niedziela, 25 października 2015

39. Challenge Accepted.

Siemanko ! ^^
Przed nami ostatni tydzień października kochani, nie uważacie, że ten czas leci nieco za szybko ?
Przykład- byłam święcie przekonana, że dodawałam rozdział w piątek. Prawie wszystko się zgadza, pomijając że to była sobota, tydzień temu xDD

Umieram na przeziębienie, a Wam życzę miłego tygodnia i mam nadzieję, że rozdział się spodoba ! :D

---------------------------------------------------------------------

To właśnie ten dzień. Dzień, w którym pogodzimy Kastiela i Nataniela. Przynajmniej mam taką nadzieje. Nie... Nie przewiduje żadnego obrotu sprawy w tym scenariuszu.
Cały plan jest dopięty na ostatni guzik i po prostu musi wypalić.
Rozalia w towarzystwie Alexa poleciała załatwić potrzebne klucze, z kolei Su załatwiła sobie towarzystwo Nataniela. Na razie wszystko idzie jak z płatka. Uśmiechnęłam się sama do siebie kończąc projekt na zajęciach. Tak, zapomniałam, że mam zajęcia plastyczne.... Ale to żadna przeszkoda, kończą się przed 16.
- Rosevi, niech zerknę... - podeszła do mnie moja mentorka. Zerknęła na moją kartkę - To na prawdę robi wrażenie, moja droga.
- Dziękuję - wyszczerzyłam się
- Coś chcesz tu jeszcze dodać ?
- Nie, ten projekt uważam za skończony. Myślałam o tym, żeby dorysować tu jeszcze parkę okien, ale co za dużo to nie zdrowo.
- Mogę powiesić ten projekt w gablocie ?  Czy chcesz go zachować ?
- Mam osobny album na moje projekty, ale zrobię kopię, może tak być ?
- Będę ci bardzo wdzięczna. - spojrzała jak poprawiam ostatnie ścianki - Myślę, że na dzisiaj możemy skończyć.
- Hm... - spojrzałam na zegarek, równo 15.30 - Dobrze. - a nawet świetnie
- Następnym razem weźmiemy się za ogród i małe pomieszczenia.
- Myślałam, że zabierzemy się za rozplanowywanie wolnych przestrzeni i ich ewentualne zajęcie.
- Mamy sporo czasu, a ten zakres podrzuciłabym do dekoracji. Zajmijmy się większymi formatami, chce sprawdzić twoje możliwości w zakresie przestrzennym.
- Chyba że tak... Okej, dziękuję za dzisiaj. - pochowałam ołówki - Do następnego razu.
- Jakby coś miało się zmienić daj mi znać dobrze?
- Nic się nie zmieni. - postaram się o to. Te zajęcia to teraz mój priorytet.  - Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się do drobnej brunetki i wyszłam z sali. Teraz pędem do szkoły. Dobrze, że moje zajęcia są niedaleko szkoły. Jak znalazłam się na boisku od razu pobiegłam na salę. Chłopaki akurat grali końcówkę. Usiadłam na trybunach i wzrokiem zaczęłam szukać Kastiela. Biegł z piłką w stronę kosza i zrobił szybki wsad. Jest na serio dobry. W sumie, kapitanem nie zostałby byle kto.
- Dobra panowie, dosyć na dzisiaj. Niedługo pierwsze mecze, musicie się bardziej postarać jak chcecie zdobyć mistrza roku. - odezwał się trener - A teraz spadać do szatni. - warknął i jak w wojsku, wszyscy rozeszli się w przeciągu minuty. Chwile siedziałam sama w totalnej ciszy, kiedy usłyszałam jak ktoś dobija się na salę. Zobaczyłam w drzwiach Su. Dlaczego widzę tylko ją ? Poszłam otworzyć jej drzwi.
- Gdzie Nataniel, Su ? Nie mów mi, że nagle się rozmyślił ?
- Nie, nie... Zatrzymała go na chwilę dyrektorka. Wszystko idzie zgodnie z planem. - uśmiechnęła się. Odetchnęłam z ulgą.
- Gdzie Rozalia i Alexy ? - zapytałam, bo nie widziałam ich odkąd po ostatniej lekcji przepadli szukając Borysa.
- Jak ich ostatnio widziałam to szukali woźnego. - na chuj im woźny ?
- Po co ?
- Nie wiedzą którym przełącznikiem wyłącza się światło w kanciapie.
- Aaaa... - to wiele wyjaśnia. Usłyszałyśmy hałas dochodzący z szatni chłopaków. Po chwili cała drużyna minęła mnie i Suśkę.
- Lece do Kasta. - szepnęłam do niej i pobiegłam do szatni. Matko, jak tu niesamowicie śmierdzi.... Otworzyłam okno i zamknęłam drzwi. Westchnęłam, wszystko teraz zależy od umiejętności aktorskich Su......
- Zgubiłaś się maleńka ? - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w stronę Kastiela. Z włosów lecą mu jeszcze pojedyncze kropelki wody. Brał prysznic.
- Ja zgubić ? - podeszłam do niego - Nigdy w życiu.....  - pocałowałam go przelotnie
- Mmm.... Niegrzeczna dziewczynka.... Wiesz, że dziewczyny nie mają wstępu do szatni męskiej ?
- Och... Mam sobie iść ? Okeeeej... - udałam, że wychodzę, ale Kastiel złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Ale kto powiedział, że masz wychodzić.... Skoro już jesteś... - popchnął mnie lekko na szafki i przysunął się do mnie niesamowicie blisko. Wbił się dziko w moje usta. Punkt z Kastielem odhaczony, Su teraz twoja kolej, nie spierdol tej akcji....
                                                                      *
( Su )

- Nate.... Jestem ci taka wdzięczna, że mi pomogłeś.... - powiedziałam nieśmiało
- Nie ma sprawy, mógłbym się założyć, że sama prędzej czy później coś być odwaliła.
- Pewnie masz rację, haha. - zaśmiałam się. Szliśmy korytarzem, kiedy wpadliśmy na Melanię wychodzącą z pokoju gospodarzy.
- Oooch, Nataniel i ty, Su... - spojrzała na nas oceniając co robimy - Może wam pomóc, właśnie skończyłam. - spojrzałam na Nataniela, błagam.... Nie mów tak....
- To miło z twojej strony Melanio. - o nie...nie.... - Ale właśnie skończyliśmy. Idziemy to zanieść i po sprawie.
- Może jednak do czegoś się przydam, otworzę wam drzwi albo coś.... - chyba wyraźnie dał ci do zrozumienia małpo, że nie potrzebujemy twojej pomocy, ugh.... Zaczęłam przystawać z nogi na nogę niecierpliwiąc się.
- Ciężko ci, Su ? - nie o to mi chodziło... - Może to wezmę ?
- Nie trzeba Nate...
- Chociaż to jedno. - podszedł do mnie i zabrał ode mnie jedno pudełko. - Wybacz Melanio, ale spieszy nam się.
- Tak... Widzę... - mruknęła i spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Haha, kolejny punkt dla mnie. Zamieniam się w Rozalię....
Ruszyliśmy z Natanielem dalej, prosto na salę gimnastyczną.
- Zostawiłaś otwarty schowek ?
- Tak.
- Mogłabyś ? - kiwnął w stronę drzwi na salę. Szybciutko podbiegłam i mu je otworzyłam. Uśmiechnął się do mnie wymijając mnie. Uwielbiam ten uśmiech.... Su, nie możesz się rozpływać. Mamy ważną misję ! Odzyskałam trzeźwe myślenie i weszłam na salę. W kącie trybun dostrzegłam Rozalię, Alexy siedział przy sterownikach. Nabrałam powietrza. Już nie ma odwrotu. Otworzyłam drzwi kanciapy. Nataniel wszedł pierwszy ja za nim, usłyszałam jak Rozalia podbiega do pomieszczenia. Zamknęła drzwi.
- Co do .... - mruknęłam
- Co się stało ?
- Drzwi.... Zamknęły się.
- Może to przeciąg. - uśmiechnął się i odstawił kartony. Sekundę później nastały egipskie ciemności.
- N...Nate ?
- Su, gdzie... Jesteś ? - usłyszałam, ruszyłam się żeby narobić szmeru
- A ty ? - to całkiem zabawna sytuacja. Wyciągnęłam ręce przed siebie szukając Nataniela.
- Nie ruszaj się, zaraz cie znajdę hahah - zaśmiał się. Na chwilę dane mi było poczuć jego ciepło lecz nie wiedzieć czemu potknęłam się i wylądowałam z niezłym hukiem na ziemi.
- Ałaaaaaaa.......
- Su ? Nic ci nie jest ?

( Rose )

- Mmm.. Kast.... - mruknęłam chłopakowi w usta. Usłyszałam ciche krzyknięcie Su, niestety nie dotarło to do Kastiela. Roza.... Zróbcie coś, bo nie wyjdziemy z tej szatni..... I jak na zawołanie, Rozalia z Alexym zrobili małe zamieszanie.
- Ej... - oderwałam się od Kasta - Coś się stało.
- Daj spokój.... - mruknął
- Serio... Chodź sprawdzimy....
- Na prawdę ? - spojrzał na mnie nie za bardzo przekonany - Nigdzie nie idę, mało mnie obchodzi co tam się stało.
- Ty nie idziesz, ale ja tak.
- Nie, ty też nie idziesz.
- To się zdziwisz. - mruknęłam i wyszłam z szatni. Przy drzwiach do schowka stała Rozalia i Alexy.
- Gdzie Kastiel ? - szepnęła Rozalia
- Chwila... - powiedziałam bo byłam pewna, że za chwile się pojawi. I nie pomyliłam się.
- Co tu się, kurwa, dzieje ?? - wyszedł niesamowicie naburmuszony.
- Su zatrzasnęła się w schowku z Natanielem.... - mruknął Alexy
- Hahahahahah - zaśmiał się - Ich problem.
- Daj spokój debilu, trzeba im pomóc. -  powiedziała Rozalia
- A co mam przejść przez drzwi ??
- A masz takie zdolności ? - zaczęli się sprzeczać. Wywróciłam oczami.
- Może trzeba iść po dyrektorkę ?
- Jeszcze starej tu brakuje.... Odsuńcie się. - mruknął i podszedł do drzwi. Szarpnął za nie kilka razy.
- Suuu... Jesteś cała ? - krzyknęła Rozalia
- Strasznie boli mnie noga..... Ałaaaa.....
- Spokojnie, zaraz ci pomogę - usłyszeliśmy Nata. Kastiel szarpnął raz jeszcze i tym razem drzwi się uchyliły.
- Proszę.
- Idź im pomóż. - nakazałam mu
- Chyba żartujesz....
- Dalej, Su mogła złamać nogę, Nate sam sobie nie poradzi.
- Rose....
- Dalej.
- Robię to, t y l k o, dla ciebie.... - mruknął i wszedł w te ciemności. Po chwili wyczołgała się stamtąd Su. Rozalia trzasnęła drzwiami.
- I po sprawie.
- Mam nadzieje, że się uda. - powiedział Alexy
- Musi, nie wyjdą dopóki się nie dogadają - zarządziła Rozalia
- To może potrwać - zmartwiła się Su pocierając kolano
- Mamy dużo czasu..... Grałaś zbyt przekonująco ? - zwróciłam się do niej
- Potknęłam się o miotłę....
- Sierota... - zaśmiałam się.
- Ludzie..... To nie jest śmieszne. - usłyszeliśmy Kastiela
- No nie jest, nie macie się śmiać. - mruknęła Roza - Macie się dogadać.
- Co ? !
- To co słyszysz debilu, nie wyjdziecie dopóki się nie dogadacie i nie wyjaśnicie sobie spraw z przeszłości. - Rozalia i ten jej stanowczy ton. 

sobota, 17 października 2015

38. Plan.

Na początek weekendu rozdział ode mnie ^^
Miłego czytania :D
--------------------------------------------------------------------
Miałam szczerą ochotę się rozpłakać.
- Kochanie.... Ja rozumiem, że po takim czasie nie powinienem się wtrącać w twoje życie uczuciowe, ale ten typ....
- Nie mógłbyś spróbować chociaż tego zaakceptować ? Daj mu jeszcze szanse tato....
- Jedną już zmarnował.
- Ale nie wiedział kim jesteś....
- A to on do każdego się tak zwraca ?
- Raczej nie.... Proszę cię.
- Kochanie.... - westchnął i zatrzymał samochód przed marketem - Dla ciebie mogę spróbować, ale lepiej niech nie zmarnuje i tego razu....
- Dziękuję... - mocno go przytuliłam, mimo tego czułam, że to będzie ciężkie....
                                                                              ***
Jak to się mówi, święta i po świętach. Tata wrócił do Dubaju nieco wcześniej niż planował, przez co sprawa z Kastielem pozostała nierozwiązana. Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak zleciał. Cały poprzedni tydzień spędziłam wyłącznie z moim ojcem. Jeździliśmy na zakupy do różnych miast, na jakieś małe wycieczki. Mieliśmy wybrać się też na krótki rejs, ale pogoda i praca pokrzyżowała nam te plany. Ale dzięki temu, odnowiłam moje więzi z tatą. Tak bym chciała, żeby mieszkał gdzieś bliżej....
- Rose ! - z zadumy wyrwała mnie Rozalia - Chodź chodź... - zaciągnęła mnie do ogrodu.
- Co jest ?
- Mam info co do Nata i Kasta. - rozejrzała się i usiadłyśmy na trawie. - Tak jak myślałam, to była grubsza sprawa, a głównym fundamentem tej całej sprawy była Debra.
- Żartujesz ?
- Nie, a teraz słuchaj. -nabrała powietrza i jeszcze raz się rozejrzała. Czuję się jakby Rozalia zaraz miała zdradzić mi sekret na miarę największej tajemnicy państwowej. - Ponoć te spiny zaczęły się kiedy Kastiel zaczął chodzić z Debrą. Strasznie się zaczął zmieniać, a Nate za tymi zmianami nie nadążał, zresztą Kast go odstawił. Nieco go to wkurzyło.
- Ale kogo ?
- No Nataniela, że został sam wiesz, o co chodzi.
- No rozumiem.
- Nom i kiedy Debra zaczęła kombinować za plecami Kastiela, wiesz te przekręty, to jedną z jej rozmów usłyszał Nataniel. I jako lojalny przyjaciel chciał o wszystkim powiedzieć Kastielowi, i wtedy Debra zaczęła go uwodzić w klasie. I wtedy nie wiadomo skąd pojawił się Kastiel... To ponoć była gruba akcja, bo on to opacznie zrozumiał. Plus jeszcze zdolności aktorskie Debry, która insynuowała, że Nataniel próbował się jej dobrać do gaci.
- O kurwa... - tylko to mogłam z siebie wydusić. - Skąd ty to wiesz ??
- Od kilku osób... Głównie od Peggy.
- Dzięki Rozalio.
- Co zamierzasz z tym zrobić ?  - zapytała. W sumie sama nie wiem.... Wiem to co chciałam.... Ale co ja mogę z tym zrobić ? W sumie, Nataniel nic złego nie zrobił..... Kast powinien o tym wiedzieć, ale przecież jak zacznę ten temat, to zaraz się pokłócimy. Zresztą na pewno mi nie uwierzy.... Już pominę fakt, że mieliśmy więcej nie rozmawiać o Debrze. Tak, już to widzę... " Kochanie, musimy pogadać o tobie i Natanielu. Słyszałam o waszej kłótni o Debre. Chciałam się o tym nieco dowiedzieć i Rozalia dowiedziała się dla mnie kilku rzeczy. Wiem, że myślisz że Nataniel starał się poderwać Debre, ale to kłamstwo, bo on chciał tylko powiedzieć ci o jej intrygach o których usłyszał, jak gadała przez telefon. I ona wtedy zaczęła go podrywać i wtedy wszedłeś do klasy.... ".... Przecież to się nawet nie trzyma kupy....
- Masz jakiś plan ?
- Trzeba ich pogodzić.....
- Och kochana..... Nie ty jedna na to wpadłaś.... Jakiś czas temu Su próbowała, ale wyszło jeszcze gorzej.
- Ale to ona.... 60% rzeczy za które ona się bierze są skazane na porażkę.... Po za tym mam pewną przewagę.... Kastiel to mój chłopak....
- Chętnie ci pomogę.
- Słuchaj, to nie powinno być trudne... Wiemy, że nie ma co próbować drogą mediacji, bo Kastiel ma zbyt cięty język... Po za tym, jeszcze by mu coś zrobił, jakbyśmy chciały pogodzić ich na otwartej przestrzeni.
- Zamknijmy ich gdzieś !
- Ale gdzie ? - zastanowiłyśmy się obie
- Pomieszczenie gospodarcze na sali gimnastycznej ! - palnęła Rozalia - Powie się Boryskowi, że chcemy coś poćwiczyć po lekcjach czy coś, to zostawi nam klucze. Tylko trzeba ich tam jakoś zwabić.
- Kastiel będzie się tutaj kręcił tak długo, jak ja tu jestem... - mruknęłam  - W sumie... Mają treningi kosza po lekcjach.
- Jeszcze lepiej !
- A Nate ?
- Wkręci się w to Suśkę, na pewno będzie zachwycona, że chcemy ich pogodzić.
- Ale co ona ma do tego ?
- To, że da się jej jakąś rolę i powie się coś Natanielowi, ogarnie, że ona zawsze pakuje się w jakieś kłopoty, to sam będzie chciał jej pomóc.
- Kurde potrzebujemy dobrego planu.
- Zaraz się coś wymyśli.... - usłyszałyśmy dzwonek na lekcje - Co teraz ?
- Hm.... Chyba geo..
- Cudownie, pogadamy na lekcji, może Alexy nam pomoże.
                                                                                        *
Geografia zamieniła się w lekcje z wychowawcą, więc mieliśmy sporo luzu. Usiadłyśmy z Rozą w kącie, po chwili przysiadła się Su, która faktycznie bardzo chętnie zgodziła się pomóc. Do naszej misji dopisał się również Alexy.
- Chcecie ich zamknąć w schowku na sali ? Genialne - Alexy był wyraźnie pod wrażeniem.
- Dobra, Kast ma  trening do 16, będę siedziała na trybunach i poczekam, aż wszyscy się zmyją.
- Ale chwila..... Co z Natem ?  - zapytała Roza
- Muszę pozanosić kartony z biologicznej do tego schowka. - mruknęła Su - Poproszę go o pomoc.
- No dobra, ale teraz co z Kastem.... To troche potrwa zanim zabierzecie się za te kartony.
- Zatrzymam go troche w szatni. - powiedziałam
- Chwila chwila... - wtrącił się Alexy -  Zaniesiecie te kartony Su, i co... Nagle pojawi się Kastiel i wepchniecie ich do schowka ? Trzeba to jakoś rozplanować.... Jak będziecie w schowku z Natanielem, to może zgaszę wam światło.
- Ooo... Niby że Su się przewróci czy coś i wtedy jak zrobimy troche hałasu, to pojawicie sie wy. - zabłysnęła Rozalia - Pomarudzisz coś Kastielowi i będzie musiał sprawdzić ten schowek. Wtedy sie ich tam zamknie.
- No i genialne ! - krzyknął Alexy
- Cicho... - mruknęłyśmy do niego
- To kiedy ta akcja ?
- Jutro... - powiedziałam.

niedziela, 4 października 2015

37. Przerwany piknik

Hejeczka ^^

Mamy październik ;o
Niebawem Halloween ! xD

Mam dla Was nowy rozdział, mam nadzieje, że się spodoba :D

A ja biorę się do roboty !


Życzę Wam miłego dnia oraz udanego tygodnia :D
---------------------------------------------------------------------

Postanowiłam zapytać Rozalię o konflikt między Kastielem a Natanielem. Nie wiedziała za wiele.... Wie tylko tyle, że poszło o Debrę.
- Czemu cie to interesuje ? - zapytała
- Wiesz co rozmawiałam ostatnio z Kastem, opowiadał mi o sobie i palnął coś o Natanielu. Wyciągnęłam z niego wtedy, że się przyjaźnili. Po prostu jestem ciekawa o co im poszło.
- Hm... Mogę poszpiegować.
- Nie musisz... To nic ważnego, zwykła ciekawość.
- Daj mi tydzień, ok ? - wyszczerzyła się
- Roza...
- Nie przyjmuje odmowy.
- Jeżeli chcesz....  - westchnęłam. W sumie to dobrze, że troche poszpieguje... Może coś znajdzie.
 Przez reszte wieczoru śmiałyśmy się i plotkowałyśmy. Fajnie mieć taką przyjaciółkę jak ona. Do tej pory nikogo takiego nie znałam, to miła odmiana. Potrzebowałam takiej odskoczni. Nawet nie wiem kiedy obie zasnęłyśmy.
                                                                    *
Otworzyłam oczy, do pokoju przez okno wpada pełno światła. Matko, która już godzina ? Roza nadal śpi. Zabawnie wygląda. Nagle usłyszałam jakieś głośne wibracje. Rozalia zerwała się i błyskawicznie odebrała.
- Tak ? - odezwała się zaspana - Tak... Tak.... TAK. - warknęła i się rozłączyła - Boże co za.... Hejcia Rose.
- Hejeczka - uśmiechnęłam się do niej. Walnęła się na poduszkę.
- Eh... Jak spałaś ?
- Dobrze, a ty ?
- Nie ukrywam, że jeszcze chwile bym sobie pospała.... Robimy grzanki ???
- W sumie czemu nie. - z ciężkim sercem obie wstałyśmy z łóżka. Zeszłyśmy do kuchni. Rozalia przygotowała kanapki, ja w tym czasie pozmywałam i zrobiłam nam sok z pomarańczy. Właśnie poczułam jaka jestem głodna.... Usiadłyśmy do stołu. Roza włączyła jakiś kanał muzyczny. Zaczęłyśmy komentować wszystkie potencjalne  " hity ".
- Chyba twój telefon dzwoni. - zwróciła się do mnie Rozalia. Wsłuchałam się, faktycznie. Pędem ruszyłam do torebki. Odebrałam w ostatniej chwili.
- Halooo ?
- Hej maleńka. Jesteś jeszcze u Rozalii ?
- Tak.
- Przyjadę po ciebie, gdzieś za 10 minut
- Ale Kastiel... Ja jestem w piżamie....
- Dlatego masz 10 minut. Do zobaczenia. - i się rozłączył. Nie spodobało mi się to. Zła wsadziłam telefon do torby.
- Stało się coś ? - zapytała Roza kończąc zmywać
- To Kastiel, coś go chyba ugryzło.
- Uuu...
- Kazał mi się ubrać i zaraz po mnie przyjedzie... - przeanalizowałam to co powiedziałam - Jak przyjedzie... ?????
- Nie wiem... - Roza też się zastanowiła po czym wzruszyła ramionami
- Idę się ubrać - mruknęłam i pobiegłam do pokoju szybko się ubrać i lekko ogarnąć. Nie zdążyłam się chyba do końca spakować, chociaż myślę, że spakowałam raczej wszystko, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Minęło już 10 minut ?? Zeszłam na dół. Widocznie tak.
- Tak cie przepraszam... -- mruknęłam przepraszająco do Rozalii
- Nic nie szkodzi, jeszcze nie jedna nocka przed nami ! - uśmiechnęła się - Dam ci znać co do wyjazdu, ok ?
- Ok. - wyjazd ... Muszę o tym w końcu powiedzieć Kastielowi.... Nie wiem w jakim jest nastroju... Spojrzałam na niego ukradkiem. Ciężko coś wyczytać z jego twarzy. Stało się coś ? Pokłócił się z rodzicami ?
- Trzymaj się Roza - pomachał jej i wyszedł. Spojrzałam na Rozalię, przytuliłam ją i wyszłam za chłopakiem.
- Co ty, że tak powiem, odwalasz ? - mruknęłam nie kryjąc mojego niezadowolenia z zaistniałej sytuacji.
- Nic.
- Ściągasz mnie z nocki bez powodu ? Bo masz taki kaprys ? I w ogóle czym ty przyjechałeś ? Przecież wczoraj piłeś.
- Ściągam cie z nocki bo się stęskniłem, tak.. Może to mój kaprys... Przyjechałem motocyklem, wczoraj nie piłem. Siedziałem w domu.
- Motocyklem ?
- Mówiłem ci, że jak się zrobi cieplej to zabiorę cię na przejażdżkę. No to jedziemy za miasto.
- To nie mogło zaczekać ?
- Nie.
- A czemu ?
- Bo to mój kaprys. - uśmiechnął się dumnie i podał mi kask. Spojrzałam na czarne Kawasaki. Jakoś nie jestem przekonana do tego pomysłu. Kastiel wsiadł na maszynę i odpalił ją.
- No czekam... - przygazował kilka razy. Eh... Kogo ja chce oszukać.... Założyłam kask i wsiadłam na motocykl. Kastiel poprawił się na miejscu.
- Trzymaj się mocno, - usłyszałam i ruszyliśmy. Miałam wrażenie, że mój żołądek został kilka metrów za mną.
                                                                           *
Kastiel zatrzymał się. Rozejrzałam się, byliśmy w jakimś lasku. Nawet całkiem ładnym. Puściłam Kastiela i zaczęłam szarpać się z kaskiem. Jak ciężko pozbyć się tego cholerstwa. Kiedy w końcu sie wyswobodziłam zeszłam z maszyny i mogłam się dokładniej rozejrzeć. Kilka metrów za laskiem jest małe jeziorko. No proszę... Spojrzałam pytająco na Kastiela.
- Podoba się ? - zapytał patrząc na mnie
- Zaczynają mi się podobać twoje kaprysy, ale to nie zmienia faktu, że nadal jestem na ciebie zła za sytuacje z Rozalią.
- A mały piknik załagodzi sprawę ?
- Próbuj szczęścia... - mruknęłam ale spodobał mi się ten pomysł.  Kastiel wyciągnął kluczyki ze stacyjki po czym zszedł z czarnej Kawy. Sprawnie ściągnął siedzenie i wyciągnął ze " schowka " zieloną Ice Tea i jakieś przekąski.
- Jak ty to tam zmieściłeś ?
- Magia kochanie - zaśmiał się nakładając siedzenie. - Chodź, posiedzimy na plaży. - wyciągnął do mnie rękę, ochoczo ją złapałam. Usiedliśmy na piasku dosłownie kilka metrów od tafli wody.
- Nadal jesteś zła ? - zatopił nos w moich włosach
- Już mniej...
- To dobrze. - pocałował mnie w kark - Otwórz buzię - nakazał mi, zrobiłam tak, chwile później wsadził mi w usta truskawkę. Była przesadnie słodka, ale smakowała mi.
- Co robisz w tym tygodniu ? - zapytał
- Spędzam czas z tatą, a co ? - spojrzałam na niego, jego humor od razu nieco się zmienił
- Z tatą hm.... - mruknął - Mówił coś o mnie ?
- Nie za bardzo... Ale chyba stara się nieco ograniczyć mi kontakty z tobą...
- Perfekcyjnie to spieprzyłem. - rzucił kamień do wody
- Nie denerwuj się... Musi to jakoś... Przetrawić...
- Nie byłbym tego taki pewny... A, miałem ci coś powiedzieć.
- Co takiego ?  - zainteresowałam się
- Zgłosiliśmy się do bitwy kapel.
- Wow ! No to świetnie.
- Wygrana była zbyt kusząca. W gre wchodzi spory kontrakt.
- O to wam chyba chodziło co nie ?
- Dokładnie... Więc nawet nie były potrzebne jakieś szerokie dyskusje.
- Cieszę się i będę trzymać za was kciuki.  A kiedy pierwsza bitwa ?
- Po świętach.
- Już ?
- Tak.
- Ale nie macie się czym przejmować, sporo przecież ćwiczycie.
- Też tak pomyślałem. Wielkie umysły myślą podobnie kotku. - pocałował mnie
- A właśnie... - oderwał się ode mnie - O jakim wyjeździe mówiła Rozalia ? Gdzieś się wybieracie?
- Miałam ci o tym powiedzieć... - zaczęłam spokojnie - Mój tata kupił w Korei apartament i aktualnie go remontuje.
- No i ?
- I zaprosił mnie tam na wakacje.
- Całe ???
- Mogę zostać ile chcę haha - zaśmiałam się i na samą myśl o tym, że mogłabym tam spędzić całe 2 miesiące szeroko się uśmiechnęłam
- Widzę, że podoba ci się ten pomysł
- Tak czy owak, powiedział, że jak chce mogę zabrać ze sobą znajomych. Zaproponowałam wypad Rozalii, myślałam jeszcze nad Su i brałam też pod uwagę ciebie....
- Mnie ? - był nieco zdziwiony
- Sądziłam, że nie będziesz mnie chciał puścić samej....
- Dobrze sądziłaś... Ale muszę się zastanowić ok ? - pocałował mnie. Usłyszałam mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, niemal od razu odebrałam.
- Taaak ? - odezwałam się
- Kochanie, gdzie jesteś ? Mama wysłała mnie na zakupy, chciałbym pojechać z tobą. - usłyszałam mojego tatę. Spojrzałam na Kastiela wcinającego truskawkę. Kurde..... Nie chce stąd jechać, ale z drugiej strony obiecałam tacie że spędzę z nim więcej czasu... Ale to przecież dopiero od poniedziałku.... Ehhh... Jestem rozdarta...
- Halo ?
- Tak, tak... Okej pojadę z tobą.
- Cieszę się, gdzie jesteś przyjadę po ciebie.
- Zaraz będę tato.
- Na pewno ?
- Tak, do zobaczenia. - rozłączyłam się - Kast, zawieź mnie do domu.
- Stało się coś ?
- Nie... Muszę gdzieś jechać z tatą.
- Właśnie teraz ?
- Tak.... - niechętnie wstałam i pozbierałam rzeczy. Kastiela to niestety nie ucieszyło. Dosyć sprawnie się zebraliśmy i ruszyliśmy. Nawet nie wiem kiedy, ale byliśmy już pod moim domem. Pożegnałam się z chłopakiem i ruszył. Tata czekał już w aucie. Wsiadłam i przytuliłam go na przywitanie. Ruszyliśmy w stronę centrum.
- Byłaś z nim ? - zapytał przerywając niezręczną ciszę.
- Tak... - szepnęłam
- Okłamałaś mnie wczoraj ?
- Co... Nie tato.... Spałam u Rozalii. Przecież sam mnie tam zawiozłeś.
- Nie wymknęłaś się do niego ?
- Nie... Rano zadzwonił do mnie jak akurat jadłyśmy śniadanie, że zaraz po mnie przyjedzie. I pojechaliśmy nad takie małe jeziorko posiedzieć.
- Mhm... - mruknął
- Tato... Nie ograniczaj mi z nim kontaktów...
- Nie podoba mi się, że się z nim spotykasz.
- Słucham ?