wtorek, 26 lipca 2016

74. Powrót

Powrót i to dosłownie xD
Na wstępie,  bardzo bym Was chciała przeprosić za swoją długą nieobecność.
Jak może niektórzy się domyślają, poprzedni rok był dla mnie wyjątkowo trudny i ciężko mi było skupić się na rzeczach takich jak to opowiadanie.
Oprócz zdarzeń i sytuacji losowych na które nie miałam wpływu, dosyć długo nie miałam też sprzętu do pisania gdyż stary tablet odmówił mi posłuszeństwa  ( rip rozdziały, które były w tamtej pamięci ).
Ale
Wracam.
Kto za ?
Kto jeszcze tu jest? XD
Może kilka osób się znajdzie xD

Niestety kochani, nie obiecuje rozdziałów często, bo z czasem u mnie ostatnio jest bardzo krucho.
Praca, obowiązki plus to, że jestem podzielona jeszcze na 2 inne opowiadania xD
I choć rozdziały nie będą pojawiać się tak często jak swego czasu, to zapewniam Was, że na pewno następny nie pojawi się za kilka miesięcy xD
To na razie tyle.
Trzymajcie kciuki żebym odnalazła się w fabule i życzcie mi weny 💕
--------------------------------------------------------------

Co ?
Nim zdążyłam jakoś sensownie zareagować, Gin ciągnął mnie już za rękę przez korytarz.
- K...Kyugin.... E..ej.... Ale, o co chodzi ? Gdzie my idziemy !? - nie raczył mi odpowiedzieć. Szliśmy przez puste korytarze, widocznie wszyscy szykują się do przywitania nowego roku. Też bym to robiła, ale zostałam uprowadzona..?
Wciąż szliśmy kiedy nagle stanęliśmy przed jakimś pokojem. Pokój numer 5a. Mogę się mylić, ale to chyba jakieś pomieszczenie gospodarcze.
Chłopak bez większego wahania pociągnął za klamkę i zaciągnął mnie w głąb pomieszczenia.
Spodziewałam się szczotek i mopów, a zastałam niewielki, ale przytulny pokoik z dużym łóżkiem na środku. Rozejrzałam się dookoła. Oprócz łóżka stały tam też jakieś drobne meble. Dwie szafki nocne, jakieś krzesło w rogu i jakiś mały stoliczek obok wyjścia na taras. Gin zgasił światło. Pokój został oświetlony przez blask świec, które dopiero dostrzegłam. To na prawdę piękne, ale.... Czuje się niezręcznie. Chłopak podszedł do mnie i podał mi koc. Spojrzałam na niego pytająco. Wywrócił oczami i owinął mnie nim, po czym znowu pociągnął mnie za rękę.
Wyszliśmy na taras.
- O boże... - tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Stanęłam jak wryta. Taras był względnie nie duży, pokryty niewielką warstwą białego puchu. Zaraz pod barierkami były ułożone ogromne leżaki ozdobione kocami i poduchami. Między leżakami stał mały stolik z przekąskami i szampanem. W kilku miejscach stały świece dając lekkie światło.
- Pod nami jest ten oficjalny bal noworoczny i mamy też widok na stok narciarski. Czyli w sumie tak jakbyśmy byli tu i tam jednocześnie, a najważniejsze, że możemy zostać w luźnych rzeczach, w luźnej atmosferze i będziemy mieli piękny widok na fajerwerki. - uśmiechnął się - Nie znalazłem lepszego miejsca... Mam nadzieję, że ci się pod...
- Cśś.... - przerwałam mu - Sam to zorganizowałeś  ? - spojrzałam dookoła siebie. Od zaśnieżonych płytek, przez leżaki, kończąc na cudownym widoku na oświetlony stok i cień gór w tle. Oniemiałam.- To wszystko.... To ty ?
Przeczesał ręką włosy. Zawstydził się....
- Powiedziałaś, że najchętniej tak spędziłabyś sylwestra... Chciałem, żeby to był dla ciebie wyjątkowy wieczór.
On jest niesamowity... Na myśl, że zrobił to wszystko specjalnie dla mnie moje serce wystukuje bardzo dziwny rytm. Podeszłam do niego i mocno się do niego przytuliłam.
- Dziękuje Ci.... Ja nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś zrobił dla mnie tak wspaniałą niespodziankę.
Czułam jak się uśmiecha. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i opadliśmy na leżaki. Ten Sylwester na pewno przejdzie do historii.
- Nie jest ci zimno ? - zapytał
- Nie, jest mi wręcz idealnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jakby co to powiedz, przyniose Ci jeszcze jakiś koc.
- Na razie wszystko jest ok. - zaśmiałam się - Gin... Nie wolałbyś spędzić tej nocy z przyjaciółmi ?
- Ale jestem z nimi... Co prawda, każdy jest gdzie indziej, ale przecież, mam tu Ciebie.  - uśmiechnęłam się. Gin nalał soku do szklanek. Upiłam łyka, pomarańczowy. Czemu mnie to nie dziwi ?
- Jakie masz cele na nowy rok ?
- Zdać maturę... Nic więcej się na razie nie liczy. - odpowiedziałam pewnie  - A twoje postanowienia ?
- Chce być lepszym tancerzem. Lepszym piosenkarzem. Chce żeby fani byli ze mnie dumni. Ze mnie i z zespołu. Chce być lepszym przyjacielem, lepszym synem i lepszym wujkiem. Chce pozdawać wszystkie kolokwium i egzaminy.
- Ty i twoje ambicje... - zaśmiałam się
- Taki już jestem. - uśmiechnął się przepraszająco  - I co później zamierzasz ? - zaśmiałam się
- Chyba mam deja vu.
- Aaah... Faktycznie już o tym rozmawialiśmy, haha
- Ale nic się nie zmieniło, studia, architektura. Powybierałam już odpowiednie przedmioty na maturę, więc nawet jakby mi coś strzeliło do głowy, nie ma już odwrotu.
- A jakie to przedmioty ? - uśmiechnął się i napił soku
- Historia sztuki i geografia, to w zakresie rozszerzonym.
- Geografia ?
- To może dziwne, ale tylko zdając to mogę się pouczyć szerzej o glebach i warunkach klimatycznych. Wiesz do specjalizacji z architektury krajobrazu musze znać się na glebach. A do architektury ogólnej, potrzebna mi historia sztuki.
- Denerwujesz się ? - napiłam się soku i pokręciłam głową.
- Od jakiegoś czasu chodze na zajęcia żeby się przygotować. Nie mam się czym denerwować.
- Jestem pewien, że sobie świetnie poradzisz. - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Jak byłem z twoim tatą na golfie, trochę o tobie rozmawialiśmy. Powiedział mi, że nie wiesz gdzie chcesz studiować.
-  Ahh... Wiem o tej waszej rozmowie. - spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem. Od razu wiedział o co mi chodzi.
- Tak tylko palnąłem z Koreą... Ale tak mu się spodobał ten pomysł, że przez chwile nie był w stanie grać. - zaśmiał się - Moja znajoma właśnie studiuje tam architekturę... Chyba projektowanie wnętrz i to jest na prawdę dobra uczelnia... Tak tylko mówię....
- Jeszcze mnie przekonasz, uważaj.
- Nie mam nic przeciwko. - wyszczerzył się
- Eh... - westchnęłam - Tak szczerze, to przeszło mi przez myśl żeby studiować w Korei.. Ale tylko przeszło...
- To co cię powstrzymuje ? Albo raczej może, kto ?
- Oh... ? - spojrzałam ma niego pytająco. Lekko się speszyłam.
- Przepraszam... Nie powinienem pytać.
- Nikt i nic mnie nie powstrzymuje.... -powiedziałam po chwili, nawet w sumie głębiej się nad tym nie zastanawiając. - Ja po prostu ... Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Nie mam czasu żeby pomyśleć gdzie chce studiować.. ? Boże...- dotarł do mnie sens moich własnych słów. To straszne. Non stop albo jestem na zajęciach, albo w szkole. Wiem co chce studiować, ale nie zastanawiałam się głębiej nad miejscem.... Mimo, że w ostatnim czasie często przewijał się ten temat. Eh...
- Spokojnie, wbrew wszystkiemu, jest jeszcze dużo czasu na podejmowanie takich decyzji. - uśmiechnął się. Zaczęliśmy rozmawiać o wielu rzeczach. Znowu poopowiadał mi o swoich studiach. Na prawdę się bałam, że medycyna może go wykończyć, ale ... On sobie na prawdę bardzo dobrze radzi. Cieszy mnie to.
Zastanawia się tylko nad specjalizacją, którą będzie chciał robić. Wcześniej był nastawiony na pediatrię, ale jak jakiś czas temu miał jakieś praktyki i zobaczył jak ciężka jest to praca, stwierdził, że musi się grubo zastanowić nad tą akurat specjalizacją. Powiedział, że ostatnio przechodzi mu przez myśl chirurgia.
Przez to, co powiedział miałam dziwne wizje Kyugina w kitlu, z niebieską maseczką na twarzy i ze skalpelem w ręce. Może to dziwne, ale w mojej głowie nawet jako przerażający pan doktor wygląda mega seksownie.
- Oddałbym wszystko żeby znać twoje myśli... - przyglądał mi się rozbawiony
- Oj uwierz mi.... Nie chciałbyś tego. - powiedziałam wyrwana z moich dzikich myśli.
- Chciałbym ... Bardzo... - uśmiechnął się ciepło, ale po chwili ten uśmiech się zmienił, na nieco bardziej tajemniczy - Prawie tak samo jak chce teraz z tobą zatańczyć. - wstał i podszedł do mojego leżaka. Wystawił do mnie rękę zachęcając do tego żebym się podniosła.
- Ale do czego ty chcesz tańczyć ? - zaśmiałam się. Nie słyszałam tu nic.
- Wsłuchaj się Rosie... - zupełnie jakby czytał mi w myślach. Złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać. - Nadal nic nie słyszysz ? - kiwnęłam głową. Jestem głucha ? - Okej... To zamknij oczy... - niepewnie zrobiłam co zasugerował - I daj mi się poprowadzić. - czułam jak się przemieściliśmy, ale nie daleko. Po chwili chłopak delikatnie ujął moją dłoń i przybliżył mnie do siebie trzymając mnie w talii. Uśmiechnęłam się pod nosem i ułożyłam rękę na jego plecach. Zaczęliśmy się powoli kołysać. W końcu usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z balu odbywającego się na dole. Dosyć znajoma piosenka. To chyba Enrique Iglesias z Whitney. Wsłuchałam się.
" Pojmałaś mnie
Chce cię trzymać, być blisko ciebie "
Tak... To na pewno ta piosenka. Otworzyłam oczy. Kyugin delikatnie prowadził mnie w tańcu i przeszywał mnie wzrokiem. Kiedy dostrzegł, że otworzyłam oczy uśmiechnął się ciepło.
- Podoba mi się ta piosenka. - powiedział to tak cicho jakby się bał, że usłyszy to ktoś poza nami.
- To bardzo ładna piosenka...
- Szczególnie tekst... - uśmiechnął się do mnie jednoznacznie. Obrócił mnie wokół własnej osi i znowu do siebie przyciągnął.
    "Czy mógłbym patrzeć w twoje oczy?
Czy moglibyśmy dzielić tę noc razem?
Czy mógłbym zatrzymać cię przy mnie?
Czy mógłbym zatrzymać cię na całe życie? "
- Tekst jest bardzo... Poruszający... - stwierdziłam i zaśmiałam się. - Lubie z tobą tańczyć, wiesz ?
- Doprawdy ? - był tym rozbawiony
- Tak. Fajnie być prowadzoną w tańcu przez kogoś, kto na prawdę umie to robić.
- Powiem nie skromnie... Że masz okazję być prowadzoną przez the best kpop boysband dancer. - zabawnie poruszył brwiami a ja musiałam wybuchnąć śmiechem.
- W takim razie.... Jestem zaszczycona. - uspokoiłam się. Chłopak przybliżył się do mnie, z racji na sytuacje ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. Zaciągnęłam się jego zapachem. Zapachem, który na prawdę lubię.
- Muszę ci coś powiedzieć... - szepnął mi do ucha. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to co usłyszę, wcale mi się nie spodoba. - Ta piosenka.... - aha... I już wiem, o co chodzi... Wrócił temat tamtej tajemniczej kartki, którą bez jego wiedzy przeczytałam. Na pewno chce mi powiedzieć, dla kogo to napisał.
- Eh... Pamiętasz tą kartke, którą ostatnio znalazłaś ?
- Tą której nie mogłam przeczytać, tak ?
- Miałaś racje, to jest piosenka.
- Wiedziałam... - uśmiechnęłam się niby dumnie. Czemu tak boję się tego, co mogę usłyszeć ?
- Nie chciałem żebyś ją przeczytała, ponieważ... Jest...
- Hm ?
- D... Dla Ciebie. Znaczy... Napisałem ją z myślą o tobie. Aaah... To takie zawstydzające. - stanęliśmy. Nie wiem czemu... Ale mam wrażenie, że jednak wolałabym usłyszeć, że ta piosenka jest dla kogoś innego. To mega słodkie... Ale... Niepoprawne. Jak przypomne sobie niektóre frazy.... Agh... Serce mi zaraz wyskoczy z piersi.
Cieszę się ? Czy jestem zła ?
Zaskoczona ? Czy niewzruszona ?
- Rosie ?
- Przepraszam, jestem w małym szoku.
- Jeszcze nie jest skończona. - uśmiechnął się - Kiedy ją skończe i nagramy demo, będziesz pierwszą osobą która tego posłucha.
- Ohh ... - jestem w jeszcze większym szoku. Powinnam mu powiedzieć że ją przeczytałam ?
Nie.... Będzie wtedy jeszcze bardziej niezręcznie niż już jest.
- Zaraz północ.... Jak ten czas leci. - spojrzał na zegarek.
- Życzę Ci żebyś zdała maturę. Żebyś.. Wybrała studia w najlepszym mieście - uśmiechnął się znacząco - Żeby uśmiech nie schodził ci z twarzy. Żebyśmy mogli spędzać razem więcej czasu, chociaż wiem, że to może nie być wcale takie proste. I żeby nowy rok przyniósł ci dużo szczęścia i jak najmniej łez, bo z nimi ci nie do twarzy.
- A ja życzę ci żebyś był jeszcze lepszym  tancerzem i piosenkarzem. Żebyście z chłopakami zdobywali same pierwsze miejsca w rankingach. Żebyście zdobyli jeszcze więcej fanów. A ty... Żebyś pozdawał wszystkie sesje i w końcu zdecydował się na jakąś specjalizacje. - zaśmiałam się - Żebyś się nie przemęczał i żeby zdrowie ci dopisywało.
Uśmiechnęłam się do niego. Chwile poczekaliśmy do północy. Dokładnie o dwunastej ludzie zaczęli krzyczeć, otwierać szampany i wystrzeliwać w niebo kolorowe fajerwerki. Pokaz sztucznych ogni trwał chyba z dobre 20 minut. Z zafascynowaniem podziwiałam kolorowe światełka. Tyle pięknych kolorów, kształtów w jednym miejscu.
Co jakiś czas zerkałam na Gina, był zafascynowany pokazem tak samo jak ja.
To był na prawdę udany sylwester, godny zapamiętania.
Jestem niesamowicie wdzięczna Kyuginowi za to, że wpadł na taki pomysł. Lustrowałam jego zbyt idealne rysy twarzy i momentalnie pomyślałam o reszcie. Niedługo wracają. Chciałabym żeby zostali jeszcze trochę, ale i tak cieszę się, że dali radę pobyć tutaj tych kilka dni. Tęskniłam za nimi wszystkimi. Teraz znowu będę musiała się z nimi rozstać.... Nie wiem na jak długo.
                                                    ***
Tak jak myślałam, rozstanie z chłopakami nie było łatwe. Popłakałam się jak małe dziecko i w dodatku wpadłam w ogromnego doła. Obliczyliśmy sobie, że najbliższe najbardziej prawdopodobne spotkanie będzie dopiero w wakacje i to jeszcze jak dobrze pójdzie.
Przez dwa tygodnie chodziłam jak zombie. Nie potrafiłam się nacieszyć szwajcarskimi klimatami i szczerze mówiąc chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
Te 14 dni ciągnęło się jakby w nieskończoność, ale w końcu .... Jestem dokładnie tu, gdzie chciałam być od ponad kilkunastu dni.
Dom... Słodki, kochany dom.
Właśnie suszyłam włosy po kąpieli i zastanawiałam się czy rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy.
Wyszłam z łazienki i walnęłam się na łóżko.
- Witaj słodka rzeczywistości .... - mruknęłam patrząc w sufit. Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Nieco się zdziwiłam jak na wyświetlaczu ukazało mi się zdjęcie Rozalii. Odebrałam.
- Taaaak ?
- Rose... Wróciłaś już, prawda ? - czy ona ... Płacze ?
- Tak...? Roza, stało się coś ?
- Mogę do ciebie na chwilę wpaść ?
- Em... Jasne ... Wpadaj.
- Będę za chwilę, jestem niedaleko. - rozłączyła się. Przez chwile patrzyłam tępym wzrokiem w ciemny wyświetlacz i zastanawiałam się, co mogło się stać ?
Znowu spojrzałam w sufit i westchnęłam.
- Trzeba się w coś ubrać. - wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam jakieś szare spodnie od dresu i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Szybko się ubrałam bo usłyszałam dzwonek do drzwi.
Jak na Rozalie... To można by było powiedzieć, że jest nawet za wcześnie. Zbiegłam szybko na dół, nie chce żeby rodzice się obudzili. Otworzyłam drzwi.
Najpierw niesamowicie ucieszyłam się na widok Rozalii.
Ale wtedy zobaczyłam w jakim jest stanie.
Ma podkrążone, zaczerwienione oczy. Jest strasznie blada, bardziej niż zwykle i wydaje mi się, że to nie ma nic wspólnego z kilkunasto stopniowym mrozem.
Siwa jak tylko mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie i zaczęła płakać.
- Jezu... Co ci się stało ? Chodź do środka. - pociągnęłam ją za sobą. Ściągnęła buty.
- Zrobię ci może gorącą herbatę ? Z syropem malinowym. Poczekaj u mnie w pokoju, dobrze ? - kiwnęła tylko głową i grzecznie poszła na górę. Jestem przerażona jej stanem. Mam nie fajne wrażenie, że ma to jakiś związek z Leo. Szybko zaparzyłam herbatę, dodałam tam trochę imbiru i dolałam soku malinowego. Poszłam na górę. Szczerze mówiąc, boję się tego, co mogę od niej usłyszeć. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Roza siedziała na moim łóżku i przytulała się do jakiejś poduszki. Chyba trochę się uspokoiła. Podeszłam do niej i podałam jej herbatę.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się nieco smutno. - Jak tam wyjazd ?
- Dobra dobra.... Nie teraz o tym. Powiedz mi lepiej, co się stało ?
Dostrzegłam jak w jej oczach znowu pojawiają się łzy. Szybko ją przytuliłam.
- No już.... Nie płacz.... Spokojnie.
- Leo.... - znowu wybuchła płaczem. Mam chyba najgorsze przeczucia. Coś mu się stało ? To pewne, ale co takiego go spotkało, że doprowadziło to ją do takiego stanu.
- On... Mnie zdradza. I to tak .... Perfidnie....
- Oh ? - spodziewałam się gorszej odpowiedzi. W głowie już myślałam nad tym co ubrać na czas żałoby. Jestem okropna....
Tak czy owak.... Zdradza ją ? Przecież on świata poza nią nie widzi.
Okej.... Nie było mnie jakiś czas, ale przez kilka tygodni nie da się pozbyć obsesyjnej miłości ?
Poza tym... Zdrady to nie w stylu Leo...
- Roza... Mówisz to tak pewnie, ale czy masz stuprocentową pewność co do swoich podejrzeń ?
- Widziałam ich Rose. Widziałam na własne oczy.
- Ale co robili ? Całowali się ? Nie mów mi, że przyłapałaś ich w jednoznacznej sytuacji.
- Nie... Nie do końca... Znaczy.... Od jakiegoś czasu on jest jakiś taki dziwy. Ale jak go pytałam o co chodzi... Mówił, że wszystko jest w porządku. Ale jednak nadal mi coś nie pasowało. Trochę go pośledziłam...
- O boże, śledziłaś własnego chłopaka ? - oszalała ?
- Wiem, że nie powinnam.... Ale to takie irytujące, jak widzisz, że coś jest nie tak, ale druga strona twierdzi że wszystko jest super i w ogóle. No i śledziłam go i za każdym razem widziałam go z taką wysoką blondynką.
- Boże, nie mów mi że z Amber ? - zaśmiałam się, ale Rozalii nie było do śmiechu. Walnęła mnie.
- To nie jest śmieszne. Chodzą do restauracji siedzą tam z godzinę a później przytulają się na pożegnanie. I tak za każdym razem.
- A ile było tych razów ?
- Z 4 które widziałam... A kto wie, ile było wcześniej ?
- Roza... Może to jakaś ważna klientka ?
- Nie .... Wiedziałabym o niej, albo chociaż bym ją znała...  A ja jej w ogóle nie kojarze. Poza tym.... On nie spotyka się z klientami po godzinach pracy.
- Może jakaś projektantka ? Roza nie wiem... Ale za bardzo się przejmujesz. Ja rozumiem, że wolisz być ostrożna i dobrze... Ale może trochę poczekaj z osądem ? Jestem pewna, że Leo bardzo cie kocha, ale jeśli masz jakieś podejrzenia.... Zajmiemy się tym, dobrze ? Już wróciłam... Jak będzie trzeba poszpiegujemy razem.
- Rose... - spojrzała mi w oczy - Dziękuje... Na prawdę.... - rzuciła się na mnie - Tak się cieszę, że wróciłaś. Właśnie... Ja sobie popłakałam... To teraz powiedz, co u ciebie ? Jak podróż ? Sylwester ? I w ogóle .... Jestem taka ciekawa.
- Było na prawdę niesamowicie.... Tata sprawił mi taką niespodziankę że zaprosił chłopaków... - palnęłam zanim zdążyłam pomyśleć
- Jakich chłopaków ?
- Ah.... Słuchaj Kastiel na razie nie może się dowiedzieć, jasne ?
- O boże... Twój tata zaprosił na sylwestra chłopaków z Korei ?
- Tak....
- Był Gin ? - uśmiechnęła się
- Tak...
- I dlatego mam nic nie mówić Kastielowi ?
- Tak... Sama mu powiem.
- Działo się coś ciekawego ?
- Byli tylko kilka dni, ale na prawdę trochę się działo - zaśmiałam się i zaczęłam jej opowiadać o akcjach w Austrii.
Zaczynając od poznania ratownika, poprzez wypadek na stoku, akcję na imprezie i kończąc na sylwestrze przygotowanym przez Gina. W sekrecie powiedziałam jej o jego piosence i o tym, że zrobiłam małe śledztwo. Była ze mnie dumna.
Później opowiedziałam jej o tym jak mój tata zabrał Kyugina na golfa, oczywiście tak jak ja była w szoku, że można w to grać w środku zimy. Powiedziałam jej też o tym jak tacie niesamowicie spodobała się opcja mojego studiowania w Korei.
- Chcesz tam studiować ?
- Roza nie zastanawiałam się na tym, doskonale o tym wiesz.
- No dobrze, ale jeśli przyjdzie czas na podejmowanie decyzji... Będziesz to brała pod uwagę ?
- Być może... Przekonuje mnie program. Jak byłam w Szwajcarii kilka dni spędziłam nad sprawdzaniem ofert uczelni. Spodobała mi się oferta w Paryżu, wiesz miasto nowoczesnych architektów. Ale w sumie Rzym... Miasto z kolei wielkich architektów. W Korei jest jedna jedyna uczelnia, na którą jest się cholernie ciężko dostać. Przyjmują rocznie jedynie 30 uczniów. Ale za to jaki mają program... Wyjazdy do Włoch, Japonii czy nawet samego Paryża na różnego typu warsztaty. A wiesz co oferują ci po skończeniu ? Na koniec jest podsumowanie kilku lat intensywnej nauki. Są dwa ważne egzaminy ogólne. Teoretyczny, który podsumowuje wiadomości i praktyczny. Losujesz temat i na jego podstawie robisz projekt. To może być wszystko, zaaranżowanie podwórka, zaprojektowanie biurowca, kościoła...
- O kurde.... - widocznie była pod sporym wrażeniem.
- I wiesz co jest najlepsze ? Po egzaminie praktycznym, zjeżdżają sie szefowie sporych firm i mają prawo wybrać sobie jakiegoś architekta. Na zlecenie jednorazowe lub na stałe.
- Żartujesz ?! To świetna opcja.
- Wiem ... Ale na prawdę ciężko się tam dostać. - westchnęłam - Jestem wykończona...
- Powinnam lecieć.
- Daj spokój, kładź się. - poklepałam miejsce na łóżku obok siebie. Roza uśmiechnęła się i położyła.
- Dziękuje Rose... Na prawdę.
- Nie masz za co... - przytuliłam ją i zasnęłyśmy.

środa, 20 lipca 2016

73. Ostatni dzień w roku.

Jazdy za mną, teraz czekam na egzaminy xD 

Musicie mi wybaczyć moją nikłą nieobecność x.x
Na prawde staram się coś pisać, ale ostatnio mam totalny brak czasu.
Niebawem powinno się to zmienić.

Pozdrawiam ! :D

--------------------------------------------------------------
Podszedł do niego i przytulił go. Zdębiał on, ja i mama.
- Uratowałeś ją Kyugin... Jestem ci taki wdzięczny... Lekarz mi powiedział. Gdyby nie ty.... Ja nie wiem czy ona by z tego wyszła bez takiego szwanku.
- Proszę pana... Na prawdę to nic takiego, każdy by tak zrobił na moim miejscu.
- Jesteś takim skromnym chłopakiem. Zbyt skromnym. - tata odsunął się od niego - Uratowałeś jej życie. Wiedz, że jestem twoim dłużnikiem. - uratował mnie ? Spojrzałam na chłopaka. Aigooo.... Czemu nic nie pamiętam ?!
- Pozwól, że coś dla ciebie zrobię.
- Nie musi pan. Zrobił pan tak wiele dla mnie i moich przyjaciół. To wystarczy.
- Nie nie nie... - tata się zastanowił - Załatwie ci praktyki w najlepszym szpitalu w Seulu. Gwarantuje ci też robienie specjalizacji pod czujnym okiem Doktora Seo.
- Proszę pana... Nie mogę.... To zbyt wiele...
Nie znam doktorka Seo, ale Gin chyba zna, albo nawet na pewno. Kiedy tata to powiedział, zbladł jak ściana.
- To wciąż za mało... Wiem... Mój przyjaciel z Harvard'u rozpoczyna sesje wykładów w Azji w nowym roku. Daniel O'Brien. Młodzi lekarze i studenci pchają się na jego wykłady drzwiami i oknami. Będziesz miał wejściówke na jego wykład w Seulu.
- Na prawdę nie mogę.
-Nie daj się prosić. - przeniósł wzrok na mnie - Evi... Jak się czujesz skarbie ? - podszedł do mnie.
- Dobrze...- odpowiedziałam lekko zdezorientowana całą sytuacją.
- Możemy cię zabrać do hotelu, w razie potrzeby przyjedzie do ciebie lekarz. Na razie musisz leżeć w łóżku.
- Przecież niedługo Sylwester...
- W sylwestra będzie już sprawie. Co do sprawy, jak mogłaś być taka nie odpowiedzialna ? Ile ty masz lat żeby pić drinki z nieznajomymi ? Co ci strzeliło do głowy ?!
- Isaac, spokojnie... Jest cała i zdrowa. - wtrąciła się mama
- Całe szczęście, że to się tak skończyło. Znaleźli juz tych 2 facetów co się do ciebie dobierali. Twoja mama zajmie się pozwem w ich sprawie, a ja zadbam o to, żeby tak szybko nie wychodzili z więzienia.
-Nie mam najmniejszej ochoty chodzić po sądach tato... - mruknęłam.
- Masz już załatwioną rozmowę z sędzią, który będzie prowadził sprawę. Nagrają twoje zeznania w obecności prokuratora, jeszcze jednego sędziego i protokólantki.
- Jeeej.... - czy znajomości mojego ojca maja w ogóle jeszcze jakieś granice ?
Po krótkiej wymianie zdań przyszedł do mnie lekarz. Zbadał mnie i dał mi wypis. Dosyć szybko rodzice zabrali mnie do hotelu. Oczywiście, jak tylko przekroczyłam próg od razu zostałam "wygnana" do łóżka. Myślałam, że rodzice pozwolą mi chociaż na chwile wyjść, jest dzisiaj wyjątkowo piękna pogoda. Ale nie... Muszę odpoczywać.
W sumie mogłam tego użyć jako argumentu podczas rozmowy z sędzią.
Przecież miałam odpoczywać tak ?
Całe szczęście rozmowa z nimi nie trwała długo. Zadali mi w sumie z 4 pytania i poszli. Tamci dwaj nie tknęli mnie, więc z mojej strony mogłam co najwyżej potwierdzić ich rysopisy. Nawet jakbym chciała coś na nich powiedzieć... Nic nie pamiętam. Na serio.... Jak mogłam być tak lekkomyślna ?
Siedziałam w łóżku i czytałam książkę, nagle zadzwonił mój telefon. Imię na wyświetlaczu sprawiło, że omal nie dostałam zawału.
- Halooooo ? Rooose .....
- Hej ...
- No w końcu.... Przecież miałaś pisać, a o dzwonieniu nic już nie wspomne.
- Byłam em.. Trochę zajęta.
- Stało się coś ?
-  Nie - kłamie - Wszystko jest ok. A jak u Ciebie ?
- Wiesz, że mamy grać na balu ?
- Oooo ? - Rose wykrześ z siebie trochę entuzjazmu - No to świetnie. Nie mogę się doczekać.
- My też. Lysander już szaleje planując set liste. Niby mamy zagrać tylko kilka kawałków, a przygotowujemy się jakby to był koncert dla milionowej publiczności.
- Wiesz jaki jest Lys...
- Niestety wiem.... - westchnął - Jak tam na stoku ?
- Bardzo fajnie. Pogoda nam wyjątkowo sprzyja.
- To chyba najważniejsze. Mam jednak wrażenie, że coś jest nie tak...
- Kastiel... Wszystko dobrze. Byłam wczoraj na imprezie i tak jakoś jestem jeszcze zmęczona.
- Imprezkujesz beze mnie ? Niegrzeczna dziewczynka. Dobrze kotek, to odpoczywaj. Daj czasem znak życia, bo się martwie. Pa.
-Paaa... - rozłączył się. Przez chwile patrzę na telefon i zastanawiam się czemu nie powiedziałam mu co się stało. W sumie może dlatego, że ma to wiele wspólnego z Ginem. A jakoś nie chce, żeby Kastiel dowiedział się, że moi wschodni przyjaciele są tu ze mną i spędzają ze mną praktycznie każdą wolną chwile.
Na spokojnie przyjąłby, że jest tu każdy... Z wyjątkiem Gina.
Jego obecności, w moim otoczeniu i to kilka tysięcy kilometrów od niego, nie zniósł by na 100%.
Jak znam Kastiela, wsiadłby w pierwszy samolot.
Eh...Oczami wyobraźni widzę tą kłótnie.
Czerwony jak jego własne włosy Kastiel, oaza spokoju Gin i nieźle wkurwiony tata....
Dlatego po prostu lepiej będzie dla wszystkich, jak się o tym nie dowie.
Położyłam się. Chyba się prześpie.
                                                 *
Obudził mnie dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu. Delikatnie ktoś zaczął rysować średnie kółka na mojej skórze. Coś niesamowicie przyjemnego. Wydałam z siebie nie kontrolowane mruknięcie. Odwróciłam się twarzą do osoby, której zawdzięczam tak przyjemną pobudkę. Kyugin. Leży na boku obok mnie, podpierając się na łokciu.
- Hej śpiochu....Dzisiaj Sylwester... - uśmiechnął się..... Ah ? Sylwester ?
- Jak to ? Ale przecież.....
- Zapadłaś wczoraj w taki sen... Że obudziłaś się dopiero teraz.
- O boże.... - jak tak można ?
- Jak się czujesz ? Nic cie nie boli ? Nie masz mdłości ? Zawrotów głowy ?
- Em...- zastanowiłam się i skupiłam .... - Nie. Czuje się ... Zaskakująco dobrze.
- Podam ci jeszcze potas i trochę magnezu, dobrze ?
- Powiedz, że masz to w tabletkach... Ja i igły się nie lubimy.
- Nie ma sprawy. - wstał i ze stoliczka nocnego wziął opakowania od tabletek. Wycisnął dwie i podał mi je do ręki. - Przy sobie i tak nie mam leków w płynie. - wzięłam je do buzi i popiłam wodą, którą podał mi Gin.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. - Mogę dzisiaj wyjść z łóżka ?
Chłopak wziął moją dłoń i spojrzał na zegarek. Po chwili uśmiechnął się do mnie.
- I jak rokowania, doktorze ?
- Wszystko z panią w porządku. - zaczęliśmy się śmiać. Postanowiłam wyjść z łóżka. Kiedy tylko stanęłam na nogach, te trochę odmówiły mi posłuszeństwa.
Kyugin w ostatniej chwili mnie złapał.
- Mówiłaś, że nie masz zawrotów... - westchnął
- Nie mam... Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.- mruknęłam
- Eh... - przytrzymał mnie. - Pomóc ci w czymś ?
- Nie, chyba nie... Ale...możesz mi załatwić jakieś śniadanie, byłabym ci niesamowicie wdzięczna.
- Na co masz ochotę ? - uśmiechnął się. Nie mam pojęcia... Na cokolwiek. Pokręciłam głową dając mu do zrozumienia, że nie wiem.
- Hmm... To nasze ostatnie śniadanie w tym roku, może coś specjalnego ? Orzechowe naleśniki z bananami i czekoladą ? Albo miodem ? Albo pastą z czerwonej fasoli ?
- Czerwona fasola ? Mają tu takie coś ?
- Eh... Nie wiem... Ale zjadłbym coś z tą pastą... O kurczaka na przykład. Kurczak pieczony z pastą z czerwonej fasoli. Mniam...
- Chyba ci już tęskno za Koreą, co ? - zaśmiałam się miał zabawną minę.
- Oj tak... - westchnął - Ale mam tu ciebie. Tęsknota za tobą jest o wiele bardziej bolesna.... Ah. ? - jego oczy wyglądały jak ogromne monety - Ja to powiedziałem głośno ? - zauważyłam jak na jego policzkach pojawia się słodki róż, a wyraz twarzy powoli przeradza się w zakłopotanie. - Ja... Em... Ja pójdę po śniadanie.... - wyszedł nim się zorientowałam. Przeanalizowałam całe zajście. Teraz to ja się zarumieniłam. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Do pokoju nagle wszedł tata.
- Jak się czujesz ? - zapytał podchodząc do mnie
- Dobrze
- Nabrałaś w końcu jakiegoś koloru na twarzy. - przejechał ręką po moim policzku. Oj gdyby wiedział, skąd u mnie takie rumieńce.....
- Idę z mamą na stok, chcesz do nas dołączyć po śniadaniu ?
- Nie tato. Chyba spędze czas z chłopakami. Po jutrze wyjeżdżają. A mam kilka dni z nimi do tylu przez to całe zajście.
- Rozumiem - uśmiechnął się - Jakbyś zmieniła zdanie i chciałabyś jednak spędzić ostatni dzień roku z rodzicami, wiesz gdzie jesteśmy. - wyszczerzył się i wyszedł.
Krótko po tym jak wyszedł wrócił do mnie Gin. Zjedliśmy śniadanie, wybór padł na naleśniki z czekoladą i migdałami. Później udaliśmy się do pokoju Cheona, gdzie reszta już tam siedziała. Nie odbyło się bez przywitania jakby mnie nie widzieli z pół roku. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym co działo się w tym roku. Opowiadali mi o swoich ćwiczeniach, wokalnych i tanecznych. O nagrywaniu płyty. Wielkim debiucie, trasie. Powspominaliśmy wakacje.
Doszłam do wniosku, że to był dosyć intensywny rok. W myślach podsumowałam wszystkie zdarzenia. Pogodziliśmy Kastiela z Natanielem. Suśka zaczęła z nim zresztą chodzić. Zerwałam ? Na chwile zerwałam z Kastielem. Pogodziłam się z ojcem. Byłam na wakacjach w Korei i Japonii. Poznałam przyjaciół Gina. No i właśnie... Kyugin.
Namieszał mi trochę w życiorysie... Tak nieświadomie.
Spojrzałam na niego. Śmiał się z Seonem.
- Rosie ! A jak u Ciebie wygląda podsumowanie roku ? - zapytał Yun. Oderwałam wzrok od przyjaciela. I co ja mam im powiedzieć ?
- Hmm... Bardzo dobrze. - zaczęłam - Pogodziłam się z moim tatą. Zaczęłam chodzić na zajęcia z architektury. Hm... O, w końcu jestem pełnoletnia ! - zaśmiałam się a chłopaki ze mną
- Tylko u siebie ! U nas jeszcze trochę... - zaśmiał się Chan
- Oj ćśś.... Szczegół. - mruknęłam ciągle się śmiejąc
- Ale w sumie... Rosie jest z listopada. Jakby wziąć to pod koreański wiek i tak ma już u nas 19. Wiecie rok do przodu.
- No coś w tym jest... - zastanowił się Zac
- Pomijając mój wiek... Byłam też na najlepszych wakacjach w życiu i poznałam wspaniałych ludzi. - spojrzałam na każdego po kolei.
- Omo.... Zaraz się rozpłacze ... - mruknął Yun i nagle wszyscy zafundowali mi grupowego przytulasa.
- Ten rok był dla mnie na prawdę cudowny. - podsumowałam moją wypowiedź. Może i nie powiedziałam wszystkiego .... Ale kilku szczegółów nie muszą wiedzieć. Wróciliśmy do rozmów o wszystkim i niczym.
- A jak z wieczorem ? - zapytał Seon
- Na dole w sali balowej będzie oficjalna impreza. - powiedziałam
- Hmmm .. Jakoś nie mam ochoty na oficjalki. Może chodźmy na stok ! - zabłysnął maknae
- I całą noc będziesz jeździł ? - zapytał Cheon
- Tak, żebyś wiedział. Zorientowałem się już i wiem, że dzisiaj stok jest czynny całą noc.
- Aish... Żebyś wiedział .. ?
- Hyung...- dokończył Seon i wywrócił oczami.
- Tak lepiej. - zaśmiał się - Nie wiem, ja z chęcią bym trochę pojeździł ale i też posiedział na sali. Jestem ciekawy jak tu będzie wyglądać Sylwester.
- Nic nadzwyczajnego... Ludzie rozmawiają, bawią się i piją. - powiedziałam - Dużo piją.
- Ale ten kontynent jest imprezowy hahaha - zaśmiał się Yun. Reszta się z nim zgodziła. Długo dyskutowaliśmy o różnicach kulturowych miedzy Azją a Europą. Chłopaków bardzo poruszył ten temat, bo zaczęli debatować nawet o różnicach kulturowych w innych państwach. Nie włączałam się do tej dyskusji, co zauważył Gin. Usiadł obok mnie.
- Jak chcesz spędzić sylwestra ? - zapytał
- Szczerze? Najchętniej usiadłabym na tarasie w dresach i popatrzyła na fajerwerki.
- Podoba mi się twój pomysł - uśmiechnął się dosyć tajemniczo i urwał temat.
                                                   *
Jak Rose spędza ostatni dzień w roku ?
Siedzi w łóżku i zastanawia się jakby wykręcić się z imprezy noworocznej.
U chłopaków siedziałam może do pory obiadowej, później wróciłam do pokoju i od tamtej chwili na prawdę ostro główkuje nad tym, jak nie pójść na ten cholerny bankiet. Mogłabym pójść na stok z Seo i Chanem, bo właśnie ta dwójka stwierdziła, że ma zamiar przywitać nowy rok na deskach, ale tata stwierdził, że nie ma w ogóle takiej opcji, bo uważa, że jeszcze jestem zbyt osłabiona, na takie przyjemności. Więc chciałam czy nie, będę musiała iść na hotelowy bankiet. Wybiła 20. Musiałam zacząć się przygotowywać. Z walizki wyjęłam sukienkę przygotowaną na tą właśnie okazję. Czarna, z długimi, koronkowymi rękawkami. Spojrzałam na nią, jest na prawdę śliczna, a ja na prawdę nie mam ochoty jej dzisiaj zakładać. Kiedy miałam iść do łazienki żeby zająć się makijażem, usłyszałam pukanie do moich drzwi. Pojawił się w nich Gin. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie czarne spodnie i białą, najzwyklejszą bluzkę. Pomyślałam sobie, że pewnie był poćwiczyć jakąś choreografie, ale jak się mu przyjrzałam stwierdziłam, że nie widać po nim żadnego zmęczenia. Moją drugą myślą było, że może nie wie, w co się ubrać na wieczór. Zaśmiałam się i podeszłam do niego.
- Pomóc ci w przygotowniu się ? Daj mi chwile.
- Ale ja jestem gotowy. - uśmiechnął się do mnie - Widzę, ze ty też. To idziemy.