wtorek, 26 lipca 2016

74. Powrót

Powrót i to dosłownie xD
Na wstępie,  bardzo bym Was chciała przeprosić za swoją długą nieobecność.
Jak może niektórzy się domyślają, poprzedni rok był dla mnie wyjątkowo trudny i ciężko mi było skupić się na rzeczach takich jak to opowiadanie.
Oprócz zdarzeń i sytuacji losowych na które nie miałam wpływu, dosyć długo nie miałam też sprzętu do pisania gdyż stary tablet odmówił mi posłuszeństwa  ( rip rozdziały, które były w tamtej pamięci ).
Ale
Wracam.
Kto za ?
Kto jeszcze tu jest? XD
Może kilka osób się znajdzie xD

Niestety kochani, nie obiecuje rozdziałów często, bo z czasem u mnie ostatnio jest bardzo krucho.
Praca, obowiązki plus to, że jestem podzielona jeszcze na 2 inne opowiadania xD
I choć rozdziały nie będą pojawiać się tak często jak swego czasu, to zapewniam Was, że na pewno następny nie pojawi się za kilka miesięcy xD
To na razie tyle.
Trzymajcie kciuki żebym odnalazła się w fabule i życzcie mi weny 💕
--------------------------------------------------------------

Co ?
Nim zdążyłam jakoś sensownie zareagować, Gin ciągnął mnie już za rękę przez korytarz.
- K...Kyugin.... E..ej.... Ale, o co chodzi ? Gdzie my idziemy !? - nie raczył mi odpowiedzieć. Szliśmy przez puste korytarze, widocznie wszyscy szykują się do przywitania nowego roku. Też bym to robiła, ale zostałam uprowadzona..?
Wciąż szliśmy kiedy nagle stanęliśmy przed jakimś pokojem. Pokój numer 5a. Mogę się mylić, ale to chyba jakieś pomieszczenie gospodarcze.
Chłopak bez większego wahania pociągnął za klamkę i zaciągnął mnie w głąb pomieszczenia.
Spodziewałam się szczotek i mopów, a zastałam niewielki, ale przytulny pokoik z dużym łóżkiem na środku. Rozejrzałam się dookoła. Oprócz łóżka stały tam też jakieś drobne meble. Dwie szafki nocne, jakieś krzesło w rogu i jakiś mały stoliczek obok wyjścia na taras. Gin zgasił światło. Pokój został oświetlony przez blask świec, które dopiero dostrzegłam. To na prawdę piękne, ale.... Czuje się niezręcznie. Chłopak podszedł do mnie i podał mi koc. Spojrzałam na niego pytająco. Wywrócił oczami i owinął mnie nim, po czym znowu pociągnął mnie za rękę.
Wyszliśmy na taras.
- O boże... - tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Stanęłam jak wryta. Taras był względnie nie duży, pokryty niewielką warstwą białego puchu. Zaraz pod barierkami były ułożone ogromne leżaki ozdobione kocami i poduchami. Między leżakami stał mały stolik z przekąskami i szampanem. W kilku miejscach stały świece dając lekkie światło.
- Pod nami jest ten oficjalny bal noworoczny i mamy też widok na stok narciarski. Czyli w sumie tak jakbyśmy byli tu i tam jednocześnie, a najważniejsze, że możemy zostać w luźnych rzeczach, w luźnej atmosferze i będziemy mieli piękny widok na fajerwerki. - uśmiechnął się - Nie znalazłem lepszego miejsca... Mam nadzieję, że ci się pod...
- Cśś.... - przerwałam mu - Sam to zorganizowałeś  ? - spojrzałam dookoła siebie. Od zaśnieżonych płytek, przez leżaki, kończąc na cudownym widoku na oświetlony stok i cień gór w tle. Oniemiałam.- To wszystko.... To ty ?
Przeczesał ręką włosy. Zawstydził się....
- Powiedziałaś, że najchętniej tak spędziłabyś sylwestra... Chciałem, żeby to był dla ciebie wyjątkowy wieczór.
On jest niesamowity... Na myśl, że zrobił to wszystko specjalnie dla mnie moje serce wystukuje bardzo dziwny rytm. Podeszłam do niego i mocno się do niego przytuliłam.
- Dziękuje Ci.... Ja nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś zrobił dla mnie tak wspaniałą niespodziankę.
Czułam jak się uśmiecha. Po chwili odsunęliśmy się od siebie i opadliśmy na leżaki. Ten Sylwester na pewno przejdzie do historii.
- Nie jest ci zimno ? - zapytał
- Nie, jest mi wręcz idealnie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jakby co to powiedz, przyniose Ci jeszcze jakiś koc.
- Na razie wszystko jest ok. - zaśmiałam się - Gin... Nie wolałbyś spędzić tej nocy z przyjaciółmi ?
- Ale jestem z nimi... Co prawda, każdy jest gdzie indziej, ale przecież, mam tu Ciebie.  - uśmiechnęłam się. Gin nalał soku do szklanek. Upiłam łyka, pomarańczowy. Czemu mnie to nie dziwi ?
- Jakie masz cele na nowy rok ?
- Zdać maturę... Nic więcej się na razie nie liczy. - odpowiedziałam pewnie  - A twoje postanowienia ?
- Chce być lepszym tancerzem. Lepszym piosenkarzem. Chce żeby fani byli ze mnie dumni. Ze mnie i z zespołu. Chce być lepszym przyjacielem, lepszym synem i lepszym wujkiem. Chce pozdawać wszystkie kolokwium i egzaminy.
- Ty i twoje ambicje... - zaśmiałam się
- Taki już jestem. - uśmiechnął się przepraszająco  - I co później zamierzasz ? - zaśmiałam się
- Chyba mam deja vu.
- Aaah... Faktycznie już o tym rozmawialiśmy, haha
- Ale nic się nie zmieniło, studia, architektura. Powybierałam już odpowiednie przedmioty na maturę, więc nawet jakby mi coś strzeliło do głowy, nie ma już odwrotu.
- A jakie to przedmioty ? - uśmiechnął się i napił soku
- Historia sztuki i geografia, to w zakresie rozszerzonym.
- Geografia ?
- To może dziwne, ale tylko zdając to mogę się pouczyć szerzej o glebach i warunkach klimatycznych. Wiesz do specjalizacji z architektury krajobrazu musze znać się na glebach. A do architektury ogólnej, potrzebna mi historia sztuki.
- Denerwujesz się ? - napiłam się soku i pokręciłam głową.
- Od jakiegoś czasu chodze na zajęcia żeby się przygotować. Nie mam się czym denerwować.
- Jestem pewien, że sobie świetnie poradzisz. - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Jak byłem z twoim tatą na golfie, trochę o tobie rozmawialiśmy. Powiedział mi, że nie wiesz gdzie chcesz studiować.
-  Ahh... Wiem o tej waszej rozmowie. - spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem. Od razu wiedział o co mi chodzi.
- Tak tylko palnąłem z Koreą... Ale tak mu się spodobał ten pomysł, że przez chwile nie był w stanie grać. - zaśmiał się - Moja znajoma właśnie studiuje tam architekturę... Chyba projektowanie wnętrz i to jest na prawdę dobra uczelnia... Tak tylko mówię....
- Jeszcze mnie przekonasz, uważaj.
- Nie mam nic przeciwko. - wyszczerzył się
- Eh... - westchnęłam - Tak szczerze, to przeszło mi przez myśl żeby studiować w Korei.. Ale tylko przeszło...
- To co cię powstrzymuje ? Albo raczej może, kto ?
- Oh... ? - spojrzałam ma niego pytająco. Lekko się speszyłam.
- Przepraszam... Nie powinienem pytać.
- Nikt i nic mnie nie powstrzymuje.... -powiedziałam po chwili, nawet w sumie głębiej się nad tym nie zastanawiając. - Ja po prostu ... Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Nie mam czasu żeby pomyśleć gdzie chce studiować.. ? Boże...- dotarł do mnie sens moich własnych słów. To straszne. Non stop albo jestem na zajęciach, albo w szkole. Wiem co chce studiować, ale nie zastanawiałam się głębiej nad miejscem.... Mimo, że w ostatnim czasie często przewijał się ten temat. Eh...
- Spokojnie, wbrew wszystkiemu, jest jeszcze dużo czasu na podejmowanie takich decyzji. - uśmiechnął się. Zaczęliśmy rozmawiać o wielu rzeczach. Znowu poopowiadał mi o swoich studiach. Na prawdę się bałam, że medycyna może go wykończyć, ale ... On sobie na prawdę bardzo dobrze radzi. Cieszy mnie to.
Zastanawia się tylko nad specjalizacją, którą będzie chciał robić. Wcześniej był nastawiony na pediatrię, ale jak jakiś czas temu miał jakieś praktyki i zobaczył jak ciężka jest to praca, stwierdził, że musi się grubo zastanowić nad tą akurat specjalizacją. Powiedział, że ostatnio przechodzi mu przez myśl chirurgia.
Przez to, co powiedział miałam dziwne wizje Kyugina w kitlu, z niebieską maseczką na twarzy i ze skalpelem w ręce. Może to dziwne, ale w mojej głowie nawet jako przerażający pan doktor wygląda mega seksownie.
- Oddałbym wszystko żeby znać twoje myśli... - przyglądał mi się rozbawiony
- Oj uwierz mi.... Nie chciałbyś tego. - powiedziałam wyrwana z moich dzikich myśli.
- Chciałbym ... Bardzo... - uśmiechnął się ciepło, ale po chwili ten uśmiech się zmienił, na nieco bardziej tajemniczy - Prawie tak samo jak chce teraz z tobą zatańczyć. - wstał i podszedł do mojego leżaka. Wystawił do mnie rękę zachęcając do tego żebym się podniosła.
- Ale do czego ty chcesz tańczyć ? - zaśmiałam się. Nie słyszałam tu nic.
- Wsłuchaj się Rosie... - zupełnie jakby czytał mi w myślach. Złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać. - Nadal nic nie słyszysz ? - kiwnęłam głową. Jestem głucha ? - Okej... To zamknij oczy... - niepewnie zrobiłam co zasugerował - I daj mi się poprowadzić. - czułam jak się przemieściliśmy, ale nie daleko. Po chwili chłopak delikatnie ujął moją dłoń i przybliżył mnie do siebie trzymając mnie w talii. Uśmiechnęłam się pod nosem i ułożyłam rękę na jego plecach. Zaczęliśmy się powoli kołysać. W końcu usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z balu odbywającego się na dole. Dosyć znajoma piosenka. To chyba Enrique Iglesias z Whitney. Wsłuchałam się.
" Pojmałaś mnie
Chce cię trzymać, być blisko ciebie "
Tak... To na pewno ta piosenka. Otworzyłam oczy. Kyugin delikatnie prowadził mnie w tańcu i przeszywał mnie wzrokiem. Kiedy dostrzegł, że otworzyłam oczy uśmiechnął się ciepło.
- Podoba mi się ta piosenka. - powiedział to tak cicho jakby się bał, że usłyszy to ktoś poza nami.
- To bardzo ładna piosenka...
- Szczególnie tekst... - uśmiechnął się do mnie jednoznacznie. Obrócił mnie wokół własnej osi i znowu do siebie przyciągnął.
    "Czy mógłbym patrzeć w twoje oczy?
Czy moglibyśmy dzielić tę noc razem?
Czy mógłbym zatrzymać cię przy mnie?
Czy mógłbym zatrzymać cię na całe życie? "
- Tekst jest bardzo... Poruszający... - stwierdziłam i zaśmiałam się. - Lubie z tobą tańczyć, wiesz ?
- Doprawdy ? - był tym rozbawiony
- Tak. Fajnie być prowadzoną w tańcu przez kogoś, kto na prawdę umie to robić.
- Powiem nie skromnie... Że masz okazję być prowadzoną przez the best kpop boysband dancer. - zabawnie poruszył brwiami a ja musiałam wybuchnąć śmiechem.
- W takim razie.... Jestem zaszczycona. - uspokoiłam się. Chłopak przybliżył się do mnie, z racji na sytuacje ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. Zaciągnęłam się jego zapachem. Zapachem, który na prawdę lubię.
- Muszę ci coś powiedzieć... - szepnął mi do ucha. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to co usłyszę, wcale mi się nie spodoba. - Ta piosenka.... - aha... I już wiem, o co chodzi... Wrócił temat tamtej tajemniczej kartki, którą bez jego wiedzy przeczytałam. Na pewno chce mi powiedzieć, dla kogo to napisał.
- Eh... Pamiętasz tą kartke, którą ostatnio znalazłaś ?
- Tą której nie mogłam przeczytać, tak ?
- Miałaś racje, to jest piosenka.
- Wiedziałam... - uśmiechnęłam się niby dumnie. Czemu tak boję się tego, co mogę usłyszeć ?
- Nie chciałem żebyś ją przeczytała, ponieważ... Jest...
- Hm ?
- D... Dla Ciebie. Znaczy... Napisałem ją z myślą o tobie. Aaah... To takie zawstydzające. - stanęliśmy. Nie wiem czemu... Ale mam wrażenie, że jednak wolałabym usłyszeć, że ta piosenka jest dla kogoś innego. To mega słodkie... Ale... Niepoprawne. Jak przypomne sobie niektóre frazy.... Agh... Serce mi zaraz wyskoczy z piersi.
Cieszę się ? Czy jestem zła ?
Zaskoczona ? Czy niewzruszona ?
- Rosie ?
- Przepraszam, jestem w małym szoku.
- Jeszcze nie jest skończona. - uśmiechnął się - Kiedy ją skończe i nagramy demo, będziesz pierwszą osobą która tego posłucha.
- Ohh ... - jestem w jeszcze większym szoku. Powinnam mu powiedzieć że ją przeczytałam ?
Nie.... Będzie wtedy jeszcze bardziej niezręcznie niż już jest.
- Zaraz północ.... Jak ten czas leci. - spojrzał na zegarek.
- Życzę Ci żebyś zdała maturę. Żebyś.. Wybrała studia w najlepszym mieście - uśmiechnął się znacząco - Żeby uśmiech nie schodził ci z twarzy. Żebyśmy mogli spędzać razem więcej czasu, chociaż wiem, że to może nie być wcale takie proste. I żeby nowy rok przyniósł ci dużo szczęścia i jak najmniej łez, bo z nimi ci nie do twarzy.
- A ja życzę ci żebyś był jeszcze lepszym  tancerzem i piosenkarzem. Żebyście z chłopakami zdobywali same pierwsze miejsca w rankingach. Żebyście zdobyli jeszcze więcej fanów. A ty... Żebyś pozdawał wszystkie sesje i w końcu zdecydował się na jakąś specjalizacje. - zaśmiałam się - Żebyś się nie przemęczał i żeby zdrowie ci dopisywało.
Uśmiechnęłam się do niego. Chwile poczekaliśmy do północy. Dokładnie o dwunastej ludzie zaczęli krzyczeć, otwierać szampany i wystrzeliwać w niebo kolorowe fajerwerki. Pokaz sztucznych ogni trwał chyba z dobre 20 minut. Z zafascynowaniem podziwiałam kolorowe światełka. Tyle pięknych kolorów, kształtów w jednym miejscu.
Co jakiś czas zerkałam na Gina, był zafascynowany pokazem tak samo jak ja.
To był na prawdę udany sylwester, godny zapamiętania.
Jestem niesamowicie wdzięczna Kyuginowi za to, że wpadł na taki pomysł. Lustrowałam jego zbyt idealne rysy twarzy i momentalnie pomyślałam o reszcie. Niedługo wracają. Chciałabym żeby zostali jeszcze trochę, ale i tak cieszę się, że dali radę pobyć tutaj tych kilka dni. Tęskniłam za nimi wszystkimi. Teraz znowu będę musiała się z nimi rozstać.... Nie wiem na jak długo.
                                                    ***
Tak jak myślałam, rozstanie z chłopakami nie było łatwe. Popłakałam się jak małe dziecko i w dodatku wpadłam w ogromnego doła. Obliczyliśmy sobie, że najbliższe najbardziej prawdopodobne spotkanie będzie dopiero w wakacje i to jeszcze jak dobrze pójdzie.
Przez dwa tygodnie chodziłam jak zombie. Nie potrafiłam się nacieszyć szwajcarskimi klimatami i szczerze mówiąc chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
Te 14 dni ciągnęło się jakby w nieskończoność, ale w końcu .... Jestem dokładnie tu, gdzie chciałam być od ponad kilkunastu dni.
Dom... Słodki, kochany dom.
Właśnie suszyłam włosy po kąpieli i zastanawiałam się czy rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy.
Wyszłam z łazienki i walnęłam się na łóżko.
- Witaj słodka rzeczywistości .... - mruknęłam patrząc w sufit. Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Nieco się zdziwiłam jak na wyświetlaczu ukazało mi się zdjęcie Rozalii. Odebrałam.
- Taaaak ?
- Rose... Wróciłaś już, prawda ? - czy ona ... Płacze ?
- Tak...? Roza, stało się coś ?
- Mogę do ciebie na chwilę wpaść ?
- Em... Jasne ... Wpadaj.
- Będę za chwilę, jestem niedaleko. - rozłączyła się. Przez chwile patrzyłam tępym wzrokiem w ciemny wyświetlacz i zastanawiałam się, co mogło się stać ?
Znowu spojrzałam w sufit i westchnęłam.
- Trzeba się w coś ubrać. - wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam jakieś szare spodnie od dresu i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Szybko się ubrałam bo usłyszałam dzwonek do drzwi.
Jak na Rozalie... To można by było powiedzieć, że jest nawet za wcześnie. Zbiegłam szybko na dół, nie chce żeby rodzice się obudzili. Otworzyłam drzwi.
Najpierw niesamowicie ucieszyłam się na widok Rozalii.
Ale wtedy zobaczyłam w jakim jest stanie.
Ma podkrążone, zaczerwienione oczy. Jest strasznie blada, bardziej niż zwykle i wydaje mi się, że to nie ma nic wspólnego z kilkunasto stopniowym mrozem.
Siwa jak tylko mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie i zaczęła płakać.
- Jezu... Co ci się stało ? Chodź do środka. - pociągnęłam ją za sobą. Ściągnęła buty.
- Zrobię ci może gorącą herbatę ? Z syropem malinowym. Poczekaj u mnie w pokoju, dobrze ? - kiwnęła tylko głową i grzecznie poszła na górę. Jestem przerażona jej stanem. Mam nie fajne wrażenie, że ma to jakiś związek z Leo. Szybko zaparzyłam herbatę, dodałam tam trochę imbiru i dolałam soku malinowego. Poszłam na górę. Szczerze mówiąc, boję się tego, co mogę od niej usłyszeć. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Roza siedziała na moim łóżku i przytulała się do jakiejś poduszki. Chyba trochę się uspokoiła. Podeszłam do niej i podałam jej herbatę.
- Dziękuje. - uśmiechnęła się nieco smutno. - Jak tam wyjazd ?
- Dobra dobra.... Nie teraz o tym. Powiedz mi lepiej, co się stało ?
Dostrzegłam jak w jej oczach znowu pojawiają się łzy. Szybko ją przytuliłam.
- No już.... Nie płacz.... Spokojnie.
- Leo.... - znowu wybuchła płaczem. Mam chyba najgorsze przeczucia. Coś mu się stało ? To pewne, ale co takiego go spotkało, że doprowadziło to ją do takiego stanu.
- On... Mnie zdradza. I to tak .... Perfidnie....
- Oh ? - spodziewałam się gorszej odpowiedzi. W głowie już myślałam nad tym co ubrać na czas żałoby. Jestem okropna....
Tak czy owak.... Zdradza ją ? Przecież on świata poza nią nie widzi.
Okej.... Nie było mnie jakiś czas, ale przez kilka tygodni nie da się pozbyć obsesyjnej miłości ?
Poza tym... Zdrady to nie w stylu Leo...
- Roza... Mówisz to tak pewnie, ale czy masz stuprocentową pewność co do swoich podejrzeń ?
- Widziałam ich Rose. Widziałam na własne oczy.
- Ale co robili ? Całowali się ? Nie mów mi, że przyłapałaś ich w jednoznacznej sytuacji.
- Nie... Nie do końca... Znaczy.... Od jakiegoś czasu on jest jakiś taki dziwy. Ale jak go pytałam o co chodzi... Mówił, że wszystko jest w porządku. Ale jednak nadal mi coś nie pasowało. Trochę go pośledziłam...
- O boże, śledziłaś własnego chłopaka ? - oszalała ?
- Wiem, że nie powinnam.... Ale to takie irytujące, jak widzisz, że coś jest nie tak, ale druga strona twierdzi że wszystko jest super i w ogóle. No i śledziłam go i za każdym razem widziałam go z taką wysoką blondynką.
- Boże, nie mów mi że z Amber ? - zaśmiałam się, ale Rozalii nie było do śmiechu. Walnęła mnie.
- To nie jest śmieszne. Chodzą do restauracji siedzą tam z godzinę a później przytulają się na pożegnanie. I tak za każdym razem.
- A ile było tych razów ?
- Z 4 które widziałam... A kto wie, ile było wcześniej ?
- Roza... Może to jakaś ważna klientka ?
- Nie .... Wiedziałabym o niej, albo chociaż bym ją znała...  A ja jej w ogóle nie kojarze. Poza tym.... On nie spotyka się z klientami po godzinach pracy.
- Może jakaś projektantka ? Roza nie wiem... Ale za bardzo się przejmujesz. Ja rozumiem, że wolisz być ostrożna i dobrze... Ale może trochę poczekaj z osądem ? Jestem pewna, że Leo bardzo cie kocha, ale jeśli masz jakieś podejrzenia.... Zajmiemy się tym, dobrze ? Już wróciłam... Jak będzie trzeba poszpiegujemy razem.
- Rose... - spojrzała mi w oczy - Dziękuje... Na prawdę.... - rzuciła się na mnie - Tak się cieszę, że wróciłaś. Właśnie... Ja sobie popłakałam... To teraz powiedz, co u ciebie ? Jak podróż ? Sylwester ? I w ogóle .... Jestem taka ciekawa.
- Było na prawdę niesamowicie.... Tata sprawił mi taką niespodziankę że zaprosił chłopaków... - palnęłam zanim zdążyłam pomyśleć
- Jakich chłopaków ?
- Ah.... Słuchaj Kastiel na razie nie może się dowiedzieć, jasne ?
- O boże... Twój tata zaprosił na sylwestra chłopaków z Korei ?
- Tak....
- Był Gin ? - uśmiechnęła się
- Tak...
- I dlatego mam nic nie mówić Kastielowi ?
- Tak... Sama mu powiem.
- Działo się coś ciekawego ?
- Byli tylko kilka dni, ale na prawdę trochę się działo - zaśmiałam się i zaczęłam jej opowiadać o akcjach w Austrii.
Zaczynając od poznania ratownika, poprzez wypadek na stoku, akcję na imprezie i kończąc na sylwestrze przygotowanym przez Gina. W sekrecie powiedziałam jej o jego piosence i o tym, że zrobiłam małe śledztwo. Była ze mnie dumna.
Później opowiedziałam jej o tym jak mój tata zabrał Kyugina na golfa, oczywiście tak jak ja była w szoku, że można w to grać w środku zimy. Powiedziałam jej też o tym jak tacie niesamowicie spodobała się opcja mojego studiowania w Korei.
- Chcesz tam studiować ?
- Roza nie zastanawiałam się na tym, doskonale o tym wiesz.
- No dobrze, ale jeśli przyjdzie czas na podejmowanie decyzji... Będziesz to brała pod uwagę ?
- Być może... Przekonuje mnie program. Jak byłam w Szwajcarii kilka dni spędziłam nad sprawdzaniem ofert uczelni. Spodobała mi się oferta w Paryżu, wiesz miasto nowoczesnych architektów. Ale w sumie Rzym... Miasto z kolei wielkich architektów. W Korei jest jedna jedyna uczelnia, na którą jest się cholernie ciężko dostać. Przyjmują rocznie jedynie 30 uczniów. Ale za to jaki mają program... Wyjazdy do Włoch, Japonii czy nawet samego Paryża na różnego typu warsztaty. A wiesz co oferują ci po skończeniu ? Na koniec jest podsumowanie kilku lat intensywnej nauki. Są dwa ważne egzaminy ogólne. Teoretyczny, który podsumowuje wiadomości i praktyczny. Losujesz temat i na jego podstawie robisz projekt. To może być wszystko, zaaranżowanie podwórka, zaprojektowanie biurowca, kościoła...
- O kurde.... - widocznie była pod sporym wrażeniem.
- I wiesz co jest najlepsze ? Po egzaminie praktycznym, zjeżdżają sie szefowie sporych firm i mają prawo wybrać sobie jakiegoś architekta. Na zlecenie jednorazowe lub na stałe.
- Żartujesz ?! To świetna opcja.
- Wiem ... Ale na prawdę ciężko się tam dostać. - westchnęłam - Jestem wykończona...
- Powinnam lecieć.
- Daj spokój, kładź się. - poklepałam miejsce na łóżku obok siebie. Roza uśmiechnęła się i położyła.
- Dziękuje Rose... Na prawdę.
- Nie masz za co... - przytuliłam ją i zasnęłyśmy.

środa, 20 lipca 2016

73. Ostatni dzień w roku.

Jazdy za mną, teraz czekam na egzaminy xD 

Musicie mi wybaczyć moją nikłą nieobecność x.x
Na prawde staram się coś pisać, ale ostatnio mam totalny brak czasu.
Niebawem powinno się to zmienić.

Pozdrawiam ! :D

--------------------------------------------------------------
Podszedł do niego i przytulił go. Zdębiał on, ja i mama.
- Uratowałeś ją Kyugin... Jestem ci taki wdzięczny... Lekarz mi powiedział. Gdyby nie ty.... Ja nie wiem czy ona by z tego wyszła bez takiego szwanku.
- Proszę pana... Na prawdę to nic takiego, każdy by tak zrobił na moim miejscu.
- Jesteś takim skromnym chłopakiem. Zbyt skromnym. - tata odsunął się od niego - Uratowałeś jej życie. Wiedz, że jestem twoim dłużnikiem. - uratował mnie ? Spojrzałam na chłopaka. Aigooo.... Czemu nic nie pamiętam ?!
- Pozwól, że coś dla ciebie zrobię.
- Nie musi pan. Zrobił pan tak wiele dla mnie i moich przyjaciół. To wystarczy.
- Nie nie nie... - tata się zastanowił - Załatwie ci praktyki w najlepszym szpitalu w Seulu. Gwarantuje ci też robienie specjalizacji pod czujnym okiem Doktora Seo.
- Proszę pana... Nie mogę.... To zbyt wiele...
Nie znam doktorka Seo, ale Gin chyba zna, albo nawet na pewno. Kiedy tata to powiedział, zbladł jak ściana.
- To wciąż za mało... Wiem... Mój przyjaciel z Harvard'u rozpoczyna sesje wykładów w Azji w nowym roku. Daniel O'Brien. Młodzi lekarze i studenci pchają się na jego wykłady drzwiami i oknami. Będziesz miał wejściówke na jego wykład w Seulu.
- Na prawdę nie mogę.
-Nie daj się prosić. - przeniósł wzrok na mnie - Evi... Jak się czujesz skarbie ? - podszedł do mnie.
- Dobrze...- odpowiedziałam lekko zdezorientowana całą sytuacją.
- Możemy cię zabrać do hotelu, w razie potrzeby przyjedzie do ciebie lekarz. Na razie musisz leżeć w łóżku.
- Przecież niedługo Sylwester...
- W sylwestra będzie już sprawie. Co do sprawy, jak mogłaś być taka nie odpowiedzialna ? Ile ty masz lat żeby pić drinki z nieznajomymi ? Co ci strzeliło do głowy ?!
- Isaac, spokojnie... Jest cała i zdrowa. - wtrąciła się mama
- Całe szczęście, że to się tak skończyło. Znaleźli juz tych 2 facetów co się do ciebie dobierali. Twoja mama zajmie się pozwem w ich sprawie, a ja zadbam o to, żeby tak szybko nie wychodzili z więzienia.
-Nie mam najmniejszej ochoty chodzić po sądach tato... - mruknęłam.
- Masz już załatwioną rozmowę z sędzią, który będzie prowadził sprawę. Nagrają twoje zeznania w obecności prokuratora, jeszcze jednego sędziego i protokólantki.
- Jeeej.... - czy znajomości mojego ojca maja w ogóle jeszcze jakieś granice ?
Po krótkiej wymianie zdań przyszedł do mnie lekarz. Zbadał mnie i dał mi wypis. Dosyć szybko rodzice zabrali mnie do hotelu. Oczywiście, jak tylko przekroczyłam próg od razu zostałam "wygnana" do łóżka. Myślałam, że rodzice pozwolą mi chociaż na chwile wyjść, jest dzisiaj wyjątkowo piękna pogoda. Ale nie... Muszę odpoczywać.
W sumie mogłam tego użyć jako argumentu podczas rozmowy z sędzią.
Przecież miałam odpoczywać tak ?
Całe szczęście rozmowa z nimi nie trwała długo. Zadali mi w sumie z 4 pytania i poszli. Tamci dwaj nie tknęli mnie, więc z mojej strony mogłam co najwyżej potwierdzić ich rysopisy. Nawet jakbym chciała coś na nich powiedzieć... Nic nie pamiętam. Na serio.... Jak mogłam być tak lekkomyślna ?
Siedziałam w łóżku i czytałam książkę, nagle zadzwonił mój telefon. Imię na wyświetlaczu sprawiło, że omal nie dostałam zawału.
- Halooooo ? Rooose .....
- Hej ...
- No w końcu.... Przecież miałaś pisać, a o dzwonieniu nic już nie wspomne.
- Byłam em.. Trochę zajęta.
- Stało się coś ?
-  Nie - kłamie - Wszystko jest ok. A jak u Ciebie ?
- Wiesz, że mamy grać na balu ?
- Oooo ? - Rose wykrześ z siebie trochę entuzjazmu - No to świetnie. Nie mogę się doczekać.
- My też. Lysander już szaleje planując set liste. Niby mamy zagrać tylko kilka kawałków, a przygotowujemy się jakby to był koncert dla milionowej publiczności.
- Wiesz jaki jest Lys...
- Niestety wiem.... - westchnął - Jak tam na stoku ?
- Bardzo fajnie. Pogoda nam wyjątkowo sprzyja.
- To chyba najważniejsze. Mam jednak wrażenie, że coś jest nie tak...
- Kastiel... Wszystko dobrze. Byłam wczoraj na imprezie i tak jakoś jestem jeszcze zmęczona.
- Imprezkujesz beze mnie ? Niegrzeczna dziewczynka. Dobrze kotek, to odpoczywaj. Daj czasem znak życia, bo się martwie. Pa.
-Paaa... - rozłączył się. Przez chwile patrzę na telefon i zastanawiam się czemu nie powiedziałam mu co się stało. W sumie może dlatego, że ma to wiele wspólnego z Ginem. A jakoś nie chce, żeby Kastiel dowiedział się, że moi wschodni przyjaciele są tu ze mną i spędzają ze mną praktycznie każdą wolną chwile.
Na spokojnie przyjąłby, że jest tu każdy... Z wyjątkiem Gina.
Jego obecności, w moim otoczeniu i to kilka tysięcy kilometrów od niego, nie zniósł by na 100%.
Jak znam Kastiela, wsiadłby w pierwszy samolot.
Eh...Oczami wyobraźni widzę tą kłótnie.
Czerwony jak jego własne włosy Kastiel, oaza spokoju Gin i nieźle wkurwiony tata....
Dlatego po prostu lepiej będzie dla wszystkich, jak się o tym nie dowie.
Położyłam się. Chyba się prześpie.
                                                 *
Obudził mnie dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu. Delikatnie ktoś zaczął rysować średnie kółka na mojej skórze. Coś niesamowicie przyjemnego. Wydałam z siebie nie kontrolowane mruknięcie. Odwróciłam się twarzą do osoby, której zawdzięczam tak przyjemną pobudkę. Kyugin. Leży na boku obok mnie, podpierając się na łokciu.
- Hej śpiochu....Dzisiaj Sylwester... - uśmiechnął się..... Ah ? Sylwester ?
- Jak to ? Ale przecież.....
- Zapadłaś wczoraj w taki sen... Że obudziłaś się dopiero teraz.
- O boże.... - jak tak można ?
- Jak się czujesz ? Nic cie nie boli ? Nie masz mdłości ? Zawrotów głowy ?
- Em...- zastanowiłam się i skupiłam .... - Nie. Czuje się ... Zaskakująco dobrze.
- Podam ci jeszcze potas i trochę magnezu, dobrze ?
- Powiedz, że masz to w tabletkach... Ja i igły się nie lubimy.
- Nie ma sprawy. - wstał i ze stoliczka nocnego wziął opakowania od tabletek. Wycisnął dwie i podał mi je do ręki. - Przy sobie i tak nie mam leków w płynie. - wzięłam je do buzi i popiłam wodą, którą podał mi Gin.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. - Mogę dzisiaj wyjść z łóżka ?
Chłopak wziął moją dłoń i spojrzał na zegarek. Po chwili uśmiechnął się do mnie.
- I jak rokowania, doktorze ?
- Wszystko z panią w porządku. - zaczęliśmy się śmiać. Postanowiłam wyjść z łóżka. Kiedy tylko stanęłam na nogach, te trochę odmówiły mi posłuszeństwa.
Kyugin w ostatniej chwili mnie złapał.
- Mówiłaś, że nie masz zawrotów... - westchnął
- Nie mam... Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.- mruknęłam
- Eh... - przytrzymał mnie. - Pomóc ci w czymś ?
- Nie, chyba nie... Ale...możesz mi załatwić jakieś śniadanie, byłabym ci niesamowicie wdzięczna.
- Na co masz ochotę ? - uśmiechnął się. Nie mam pojęcia... Na cokolwiek. Pokręciłam głową dając mu do zrozumienia, że nie wiem.
- Hmm... To nasze ostatnie śniadanie w tym roku, może coś specjalnego ? Orzechowe naleśniki z bananami i czekoladą ? Albo miodem ? Albo pastą z czerwonej fasoli ?
- Czerwona fasola ? Mają tu takie coś ?
- Eh... Nie wiem... Ale zjadłbym coś z tą pastą... O kurczaka na przykład. Kurczak pieczony z pastą z czerwonej fasoli. Mniam...
- Chyba ci już tęskno za Koreą, co ? - zaśmiałam się miał zabawną minę.
- Oj tak... - westchnął - Ale mam tu ciebie. Tęsknota za tobą jest o wiele bardziej bolesna.... Ah. ? - jego oczy wyglądały jak ogromne monety - Ja to powiedziałem głośno ? - zauważyłam jak na jego policzkach pojawia się słodki róż, a wyraz twarzy powoli przeradza się w zakłopotanie. - Ja... Em... Ja pójdę po śniadanie.... - wyszedł nim się zorientowałam. Przeanalizowałam całe zajście. Teraz to ja się zarumieniłam. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Do pokoju nagle wszedł tata.
- Jak się czujesz ? - zapytał podchodząc do mnie
- Dobrze
- Nabrałaś w końcu jakiegoś koloru na twarzy. - przejechał ręką po moim policzku. Oj gdyby wiedział, skąd u mnie takie rumieńce.....
- Idę z mamą na stok, chcesz do nas dołączyć po śniadaniu ?
- Nie tato. Chyba spędze czas z chłopakami. Po jutrze wyjeżdżają. A mam kilka dni z nimi do tylu przez to całe zajście.
- Rozumiem - uśmiechnął się - Jakbyś zmieniła zdanie i chciałabyś jednak spędzić ostatni dzień roku z rodzicami, wiesz gdzie jesteśmy. - wyszczerzył się i wyszedł.
Krótko po tym jak wyszedł wrócił do mnie Gin. Zjedliśmy śniadanie, wybór padł na naleśniki z czekoladą i migdałami. Później udaliśmy się do pokoju Cheona, gdzie reszta już tam siedziała. Nie odbyło się bez przywitania jakby mnie nie widzieli z pół roku. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym co działo się w tym roku. Opowiadali mi o swoich ćwiczeniach, wokalnych i tanecznych. O nagrywaniu płyty. Wielkim debiucie, trasie. Powspominaliśmy wakacje.
Doszłam do wniosku, że to był dosyć intensywny rok. W myślach podsumowałam wszystkie zdarzenia. Pogodziliśmy Kastiela z Natanielem. Suśka zaczęła z nim zresztą chodzić. Zerwałam ? Na chwile zerwałam z Kastielem. Pogodziłam się z ojcem. Byłam na wakacjach w Korei i Japonii. Poznałam przyjaciół Gina. No i właśnie... Kyugin.
Namieszał mi trochę w życiorysie... Tak nieświadomie.
Spojrzałam na niego. Śmiał się z Seonem.
- Rosie ! A jak u Ciebie wygląda podsumowanie roku ? - zapytał Yun. Oderwałam wzrok od przyjaciela. I co ja mam im powiedzieć ?
- Hmm... Bardzo dobrze. - zaczęłam - Pogodziłam się z moim tatą. Zaczęłam chodzić na zajęcia z architektury. Hm... O, w końcu jestem pełnoletnia ! - zaśmiałam się a chłopaki ze mną
- Tylko u siebie ! U nas jeszcze trochę... - zaśmiał się Chan
- Oj ćśś.... Szczegół. - mruknęłam ciągle się śmiejąc
- Ale w sumie... Rosie jest z listopada. Jakby wziąć to pod koreański wiek i tak ma już u nas 19. Wiecie rok do przodu.
- No coś w tym jest... - zastanowił się Zac
- Pomijając mój wiek... Byłam też na najlepszych wakacjach w życiu i poznałam wspaniałych ludzi. - spojrzałam na każdego po kolei.
- Omo.... Zaraz się rozpłacze ... - mruknął Yun i nagle wszyscy zafundowali mi grupowego przytulasa.
- Ten rok był dla mnie na prawdę cudowny. - podsumowałam moją wypowiedź. Może i nie powiedziałam wszystkiego .... Ale kilku szczegółów nie muszą wiedzieć. Wróciliśmy do rozmów o wszystkim i niczym.
- A jak z wieczorem ? - zapytał Seon
- Na dole w sali balowej będzie oficjalna impreza. - powiedziałam
- Hmmm .. Jakoś nie mam ochoty na oficjalki. Może chodźmy na stok ! - zabłysnął maknae
- I całą noc będziesz jeździł ? - zapytał Cheon
- Tak, żebyś wiedział. Zorientowałem się już i wiem, że dzisiaj stok jest czynny całą noc.
- Aish... Żebyś wiedział .. ?
- Hyung...- dokończył Seon i wywrócił oczami.
- Tak lepiej. - zaśmiał się - Nie wiem, ja z chęcią bym trochę pojeździł ale i też posiedział na sali. Jestem ciekawy jak tu będzie wyglądać Sylwester.
- Nic nadzwyczajnego... Ludzie rozmawiają, bawią się i piją. - powiedziałam - Dużo piją.
- Ale ten kontynent jest imprezowy hahaha - zaśmiał się Yun. Reszta się z nim zgodziła. Długo dyskutowaliśmy o różnicach kulturowych miedzy Azją a Europą. Chłopaków bardzo poruszył ten temat, bo zaczęli debatować nawet o różnicach kulturowych w innych państwach. Nie włączałam się do tej dyskusji, co zauważył Gin. Usiadł obok mnie.
- Jak chcesz spędzić sylwestra ? - zapytał
- Szczerze? Najchętniej usiadłabym na tarasie w dresach i popatrzyła na fajerwerki.
- Podoba mi się twój pomysł - uśmiechnął się dosyć tajemniczo i urwał temat.
                                                   *
Jak Rose spędza ostatni dzień w roku ?
Siedzi w łóżku i zastanawia się jakby wykręcić się z imprezy noworocznej.
U chłopaków siedziałam może do pory obiadowej, później wróciłam do pokoju i od tamtej chwili na prawdę ostro główkuje nad tym, jak nie pójść na ten cholerny bankiet. Mogłabym pójść na stok z Seo i Chanem, bo właśnie ta dwójka stwierdziła, że ma zamiar przywitać nowy rok na deskach, ale tata stwierdził, że nie ma w ogóle takiej opcji, bo uważa, że jeszcze jestem zbyt osłabiona, na takie przyjemności. Więc chciałam czy nie, będę musiała iść na hotelowy bankiet. Wybiła 20. Musiałam zacząć się przygotowywać. Z walizki wyjęłam sukienkę przygotowaną na tą właśnie okazję. Czarna, z długimi, koronkowymi rękawkami. Spojrzałam na nią, jest na prawdę śliczna, a ja na prawdę nie mam ochoty jej dzisiaj zakładać. Kiedy miałam iść do łazienki żeby zająć się makijażem, usłyszałam pukanie do moich drzwi. Pojawił się w nich Gin. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie czarne spodnie i białą, najzwyklejszą bluzkę. Pomyślałam sobie, że pewnie był poćwiczyć jakąś choreografie, ale jak się mu przyjrzałam stwierdziłam, że nie widać po nim żadnego zmęczenia. Moją drugą myślą było, że może nie wie, w co się ubrać na wieczór. Zaśmiałam się i podeszłam do niego.
- Pomóc ci w przygotowniu się ? Daj mi chwile.
- Ale ja jestem gotowy. - uśmiechnął się do mnie - Widzę, ze ty też. To idziemy.

wtorek, 28 czerwca 2016

72. Nieszczęście ?

Okrutna zła i podła ._.

Wybaczcie XD

Aleeee są już wakacje ^^
Kto ma wakacje to ma xD
Ja chwilowo robię prawko xD
Przez co nie mam czasu usiąść przy rozdziałach ._. 
Przepisy,nakazy,zakazy ....ugh.... 

Życzę Wam miłego odpoczynku kochani ! 
--------------------------------------------------------------
( Kyugin )
- Na prawdę dziękuje ci, Krys.
- Nie ma za co, przecież możesz na mnie liczyć w każdej sprawie. - usłyszałem jak nabiera powietrza - Um... A co u ciebie ? Nie połamałeś się ?
- Wszystko w porządku. Jestem cały, chociaż dzisiaj miałem wątpliwości czy pozostane w stanie nietkniętym. - parsknąłem śmiechem przypominając sobie jak przewróciłem się wcześniej na polu golfowym. Cud, że pan Isaac nie widział jak wpadłem na jego torbę z kijami.
- Och... Czemu ?
- Byłem dzisiaj na polu golfowym i miałem mały wypadek.
- Ty na polu golfowym ? Hahaha. - sam ponownie zacząłem się śmiać
- Jestem niezdarą, żadna nowość. Wiesz co, muszę kończyć.
- A dokąd się tak spieszysz ?
- Jesteśmy w klubie.
- Aaah... - westchnęła - To nie będę przeszkadzać.
- Trzymaj się.
- Kyugin...?
- Tak ?
- Um.... Tęsknie.
- Em... Pa. - rozłączyłem się. Spojrzałem tępym wzrokiem na wyświetlacz telefonu. Aish... Co to miało być ?
Przeczesałem palcami włosy i wziąłem spory wdech. Górskie powietrze jest na prawdę niesamowite.
- Trzeba wracać. - powiedziałem do siebie. Przeszedłem obok ochroniarzy, którzy nawet nie zapytali mnie o wejściówke. Szybko minąłem parkiet.
- Gin ! Choć do nas ! - usłyszałem Yuna. Zorientowałem się, że wszyscy są tutaj. W tłumie zacząłem szukać Rose.
- Wszyscy tu jesteście ? Gdzie Rose ? - zapytałem nadal mierząc ludzi. Namierzyłem znajomą sylwetkę. Jest przy stoliku z jakimiś facetami.
- Przy stoliku. - oznajmił
- Widzę. - mruknąłem i zobaczyłem jak jeden z nich objął Rose. Od razu ruszyłem do stolika.
- Zostaw mnie.... - usłyszałem nieco przytłumiony głos Rosie. Starała się wyrwać z obcych objęć.
- No weź mała...
- Rose ! - wkroczyłem. Przeniosła wzrok na mnie. Ma nieco przymrużone oczy.
- Kim wy jesteście ?!
- Jej znajomymi. - parsknął blondyn
- Ciekawe, nie znam was.
- A ty kim jesteś ? - zapytał szatyn. Poszedłem bliżej, co sprawiło że blondyn odsunął się od dziewczyny. Usiadłem na jego miejscu. Czułem na sobie wzrok Rose.
- Jej chłopakiem. I nie życzę sobie żebyście dotykali ją swoimi rękoma. Wynoście sie. - objąłem ją.
- Kpisz z nas ? - mruknął ciemny. Spojrzał na blondyna, który kiwnął głową w strone Rose, a później w stronę wyjścia. Nie podobały mi się te ich porozumiewawcze spojrzenia.
- Darujmy sobie.... Idziemy. - powiedział po chwili szatyn i poszli. Tak po prostu poszli.
- Aish.... Co za upierdliwcy. - syknęła Rose. Odsunąłem sie od niej.
- Przepraszam, za to, co powiedziałem, ale, jestem przekonany, że inaczej by się nie odczepili.
- Że jesteś moim chłopakiem ? Nie musisz przepraszać ! - zaśmiała się - Ale nie mów swojej dziewczynie o tym incydencie, może być zazdrosna.
- Komu ? - zdębiałem
- No Krys, ta z serduszkiem.
- My... Nie jesteśmy razem.
- Nie wstydź się .... - uśmiechnęła się. Jestem przekonany, że coś się kryje za tym uśmiechem.
- Ale Rosie... Na prawdę, nie jestem z nią.
- Jest mi trochę przykro, że nie powiedziałeś mi wcześniej. Ale ... Chciałabym ją poznać. - spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Mam wrażenie, że powiedzenie tego sporo ją kosztowało. Jak ja mam ją niby przekonać, że nic mnie nie łączy z Krys ? Rose jest taka uparta.
- Rosie... - złapałem ją za rękę - Nic mnie z nią nie łączy. Dzwoniła żeby przekazać mi, że zaliczyłem toksykologię i anatomię. Przed wyjazdem miałem sesje i te dwa przedmioty sprawiały mi najwięcej problemów. Poprosiłem ją żeby sprawdziła listy.
- I nic was nie łączy ?
- Nie.  - spojrzała na mnie badawczo, czyżby mi nie wierzyła ? Uśmiechnęła się i po chwili wdrapała się na moje kolana, czym bardzo mnie zaskoczyła.
- Zaliczyłeś tak ? Więc gratuluję ! - zniżyła się do mnie i pocałowała w policzek. Spojrzałem na nią pytająco.
- Aish.... Widać mi tyłek w tej sukience hahaha - zaśmiała się i poprawiła sukienkę. Widocznie cały czas się jej podwijała bo nie mogła dać sobie z nią rady.
- Ugh..? Pomożesz mi ? Daj rękę. - chwyciła moją dłoń. Podniosła się na kolanach i odchyliła do tyłu. Ułożyła moją dłoń na swoim udzie. Poczułem skrawek jej sukienki.
Mam wrażenie że płonę od środka. Szybko zabrałem rękę. Rose usiadła wygodnie na moich kolanach.
- Myślisz że wyglądało to zbyt erotyczne?
- Tak... Właśnie tak myślę... - czuje się zakłopotany, ale jej słodki śmiech szybko wybił mnie z tego uczucia.
- Daj mi na chwile telefon. - sięgnąłem do kieszeni mojej skórzanej kurtki i podałem jej urządzenie.
- Nawet nie wiesz jak mi się podoba to nasze zdjęcie. A wiesz, że też ustawiłam sobie nasze zdjęcia na wyświetlaczu? Wtedy w kawiarni co złapaliśmy się za ręce. - uśmiechnęła się chytrze wyraźnie majstrując coś w moim telefonie. Po chwili odwróciła urządzenie w moją stronę i pokazała mi swoje dzieło. Zmieniła nazwę kontaktu.
" Krys ❎". Spojrzałem na nią rozbawiony. Jest wyraźnie zadowolona ze swojego dzieła.
- Rosevi, czyżbyś była .... Zazdrosna ?
- Omoo... Użyłeś mojego pełnego imienia. Powiedz to jeszcze raz. - wyszczerzyła się
- Rosevi. - uśmiechnąłem się. Lubie wypowiadać jej pełne imię, ma taki ładny wydźwięk.
- Aaah.... Twoja usta tak pięknie się układają jak to mówisz... - nagle zaczęła się śmiać. Nie do końca wiedziałem o co chodzi.
- Co cie tak rozbawiło ?
- Wszystko. Mam świetny humor. O mam świetny pomysł, porobie nam zdjęcia godne twojej tapety na telefonie. - wzięła telefon po chwili zaczęła pstrykać jakieś zdjęcia.
- I wiem jakie będzie idealne... - zniżyła się do mnie i połączyła nasze usta. Zaskoczyła mnie tym. Znowu.
To było takie niespodziewane. Czułem jak się uśmiecha. Jednak coś dziwnie smakowało. Zazwyczaj jej usta smakują słodko. Cokolwiek by nie piła, zawsze była słodka. Jej wyjątkowy smak. Teraz .... Coś mi nie pasuje.
- Kyugin~ah .... - westchnęła mi prosto do ust. Przeszły mnie przyjemne ciarki. Ale po chwili zorientowałem się jak mnie nazwała. Obsunęła się ode mnie. Ma zamglony wzrok.
- Chodźmy stąd... Teraz.... Oppa... - poczułem że nagle zaczęła nieregularnie oddychać.
- Dobrze się czujesz ? - zapytałem.
- Jest mi.... Agh.... Tak gorąco.... - jej głowa opadła na mój tors.
- Rose ? - przestraszyłem się. Zaczęła coś bełkotać. Nic nie zrozumiałem. Złapałem ją za rękę. Ma ledwo wyczuwalne tętno. Zareagowałem impulsywnie. Wstałem mając ją na rękach i delikatnie położyłem ją na podłodze.
- Słyszysz mnie ? Rose ? - spojrzałem na jej twarz. Ma zamknięte oczy. Lekko otworzyłem jej jedną powiekę, później drugą. W obu przypadkach reakcja na światło była taka sama, zerowa. Jednak zbyt rozszerzone źrenice mówią mi, że to nie jest zatrucie alkoholem. Sięgnąłem po jej szklankę. Zbadałem ciecz wzrokiem i węchem. Na dnie unosi się lekki, ledwo widoczny proszek.
Odurzyli ją. Ci dwaj idioci ją odurzyli.
Sam jej nie pomogę tu trzeba przynajmniej płukania żołądka.
- Hej ty... - pokazałem na blondynkę stojącą razem z jakimiś ludźmi. - Dzwoń po karetkę. Dziewczyna lat 18, odurzona najprawdopodobniej GHB lub Rohypnolem. Straciła przytomność, ale podejrzewam że za chwilę odzyska świadomość. Będzie miała wahania. Ma słabe, ledwo wyczuwalne tętno i nie ma z nią kontaktu. Jestem praktykantem w szpitalu ale powiedz stróżowi, że lepiej będzie jak zostanie przy telefonie. Twoim zadaniem będzie opisywanie tego, co widzisz. Rozumiesz ?
- T..tak... - powiedziała i chwyciła za telefon. Skupiłem się na Rose.
- Słyszysz mnie ? Hej... Rosie.... - potrząsnąłem nią lekko. Nachyliłem się do niej i wsłuchałem w jej oddech. Jest bardzo niestabilny.
Nagle nabrała powietrza.
- Rose... Słyszysz mnie ?
- Ja... Ja... Nie wiem, gdzie... Nie w..wiem... - majaczy. Pobladła na twarzy.
- Niedobrze ci ? Masz nudności ? Kiwnij głową. - po chwili ledwo zauważalnie poruszyła głową. Cała się spięła. Ma konwulsje. Za chwile straci przytomność.
- Rosie za chwilę odlecisz, ale obiecuje, że nic ci się nie stanie. Będzie dobrze. - spojrzała  na mnie tępym wzrokiem i straciła przytomność. Ująłem jej dłoń i złożyłem na niej delikatny pocałunek.
- Proszę się odsunąć ! - ratownicy już są. Podbiegli do nas.
- Coś się zmieniło ?
- Odzyskała na chwile przytomność, majaczyła. Miała też konwulsje. Proponuje podać jej adrenaline, ma bardzo niskie tętno.
- Zabieramy ją. - zarządził jeden z nich. Położyli Rose na desce i wynieśli. Nie zdążyłem powiedzieć że jadę z nimi, bo musiałem złożyć zeznania policji.
- Wszystko dobrze ? - podszedł do mnie Cheon, minął się z policjantem który właśnie odszedł.
- Jak mogliśmy ją tak samą zostawić .... - stało się. Odezwało się moje poczucie winy.
- Uratują ją, prawda ? - zapytał Yun
- Mam nadzieje... Boże, co ja powiem jej rodzicom ? - usiadłem w fotelu i przejechałem dłońmi po twarzy. Jej tata mnie zabije. Nici z sojuszu z panem Isaac'iem.
Postanowiliśmy, że wszyscy pójdziemy najpierw do rodziców Rose a później, o ile przeżyjemy spotkanie, pojedziemy do szpitala.
- Że co się stało ?! - warknął pan Evans. Mam wrażenie, że pod wpływem jego głosu wszyscy się nieco odchyliliśmy do tyłu.
- Na chwile została sama i przysiadło się do niej 2 facetów. Musieli ją odurzyć. - na prawdę bardzo, bardzo strałem się ukryć emocje ; przerażenie, strach, złość i poczucie winy.
- Co za dziewczyna ! Ile ona ma lat do cholery ?!
- Uspokój się Isaac... - jej mama jest roztrzęsiona.
- Gdzie ją zabrali ?!
- Do najbliższego szpitala.
- Jedziemy. - zarządził
- P... Proszę pana... Mogę jechać z państwem ? - zapytałem nieśmiało. Nic mi nie odpowiedział, ale pani Evans poklepała mnie po ramieniu i kiwnęła głową.
- Zadzwoń do nas jak będzie coś wiadomo, dobrze ? - powiedział Chan. Kiwnąłem głową i ruszyłem za rodzicami Rose.
                                                 **
( Rose )
Biało. Wszędzie biało i mam wrażenie, że to wcale nie jest śnieg. To ... Pustka. Jedna, wielka nicość.  Gdzie ja jestem ? Co mi się stało ? Znowu miałam wypadek ?
- Roseeee.... - usłyszałam jakiś głos. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo tu nie ma.
- Evi. - znowu. To chyba tata.
- Tato ? Nie widzę cie... Nic nie widzę... - zrobiło się ciemno.
- Nic... Nic... Nie widzę... Nie... Nie.. Ugh... - otworzyłam leniwie oczy.
- Kochanie ? - usłyszałam ciepły głos mamy. Delikatnie przekręciłam głowę w stronę z której usłyszałam głos. Mama siedziała na krześle obok łóżka.
- G... Gdzie ja... ?
- W szpitalu skarbie... Już wszystko dobrze... - ścisnęła moją dłoń.  W szpitalu ? Nic nie pamiętam. O boże... Znowu mam amnezję ?
Chwila....yyy....Mam na imię Rosevi Evans, mam ... 18 lat od listopada. To jest moja mama.... A ja jestem.... W Austrii.
Nie, nie mam żadnej amnezji. Odetchnęłam z ulgą.
- Co się ...? - ugh... Czemu jestem taka osłabiona ?
- Spotkało cię małe nieszczęście. Ale już jest wszystko dobrze. Zaraz przyjdzie lekarz.
- Nieszczęście ?
- Ktoś cię odurzył kochanie.
O boże.
- Wszystko ok ? Strasznie zbladłaś.
O mój boże... Ja nic nie pamiętam... Kompletnie nic... A jak ktoś mi coś zrobił ? Nie... Nie przyjmuje do wiadomości w ogóle takiej myśli.
Do pokoju wszedł Gin.
- Gin...
- Rosie... Jak dobrze, że się ocknęłaś. - podszedł do łóżka.
- Co mi się stało ? Co się wydarzyło.... Ja nic nie pamiętam. Chyba byliśmy w klubie i ktoś do ciebie...- mruknęłam i przypomniałam sobie że dzwoniła do niego jakaś dziewczyna. A później przyczepiło się do mnie 2 typów.
- To są skutki uboczne GHB. Nie pamięta się tego, co działo się podczas działania tabletek.
- Czy oni.... Coś mi zrobili ? Nie pytam o prochy...
- Nie. Nie zdążyli. Wróciłem do ciebie i um... Pogoniłem ich. To się mogło inaczej skończyć. Tak cie przepraszam, że cie zostawiłem.
- Nie masz za co... Przecież są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Nie ma nic ważniejszego od ciebie... Wtedy akurat musiałem odebrać, chodziło o wyniki egzaminów. - a więc o to chodziło. Więc nie jest z tą dziewczyną. Poczułam ulgę. Egzaminy hm ?
- Zdałeś ?
- Śpiewająco... Chociaż w moim przypadku, tańcząco. - zaśmiał się i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. - Gdybym się wcześniej zorientował... Może to nie miałby miejsca.
- Co masz na myśli ? - zapytałam i nagle do pokoju wtargnął mój tata.
- Kyugin... - o boże, ten jego przerażający ton. Coś przeskrobał ?
- Panie Evans ?
Tata podszedł do niego i....

czwartek, 2 czerwca 2016

71. Powinność czy też nie ?

Witam ! 

Bum i już czerwiec ! x.x
Czas leci zbyt szybko ...

Trochę spóźniony prezent na dzień dziecka xD
Czyli rozdział ode mnie ^^

Jest dłuższy ! Tak jak obiecałam ! XD

W sumie ... Zastanawiam się czy nie najdłuższy jak do tej pory xDDD

Pozdrawiam i do następnego ^^

Ps... Moja wena wraca ! 
--------------------------------------------------------------

O mój boże....
Niech mi ktoś powie, że to jest sen.... Przecież to nie może się dziać na prawdę. 
Teraz rozumiem dlaczego nie chciał żebym to czytała... 
Ta piosenka jest o mnie. 
A może o kimś innym i nie chciał żebym zrozumiała to jakoś inaczej ? 
Nie nie nie.... 
Zlustrowałam tekst jeszcze raz.
Płatki kwiatów w Twoich długich włosach.
Tu jeszcze ewentualnie mogłabym powiedzieć, że tekst nawiązuje do kogoś innego. Ale reszta tekstu .... 
Eh...Też doskonale pamiętam te nasze sprzeczki. Często wtedy dokuczał mi starając się wkurzyć mnie mówiąc " Dobraaa i tak wiem, że Ci się podobam ! ". Do tej pory jak sobie przypomne jego ton jak to mówił... Podnosi mi się ciśnienie.
Ale wbrew wszystkiemu, moja twarz jak to mówił kolorem przypominała piękną piwonie. 
Aigoo... Mam w głowie ogromny mętlik, i... Nie podoba mi się to. 
Odłożyłam kartkę na miejsce i usiadłam na łóżku. 
I jak ja mam się teraz zachować ? 
Serce mi zaraz wyskoczy z piersi, tak mocno bije. 
Nie może. 
- Przepraszam, że tak długo. - z łazienki wyszedł wesoły Yun - Oh ? Rosie, stało się coś ? Jesteś strasznie blada. - podszedł do mnie. Aż tak to po mnie widać ? 
- Nie, nie.... Wszystko jest ok. - wymusiłam jakiś uśmiech. Do pokoju wszedł Gin. Zaraz zapadne się pod ziemie... Mam wrażenie, że na moim czole jest napisane wielkimi literami " Grzebałam ci w rzeczach i znalazłam oraz przeczytałam Twoją piosenkę. " 
Aigooo... Moja ciekawość wpędzi mnie kiedyś do grobu.
- Hejka Rosie ! - Gin zaszczycił mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem. Jestem pewna, że jakby się dowiedział o tym, że bez jego wiedzy, ale za to z wyraźnym przekazem, że mam nie czytać tej piosenki, ja .... Bez najmniejszych skrupułów naruszyłam jego prywatność i przeczytałam tą piosenkę. 
Muszę udawać, że nic o niej nie wiem.... Tak będzie chyba najlepiej. 
- Hejcia. -uśmiechnęłam się do niego. 
- Rosie jakaś dzisiaj nie w humorze. - mruknął Yun
- Mam świetny humor.... Jestem głodna, to dlatego. - chłopacy się zaśmiali. Poszliśmy do restauracji na piętrze gdzie spotkaliśmy się z resztą. 
Cały czas niesamowicie męczyło mnie poczucie winy.
Przecież nie cofne czasu....
                                                   **
- Chan.... Mam dosyć ! - krzyknęłam. Chłopak podjechał do mnie na desce.
- Co jest ?
- Już mi zimno. - uśmiechnęłam się bezradnie. Od 2 godzin jesteśmy z Chanem na stoku. Było nas nieco więcej ale Zac się przewrócił i Cheon odprowadził go do ratowników. Oczywiście jak zawsze martwi się na zapas i wyolbrzymia problemy, bo jak na moje oko nie będzie miał nawet malutkiego siniaka po tym upadku. Z kolei Seon z Ginem zwinęli się ze stoku wyjątkowo szybko, bo im się zgłodniało. Poszli do knajpy i już nie wrócili.
- Aaaah... Faktycznie zrobiło się chłodno. Wracamy ? 
- Przecież nie musisz schodzić ze mną. - uśmiechnęłam się do niego. Wiem, że uwielbia jazdę na desce i widzę, że nie ma jeszcze dosyć. - Na spokojnie sobie zjeżdżaj, jak się trochę rozgrzeje to zagarne chłopaków i wrócę.
- Nie wydaje mi się żebym był tutaj tak długo haha - zaśmiał się. 
W gruncie rzeczy wrócił na wyciąg a ja zjechałam do hotelu. Kiedy już przebrałam się w najcieplejsze rzeczy jakie miałam w torbie, dostałam SMS-a od Gina, że zaprasza mnie na gorąca czekoladę do pobliskiej kawiarenki. 
Z racji, że rodziców nie było, bo poszli akurat na stok, a ja nie miałam co robić, zgodziłam się, chociaż nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać. Nadal męczy mnie poczucie winy, że przeczytałam tą piosenkę. 
- Rose ! - usłyszałam w tle nieco zatłoczonej kawiarni. Wypatrzyłam znajomą sylwetkę i ruszyłam w kierunku małego stoliczka. 
- Hej. - uśmiechnął się ciepło, chociaż coś kryje się za tym uśmiechem. Może wie, że przeczytałam tą piosenkę ? 
Mam ważenie, że w sekunde moja twarz kolorem przypominała śnieg za oknami.
- Oii.... Czemu tak zbladłaś ? Źle się czujesz ? - wstał i podszedł do mnie. Zbadał mnie wzrokiem. 
- Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się na prawdę szczerze. Zawsze bawi mnie sposób w jaki się martwi. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy sobie po kubku czekolady.
- Może coś zjesz? Jesteś głodna ? 
- Nieee.... Czekolada mi wystarczy. Szczególnie gorąca, strasznie zmarzłam na stoku.
- Zimno dzisiaj, prawda ? Chcesz moją bluze ? - kolejne pytania. Mam dziwne wrażenie, że on się czymś denerwuje. Albo raczej stresuje...
- Kyugin, stało się coś ? - zapytałam. Jestem pewna, że nie wie o tym, że dorwałam jego piosenkę, już poruszyłby ten temat. Poza tym.... Myślę, że byłby zdenerwowany a nie zestresowany.
- Aż tak widać ? - westchnął - Jak byliśmy coś zjeść z Seo to wpadliśmy na twojego tatę, chwilę z nim porozmawiałem... - przecież lubi się z moim tatą, dlaczego jakaś rozmowa aż tak go zestresowała ?
- Zaprosił mnie na golfa. 
- Ooooo...? Daebak ...?* - zatkało mnie. Doskonale wiem, że tata na golfa zaprasza wyłącznie ważnych współpracowników... 
- To... Fajnie. - uśmiechnęłam się po chwili. Nie wiem czemu, ale na prawdę się z tego cieszę.
- Ja nie umiem grać w takie rzeczy... 
- Masz sporo czasu żeby poćwiczyć. Sezon na golfa zaczyna się chyba dopiero na wiosnę. 
- Twój tata raczej miał na myśli jutrzejszy dzień.
- Golf zimą ? - zdębiałam. Przecież to typowo wiosenny sport. Jak nie nawet letni, prawda ?
- Ale chwila... Jesteśmy w górach.... Gdzie on niby chce tu z tobą zagrać w golfa ? Na nartach ? 
- Zimowy golf na nartach, taka nowa odmiana. - zaśmialiśmy się równo, w międzyczasie kelner przyniósł nam czekoladę. Zaczęliśmy rozmawiać o jakiś bzdurach. Na chwile kompletnie zapomniałam, że mam sporą sprawke za uszami, i dobrze, mogłam się zrelaksować.
- Telefon ci dzwoni. - zauważył Gin. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Faktycznie. Byłam tak zaopatrzona na Kyugina, że nawet tego nie zauważyłam. Wzięłam telefon do ręki. Zanim zdążyłam w ogóle zobaczyć kto się do mnie dobija, telefon zamilkł. Na wyświetlaczu pojawiło się nieodebrane połączenie od Rozalii. Oddzwonie do niej później. 
- Kto dzwonił ?
- Oh ? Aaa... Rozalia. - uśmiechnęłam się do niego. Upił łyka czekolady. - Mogę porobić trochę zdjęć ? - zapytałam szczerząc się w stronę chłopaka, który pośpieszne starał się wytrzeć podbródek, który niefortunnie nieco pobrudził się od czekolady. 
Nie czekając na odpowiedź, zaczęłam pstrykać mu fotki.
- Heeeeej..... Nie rób mi zdjęć w takim stanie, hahah - zaśmiał się i wyciągnął dłoń w kierunku mojego aparatu żeby zasłonić obiektyw. 
Włączyłam opcje serii zdjęć i na prawdę nie chciałam żeby na każdym była widoczna tylko jego ręka. Wyciągnęłam swoją dłoń w kierunku jego. Niestety, źle obliczyłam kąt... 
Nagle poczułam jak moje palce znajdują się miedzy jego palcami. Po chwili, króciutkiej chwili, chłopak ścisnął moją dłoń.
Nawet nie wiem kiedy obie sie splotły. Moje serce zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
- Coś jeszcze dla was ? - uroczą sielankę przerwał nam kelner. Wyrwałam swoją dłoń z uścisku i odłożyłam również telefon. Chyba się nieco zarumieniłam. Pokręciłam lekko głową i napiłam się czekolady. Niestety zdążyła już trochę ostygnąć, co w sumie pozwoliło mi wypić od razu całą. Gin zapłacił za nasze zamówienie. Wróciliśmy do hotelu rozmawiając w sumie o wszystkim i niczym. Miałam wrażenie, że gadamy o takich bezsensownych bzdurach tylko dlatego, żeby nie poruszać tematu tego, co stało się w kawiarni. Może i dobrze ? Może on też uważa to za dziwny, ale miły, przypadek ? 
                                                  *
Położyłam się do łóżka. Po kąpieli chciałam dorwać tate i wypytać go, co on wymyślił za zimowego golfa, ale jak wyszłam z wanny, to już spał. 
- Miałam zadzwonić do Rozy... - westchęłam. Postanowiłam, że zrobię to jutro. 
Przyppmniałam sobie o zdjęciach, które dzisiaj robiłam. Przejrzałam wszystkie. Te ze stoku i te z kawiarni. 
- Aigoo... Wiedziałam, że ta seria będzie tak wyglądać. - zaśmiałam się przeglądając pierwszą serie zdjęć z kawiarni, gdzie przynajmniej na 15 zdjęciach widniała tylko ręka chłopaka. Pousuwałam zbędne zdjęcia i przeglądałam dalej. Aparat pięknie uchwycił moment, kiedy nasze dłonie się splotły. To niby tylko 3 zdjęcia, ale niesamowicie mi się podobają. 
Postanowiłam zrobić z nich kolaż i ustawić połączone zdjęcia na tapete w telefonie. 
Zajęło mi to dosłownie 3 minuty. 



Efekt na prawdę mi się podoba. Szybko ustawiłam zdjęcie na tapete, do której po chwili zaczęłam się szczerzyć. To na prawdę... Dziwne.
Odłożyłam telefon na stolik nocny i zgasiłam światło. Jestem wykończona.
                                                  **
Jak tylko wstałam zadzwoniłam do Rozalii. Rozmowa z nią nie miała końca. Opowiedziała mi o planach na sylwka, w co się ubierze, wypytała mnie o moje plany na imprezę. Poruszyła też temat studniówki i pochwaliła się, że kilka dziewczyn z klasy chce, aby właśnie ona uszyła im sukienki, przez co jest wręcz w 7 a może nawet i 8 niebie. Chwile pogadałyśmy o świętach, trochę ponawijała o Leo i zaczęła mnie wypytywać o pobyt w Austrii.
Moje, wręcz gorące, ucho oraz obolała ręka, zapewne gdyby mogły, podziękowałyby Rozie za to, że w końcu się rozłączyła. Wyszłam z pokoju i zaczęłam rozglądać się po apartamencie, usłyszałam jak mama rozmawia z kimś przez telefon w salonie. Kiedy usiadłam obok niej akurat skończyła rozmowę.
- Cześć Evi. - uśmiechnąła się do mnie odkładając telefon
- Hejka mamo. Masz wolne, skąd ten telefon?
- W kancelarii nie mogli znaleźć jednego pozwu. - rozejrzałam się
- Hmmm... A gdzie tata ?
- Nie mówił ci ? Zabrał Kyugina na golfa.
- Ale gdzie on go zabrał ? Przecież jest środek Zimy.
- Jakieś kryte czy tam sztuczne pole golfowe.
- Aish... Mamo, co wymyślił tata ? Gin nie umie grać w golfa.
- Nic nie wymyślił.... Po prostu chce go bliżej poznać. Jakkolwiek to nie brzmi..?
- Ale po co ? Przecież na golfa zabiera wyłącznie współpracowników i to tych na najwyższym szczeblu. A Gin ma się na prawdę daleko od jego biznesów... No pomińmy udziały taty w wytwórni...
- Nie denerwuj się takimi rzeczami. Przecież ojciec go nie zagryzie.- ponownie się zaśmiała. Ma dzisiaj podejrzanie dobry humor. Westchnęłam. Nie wiem do czego dąży tata, ale mam złe przeczucia.
- Miałam ci mówić Evi, byłam rano na basenie i jakieś dziewczyny ekscytowały się imprezą, która dzisiaj będzie. Może weźmiesz chłopaków ?
Impreza ? To nie jest zły pomysł.
- Dzięki za info mamo. - wyszczerzyłam się - Może skorzystamy. Zaraz się dowiem. Idę się ubrać i lece na stok bo umówiłam się z Chanem, nie wiem jak reszta.
- Ok. Baw się dobrze i ostrożnie ! Wieczorem pojawiały się place lodu.
O nie... Znowu lód na stoku ? Może coś już z tym zrobili, jest 11...
                                                    *
Z dnia na dzień ubieranie się na stok idzie mi coraz sprawniej. Ale to dobrze, dłużej mogę się cieszyć jazdą.
- Rosieee ! - usłyszałam wesoły głos Yuna. Odwróciłam się w jego kierunku, jest razem z chłopakami.
- Hejeczka ! - wyszczerzyłam się
- Zapodział nam się jeden członek, wiesz. - zaczął Chan
- Jest z moim tatą. - westchnęłam
- Ha ! Biedny Gin, nie mógł spać całą noc, hahaha - zaśmiał się Yun. Boże, aż tak się tym przejmował ?
- Przeżyje. Będzie dobrze, przecież pan Evans go nie zje. - uśmiechnął się Zac.
- Aish... Będziemy tu stać i rozmawiać o Ginie, czy może troche poszusujemy ? - Seon i ta jego cierpliwość. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w kierunku wyciągu.
- Aaa słuchajcie, dopóki mam was, no prawie wszystkich, jest dzisiaj impreza w tym klubie naprzeciwko hotelu, idziemy ?
- Ooo czemu nie. - uśmiechnął się Chan. Reszta też zgodziła się bez większego oporu. Więc dzisiaj imprezka. Może być zabawnie. Jestem ciekawa, czy Gin będzie miał tyle samo entuzjazmu co my. W sumie ciekawi mnie też, kiedy wrócą...
Myślę, że do obiadu powinni dotrzeć. Gin nie umie grać w golfa... Tata nawet jakby bardzo chciał, nie zagra z nim całej partii.
Wjechaliśmy na górę. Seon, Chan i Yun postanowili się pościgać. Nic dziwnego. Z tego co pamiętam w ich wyścigu desek prowadzi chyba Chan.
Zac pojechał nie czekając w sumie na nikogo. Moim jedynym towarzyszem został Cheon.
- Uważaj Rosie, pojawiają się jakieś płaty lodu. - ostrzegł mnie. Gwałtownie się zatrzymałam. Znając moje szczęście, zaraz na coś najadę i skończe z połamanymi nogami.
- Coś się stało ? - zatrzymał się piętro niżej.
- Wiesz.... Jakoś... Nie przepadam za jazdą po lodzie. Na myśl, że mogę najechać nartą na płat i stracić równowagę, odczuwam pewien dyskomfort...
- Ojej... Po prostu się boisz. - uśmiechnął się. Mimo tego, że pół twarzy zasłaniają mu gogle, wiem, że ten uśmiech jest najcieplejszy z jego całej gamy uśmiechów.
- Eh... Masz mnie. Mam lekki lęk pod tym kątem....
- Powoli jakoś zjedziemy. Jak jakiś płat się pojawi dam ci znać, koi ? *
- Ok... Ufam ci ! - westchnęłam.
                                                      *
Jak ciepło.... Standardowo po 14 na stoku zrobiło się dosyć chłodno, więc z chłopakami wróciliśmy do hotelu. Wzięłam szybki prysznic i jak zwykle ubrałam najcieplejsze rzeczy jakie mam. Mama powiedziała mi, że tata z Ginem powinni wrócić po 16, więc idealnie na obiad. Do tego czasu mam chwile żeby wyszukać coś na imprezę. Wywaliłam wszystko z walizki. Przecież nie ubiore sylwestrowej sukienki.
Przejrzałam uważnie ciuchy.
- O ! - dostrzegłam inną sukienkę. Nie pamiętam żebym ją pakowała... Aaaah.... Dostałam ją od cioci Aurelii.
Śliwkowa, koronkowa sukienka z długim, również koronkowym, rękawem.  Jest prześliczna. Do tego zwykłe rajstopy i moje ukochane czarne lity i będzie cudnie.
- Wróciliśmy. - w moim pokoju pojawił się tata. Mój wzrok przeniósł się na niego. Jest bardzo zadowolony. Nie wiem,  mam się bać ?
- Jesteś zbyt przerażająco zadowolony tato...
- To świetny chłopak, na prawdę kochanie.  - usiadł na łóżku. - Taki bystry, inteligentny i do tego niesamowicie zabawny haha. - zaśmiał się wyraźnie na jakieś wspomnienie - Wiesz, że prawie by mnie ograł ?
- Dałeś mu pewnie fory....
- Na początku tak. Ale jak już załapał to leciał jak stary. Jestem pod wrażeniem jego zdolności do szybkiego wchłaniania wiedzy.
- Tato.... Mogę cie o coś zapytać ?
- Jasne skarbie.
- Dlaczego zabrałeś go ze sobą ? Wiedziałeś, że nie umie grać... Zresztą... Nie jeździsz na golfa z byle kim.... I dlaczego tylko on ? Przecież mogłeś zabrać mnie albo reszte chłopaków razem z nim lub szefa tej wytwórni.
- Chciałem bliżej poznać Gina.
- No przecież go znasz. - wywróciłam oczami
- Kochanie, prawdopodobnie wyjedziesz studiować do Korei. Chciałabym mieć pewność, że będziesz tam bezpieczna.
- Ale jeszcze nikt nie powiedział, że ja będę tam studiować tato. - padł taki pomysł na świętach przy stole. Powiedziałam, że się nad tym zastanowie. Owszem, doskonale wiem, że w Seul są na prawdę dobre uczelnie ze świetnymi bonusami jak na przykład wyjazdy do Japonii lub Francji w ramach szkoleń z architektury krajobrazu. Ale.... Nie myślałam jeszcze tak poważnie o tej obiekcji.
- Ale też nikt nie powiedział, że tam nie pojedziesz. - uśmiechnął się - Poprosiłem Gina żeby miał na ciebie oko, jeśli tam wyjedziesz.
- Powiedziałeś mu ?! Tato.... Jak mogłeś mu powiedzieć, że w ogóle w planach przewijają mi się studia w Korei ?
- Kochanie, to bystry chłopak, sam mi powiedział, że byłoby fajnie jakbyś przyjechała na studia do Korei. Poopowiadał mi trochę o uczelni na której jest jego znajoma, też przyszła architekt. Jest na 2 roku i jest zachwycona.
Sam zasugerował ? To słodkie.... Ale chwila.... Co to za koleżanka ? Jest w jego wieku.... I są w dobrych relacjach....
Poczułam dziwne ukłucie w sercu.
No bez jaj, nie mogę być przecież zazdrosna.....
- Słuchasz mnie ?
- Tak... - mruknęłam
- To idziemy na obiad.
Podczas obiadu cały czas myślałam o dziewczynie o której mówił tata. Nawet sama w pewnym momencie zaczęłam się karcić w myślach za zastanawianie się nad relacją jaka może łączyć Gina z " panią architekt ". To nienormalne.... Nagle złapałam ogromnego doła. Najchętniej schowałabym się pod kołdrą z miską lodów i ... Popcornu....
- Aigooooo..... - zawyłam wręcz. Nie mogę przecież siedzieć tutaj i dołować się z takich powodów...
Mam ochotę się dzisiaj upić.
Szybko ubrałam się we wcześniej przygotowane rzeczy, pomalowałam się i ułożyłam włosy. Kiedy spryskałam je lakierem do włosów przyjrzałam się Rose w lustrze. Wyglądam zaskakująco dobrze.
Narzuciłam na siebie jakiś płaszczyk i oznajmiłam rodzicom, że wychodze. Z chłopakami umówiłam się przy recepcji hotelowej. Ku mojemu zaskoczeniu był też Gin. Wyraźnie widać, że ma się już dobrze.
Przytuliłam go na przywitanie.
- Ładnie wyglądasz. - szepnął mi przelotnie do ucha. Zrobiło mi się gorąco. Chan zarządził, że wychodzimy. Jako, że klub jest naprzeciwko hotelu, długo nie szliśmy. Sprawnie ominęliśmy dosyć sporą kolejkę za sprawą zaproszeń, które dostał mój tata.
W klubie jest gorąco i mega głośno. Ale podoba mi się ciemny klimat. Usiedliśmy w miejscu wyznaczonym dla specjalnych gości. Wszyscy się zdziwiliśmy jak zobaczyliśmy w naszej loży stół do bilarda, a na sporym stole dwie butelki szampana. Chyba dobrze schłodzone, bo na czarnych butelkach widnieje szron.
Szybko się rozgościliśmy. Równie szybko znikły obie butelki szampana. Przerzuciliśmy się na inne trunki, każdy na coś innego. Standardowo, Gin nic nie pił. Wypił aż jedną lampkę szampana i teraz raczy się sokiem pomarańczowym z miętą.
Chan, Zac i Cheon grają w bilarda, Seo zniknął na parkiecie a ja wywijam sobie z Yunem. Po 3 piosenkach wrociłam do stolika przy którym siedział Gin.
- Coś jesteś nie w humorze.... - zwróciłam się do niego.
- Nie... Mam świetny humor ale jestem zmęczony. - wyszczerzył się
- Tak cie przepraszam za mojego tatę...
- Ale nie musisz. Jest bardzo miły.
- Polubiliście się ! - zaśmiałam się nie kryjąc radości
- Oh... Nie ma mi za złe, że pokonałem go na 17 dołku ?
- Co ?! Hahahahah..... Żartujesz sobie !  Na prawde cie lubi ! - krzyknęłam szczerząc się. Chwile pogadaliśmy o bzdurach. Nagle jego telefon zaczął brzęczeć na stole. Ukradkiem zerknęłam na wyświetlacz. " Krys( ˘ ³˘)~♡ "
Serce mi stanęło na chwile....
Kim do chuja jest Krys ?!
- Ooo, przepraszam,muszę odebrać. To ważne. Za chwilke przyjdę. - odprowadziłam go pytajacym wzrokiem.
To jego dziewczyna ?
Od razu wyrzucam tą myśl z głowy. Ale ....
Zostawił mnie dla niej....
Nagle zrobiło mi się... Przykro... Poczułam lekką... Pustkę ...
To smutna myśl, ale sporo rzeczy się teraz układa w całość. Piosenka, znajoma ze studiów, ten telefon.
Przecież on nigdy nie odbierał przy mnie telefonów. Zawsze twierdził, że nie ma nic ważniejszego.
- Czemu taka ślicznotka siedzi sama ? - do mojego stolika podeszło dwóch chłopaków. Może nawet facetów. Blondyn, dosyć wysoki, ubrany w jasne jeansy i czarną koszulkę, bardzo opinającą. Widać zarys jego mięśni brzucha.
A drugi, wysoki szatyn. Ma na sobie identyczną w kroju bluzkę, tyle że białą i czarne spodnie. Kojarze go z parkietu.
- Sama przy takim wielkim stole ? - zapytał drugi
- Nie sama... - mruknęłam i dyskretnie sie rozejrzałam. Chłopaków nie ma... Ani jednego. Kurwa... A jednak sama.
- Gdzie masz koleżanki ? - blondyn usiadł obok mnie
- Powiedziałam, że nie jestem sama, ale nie powiedziałam, że jestem z koleżankami. - uśmiechnęłam się do nich wrednie.
- Uaaa... Masz charakterek ! - zaśmiał się szatyn
- Możemy chwile z tobą posiedzieć ? Tutaj kręci się wielu dziwnych typów, którzy mogą czaić się na takie same ślicznotki.
- Nawet jak są same na chwile.
Wywróciłam oczami.
- No weź piękna, jeden drink z nami.
- Może nawet dwa. - wyszczerzył się szatyn - Jestem Harold
- A ja Max.
Chyba się nie odczepią....
- Rose.- uśmiechnęłam się. Na stole pojawiły się 3 drinki. Kamikaze. Uwielbiam. Z chłopakami nawet fajnie się rozmawiało. Nie wiem kiedy, jeden drink zamienił się w drugi. Czułam się błogo i nie wiedzieć czemu po kilku kolejnych łykach chciało mi się śmiać ze wszystkiego. To dziwne, bo nie czuje się pijana... Ale... Czuje się.... Dziwnie....

*Daebak - kr. Doprawdy ?
*koi - kr. Zgoda ?

piątek, 13 maja 2016

70. Piosenka

Nie zabijajcie mnie ! XD

Witam Was po .... Lekkiej przerwie xD
Żyje i mam się dobrze ;x

Rodział w zasadzie jest krótki .,, 
I miałam go wstawić jakiś czas temu, ale miałam sporo na głowie xD

Walcze z brakiem weny, ale są już jakieś postępy x.x


Do następnego rozdziału kochani !

Na pewno będzie dłuższy niż ten ;x

--------------------------------------------------------------
     ~
 Girl-> Friend 
  Pamiętam Cię moimi oczami,
Podążam za Tobą swoimi myślami...
   W pewnym momencie zaczęliśmy spędzać ze sobą każdy dzień.
Tak, jakbyśmy byli jednością.
Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi z czasów dzieciństwa.
Często wspominam nasze pierwsze spotkanie.
  Doskonale pamiętam nasze wspólne spacery.
Płatki kwiatów w Twoich długich włosach,
 Twój melodyjny śmiech, Twój temperament i zabawny upór.
 Byłaś inna niż wszyscy i dlatego bardziej Cie lubiłem.
 Te chwile mogłyby trwać wiecznie.
  To bez różnicy gdzie patrzę,
  Wszędzie widzę Ciebie w swoich wspomnieniach.
  Na zawsze w moich myślach...
   Pamiętam Cię moimi oczami,
  Podążam za Tobą swoimi myślami.
  Jestem jak zahipnotyzowany,
  Myśląc o Tobie czuje ciepło.
  Ta zima minie i wtedy zamierzam Ci powiedzieć o tym, że...
         ~
- Rosie oddaj mi toooo... - mruknął i w końcu  zabrał mi tą kartkę.
- Aigioooo ... - mruknęłam niezadowolona. Jestem pewna, że to piosenka. Sam ją napisał ? Tylko dlaczego nie pozwala mi jej przeczytać ? Wstydzi się ?
- Aleś się naburmuszyła... - stanął naprzeciwko mnie, bez kartki. - No już rozchmurz się.
- Nie. - mruknęłam i ułożyłam usta w podkówke.
- Hahaha - zaśmiał się
- No i co się śmiejesz ? Jestem na ciebie zła.
- Wae ? - zapytał nadal się śmiejąc
- No bo nie pozwoliłeś mi tego przeczytać. To nie fair. - walnęłam go lekko w ramię.
- Ale się uparłaś no.... I tak tego nie dam ci przeczytać.
- Ale powiedz mi chociaż dlaczego ?
- No bo..... Nie.
- Aigoo... To nie jest argument.
- Co tam ? - nagle z łazienki wyszedł Yun. Ma mokre włosy, dobrze że chociaż jest ubrany.
- A nic. - uśmiechnął się do niego Gin
- Nie nic. Gin nie pozwala mi przeczytać swojej piosenki ! - mam wrażenie, że zachowuje się jak mała dziewczynka. To tylko moje wrażenie, prawda ?
- To nie jest piosenka....- Gin się zawstydził. I to właśnie potwierdziło, że jednak mam rację uważając to za piosenkę.
- Ooo znalazła ją ? - Yun się wyszczerzył. A więc on wie o czym ja mówię !
- Przez przypadek. - chłopak strzelił facepalma.
- Skoro z ciebie nic nie wyciągne... Yuuuuun..... Nie doczytałam jej do końca, możesz mi o niej coś powiedzieć ?
- Widzisz.... - zaczął
- Nie ! - Kyugin podbiegł do Yuna i przyłożył mu dłoń do ust uciszając go.
- Aiii... Jak ty traktujesz swojego Hyunga ? - mruknął starszy
- Przepraszam... Hyung. - westchnął Gin i odwrócił się do mnie.
- Eh... Nie możesz po prostu.... Zapomnieć, że to widziałaś ?
Ha ?! Zapomnieć ? On chyba na prawdę nie chce żebym to widziała.  Ale to na serio nie fair, tym bardziej, że teraz wiem, że Yun wie o co chodzi. Zapewne nic mi nie powie. Spojrzałam na Gina. Jest nieco zdenerwowany. Dobra, na razie odpuszcze... Przecież chyba gdyby uznał tą piosenkę za jakieś swoje wielkie osiągnięcie, to sam by mi ją pokazał. Tak... Na pewno.... Może jej nie skończył ? Eh...
- Dobrze.... - niech mu będzie. Dostrzegłam ogromną ulgę na jego twarzy. Resztę wieczoru spędziłam w ich towarzystwie. Na temat mojego znaleziska nie odezwał się żaden, a ja wzrokiem nadal szukałam miejsca gdzie Gin mógł schować tą kartkę. Przecież jej nie wyrzucił.
Przez całą noc niesamowicie mnie nurtowała treść pierwszych wersów. Nie ma opcji, muszę znaleźć tą piosenkę.
                                                   **
Zapukałam lekko do znajomych drzwi. Jest pora śniadaniowa, a wczoraj umówiłam się z chłopakami, że zjemy coś razem. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
9.21
Czyżby jeszcze spali ? Wątpie.... Chociaż nigdy nie wiadomo. Zebrałam w sobie troche odwagi, żeby pociągnąć za klamkę. Weszłam niepewnie do środka. Od razu w oczy rzuciły mi się dwa zaścielone łóżka. Gdzie oni są ? Wtedy usłyszałam jak coś spadło w łazience i charakterystyczne westchnięcie.
- Yun to ja ! - krzyknęłam przez drzwi
- Hej Rose ! Ogarne się i wyjdę ! Gin zaraz powinien być.
- A gdzie poszedł ?
- Do sklepu
- Ok ! - usłyszałam jak odkręcił wodę. Usiadłam sobie na łóżku Gina. Doznałam olśnienia. Przecież to idealna okazja żeby znaleźć tą kartkę. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam rozglądać. Nic mi to nie dało. Wstałam więc z łóżka i podeszłam do szafki nocnej. Niepewnie otworzyłam szufladkę.
Nie rób tego Rose.
Odezwało się moje sumienie.
Prosił Cię.
Toczyłam wewnętrzną walkę.
Gdyby chciał sam by Ci ją pokazał. Nie możesz grzebać w jego rzeczach.
Przyznałam sobie rację. Ale ta pokusa była silniejsza od zdrowego rozsądku. Szybko przegrzebałam szufladę. Pudło.
Nie schowałby tego do szafy, stałam tam wczoraj.... Podejrzewam, że jeżeli położył to wczoraj w miarę bezpiecznym miejscu, to nadal tam jest. Siedziałam u nich do późna, wiem, że niczego nie przekładał. Rano też wątpię żeby to ruszał.
Myśl Rose... Myśl...
To jest na pewno w tej części pokoju.
Wczoraj jak stałam obok szafy, nie słyszałam żeby rozpinał jakieś zamki czy otwierał jakieś inne szafki. To musi być gdzieś luzem.
Zastanowiłam się chwile i spojrzałam na łóżko.
A może by tak....
Kucnęłam i zajrzałam pod mebel. Była tam jakaś torba, a spod torby wystawał róg kartki. Ucieszyłam się. Szybko wyciągnęłam kartkę i usiadłam na dywanie opierając się o łóżko. Wzięłam się za czytanie koślawch znaczków.
                                                   ~
 Girl-> Friend 
  Pamiętam Cię moimi oczami,
Podążam za Tobą swoimi myślami...
   W pewnym momencie zaczęliśmy spędzać ze sobą każdy dzień.
Tak, jakbyśmy byli jednością.
Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi z czasów dzieciństwa.
Często wspominam nasze pierwsze spotkanie.
  Doskonale pamiętam nasze wspólne spacery.
Płatki kwiatów w Twoich długich włosach,
 Twój melodyjny śmiech, Twój temperament i zabawny upór.
 Byłaś inna niż wszyscy i dlatego bardziej Cie lubiłem.
 Te chwile mogłyby trwać wiecznie.
  To bez różnicy gdzie patrzę,
  Wszędzie widzę Ciebie w swoich wspomnieniach.
  Na zawsze w moich myślach...
   Pamiętam Cię moimi oczami,
  Podążam za Tobą swoimi myślami.
  Jestem jak zahipnotyzowany,
  Myśląc o Tobie czuje ciepło.
  Ta zima minie i wtedy zamierzam Ci powiedzieć o tym, że...
   Wiele razy droczyłem się z Tobą mówiąc, że to oczywiste, że Ci się podobam.
  Zaprzeczałaś czerwieniąc się.
  Mówiłem wtedy, że i tak nie jesteś w moim typie.
  Kłamstwa są najprostszą drogą ucieczki.
   Zwykłem robić Ci dziecinne kawały,
  Ale i tak zawsze byłaś przy moim boku.
  Nie byłem wystarczająco mężczyzną,
  Nie wiedziałem co czuję, więc nie mogłem być szczery.
  Ale teraz, zanim będzie za późno, wypowiem wszystkie słowa, których nie wypowiedziałem.
 
 Pamiętam Cię moimi oczami,
  Podążam za Tobą swoimi myślami.
  Jestem jak zahipnotyzowany,
  Myśląc o Tobie czuję ciepło.
  Ta zima minie i wtedy zamierzam Ci powiedzieć o tym, że
  Szczerze jestem w Tobie zakochany.
  To może być trochę dziwne,
  Zrobię cokolwiek, ponieważ dla mnie jesteś nie tylko przyjaciółką.
 
 Od dłuższego czasu nachodzi mnie wizja poranku z Twoimi
dłońmi w moich.

Pamiętaj mnie swoimi oczami,
  Podążaj za mną swoimi myślami i wyobraź sobie
  Brak granicy pomiędzy nami.
  Obiecuję, że kiedy ta zima minie,
  Powiem Ci, że jestem w Tobie zakochany.
  Wiem, że to może być dziwne,
  Ale zrobię wszystko, ponieważ dla mnie jesteś nie tylko przyjaciółką.
  Próbowałem to zdusić, ale nic nie może mnie powstrzymać.
  Moje uczucie codziennie rośnie.
  Od teraz, dla Ciebie
  Chcę być Twoim facetem.
  Od teraz, dla mnie
  Bądź moją dziewczyną.
 
Nie jesteś tylko przyjaciółką, ale mą miłością. 
                                                                    ~~~
O mój Boże...

niedziela, 24 kwietnia 2016

69. I po niespodziance.

Beznadziejna pogoda za oknem ~.~
U Was też ? (´・_・`)
Ale pociesze Was nowym rozdziałem !
Znaczy.... Pocieszenie to pojęcie względne xD

Mnie niesamowicie pociesza fakt, że mój UB zyskał miano The Best K-Pop Dancer Poll ~♡
Jestem z niego taka dumna ^^

Zapraszam do czytania ^^
Może komuś się spodoba xD

Jak wiecie mam ostatnio spore problemy z weną >.>
Co widać na blogu (¬_¬)
Ale robię wszystko żeby się poprawić (~‾▿ ‾)~
 Pozdrawiam  wszystkich wytrwałych ❤
--------------------------------------------------------------
Boże .... Ja żyje ? Żyję!
Otworzyłam niepewnie oczy. Leże z głową na czyjejś klatce piersiowej.  Podniosłam wzrok do góry. Chłopak ma na twarzy czarne gogle. Uśmiechnął się do mnie. Mój wybawca się podniósł i wyciągnął do mnie dłoń, pomógł mi wstać.
- Boże.... Ja... Ja nie wiem jak Ci dziękować.... W pewnym momen... - chłopak podszedł do mnie i powoli ściągnął mi gogle. Sam ściągnął rękawiczke i przejechał ciepłą ręką po moim lodowatym policzku. Stanęłam jak wryta.
- Rosie...
- O mój boże .... Nie wierze ....
Ze sporym niedowierzaniem spojrzałam na mojego wybawce. Uniosłam ręce ku jego twarzy i ściągnęłam jego gogle. Momentalnie się w niego wtuliłam.
- Kyugin ! Matko ale jak to.... Ty tutaj...  Ale ...  Jak ?! - obsunęłam się, spojrzałam na jego radosną twarz. Pod nadmiarem emocji rzuciłam się mu na szyje. Nie wiem co we mnie wstąpiło... Obsunęłam się od niego. Gin mocno mnie przytulił.
- Ty sierotko....- zaśmiał się - Nic ci się nie stało ? Nic nie połamałaś ?
- Nie nie... Ale to twoja zasługa ! - przytuliłam go mocno. Moje serce zaraz eksploduje. - Gdyby nie ty... Ja nie wiem jakby się to skończyło.
- Aaaah..... Spotkało się dwoje kochanków... - podszedł do nas jakiś snowboardzista
- Wszystko ok ? - podeszło do nas kilku innych. Doskonale znam te głosy.
- Aaaaiiiii..... - odsunęłam się od Gina i odwróciłam w stronę chłopaków. Mocno ich uściskałam.
- Jak dobrze cię widzieć ! - wyszczerzył się Yun uprzednio ściągając kominiarke z twarzy
- Was też - uśmiechnęłam się szczerze - Jest reszta ?
- Taaak zjeżdżają gdzieś tam.... Ooo jedzie Seon. - powiedział Zac wskazując ręką w stronę stoku
- Swoją drogą .... To było niezłe bum hahahah - zaśmiał się Yun
- A ja się zastanawiałem, kto tak krzyczał jak wjeżdżałem na górę hahaha - przyłączył się do niego Cheon
- Na pewno nic ci nie jest ? - mój kochany, zatroskany Gin.... Podszedł do mnie i bacznie mi się przyjrzał badając mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gdzie się zatrzymaliście ?
- O w tamtym hotelu - Zac pokazał na znajomy hotel.
- Żartujesz ? Ja też hahah - zaśmiałam się. Czy to jeszcze podchodzi pod  przypadek?
- Odprowadze cie do pokoju, dobrze ? - Kyugin uśmiechnął się czarująco
- Ale w sumie i tak mieliśmy się już wszyscy zbierać. - oznajmił Cheon
- Heeeeeej Rosie - w końcu dojechał do nas Seon - Stało się coś ? Tak wszyscy stoicie.....
- Szczęście w nieszczęściu, powiedzmy. - powiedział Zac
- Aigoo...Hyung, zawsze musisz mówić do mnie takimi zagadkami ?
- Rose spadła nam z nieba haha - zaśmiał się Yun
- Nie nam, a Ginowi i nie spadła, straciła panowanie nad nartami.
- Cheon~ssi .... Nie jesteś zabawny.... - mruknął Yun - Ostatnio ma jakiś podły humor, wiesz ? - zwrócił się do mnie
- Czyli.... Co się właściwie stało ? - zaśmiałam się na to pytanie Seona.
- Eh... Chodźmy już, zrobiło się chłodno. - westchnął Cheon. Faktycznie, zrobiło się dosyć zimno. Zaszło słońce i piękna pogoda poszła się jebać, ale.... Wbrew wszystkiemu nadal mam świetny humor. Tak się cieszę, że tu są.
- A gdzie Chan-ssi ? - zapytał Zac
-Zjeżdżałem z nim i jak zjechaliśmy stwierdził, że jest mu zimno i poszedł do hotelu. - odezwał się Gin. Spojrzałam na niego. Chłopacy coś jeszcze do niego mówili, ale totalnie się na niego zapatrzyłam. Tak tęskniłam za jego twarzą. Jego uśmiechem, głosem... Za nim w całej okazałości.
- Stało się coś ? - zapytał. Boże, ale przypał .... Strzeliłam buraka, ale całe szczęście, mam różowe policzki od mrozu i nie było tego widać.
- Nic... Cieszę się, że Cie widzę. - czy ja na prawdę to powiedziałam ? Jego czarujący uśmiech odpowiedział mi na to pytanie.
- Chodźmy... - zaszczycił mnie kolejnym uśmiechem. Wziął swoją deskę w rękę. Poczekaliśmy aż reszta pościąga swoje i dopiero ruszyliśmy w kierunku hotelu.
- Ooooooooo.... Rosieeee ! - na to czekałam. Idąc korytarzem wpadliśmy na Chana. Wyszczerzył się i podszedł do mnie.
- Aaaaaaah....... Jak fajnie cię widzieć ! - przytulił mnie
- Ciebie też Chan !
- Znowu wszyscy razem ! Wiecie co to znaczy ? GRUPOWY PRZYTULAS ! - krzyknął Yun. Wszyscy głośno poparli ten pomysł i już po chwili zablokowaliśmy przejście w hotelu. O tak.... Jak mi tego brakowało... Nawet się wzruszyłam.
- Jaki miły widok. - usłyszałam tate. Obsunęłam się od chłopaków.
- Patrz tato, kogo to przywiło z Korei hahaha. - zaśmiałam się - Gin mi życie tato uratował. Jak zjeżdżałam najechałam na lód i straciłam panowanie nad nartami.... I tak, o... Wpadłam na Gina. - uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela. Zakłopotany podrapał się po głowie.
- Nic ci nie jest Evi ? - tata podszedł do mnie nieco przestraszony.
- Jestem cała. - szczery uśmiech posłałam teraz do taty.
- Dziękuje ci Kyugin. - mój tata podszedł do Gina i uścisnął mu dłoń. - A tak w ogóle, cieszę się, że dotarliście cali i zdrowi. Ponoć pogoda też was nie rozpieszczała.  - a skąd on wie takie rzeczy ? Spojrzałam na niego pytająco, ale chyba tego nie dostrzegł.
- W sumie trochę szkoda, że już się spotkaliście. Myślałem, że wielka niespodzianka wyjdzie na jaw na kolacji.
- Wielka niespodzianka ? - zapytałam. Olśniło mnie i momentalnie się wyszczerzyłam.
- Może to trochę niefajne z mojej strony, ale jesteście prezentem urodzinowym mojej córki. O rany... Na prawdę dziwnie to brzmi. - mruknął tata. Chłopacy zaczęli się śmiać. - Może powiem coś na swoją obronę, żeby nie było, że jestem dziwakiem. Rosie bardzo was sobie ceni. Jak byliście u mnie w Japonii w wakacje, miałem okazje was bliżej poznać. - zaśmiał się. - Wszyscy tutaj jesteśmy świadomi waszych obowiązków, zajęć codziennych i przede wszystkim kilometrów które was dzielą. Więc pomyślałem sobie, że namówie mojego przyjaciela żeby dał wam trochę wolnego. Tak żebyście odpoczęli i spędzili czas razem z Rose. - uśmiechnął się
- Jest pan genialny ! - wyszczerzył się Yun
- Powinniśmy panu podziękować. - zarządził Cheon - Silux ! 1...2...3...
- Dziękujemy ! - krzyknęli wszyscy razem. Zaśmiałam się.
- Aaahhh..... Jesteście niesamowici. Przyjaciele mojej córki, to też moi przyjaciele. - tego nie spodziewałam się usłyszeć. Uśmiechnęłam się ciepło do taty. -  A teraz proponuje żebyśmy się wszyscy przebrali i udali na kolacje. - tata uśmiechnął się i poszedł do apartamentu.
- Jaki masz numer pokoju ? - zapytał Gin
- Apartament 2, a wy ?
- Podzielili nas na pokoje, bo największy apartament był zajęty. - mruknął Cheon. Mam nadzieję, że to nie o naszym apartamencie on mówi. Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Ale jestem głodny.... Możemy porozmawiać przy stole ? - westchnął Seon
- Dobra, idziemy coś zjeść. - zaśmiał się Chan
- Jestem w pokoju 8 razem z Yunem. - uśmiechnął się Gin - Przyjść po ciebie ? Czy spotkamy się na na dole ?
- Jak wolisz - uśmiechnęłam się ciepło, w miedzy czasie wszyscy się rozeszli
- Jak wole ? To mogę cie porwać i mieć przy sobie do 2 stycznia ? - wyszczerzył się
- Ale zaraz .... Po co porywać ? - spojrzałam na niego rozbawiona - Poddam się, ale muszę mieć pewność, że będę z tobą non stop do 2.
- Gwarantuje ci to.... - podszedł do mnie i uśmiechnął się łobuzersko. Nie wytrzymałam, wybuchłam śmiechem.
- Przyjdź po mnie za 10 minut, ok ? 2, zapamiętaj.- obdarowałam go moim najpiękniejszym uśmiechem i ruszyłam w stronę apartamentu.
                                                    **
To był niesamowicie miły wieczór. Miły ale i też nieco zaskakujący. Tata oznajmił nam, że kupił udziały firmy. To akurat nie byłoby tak szokujące, ale firma ta, to nie byle mała firemka tylko właściwie wytwórnia muzyczna. I to jedna z większych w Korei Południowej. Żeby było tego mało, do tej wytwórni należy zespół Gina. A żeby było jeszcze ciekawiej, słynnym koreańskim przyjacielam taty okazał się sam prezes tej wytwórni. Wszystko zaczęło się składać w jedną całość. Wakacje w Korei, mieszkanie kupione od jego przyjaciela, przyjazd tutaj i urlop chłopaków.
Rozumiałabym wszystko, ale od kiedy tata wszedł w branże rozrywkową ? Po co mu to ?
Wyszłam z wanny, potrzebowałam relaksujacej kąpieli po całym dniu niespodzianek. Przetarłam ciało puchatym, białym ręcznikiem i ubrałam się we wcześniej przygotowane ciuchy. Lekko osuszyłam włosy i wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się po pustym apartamencie. Mama poszła na jazdę nocną a tata prawdopodobnie przegląda raporty z własnej firmy. Nie mam nic do roboty. Może pójdę do chłopaków ? Że też nie mogą być wszyscy razem tylko podzielili ich na dwójki.
- Tatooo.... Idę do Gina ! - krzyknęłam.
- Dobrze. - wyłonił się  z sypialni - Ooch... Może coś założysz ?
- Hm? - spojrzałam na siebie. Szare spodnie od dresu i czerwona bluzka na ramiączkach.... Wyglądam jak najbardziej normalnie. - Idę.
- Może chociaż bluzę ? - wywróciłam oczami i wyszłam. Pokój numer 8, tak ? Spojrzałam na pokój naprzeciwko. 3.
Wydaje mi się, że pokój chłopaków jest na piętrze wyżej. Ruszyłam więc w kierunku schodów. Dotarłam pod właściwe drzwi i zapukałam 2 razy. Po chwili otworzył mi Gin. Zlustrowałam go wzrokiem. Ma mokre włosy, pojedyncze kropelki wody spadały jeszcze na jego nagą klatkę piersiową. Boże, ma na sobie jedynie czarne spodnie dresowe i ręcznik w prawej ręce. Uśmiechnął się na mój widok. Zakręciło mi się w głowie. No jak można być tak przystojnym człowiekiem ?! I żeby jeszcze otwierać drzwi zaraz po wyjściu spod prysznica jedynie w spodniach ?
Ogarnij się Rose... Ogarnij... Spójrz w górę na jego twarz....
- Wszystko ok ? - usłyszałam. Nie... Nie jest ok. Rozprasza mnie twoja idealna klata.
- Jasne - udało mi się w końcu coś powiedzieć - Umm... Mogę wejść ?
- Oczywiście. - wyszczerzył się i wpuścił do środka. - Yun się akurat kąpie... Rosie ? - znowu się zapatrzyłam. Ja wiedziałam, że pod koszulką nie ma byle jakiej klaty... Po prostu to wiedziałam.
- Eh... Ubierz ty coś na siebie... - mruknęłam
- Czyżbym Cie rozpraszał  ? - zaśmiał się. Aż tak to widać ?
- N...nie.. Przeziębisz się i co wtedy ? - uwierzy w to ? Głośno się zaśmiał i założył jakiś biały podkoszulek. Od razu lepiej.
- Co do twojego pytania, wszystko ok, ale po prostu się nudziłam więc..... Postanowiłam was odwiedzić. - westchnęłam i walnęłam się na jedno z łóżek. Miałam coś pod głową, sięgnęłam po to. Czarny Iphone. Przez przypadek coś nacisnęłam i włączył się ekran. Jak ujrzałam zdjęcie na ekranie blokady zrobiło mi się niesamowicie miło. Bez wątpienia to telefon Gina. Na ów zdjęciu jestem ja i on właśnie. Przytulamy się nad brzegiem Sumidy w Tokio. Pamiętam jak zrobił to zdjęcie, to było jakoś pod koniec wakacji.
- Śliczne zdjęcie.... - uśmiechnęłam się do niego.
- Eeej.... A skąd ty masz mój telefon ? - czy mi się wydaje, czy on lekko się zarumienił ?
- Leżałam na nim haha  - podałam mu jego własność.
- Nosisz ją ?
- Ją ? - zapytałam. - Ach.... Cały czas.- uśmiechnęłam się patrząc na bransoletkę. - Jest śliczna.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ci się podoba. - uwielbiam jego uśmiech. Gin wziął z łóżka plik kartek, które miałam pod głową. Odłożył je na stolik nocny ale pech chciał, że z niego spadły.
- Aish.... - syknął i schylił się żeby je pozbierać
- Pomogę ci. - oznajmiłam i podniosłam się. W oczy od razu rzuciła mi się jedna kartka. Cała zapisana, pokreślona.
- O nie...nie... Rosie, oddaj mi to....
- Ooh ? A czoooo to ?
- To... To... Jakiś śmieć. - podszedł do mnie i wyciągnął rękę po kartkę. Śmieć ? Ciekawe. Musi więc być bardzo ważnym śmieciem. Uśmiechnęłam się chytrze.
- Skoro to śmieć... Mogę go przeczytać, prawda ? - zerknęłam w koślawe znaki
- Nie... Proszę cie.... - minęłam go i pobiegłam na drugi koniec pokoju, a on za mną. Zaczęliśmy się gonić jak jakieś dzieci. Kurwa nie mogę rozczytać znaków jak tak biegam. Ale to chyba jakaś piosenka.
- Rosie .... - westchnął, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- No poczekaj.... Chce ją przeczytać....
- Nie, nie.... To nic takiego.... - wyciągnęłam rękę przed siebie i chwile później zobaczyłam ramie Gina. Stara się dosięgnąć kartkę. Aż tak bardzo nie chce żebym to przeczytała ?
- Oooh .... Daj spokój, tylko zerkne ! - zaśmiałam się. Nie dawał za wygraną. Wyciągnęłam rękę mocno przed siebie i zaczęłam rozszyfrowywać znaki.