poniedziałek, 31 sierpnia 2015

34. Rodzina znów w komplecie.

I stało się kochani.... Koniec wakacji ;o
Zleciały mi te 2 miesiące xD
Ale powiem Wam, że dziwnie żyje się ze świadomością, że nie muszę szykować na jutro stroju galowego XDD

Kolejny rozdział na osłodę ^^
---------------------------------------------------------------------

- Rosevi tak się o ciebie martwiłam ! - usłyszałam otwierając drzwi. Tak jak myślałam, jest wściekła. Nie spodziewałam się, że obiad z tatą tak się przeciągnie, ale nie przepuścił jednak okazji żeby pokazać mi umiejętności swojej nowej zabawki. Muszę przyznać jeździ bez żadnych zarzutów. 
- Przepraszam mamo.
- Z Rozalią tak długo siedziałaś ? 
- Nie do końca... - wtrącił się mój tata - Ze mną.
- Isaac ? O mój boże.... A co ty tu robisz ? - mama podeszła do taty i przytuliła go w ramach przywitania. 
- Niespodzianka. -uśmiechnął się - Przyjechałem na święta.  
- Poważnie ? 
- Tak. - nagle usłyszeliśmy dźwięk telefonu - Przepraszam was na chwilę. - tata wycofał się w stronę drzwi żeby odebrać. 
- Gdzie byliście?  
- Na sushi.
- Och...
- Mamy też coś dla ciebie.
- To rozumiem że nie będziesz jadła kolacji ? 
- Mamo nie będę jadła przez najbliższy tydzień hahaha. Tata wykupił całe menu.
- Idiota.... - mruknęła ale też się zaśmiała. W końcu dołączył do nas tata. 
- Muszę niedługo jechać zawieźć rzeczy do hotelu. 
-Jakiego hotelu. Zostań tutaj. - zaproponowała moja mama. Spojrzałam na nią z niemałym wtf na twarzy.  Nie spodziewałam się po niej takiej propozycji. 
- Nie masz nic przeciwko ? - zapytał 
- Nie zaproponowałam tego z grzeczności, jeżeli chcesz na prawdę zostań tutaj. 
- Evi, a tobie nie będzie to przeszkadzało?  
- Wręcz przeciwnie. - uśmiechnęłam się 
- W takim razie, idę po rzeczy. Lily tu kolacja dla ciebie. - podał mamie siatkę z sushi i sake po czym wyszedł z domu. Wrócił po kilku minutach. Zaprowadziłam tatę do jego tymczasowego pokoju. Mama w  tym czasie nakryła do stołu. Co prawda z tatą  nie byliśmy głodni, ale cóż...
Rodzice śmiali się popijając sake, a ja siedziałam cicho jedynie im się przyglądając. Ale się cieszę, dawno w tym domu nie panowała tak rodzinna atmosfera. Tak w sumie to chyba nasza taka pierwsza wspólna kolacja od dobrych kilku lat. 
- Chcesz sake ? -zaproponował mi mój tata.
- A bardzo chętnie.
- Jutro szkoła... - mruknęła moja mama
- Oj tam, jutro już czwartek. Weekend się zbliża poza tym, niech opije z nami coś ważnego.
- Co takiego ? - zapytałam bardzo ciekawa.
- Wczoraj udało mi się dojść do porozumienia z koreańczykami i kupiłem pół udziałów jednej firmy. 
- Brawo. - moja mama była wyraźnie pod niemałym wrażeniem. 
- Ale to nie wszystko... Jestem też właścicielem dosyć dużego apartamentu w stolicy, który jest właśnie remontowany według mojego uznania. I chcę żebyście przyjechały tam na wakacje. - uśmiechnął się 
- Serio ?! - niemal krzyknęłam - Tak dawno nie byłam w Korei ! Ale... Miałam jechać ze znajomymi na wycieczkę...
- Weź ich ze sobą. - powiedział to jakby nigdy nic. 
- Ale tato...
- Powiedz mi ilu chcesz wziąć. - zwrócił się do mnie. Zastanowiłam się. 
- 3...
- No i świetnie. 
- Tato, ty mówisz poważnie?  
- Tak. Jak najbardziej. - uśmiechnął się czarująco. Spojrzałam w jego zielone oczy, boże on jest poważny. Rzuciłam się na niego. 
- Jesteś niesamowity. - pocałowałam go w policzek. 
- Kiedy chciałabyś przelecieć?  
- Nawet jutro.
- Na razie panuje tam chaos kochanie.
- Myślę że możesz lecieć od razu po zakończeniu Evi. 
- Ale do tego jest tak daleko. 
- Szybko zleci. - tata pogłaskał mnie po głowie, poczułam  się jak malutkie dziecko. Zaśmiałam się. 
- A zdradzisz mi kogo weźmiesz ? 
- Rozalie na pewno, poznałeś ją przed szkołą. 
- Pamiętam.
- Może jeszcze jedną koleżankę Su, podejrzewam że Kastiel nie puści mnie samej na drugi koniec świata, chociaż nie wiem czy takie wycieczki są w jego stylu... 
- Kastiel ? Kto to ? 
- Em... Mój chłopak...
- Ooo... - spojrzał na mnie - Porządny ? 
- J...Jasne.. 
- Ale za to jest sympatyczny. - wtrąciła się moja rodzicielka. Zimny wzrok taty przeniósł się na nią. 
- Tato.... ciężko go opisać, musisz go poznać. 
- Tak.... Koniecznie. Jesteś szczęśliwa?  
- Tak.
- Do niczego cię nie zmusza? 
- Co... Nie.
- Nie wywiera na tobie presji, wiesz o co chodzi...-spojrzał na mnie jednoznacznie. Kurwa. 
- Nie. - powiedziałam stanowczo mając nadzieję że to kupią.
- Na pewno ??? 
- Tak, na pewno. - jasne, spałam z Kastielem i to nie raz tato, ale podejrzewam, że zabiłbyś go bez zastanowienia gdybyś się o tym tylko dowiedział.
- Myślę, że jesteś zmęczony podróżą. - wtrąciła się moja mama.
- Masz racje, pójdę się położyć. Dobranoc. - uśmiechnął się czarująco i w dżentelmeńskim stylu odszedł od stołu.
- Też powinnaś iść spać. - zwróciła się do mnie moja mama
- Tak, jestem wykończona.
- Leć.
- A ty ?
- Muszę napisać pozew, troche mi to jeszcze zajmie.
- Powodzenia mamo.... Dobranoc. - podeszłam do niej, pocałowałam ją w policzek i poszłam do swojego pokoju. Coś czuje, że dzisiaj nie zasnę, tak się cieszę z propozycji taty. 

niedziela, 23 sierpnia 2015

33. Kolejny ex ? Nie tym razem...

Wrzesień coraz bliżej kochani ^^
W gruncie rzeczy powinnam mieć jeszcze miesiąc wakacji - uroki studenckie haha
Ale to jeszcze nie przesądzone ;D

Zapraszam na nowy rozdział ^^

---------------------------------------------------------------------

- To wszystko na dzisiaj, spakujcie się. Oceny ze sprawdzianu podam wam za tydzień.
- Proszę Pani.. - odezwała się Melania - Za tydzień jest wolne.
- Doprawdy ? - pani Chartier pytająco uniosła brew. - Faktycznie, przerwa świąteczna. To nic, oceny poznacie po świętach.
- Jakby nie mogła tego sprawdzić na piątek. - mruknęła Kim
- Co robisz po lekcjach ? - zwróciła się do mnie Rozalia. Zastanowiłam się.
- W zasadzie nic.  Kawiarnia ? - uśmiechnęłam się
- Czytasz mi w myślach. Suśka też idzie.
- Okej.
- Dziewczyny, a może zrobimy sobie babski wypad ? - wtrąciła się Su
- Co masz na myśli ? - zapytałam
- Wybierzmy się całą paczką. Mogę popytać reszte dziewczyn. - wyszczerzyła się brunetka.
- Spoko pomysł, ale może w weekend ? Może laski mają jakieś plany na dzisiaj.
- Możesz mieć racje. To co wypad w weekend ?
- Rose ?
- Mi pasuje.
- Nie widzisz się z Kastem ? - zapytała Roza
- Widzę go codziennie. - zaśmiałam się.
- No więc ustalone. - wyszczerzyła się Su - Zaraz wszystkich popytam !
- Ale Su, jeszcze nic nie jest ustalone. - zauważyła Rozalia - Wybierzmy się wszystkie do centrum handlowego !
- Nieee.... Podzielimy się na grupki. - powiedziałam
- Rose ma racje, może piknik ?
- Jest jeszcze za zimnooo - mruknęła Rozalia
- Może szczegóły ustalimy później... Po prostu zapytam się czy dziewczyny mają czas w weekend. - uśmiechnęła się Su. Zadzwonił dzwonek. Spakowałam piórnik do torby i wstałam z miejsca.
- Suuuu..... - mruknęła Roza - Poczekamy w kawiarni, ok ?
- Dobrze. Kim poczekaj ! - krzyknęła i wybiegła z klasy.
- To idziemy ? - zapytałam
- Muszę coś zostawić w szafce.
- Spoczko, to chodź. - wyszłyśmy z klasy. Ciężko westchnęłam.
- Co jest ? - zapytała Rozalia
- Nic... Ostatnio się nie wysypiam. Poza tym, środy są wyjątkowo męczące.
- Czemu się nie wysypiasz ? Kastiel ma z tym coś wspólnego ? - szturchnęła mnie i zaśmiała się
- Nie do końcaaaaa.....
- Hahaha, zróbcie może sobie jakąś przerwę.
- Nie skomentuje tego, a jak u Ciebie i Leo ?
- Dobrze.
- Pogodziliście się ?
- Tak, już tak. Ale nadal mam wrażenie, że jest między nami lekko napięta atmosfera.
- No to jest dobrze, czy nie  ?
- Sama nie wiem.... - westchnęła i otworzyła szafkę.
- Buu ! - poczułam na sobie czyjeś ręce
- Kastiel. Nie zachodź mnie od tyłu.  - mruknęłam zła - Przestraszyłeś mnie.
-  Przepraszam.  - rozejrzał się po korytarzu i przelotnie mnie pocałował.
- Co tam ? - zapytał
- Nic nowego. Idę z dziewczynami do kawiarni.
- Ja lece na trening. Możesz później wpaść.
- Zobaczę jak się wyrobię.
- Kastiel ! Idziesz ? - krzyknął ktoś z końca korytarza.
- Idę !
- Kto to ?
- To ? Dajan.
- Pierwszy raz go widzę.
- Jest tutaj rzadko... Nie jest uczniem szkoły. Czasami przychodzi na treningi. Muszę lecieć. Trzymaj się, mała. - puścił mi oczko. - Cześć Roza. - powiedział i pobiegł.
- Kiedy wznowili treningi ? - mruknęła Rozalia
- Niedawno. Idziemy ? Mam ogromną ochotę na latte.
- Idziemy. - zamknęła szafkę. Ruszyłyśmy w stronę wyjścia. - Słuchaj a co robisz w weekend ?
- Mam wrażenie, że słyszałam coś podobnego... - zaśmiałam się - Nic.
- Może chcesz wpaść do mnie ?
- A co z tym wypadem Su ?
- Ale później.... Nocka ?
- Dobry pomysł. Wręcz genialny.
- No to jesteśmy umówione. - uśmiechnęła się Roza. Wyszłyśmy ze szkoły, na boisku stała grupka dziewczyn. Przeszłyśmy obok nich.
- Jest niesamowicie przystojny... - westchnęła jedna z nich
- Przestań, widać, że jest starszy. I to bardzo !
- Ale co on tu może robić ?
- Wszystko mi jedno.... I tak jest przystojny.
- O kim one mówią ? - szepnęłam do Rozy
- Nie mam pojęcia. - rozejrzała się Rozalia - O rzesz w mordę..... - dziewczyna stanęła jak wryta. - Czy ty go widzisz ??
- Kogo ? - mruknęłam. Rozalia złapała mnie za podbródek i przechyliła moją głowę w odpowiednią stronę. Zamarłam. Przy czarnym samochodzie stał wysoki brunet w szarym garniturze. Oczy przysłaniały mu czarne okulary przeciwsłoneczne. Mimo to doskonale wiedziałam kim jest ten człowiek.
- Wygląda jak jakaś gwiazda filmowa....
- Daleko mu do gwiazdy filmowej uwierz mi.... - zaśmiałam się
- Skąd wiesz ? Taki wygląd mówi sam za siebie.
- Ale aktor z niego słaby hahah
- To znowu jakiś twój były ? - zapytała
- Evi ! - zauważył mnie i ruszył w moją stronę
- Skądże .... To mój tata. - wyszczerzyłam się i pobiegłam w jego stronę. Rzuciłam się na niego i moooooocno przytuliłam.
- Córeczko moja, tak dawno cie nie widziałem. - ściągnął okulary i zmierzył mnie wzrokiem  po czym pocałował w czubek nosa.
- Tatooooo.... - mruknęłam niezadowolona - Nie mam czterech lat. Co ty tu robisz ?
- Przyjechałem na święta. - wyszczerzył się. Podeszła do nas Rozalia.
- To moja przyjaciółka Rozalia. - przedstawiłam ją
- Evi wspominała coś o tobie, jak ostatnio z nią rozmawiałem. Jestem jej ojcem. - uśmiechnął się - Isaac Evans.
- Na prawdę miło mi pana poznać.
- Rozalio, chyba jednak z wami nie pójdę do tej kawiarni.
- Nie ma sprawy. Widzimy się jutro - wyszczerzyła się w stronę mojego taty a mi rzuciła spojrzenie " musimy poważnie porozmawiać " i poszła w stronę kawiarni.
- To co, jedziemy ? - uśmiechnął się do mnie
- Nowe auto ?
- Aston Martin kochanie. Mój nowy nabytek - wyszczerzył się dumnie. - Jedziemy. - podeszliśmy do auta. Obejrzałam je. Nie jest złe. Wsiadłam do środka, charakterystyczny zapach skóry, którego szczerze nie lubię. Zapięłam pasy, tata odpalił i przygazował kilka razy zachwycając się towarzyszącym przy tym dźwiękom.
- Przejedziemy się. - założył okulary i ruszyliśmy przed siebie. - Te ograniczenia prędkości są tutaj okropną karą dla tego cacka.
- Troche zdrowego rozsądku tato....
- Chciałem ci zaprezentować jego umiejętności.
- Jeszcze będzie na to czas. - nastała chwila ciszy, lekko irytującej.
- Wciąż jesteś na mnie zła ?
- O co ?
- O tą sprawę z mamą i z prawami rodzicielskimi....
- Szczerze ? Byłam na ciebie wściekła, ale w końcu mi przeszło. To też po części moja wina... Nie odzywałam się do ciebie.
- Troche przesadziłem z tym pozwem... Przepraszam cię.
- Ja ciebie też przepraszam tato. Stęskniłam się za tobą. - stanęliśmy na światłach, mój ojciec wykorzystał okazje i przytulił mnie.
- Też się za tobą stęskniłem kochanie. - usłyszeliśmy jakieś trąbienie z tyłu.  - Dobrze, dobrze ... Przecież jadę kretynie. - ruszyliśmy
- Tato... Na jak długo przyjechałeś ?
- 2 tygodnie
- To jednocześnie krótko i długo....
- Nie przejmuj się tym. Cieszmy się chwilą. Może skoczymy gdzieś na obiad ?
- Mama chyba czeka w domu.
- Nie wie że przyjechałem.
- Nie powiedziałeś jej ?
- Nie. Mała niespodzianka. - uśmiechnął się - A obiad zawsze może być kolacją. Na co masz ochotę?
- Na sushi.
- No to jedziemy na rybkę. - wyszczerzył się. Pojechaliśmy do mojej ulubionej restauracji. To jedyne miejsce w stolicy, gdzie podają sushi w tradycyjny japoński sposób. Zaparkowaliśmy tuż obok knajpy. Byłam podekscytowana jak mała dziewczynka.
- O nie... - mruknęłam
- Co jest ?
- Przecież tu trzeba mieć rezerwacje ... - nagle mój entuzjazm opadł
- Kochanie... Tatuś wszystko załatwi. - nie byłabym tego taka pewna.... Weszliśmy do lokalu, przy drzwiach stała piękna, młoda kobieta.
- Dzień Dobry, mają pastwo rezerwacje ? - wiedziałam....
Mój tata podszedł do tej kobiety i w dziarskim stylu ściągnął swoje okulary po czym podał kobiecie swoją wizytówkę i powiedział jej kilka zdań. Stała chwile jak wryta.
- Zapraszamy. - uśmiechnęła się w końcu. Teraz to ja stanęłam jak wryta. Tata pociągnął mnie za rękę.
- Jakim cudem ??
- Znajomości córeczko, znajomości. - uśmiechnął się dumnie. Nie dowierzałam siadając na miejscu.
- Zamawiaj wszystko na co masz ochotę. Tylko powiedz mi co do tego, butelka sake, ume, choya czy coś innego ?
- Obojętnie, może być i zielona herbata.
- Sake weźmy do domu, mama pewnie chętnie się takiej napije. - uśmiechnął się.
- Dobry pomysł. Muszę do niej napisać że będę później, wiesz jaka ona jest....
- Oj wiem.... To ty pisz a ja zamówię.
- Ale jeszcze nie zdecydowałam co...
- Dla ciebie wszystko.
- Tatooooo......
- Pomogę ci, hahahah. - nie mogłam nic zrobić, bo ojciec uciekł mi do samego mistrza noża. Nic się nie zmienił.

środa, 12 sierpnia 2015

32. Trzeba nadrobić zaległości.

Hej hej !
Topie się ;-;
Te upały są okropne XD

Obiecałam dłuższy rozdział, chyba dłuższy jest XD
Nie wiem czy przypadnie Wam do gustu ;/

Miłego czytania i do następnego !
  ~ A ja biorę się do roboty ^^ ~
---------------------------------------------------------------------

             " - Trzeba nadrobić pare zaległości.... "
- Jakich zaległości ? - zapytałam lekko zmieszana
- Są pewne tematy, w których jako "my" jesteśmy zupełnie czarni.
- Kastiel... Jestem na serio zmęczona, troszkę jaśniej ?
- Zauważ, że nic o sobie nie wiemy.
- Jak to nic... Kastiel nie jesteśmy parą od 3 dni...
- Tak, jesteśmy razem kupe czasu a ja dzisiaj dowiedziałem się, że rysujesz i jeździsz konno.
- O takie coś ci chodzi ?
- Mhm... - złapał mnie za rękę - Po prostu pogadajmy o sobie.
- Co byś chciał wiedzieć ? - zapytałam, bo na serio nie miałam pojęcia co miałabym mu powiedzieć.
- Wszystko. - uśmiechnął się
- Bez przesady .... - mruknęłam i zaśmiałam się.
- Nie przepadasz za fast foodami co nie ?
- Możeeee..... - mruknęłam
- Zawsze jak idziemy do kina czy coś w tym stylu, rzadko kiedy zamawiasz coś ze mną w kfc lub McD.
- Ehh... Nigdy nie lubiłam takiego jedzenia, w kfc mogę sobie zamówić jakieś lody, a w McD co najwyżej kawę, nie to co niektórzy.... - zaśmiałam się patrząc na niego.
-  Eeeej.... Oprócz fast foodów lubię też włoską kuchnie. Powinnaś to zauważyć.
- Poważnie ?
- Tak... Przecież często tu przychodzimy. A po za tym, czasami po próbach z Lysem łazimy po włoskich knajpach. Mamy jedną ulubioną, byłaś tam ze mną.
- Ta obok kwiaciarni ?
- Dokładnie ta...
- No proszę, nie podejrzewałabym ciebie o fanatyzm kuchni włoskiej.
- Tak jak ja ciebie o jazdę konną.
- Zaczęłam jak miałam 10 lat... Po 4 latach przestałam, teraz mam szanse do tego wrócić.
- Coś się stało ?
- Przez zamieszanie z rozwodem rodziców, nie mogłam po prostu dalej jeździć. Pierwsze wyjazdy i tak dalej... Teraz jak z mamą się w miare ustabilizowałyśmy mogę wrócić do kilku zajęć, na które wcześniej nie mogłam sobie pozwolić. Poza tym, mamie na tym zależy.
- Zmusza cię do czegoś takiego ?
- Nie, hahaha. Ale ma tu już sporo znajomości i uważa, że warto z nich skorzystać. Jazda konna zawsze mnie uspokajała. To fajny sposób na wyciszenie się.
- A architektura ? Za dużo czasu spędziłaś gając w simsy ? Hahaha
- Nie. - mruknęłam -  Odkąd pamiętam, lubię rysować.
- Chwila... Rysowanie a projektowanie to chyba inne poziomy, co nie ?
- Po części się na siebie nakładają.
- A co rysujesz ? Nigdy nie widziałem, żebyś cokolwiek szkicowała....
- Co rysuje.... Teoretycznie wszystko. Zaczęłam od drobnych postaci z anime, a skończyłam projektując domy.
- Postaci z anime... Moja dziewczyna jest... Jak to się nazywa... Otaku ?
- Nie jestem otaku, kretynie hahaha. Odkąd rodzice zabrali mnie w pierwszą podróż po Azji i w Japonii spędziłam 3 tygodnie, zakochałam się w tamtejszej kulturze.
- Ile miałaś lat ?
- Chyba 9
- To strasznie długo.... Znasz te wszystkie krzaczki i tak dalej ?
- Wszystkich nie, ale troche ich znam, uczę się od koleżanki.
- Nadal się uczysz ? - zdziwił się
- Jak tylko mam czas, ostatnio u mnie z tym kiepsko. Przez ciebie zaniedbuje moich wschodnich przyjaciół haha.
- Wasze zamówienie. - przerwała nam kelnerka. Postawiła na stoliku 2 talerze, szklanki i sztućce, po czym poszła.
- Jak przeze mnie ? I jakich przyjaciół ?
- No przez ciebie hahah. Ta dziewczyna jest japonką, oprócz niej przyjaźnię się jeszcze z jednym koreańczykiem.
- Skąd ty znasz takich ludzi ? - wyraźnie się zdziwił
- Megu poznałam w internecie, a Gin'a przez przypadek już dawno temu jak byłam z tatą w Korei.
- Zwiedziłaś troche świata.
- Nom, troszeczkę. - napiłam się mojej ulubionej Ice tea.
- Widziałem u ciebie kilka medali, ale nie przyjrzałem się za co, więc ?
- Pływałam.
- Zrezygnowałaś ?
- Nie... Osiągnęłam co chciałam osiągnąć. Kilka medali, jakieś wyróżnienia, a w gratisie spełniłam marzenie ojca.
- Jakie ?
- Zawsze chciał być ratownikiem wodnym, ale jego kariera poszła w nieco innym kierunku.
- No proszę, więc jesteś ratownikiem ?
- Tak, ale bardzo dawno już tego nie praktykowałam. A co z tobą ?  Koszykówka, zespół, zaskoczysz mnie czymś jeszcze ?
- Nie. Całkowicie poświęcam się zespołowi, a w kosza zawsze lubiłem grać.
- Jak długo już grasz ?
- Jak  byłem młodszy zawsze oglądałem mecze, z dziadkiem albo z ojcem, jak łaskawie był w domu. W podstawówce jak dane mi było pierwszy raz dotknąć takiej piłki do kosza, wiedziałem, że to będzie już moje hobby. Jakoś tak się to ciągnęło do gimnazjum, po drodze odkryłem w sobie miłość do gitar. Innych zainteresowań jakoś brak. Chociaż w sumie, jeżdżę motorem.
- Serio ? - ożywiłam się nagle
- Widzisz kotku, jak ma się wizerunek zimnego drania, trzeba jeździć motocyklem. To już narzucone z góry, hahaha - zaśmialiśmy się. - Jak zrobi się cieplej, to się gdzieś przejedziemy.
- No mam nadzieje !
Wzięliśmy się za jedzenie. Spojrzałam na Kasta.
- Zastanawiam się... Co chcesz robić później ? - zapytałam, szczerze mnie to ciekawi - Jesteśmy w dosyć prestiżowej szkole, każdy ma tu spore ambicje... Roza chce zostać projektantką, tak jak Alexy. Nat mierzy w prawo i stosunki międzynarodowe...
- Nie wnikam, skąd masz takie informacje... - mruknął
- A jak z tobą ?
- Jestem w tej szkole, kochanie, bo chcieli tak moi rodzice. Prawda jest taka, że mam zero ambicji. Nigdy nie lubiłem tej szkoły, i w sumie jest mi obojętnie czy skończę ją czy nie. Po szkole chcemy z chłopakami dać większy nacisk na zespół i się wypromować.
- A jakiś plan awaryjny ?
- Na razie nie mam żadnego. Życie to krótka chwila, nie wiadomo co stanie się zaraz, co nie ? - uśmiechnął się i wziął się za Spaghetti. To zabawne, jak można być takim lekkoduchem. Chociaż w sumie, to jedna z zalet Kastiela.
- A ty jakie masz plany na przyszłość, oprócz użerania się ze mną ? - uśmiechnął się łobuzersko
- Chce studiować architekturę. Waham się tylko między architekturą ogólną a krajobrazu.
- Mam ambitną dziewczynę. - uśmiechnęłam się do niego. Kelnerka przyszła i zabrała nasze talerze, spojrzałam na Kastiela. Skoro mamy chwile szczerości.... Muszę to nieco wykorzystać.
- Kast ... Mam pytanie.
- Tak ?
- Co się stało między tobą a twoimi rodzicami ?  - spojrzałam na niego, spuścił wzrok na stół ale po chwili ponownie spojrzał mi w oczy.
- Po prostu zastanawiam się nad tym... Rzadko o nich mówisz, a jak ktoś o nich coś wspomni to zaczynasz się wkurzać.... Jestem ciekawa czy coś się stało, bo wyglądają na sympatycznych ludzi.
- To troche skomplikowane...
- Ty o moich rodzicach wiesz prawie wszystko... Ja o twoich nic, to troche nie fair, nie uważasz ?
- Rose... - westchnął - Widzisz... - zaczął niepewnie - Zaczęło się gdzieś na początku gimnazjum. Rodziców nigdy nie było w domu, często wyjeżdżali, wiesz praca i tak dalej.... - przytaknęłam - Przez całą podstawówkę jakoś mi to tak nie przeszkadzało, ale w gimnazjum, zaczęło mi brakować....- urwał w połowie zdania, jakby zastanawiał się nad dokończeniem
- Troski rodzicielskiej ?  - podpowiedziałam mu, spojrzał na mnie
- Wracałem do pustego domu, dziadkowie jeszcze wtedy pracowali. Nie wiesz jak to jest, kiedy codziennie siedzisz sama w czterech ścianach do późnego wieczoru. Nawet nie masz się do kogo odezwać.
- Ale co... Nie dzwonili do ciebie ?
- To nie jest to samo.
- Masz im to za złe ?
- Tak, ale to nie tylko o to chodzi. W gimnazjum poznałem Debre, była 2 osobą starającą się wyprowadzić mnie na ludzi. Była dla mnie jak matka, a on....
- On ?
- Nataniel. On prawie zastępował mi ojca.
- Nataniel ? - zapytałam zdziwiona - Jak zastępował ci ojca ?
- Ten frajer od zawsze był ułożony i był przede mną o 5 kroków. Debra zapewniała mi miłość i czystą swobodę wśród jej znajomych, a później Nataniel dawał mi wykłady na temat moich nowych znajomych i na temat mojego nowego stylu życia. Wiesz, prawie  jak matka z ojcem.
- Okej, rozumiem .... Czyli przyjaźniłeś się z Natem, tak ? Bo tak to można zrozumieć.
- Znam go odkąd pamiętam. Ja, on i Amber. Znamy się od dziecka. Tak czy owak, jak rodzice poznali Debre, stali się bardzo natrętni. Wiecznie ich nie było i nie interesowali się niczym co ma związek ze mną, ale kiedy dowiedzieli się o mnie i o niej, nagle doznali nawrócenia. Wiecznie ją krytykowali, matka zaczęła mi wmawiać, że widuje ją na mieście ze starszymi typami, co później okazało się prawdą, ale wcześniej w to nie wierzyłem... A na sam koniec, kiedy zerwaliśmy , pierwsze co mi powiedziała, to '' już na prawdę bałam się, że stoczysz się z nią na samo dno ''. - zacytował imitując głos swojej matki - Wtedy miałem na serio wielkiego doła, i na serio głupie pomysły. Znowu byłem sam, no nie do końca, Lysander był ze mną w nawet najgorszych chwilach, nawet nie wiesz ile mu zawdzięczam. Kiedy nieco się uspokoiło, ojciec wpadł na pomysł, żeby zapisać mnie na jakieś terapie, odwykowe i chuj wie jakie jeszcze. Każdy zatruwał mi życie cennymi radami, a kiedy już nie wytrzymałem, pobiłem się z Natanielem. Był najbardziej upierdliwi i dostał. Przez tą sprawę miałem kuratora, ojciec był na mnie wściekły.... Ale matka jakoś to załagodziła.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego masz do nich takie podejście. Rozumiem, że masz im za złe, że nie było ich jak ich potrzebowałeś w trakcie dorastania. I doskonale rozumiem, że miałeś ciężko, na prawdę ciężko, ale z tego co mówisz, oni nigdy nie chcieli dla ciebie źle Kastiel. Ja myślałam, że sytuacja między wami jest zdecydowanie gorsza. - Zastanowiłam się i spojrzałam na niego, milczał - Coś czuje, że byłbyś w stanie im wybaczyć ten okres dojrzewania, ale chodzi tu chyba też o sprawę z Debrą.
- Nie umiem ich przeprosić za pare rzeczy, zdaje sobie sprawę, że ja też jestem winny w kilku kwestiach....
- Kastiel, wystarczy z nimi szczerze porozmawiać....
- To nie takie proste, zresztą, jest dobrze tak jak jest. - mruknął. No i na tym skończył się temat. Uznałam, że nie chce tym męczyć Kastiela, bo wyraźnie nie lubi gadać na takie tematy. I tak jestem w szoku, że tyle mi o sobie powiedział. Jednak nadal czuję jakiś niedosyt. Spojrzałam na czerwonowłosego. Patrzył przez okno na oświetlony rynek. Wstałam z miejsca i podeszłam do niego. Wcisnęłam się mu na kolana i mocno go przytuliłam. Na tą chwilę jestem pewna kilku rzeczy.
Pierwsza, Kastiel jest na prawdę chłopakiem po przejściach.
Druga, jacy by nie byli jego rodzice, on jednak nie do końca zaznał ich miłości.
Trzecia, skoro Debra była w stanie po części dać mu miłość podobną do matczynej, ja nie mogę być gorsza. Co więcej, muszę być od niej lepsza.
Czwarta, muszę wyciągnąć z Nataniela szczegóły dotyczące ich przyjaźni. Nigdy nie spodziewałabym się, że ta dwójka kiedykolwiek była sprzymierzeńcami.
Potargałam Kastielowi włosy i pocałowałam go w usta. Taki wieczór był nam chyba potrzebny, czuje, że jesteśmy teraz jeszcze bliżej siebie.


----------------------

Chyba go spieprzyłam hahah xD
Buziaki ;* ^^