przytomność. Ująłem jej dłoń i złożyłem na niej delikatny pocałunek.
- Proszę się odsunąć ! - ratownicy już są. Podbiegli do nas.
- Coś się zmieniło ?
- Odzyskała na chwile przytomność, majaczyła. Miała też konwulsje. Proponuje podać jej adrenaline, ma bardzo niskie tętno.
- Zabieramy ją. - zarządził jeden z nich. Położyli Rose na desce i wynieśli. Nie zdążyłem powiedzieć że jadę z nimi, bo musiałem złożyć zeznania policji.
- Wszystko dobrze ? - podszedł do mnie Cheon, minął się z policjantem który właśnie odszedł.
- Jak mogliśmy ją tak samą zostawić .... - stało się. Odezwało się moje poczucie winy.
- Uratują ją, prawda ? - zapytał Yun
- Mam nadzieje... Boże, co ja powiem jej rodzicom ? - usiadłem w fotelu i przejechałem dłońmi po twarzy. Jej tata mnie zabije. Nici z sojuszu z panem Isaac'iem.
Postanowiliśmy, że wszyscy pójdziemy najpierw do rodziców Rose a później, o ile przeżyjemy spotkanie, pojedziemy do szpitala.
- Że co się stało ?! - warknął pan Evans. Mam wrażenie, że pod wpływem jego głosu wszyscy się nieco odchyliliśmy do tyłu.
- Na chwile została sama i przysiadło się do niej 2 facetów. Musieli ją odurzyć. - na prawdę bardzo, bardzo strałem się ukryć emocje ; przerażenie, strach, złość i poczucie winy.
- Co za dziewczyna ! Ile ona ma lat do cholery ?!
- Uspokój się Isaac... - jej mama jest roztrzęsiona.
- Gdzie ją zabrali ?!
- Do najbliższego szpitala.
- Jedziemy. - zarządził
- P... Proszę pana... Mogę jechać z państwem ? - zapytałem nieśmiało. Nic mi nie odpowiedział, ale pani Evans poklepała mnie po ramieniu i kiwnęła głową.
- Zadzwoń do nas jak będzie coś wiadomo, dobrze ? - powiedział Chan. Kiwnąłem głową i ruszyłem za rodzicami Rose.
                                                 **
( Rose )
Biało. Wszędzie biało i mam wrażenie, że to wcale nie jest śnieg. To ... Pustka. Jedna, wielka nicość.  Gdzie ja jestem ? Co mi się stało ? Znowu miałam wypadek ?
- Roseeee.... - usłyszałam jakiś głos. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo tu nie ma.
- Evi. - znowu. To chyba tata.
- Tato ? Nie widzę cie... Nic nie widzę... - zrobiło się ciemno.
- Nic... Nic... Nie widzę... Nie... Nie.. Ugh... - otworzyłam leniwie oczy.
- Kochanie ? - usłyszałam ciepły głos mamy. Delikatnie przekręciłam głowę w stronę z której usłyszałam głos. Mama siedziała na krześle obok łóżka.
- G... Gdzie ja... ?
- W szpitalu skarbie... Już wszystko dobrze... - ścisnęła moją dłoń.  W szpitalu ? Nic nie pamiętam. O boże... Znowu mam amnezję ?
Chwila....yyy....Mam na imię Rosevi Evans, mam ... 18 lat od listopada. To jest moja mama.... A ja jestem.... W Austrii.
Nie, nie mam żadnej amnezji. Odetchnęłam z ulgą.
- Co się ...? - ugh... Czemu jestem taka osłabiona ?
- Spotkało cię małe nieszczęście. Ale już jest wszystko dobrze. Zaraz przyjdzie lekarz.
- Nieszczęście ?
- Ktoś cię odurzył kochanie.
O boże.
- Wszystko ok ? Strasznie zbladłaś.
O mój boże... Ja nic nie pamiętam... Kompletnie nic... A jak ktoś mi coś zrobił ? Nie... Nie przyjmuje do wiadomości w ogóle takiej myśli.
Do pokoju wszedł Gin.
- Gin...
- Rosie... Jak dobrze, że się ocknęłaś. - podszedł do łóżka.
- Co mi się stało ? Co się wydarzyło.... Ja nic nie pamiętam. Chyba byliśmy w klubie i ktoś do ciebie...- mruknęłam i przypomniałam sobie że dzwoniła do niego jakaś dziewczyna. A później przyczepiło się do mnie 2 typów.
- To są skutki uboczne GHB. Nie pamięta się tego, co działo się podczas działania tabletek.
- Czy oni.... Coś mi zrobili ? Nie pytam o prochy...
- Nie. Nie zdążyli. Wróciłem do ciebie i um... Pogoniłem ich. To się mogło inaczej skończyć. Tak cie przepraszam, że cie zostawiłem.
- Nie masz za co... Przecież są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Nie ma nic ważniejszego od ciebie... Wtedy akurat musiałem odebrać, chodziło o wyniki egzaminów. - a więc o to chodziło. Więc nie jest z tą dziewczyną. Poczułam ulgę. Egzaminy hm ?
- Zdałeś ?
- Śpiewająco... Chociaż w moim przypadku, tańcząco. - zaśmiał się i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. - Gdybym się wcześniej zorientował... Może to nie miałby miejsca.
- Co masz na myśli ? - zapytałam i nagle do pokoju wtargnął mój tata.
- Kyugin... - o boże, ten jego przerażający ton. Coś przeskrobał ?
- Panie Evans ?
Tata podszedł do niego i....

czwartek, 2 czerwca 2016

71. Powinność czy też nie ?

Witam ! 

Bum i już czerwiec ! x.x
Czas leci zbyt szybko ...

Trochę spóźniony prezent na dzień dziecka xD
Czyli rozdział ode mnie ^^

Jest dłuższy ! Tak jak obiecałam ! XD

W sumie ... Zastanawiam się czy nie najdłuższy jak do tej pory xDDD

Pozdrawiam i do następnego ^^

Ps... Moja wena wraca ! 
--------------------------------------------------------------

O mój boże....
Niech mi ktoś powie, że to jest sen.... Przecież to nie może się dziać na prawdę. 
Teraz rozumiem dlaczego nie chciał żebym to czytała... 
Ta piosenka jest o mnie. 
A może o kimś innym i nie chciał żebym zrozumiała to jakoś inaczej ? 
Nie nie nie.... 
Zlustrowałam tekst jeszcze raz.
Płatki kwiatów w Twoich długich włosach.
Tu jeszcze ewentualnie mogłabym powiedzieć, że tekst nawiązuje do kogoś innego. Ale reszta tekstu .... 
Eh...Też doskonale pamiętam te nasze sprzeczki. Często wtedy dokuczał mi starając się wkurzyć mnie mówiąc " Dobraaa i tak wiem, że Ci się podobam ! ". Do tej pory jak sobie przypomne jego ton jak to mówił... Podnosi mi się ciśnienie.
Ale wbrew wszystkiemu, moja twarz jak to mówił kolorem przypominała piękną piwonie. 
Aigoo... Mam w głowie ogromny mętlik, i... Nie podoba mi się to. 
Odłożyłam kartkę na miejsce i usiadłam na łóżku. 
I jak ja mam się teraz zachować ? 
Serce mi zaraz wyskoczy z piersi, tak mocno bije. 
Nie może. 
- Przepraszam, że tak długo. - z łazienki wyszedł wesoły Yun - Oh ? Rosie, stało się coś ? Jesteś strasznie blada. - podszedł do mnie. Aż tak to po mnie widać ? 
- Nie, nie.... Wszystko jest ok. - wymusiłam jakiś uśmiech. Do pokoju wszedł Gin. Zaraz zapadne się pod ziemie... Mam wrażenie, że na moim czole jest napisane wielkimi literami " Grzebałam ci w rzeczach i znalazłam oraz przeczytałam Twoją piosenkę. " 
Aigooo... Moja ciekawość wpędzi mnie kiedyś do grobu.
- Hejka Rosie ! - Gin zaszczycił mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem. Jestem pewna, że jakby się dowiedział o tym, że bez jego wiedzy, ale za to z wyraźnym przekazem, że mam nie czytać tej piosenki, ja .... Bez najmniejszych skrupułów naruszyłam jego prywatność i przeczytałam tą piosenkę. 
Muszę udawać, że nic o niej nie wiem.... Tak będzie chyba najlepiej. 
- Hejcia. -uśmiechnęłam się do niego. 
- Rosie jakaś dzisiaj nie w humorze. - mruknął Yun
- Mam świetny humor.... Jestem głodna, to dlatego. - chłopacy się zaśmiali. Poszliśmy do restauracji na piętrze gdzie spotkaliśmy się z resztą. 
Cały czas niesamowicie męczyło mnie poczucie winy.
Przecież nie cofne czasu....
                                                   **
- Chan.... Mam dosyć ! - krzyknęłam. Chłopak podjechał do mnie na desce.
- Co jest ?
- Już mi zimno. - uśmiechnęłam się bezradnie. Od 2 godzin jesteśmy z Chanem na stoku. Było nas nieco więcej ale Zac się przewrócił i Cheon odprowadził go do ratowników. Oczywiście jak zawsze martwi się na zapas i wyolbrzymia problemy, bo jak na moje oko nie będzie miał nawet malutkiego siniaka po tym upadku. Z kolei Seon z Ginem zwinęli się ze stoku wyjątkowo szybko, bo im się zgłodniało. Poszli do knajpy i już nie wrócili.
- Aaaah... Faktycznie zrobiło się chłodno. Wracamy ? 
- Przecież nie musisz schodzić ze mną. - uśmiechnęłam się do niego. Wiem, że uwielbia jazdę na desce i widzę, że nie ma jeszcze dosyć. - Na spokojnie sobie zjeżdżaj, jak się trochę rozgrzeje to zagarne chłopaków i wrócę.
- Nie wydaje mi się żebym był tutaj tak długo haha - zaśmiał się. 
W gruncie rzeczy wrócił na wyciąg a ja zjechałam do hotelu. Kiedy już przebrałam się w najcieplejsze rzeczy jakie miałam w torbie, dostałam SMS-a od Gina, że zaprasza mnie na gorąca czekoladę do pobliskiej kawiarenki. 
Z racji, że rodziców nie było, bo poszli akurat na stok, a ja nie miałam co robić, zgodziłam się, chociaż nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Nadal męczy mnie poczucie winy, że przeczytałam tą piosenkę. 
- Rose ! - usłyszałam w tle nieco zatłoczonej kawiarni. Wypatrzyłam znajomą sylwetkę i ruszyłam w kierunku małego stoliczka. 
- Hej. - uśmiechnął się ciepło, chociaż coś kryje się za tym uśmiechem. Może wie, że przeczytałam tą piosenkę ? 
Mam ważenie, że w sekunde moja twarz kolorem przypominała śnieg za oknami.
- Oii.... Czemu tak zbladłaś ? Źle się czujesz ? - wstał i podszedł do mnie. Zbadał mnie wzrokiem. 
- Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się na prawdę szczerze. Zawsze bawi mnie sposób w jaki się martwi. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy sobie po kubku czekolady.
- Może coś zjesz? Jesteś głodna ? 
- Nieee.... Czekolada mi wystarczy. Szczególnie gorąca, strasznie zmarzłam na stoku.
- Zimno dzisiaj, prawda ? Chcesz moją bluze ? - kolejne pytania. Mam dziwne wrażenie, że on się czymś denerwuje. Albo raczej stresuje...
- Kyugin, stało się coś ? - zapytałam. Jestem pewna, że nie wie o tym, że dorwałam jego piosenkę, już poruszyłby ten temat. Poza tym.... Myślę, że byłby zdenerwowany a nie zestresowany.
- Aż tak widać ? - westchnął - Jak byliśmy coś zjeść z Seo to wpadliśmy na twojego tatę, chwilę z nim porozmawiałem... - przecież lubi się z moim tatą, dlaczego jakaś rozmowa aż tak go zestresowała ?
- Zaprosił mnie na golfa. 
- Ooooo...? Daebak ...?* - zatkało mnie. Doskonale wiem, że tata na golfa zaprasza wyłącznie ważnych współpracowników... 
- To... Fajnie. - uśmiechnęłam się po chwili. Nie wiem czemu, ale na prawdę się z tego cieszę.
- Ja nie umiem grać w takie rzeczy... 
- Masz sporo czasu żeby poćwiczyć. Sezon na golfa zaczyna się chyba dopiero na wiosnę. 
- Twój tata raczej miał na myśli jutrzejszy dzień.
- Golf zimą ? - zdębiałam. Przecież to typowo wiosenny sport. Jak nie nawet letni, prawda ?
- Ale chwila... Jesteśmy w górach.... Gdzie on niby chce tu z tobą zagrać w golfa ? Na nartach ? 
- Zimowy golf na nartach, taka nowa odmiana. - zaśmialiśmy się równo, w międzyczasie kelner przyniósł nam czekoladę. Zaczęliśmy rozmawiać o jakiś bzdurach. Na chwile kompletnie zapomniałam, że mam sporą sprawke za uszami, i dobrze, mogłam się zrelaksować.
- Telefon ci dzwoni. - zauważył Gin. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Faktycznie. Byłam tak zaopatrzona na Kyugina, że nawet tego nie zauważyłam. Wzięłam telefon do ręki. Zanim zdążyłam w ogóle zobaczyć kto się do mnie dobija, telefon zamilkł. Na wyświetlaczu pojawiło się nieodebrane połączenie od Rozalii. Oddzwonie do niej później. 
- Kto dzwonił ?
- Oh ? Aaa... Rozalia. - uśmiechnęłam się do niego. Upił łyka czekolady. - Mogę porobić trochę zdjęć ? - zapytałam szczerząc się w stronę chłopaka, który pośpieszne starał się wytrzeć podbródek, który niefortunnie nieco pobrudził się od czekolady. 
Nie czekając na odpowiedź, zaczęłam pstrykać mu fotki.
- Heeeeej..... Nie rób mi zdjęć w takim stanie, hahah - zaśmiał się i wyciągnął dłoń w kierunku mojego aparatu żeby zasłonić obiektyw. 
Włączyłam opcje serii zdjęć i na prawdę nie chciałam żeby na każdym była widoczna tylko jego ręka. Wyciągnęłam swoją dłoń w kierunku jego. Niestety, źle obliczyłam kąt... 
Nagle poczułam jak moje palce znajdują się miedzy jego palcami. Po chwili, króciutkiej chwili, chłopak ścisnął moją dłoń.
Nawet nie wiem kiedy obie sie splotły. Moje serce zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
- Coś jeszcze dla was ? - uroczą sielankę przerwał nam kelner. Wyrwałam swoją dłoń z uścisku i odłożyłam również telefon. Chyba się nieco zarumieniłam. Pokręciłam lekko głową i napiłam się czekolady. Niestety zdążyła już trochę ostygnąć, co w sumie pozwoliło mi wypić od razu całą. Gin zapłacił za nasze zamówienie. Wróciliśmy do hotelu rozmawiając w sumie o wszystkim i niczym. Miałam wrażenie, że gadamy o takich bezsensownych bzdurach tylko dlatego, żeby nie poruszać tematu tego, co stało się w kawiarni. Może i dobrze ? Może on też uważa to za dziwny, ale miły, przypadek ? 
                                                  *
Położyłam się do łóżka. Po kąpieli chciałam dorwać tate i wypytać go, co on wymyślił za zimowego golfa, ale jak wyszłam z wanny, to już spał. 
- Miałam zadzwonić do Rozy... - westchęłam. Postanowiłam, że zrobię to jutro. 
Przyppmniałam sobie o zdjęciach, które dzisiaj robiłam. Przejrzałam wszystkie. Te ze stoku i te z kawiarni. 
- Aigoo... Wiedziałam, że ta seria będzie tak wyglądać. - zaśmiałam się przeglądając pierwszą serie zdjęć z kawiarni, gdzie przynajmniej na 15 zdjęciach widniała tylko ręka chłopaka. Pousuwałam zbędne zdjęcia i przeglądałam dalej. Aparat pięknie uchwycił moment, kiedy nasze dłonie się splotły. To niby tylko 3 zdjęcia, ale niesamowicie mi się podobają. 
Postanowiłam zrobić z nich kolaż i ustawić połączone zdjęcia na tapete w telefonie. 
Zajęło mi to dosłownie 3 minuty. 



Efekt na prawdę mi się podoba. Szybko ustawiłam zdjęcie na tapete, do której po chwili zaczęłam się szczerzyć. To na prawdę... Dziwne.
Odłożyłam telefon na stolik nocny i zgasiłam światło. Jestem wykończona.
                                                  **
Jak tylko wstałam zadzwoniłam do Rozalii. Rozmowa z nią nie miała końca. Opowiedziała mi o planach na sylwka, w co się ubierze, wypytała mnie o moje plany na imprezę. Poruszyła też temat studniówki i pochwaliła się, że kilka dziewczyn z klasy chce, aby właśnie ona uszyła im sukienki, przez co jest wręcz w 7 a może nawet i 8 niebie. Chwile pogadałyśmy o świętach, trochę ponawijała o Leo i zaczęła mnie wypytywać o pobyt w Austrii.
Moje, wręcz gorące, ucho oraz obolała ręka, zapewne gdyby mogły, podziękowałyby Rozie za to, że w końcu się rozłączyła. Wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się po apartamencie, usłyszałam jak mama rozmawia z kimś przez telefon w salonie. Kiedy usiadłam obok niej akurat skończyła rozmowę.
- Cześć Evi. - uśmiechnąła się do mnie odkładając telefon
- Hejka mamo. Masz wolne, skąd ten telefon?
- W kancelarii nie mogli znaleźć jednego pozwu. - rozejrzałam się
- Hmmm... A gdzie tata ?
- Nie mówił ci ? Zabrał Kyugina na golfa.
- Ale gdzie on go zabrał ? Przecież jest środek Zimy.
- Jakieś kryte czy tam sztuczne pole golfowe.
- Aish... Mamo, co wymyślił tata ? Gin nie umie grać w golfa.
- Nic nie wymyślił.... Po prostu chce go bliżej poznać. Jakkolwiek to nie brzmi..?
- Ale po co ? Przecież na golfa zabiera wyłącznie współpracowników i to tych na najwyższym szczeblu. A Gin ma się na prawdę daleko od jego biznesów... No pomińmy udziały taty w wytwórni...
- Nie denerwuj się takimi rzeczami. Przecież ojciec go nie zagryzie.- ponownie się zaśmiała. Ma dzisiaj podejrzanie dobry humor. Westchnęłam. Nie wiem do czego dąży tata, ale mam złe przeczucia.
- Miałam ci mówić Evi, byłam rano na basenie i jakieś dziewczyny ekscytowały się imprezą, która dzisiaj będzie. Może weźmiesz chłopaków ?
Impreza ? To nie jest zły pomysł.
- Dzięki za info mamo. - wyszczerzyłam się - Może skorzystamy. Zaraz się dowiem. Idę się ubrać i lece na stok bo umówiłam się z Chanem, nie wiem jak reszta.
- Ok. Baw się dobrze i ostrożnie ! Wieczorem pojawiały się place lodu.
O nie... Znowu lód na stoku ? Może coś już z tym zrobili, jest 11...
                                                    *
Z dnia na dzień ubieranie się na stok idzie mi coraz sprawniej. Ale to dobrze, dłużej mogę się cieszyć jazdą.
- Rosieee ! - usłyszałam wesoły głos Yuna. Odwróciłam się w jego kierunku, jest razem z chłopakami.
- Hejeczka ! - wyszczerzyłam się
- Zapodział nam się jeden członek, wiesz. - zaczął Chan
- Jest z moim tatą. - westchnęłam
- Ha ! Biedny Gin, nie mógł spać całą noc, hahaha - zaśmiał się Yun. Boże, aż tak się tym przejmował ?
- Przeżyje. Będzie dobrze, przecież pan Evans go nie zje. - uśmiechnął się Zac.
- Aish... Będziemy tu stać i rozmawiać o Ginie, czy może troche poszusujemy ? - Seon i ta jego cierpliwość. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w kierunku wyciągu.
- Aaa słuchajcie, dopóki mam was, no prawie wszystkich, jest dzisiaj impreza w tym klubie naprzeciwko hotelu, idziemy ?
- Ooo czemu nie. - uśmiechnął się Chan. Reszta też zgodziła się bez większego oporu. Więc dzisiaj imprezka. Może być zabawnie. Jestem ciekawa, czy Gin będzie miał tyle samo entuzjazmu co my. W sumie ciekawi mnie też, kiedy wrócą...
Myślę, że do obiadu powinni dotrzeć. Gin nie umie grać w golfa... Tata nawet jakby bardzo chciał, nie zagra z nim całej partii.
Wjechaliśmy na górę. Seon, Chan i Yun postanowili się pościgać. Nic dziwnego. Z tego co pamiętam w ich wyścigu desek prowadzi chyba Chan.
Zac pojechał nie czekając w sumie na nikogo. Moim jedynym towarzyszem został Cheon.
- Uważaj Rosie, pojawiają się jakieś płaty lodu. - ostrzegł mnie. Gwałtownie się zatrzymałam. Znając moje szczęście, zaraz na coś najadę i skończe z połamanymi nogami.
- Coś się stało ? - zatrzymał się piętro niżej.
- Wiesz.... Jakoś... Nie przepadam za jazdą po lodzie. Na myśl, że mogę najechać nartą na płat i stracić równowagę, odczuwam pewien dyskomfort...
- Ojej... Po prostu się boisz. - uśmiechnął się. Mimo tego, że pół twarzy zasłaniają mu gogle, wiem, że ten uśmiech jest najcieplejszy z jego całej gamy uśmiechów.
- Eh... Masz mnie. Mam lekki lęk pod tym kątem....
- Powoli jakoś zjedziemy. Jak jakiś płat się pojawi dam ci znać, koi ? *
- Ok... Ufam ci ! - westchnęłam.
                                                      *
Jak ciepło.... Standardowo po 14 na stoku zrobiło się dosyć chłodno, więc z chłopakami wróciliśmy do hotelu. Wzięłam szybki prysznic i jak zwykle ubrałam najcieplejsze rzeczy jakie mam. Mama powiedziała mi, że tata z Ginem powinni wrócić po 16, więc idealnie na obiad. Do tego czasu mam chwile żeby wyszukać coś na imprezę. Wywaliłam wszystko z walizki. Przecież nie ubiore sylwestrowej sukienki.
Przejrzałam uważnie ciuchy.
- O ! - dostrzegłam inną sukienkę. Nie pamiętam żebym ją pakowała... Aaaah.... Dostałam ją od cioci Aurelii.
Śliwkowa, koronkowa sukienka z długim, również koronkowym, rękawem.  Jest prześliczna. Do tego zwykłe rajstopy i moje ukochane czarne lity i będzie cudnie.
- Wróciliśmy. - w moim pokoju pojawił się tata. Mój wzrok przeniósł się na niego. Jest bardzo zadowolony. Nie wiem,  mam się bać ?
- Jesteś zbyt przerażająco zadowolony tato...
- To świetny chłopak, na prawdę kochanie.  - usiadł na łóżku. - Taki bystry, inteligentny i do tego niesamowicie zabawny haha. - zaśmiał się wyraźnie na jakieś wspomnienie - Wiesz, że prawie by mnie ograł ?
- Dałeś mu pewnie fory....
- Na początku tak. Ale jak już załapał to leciał jak stary. Jestem pod wrażeniem jego zdolności do szybkiego wchłaniania wiedzy.
- Tato.... Mogę cie o coś zapytać ?
- Jasne skarbie.
- Dlaczego zabrałeś go ze sobą ? Wiedziałeś, że nie umie grać... Zresztą... Nie jeździsz na golfa z byle kim.... I dlaczego tylko on ? Przecież mogłeś zabrać mnie albo reszte chłopaków razem z nim lub szefa tej wytwórni.
- Chciałem bliżej poznać Gina.
- No przecież go znasz. - wywróciłam oczami
- Kochanie, prawdopodobnie wyjedziesz studiować do Korei. Chciałabym mieć pewność, że będziesz tam bezpieczna.
- Ale jeszcze nikt nie powiedział, że ja będę tam studiować tato. - padł taki pomysł na świętach przy stole. Powiedziałam, że się nad tym zastanowie. Owszem, doskonale wiem, że w Seul są na prawdę dobre uczelnie ze świetnymi bonusami jak na przykład wyjazdy do Japonii lub Francji w ramach szkoleń z architektury krajobrazu. Ale.... Nie myślałam jeszcze tak poważnie o tej obiekcji.
- Ale też nikt nie powiedział, że tam nie pojedziesz. - uśmiechnął się - Poprosiłem Gina żeby miał na ciebie oko, jeśli tam wyjedziesz.
- Powiedziałeś mu ?! Tato.... Jak mogłeś mu powiedzieć, że w ogóle w planach przewijają mi się studia w Korei ?
- Kochanie, to bystry chłopak, sam mi powiedział, że byłoby fajnie jakbyś przyjechała na studia do Korei. Poopowiadał mi trochę o uczelni na której jest jego znajoma, też przyszła architekt. Jest na 2 roku i jest zachwycona.
Sam zasugerował ? To słodkie.... Ale chwila.... Co to za koleżanka ? Jest w jego wieku.... I są w dobrych relacjach....
Poczułam dziwne ukłucie w sercu.
No bez jaj, nie mogę być przecież zazdrosna.....
- Słuchasz mnie ?
- Tak... - mruknęłam
- To idziemy na obiad.
Podczas obiadu cały czas myślałam o dziewczynie o której mówił tata. Nawet sama w pewnym momencie zaczęłam się karcić w myślach za zastanawianie się nad relacją jaka może łączyć Gina z " panią architekt ". To nienormalne.... Nagle złapałam ogromnego doła. Najchętniej schowałabym się pod kołdrą z miską lodów i ... Popcornu....
- Aigooooo..... - zawyłam wręcz. Nie mogę przecież siedzieć tutaj i dołować się z takich powodów...
Mam ochotę się dzisiaj upić.
Szybko ubrałam się we wcześniej przygotowane rzeczy, pomalowałam się i ułożyłam włosy. Kiedy spryskałam je lakierem do włosów przyjrzałam się Rose w lustrze. Wyglądam zaskakująco dobrze.
Narzuciłam na siebie jakiś płaszczyk i oznajmiłam rodzicom, że wychodze. Z chłopakami umówiłam się przy recepcji hotelowej. Ku mojemu zaskoczeniu był też Gin. Wyraźnie widać, że ma się już dobrze.
Przytuliłam go na przywitanie.
- Ładnie wyglądasz. - szepnął mi przelotnie do ucha. Zrobiło mi się gorąco. Chan zarządził, że wychodzimy. Jako, że klub jest naprzeciwko hotelu, długo nie szliśmy. Sprawnie ominęliśmy dosyć sporą kolejkę za sprawą zaproszeń, które dostał mój tata.
W klubie jest gorąco i mega głośno. Ale podoba mi się ciemny klimat. Usiedliśmy w miejscu wyznaczonym dla specjalnych gości. Wszyscy się zdziwiliśmy jak zobaczyliśmy w naszej loży stół do bilarda, a na sporym stole dwie butelki szampana. Chyba dobrze schłodzone, bo na czarnych butelkach widnieje szron.
Szybko się rozgościliśmy. Równie szybko znikły obie butelki szampana. Przerzuciliśmy się na inne trunki, każdy na coś innego. Standardowo, Gin nic nie pił. Wypił aż jedną lampkę szampana i teraz raczy się sokiem pomarańczowym z miętą.
Chan, Zac i Cheon grają w bilarda, Seo zniknął na parkiecie a ja wywijam sobie z Yunem. Po 3 piosenkach wrociłam do stolika przy którym siedział Gin.
- Coś jesteś nie w humorze.... - zwróciłam się do niego.
- Nie... Mam świetny humor ale jestem zmęczony. - wyszczerzył się
- Tak cie przepraszam za mojego tatę...
- Ale nie musisz. Jest bardzo miły.
- Polubiliście się ! - zaśmiałam się nie kryjąc radości
- Oh... Nie ma mi za złe, że pokonałem go na 17 dołku ?
- Co ?! Hahahahah..... Żartujesz sobie !  Na prawde cie lubi ! - krzyknęłam szczerząc się. Chwile pogadaliśmy o bzdurach. Nagle jego telefon zaczął brzęczeć na stole. Ukradkiem zerknęłam na wyświetlacz. " Krys( ˘ ³˘)~♡ "
Serce mi stanęło na chwile....
Kim do chuja jest Krys ?!
- Ooo, przepraszam,muszę odebrać. To ważne. Za chwilke przyjdę. - odprowadziłam go pytajacym wzrokiem.
To jego dziewczyna ?
Od razu wyrzucam tą myśl z głowy. Ale ....
Zostawił mnie dla niej....
Nagle zrobiło mi się... Przykro... Poczułam lekką... Pustkę ...
To smutna myśl, ale sporo rzeczy się teraz układa w całość. Piosenka, znajoma ze studiów, ten telefon.
Przecież on nigdy nie odbierał przy mnie telefonów. Zawsze twierdził, że nie ma nic ważniejszego.
- Czemu taka ślicznotka siedzi sama ? - do mojego stolika podeszło dwóch chłopaków. Może nawet facetów. Blondyn, dosyć wysoki, ubrany w jasne jeansy i czarną koszulkę, bardzo opinającą. Widać zarys jego mięśni brzucha.
A drugi, wysoki szatyn. Ma na sobie identyczną w kroju bluzkę, tyle że białą i czarne spodnie. Kojarze go z parkietu.
- Sama przy takim wielkim stole ? - zapytał drugi
- Nie sama... - mruknęłam i dyskretnie sie rozejrzałam. Chłopaków nie ma... Ani jednego. Kurwa... A jednak sama.
- Gdzie masz koleżanki ? - blondyn usiadł obok mnie
- Powiedziałam, że nie jestem sama, ale nie powiedziałam, że jestem z koleżankami. - uśmiechnęłam się do nich wrednie.
- Uaaa... Masz charakterek ! - zaśmiał się szatyn
- Możemy chwile z tobą posiedzieć ? Tutaj kręci się wielu dziwnych typów, którzy mogą czaić się na takie same ślicznotki.
- Nawet jak są same na chwile.
Wywróciłam oczami.
- No weź piękna, jeden drink z nami.
- Może nawet dwa. - wyszczerzył się szatyn - Jestem Harold
- A ja Max.
Chyba się nie odczepią....
- Rose.- uśmiechnęłam się. Na stole pojawiły się 3 drinki. Kamikaze. Uwielbiam. Z chłopakami nawet fajnie się rozmawiało. Nie wiem kiedy, jeden drink zamienił się w drugi. Czułam się błogo i nie wiedzieć czemu po kilku kolejnych łykach chciało mi się śmiać ze wszystkiego. To dziwne, bo nie czuje się pijana... Ale... Czuje się.... Dziwnie....

*Daebak - kr. Doprawdy ?
*koi - kr. Zgoda ?