I ten smutek, kiedy uświadamiasz sobie, że za 3 dni powrót do szkoły.....
Pomijając już to przerażenie spowodowane faktem, że za 67 dni matura XD
---------------------------------------------------------------------
Czas jakoś leciał, na dworze robiło się nieco cieplej. Część problemów się rozwiązała i nagle było spokojnie. Można nawet powiedzieć, że za spokojnie. No i oczywiście się nie myliłam. Dzień w szkole był sam w sobie burzliwy, a na koniec w gratisie musiałam jeszcze zostać po lekcjach. Godzina 16, ale zostańmy dłużej co tam. Otóż, dyrektorka wymyśliła sobie wystawę fotograficzną. Oczywiście fotografia, więc odpowiedni klub musiał się tym zająć. Z tego też powodu musiałyśmy z Rozalią zostać aby omówić jakieś szczegóły. Całe to "spotkanie" i tak było bezsensu. Straciłyśmy 20 min życia, bo z dyrektorką i tak do porozumienia nie doszłyśmy.
- Oooch, jak tak kobieta mnie wkurza ! - warknęła Roza
- Mnie też... Kurde, przyroda na wystawie ? Co w tym oryginalnego ?
- Nasz pomysł jest zdecydowanie lepszy. Zresztą, to my mamy zrobić tą wystawę, więc tylko od nas zależy co na niej będzie. Agrrr.....
- Nie ma się co spinać Roza, jutro na jakiejś lekcji pogada się z klasą i zobaczymy co reszta o tym sądzi. Ech... Idziemy ? - zaproponowałam zapinając ostatni guzik w płaszczu.
- Tak. - mruknęła Siwa. Ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Minęłyśmy się z wniebowziętą Amber i jej świtą. Nieco mnie to zdziwiło, co ona robi w szkole o takiej godzinie ??
- Pewnie zapomniała kosmetyczki z szafki, haha - zaśmiała się Rozalia.
- Daj spokój Li, ten chłopak jest mega przystojny ! - usłyszałyśmy zanim zdążyłyśmy wyjść.
- Rosie ! - usłyszałam bardzo, ale to bardzo znajomy głos. Stanęłam jak wryta. Wysoki blondyn z kwadratowymi okularami na nosie, które nie tylko dodawały mu z +50 do wyglądu, ale i też przysłaniały jego oczy w kolorze wód Karaibów. Chłopak ruszył w naszą stronę z hollywoodzkim uśmiechem.
- Znasz go ? - szepnęła do mnie Rozalia. Jedyne na co mogłam sobie pozwolić to ledwo widoczne skinięcie głową. Nie mogłam w to uwierzyć. Blondyn zbliżył się do mnie, w gangsterskim stylu ściągnął swoje okulary i wsadził je w boczną kieszeń swojej ciemnej kurtki.
- Nie poznajesz mnie skarbie ? - wyszczerzył się. Rozalie zamurowało. Spojrzałam na niego, i wpadłam... Jego oczy za każdym razem mnie hipnotyzowały.
- Co... - starałam się powiedzieć cokolwiek - Co ty tu robisz ? - ledwo udało mi się wyrzucić z siebie tych kilka słów. Chłopak wyciągnął długie ramiona w moją stronę i przycisnął mnie do siebie.
- M...Mike... Proszę cię.... - próbowałam go od siebie odepchnąć, ale bezskutecznie. Był za silny.
- Tęskniłem za tobą Rosie... - szepnął mi do ucha. Jego gorący głos natychmiast mnie sparaliżował.
- Mike...
- Zabieram cię ze sobą kochanie... Musimy sobie dać jeszcze jedną szansę.
- Co ? - chyba się przesłyszałam.
- Brak ciebie obok doprowadza mnie do skrajnego szaleństwa... - szepnął i zniżył do mnie swoje usta.
- EJ ! - usłyszeliśmy. Boże.... Kastiel.... - Co ty sobie kurwa myślisz frajerze ?! Gdzie z łapami ?! - warknął i odepchnął ode mnie blondyna. Był wściekły.
- A kim ty jesteś ? - powiedział z bardzo wyraźną pogardą
- Bardziej interesuje mnie, kim TY jesteś.
- Jeżeli ktoś o coś pyta należy odpowiednio odpowiedzieć.
- Tak się składa, że obściskiwałeś moją dziewczynę.
- Twoją ? - zapytał i zaczął się śmiać
- Co cie tak kurwa bawi ?!
- Rosie, on tak na poważnie ? Chodź skarbie... - złapał mnie i przyciągnął do siebie.
- Mike ! On mówi poważnie.
- Łapy precz skurwielu ! - krzyknął Kast i szarpnął mnie za rękę wyswobadzając mnie z objęć blondyna.
- Skąd....
- Twoja mama mi powiedziała, gdzie ciebie znajdę. - uśmiechnął się blondyn. - Tak się cieszyła jak mnie ujrzała... - moja matka.... chyba śnię... Tak.. Za chwilę się obudzę i po tej całej sytuacji nie będzie śladu...
- Przestań pieprzyć, po cholere tu przylazłeś ? - warknął czerwonowłosy
- Mam w planach sprowadzenie Rosie z powrotem do Seattle. Z powrotem do mnie, a ty mi nie przeszkodzisz. - Kastiel nie wytrzymał. Wymierzył chłopakowi cios w twarz.
- Nie! - krzyknęłam. Rozalia mnie złapała.
- Co ty robisz ? Oni się pozabijają !
- Nic nie rób.... - powiedziała.
- Ha ! - Mike wypluł nie wielką ilość krwi - Umiesz się bić szczeniaku.
- Zaraz ci pokażę szczeniaka ! - ryknął Kastiel i rzucił się na blondyna z pięściami.
- Boże ! Nie mogę na to patrzeć ! Trzeba ich rozdzielić. Rozalia puszczaj mnie ! - zaczęłam się szarpać z Rozalią. Chłopaki cały czas okładali się pięściami aż w końcu obaj stracili przytomność.
- Jezu ! Rozalia dzwoń po pogotowie ! - krzyknęłam powstrzymując płacz. Wyrwałam się jej i podbiegłam do Kastiela. Był cały zakrwawiony. Ten widok doprowadził mnie do czarnej rozpaczy. Spojrzałam na Mika, był w jeszcze gorszym stanie.
- Po co wam to było ?! - warknęłam przez łzy. Rozalia mocno mnie przytuliła i zaczęła uspokajać. Po jakiś 10 min pojawiła się karetka. Szybko zabrali chłopaków do szpitala. Niestety nie mogłam jechać z nimi. Rozalia postanowiła mnie odprowadzić do domu. Cała się trzęsłam. Co tam w ogóle się wydarzyło ? Kiedy doszłyśmy pod mój dom, bez słowa wbiegłam do mieszkania. Poczułam taką wściekłość że byłabym w stanie rozszarpać każdego, kto by mi stanął na drodze.
- Coś ty zrobiła kobieto ?! - warknęłam wchodząc do domu
- A co to za ton ?
- Na cholere mówiłaś Michaelowi gdzie jestem ?!
- Uspokój się Evi.
- Uspokój się Evi ?! USPOKÓJ SIĘ ?! Pobili się z Kastielem na boisku szkolnym. Obaj są w szpitalu !
- Co...
- To ! Właśnie to ! Dlaczego !? Przecież dawno z nim skończyłam !
- Przyjechał.... Tak mi go było szkoda... Przecież ze Seattle to taka długa droga, a on... - zawahała się - Chciał cię tylko zobaczyć.
- Tylko zobaczyć ?! Wymyślił sobie, że zabierze mnie ze sobą !
- Rose...
- Nie Rose ! - znowu zaczęłam płakać - Wychodzę ! - warknęłam, wyminęłam Rozalię stojącą w drzwiach i zbiegłam na dół. Wzięłam pare głębokich wdechów i powoli ruszyłam w stronę szpitala.
Chyba w końcu coś się dzieje xDDD
Do następnego razu :D
piątek, 27 lutego 2015
sobota, 21 lutego 2015
19. Jak się sypie to ( prawie ) wszystko.
---------------------------------------------------------------------
- Evi, kochanie, wróciłam ! - usłyszałam. Lekko się zdziwiłam zważając na fakt, że moja rodzicielka miała wrócić dopiero jutro. Zeszłam na dół.
- Hej mamo - przytuliłam się do niej - Miałaś wrócić jutro.
- Ale wróciłam dzisiaj, stęskniłam się i martwiłam - pocałowała mnie w czoło. - Idę się szybciutko rozpakować i zrobimy coś dobrego. - powiedziała i weszła na górę z walizkami. Coś się chyba musiało stać ... Znowu pokłóciła się z ojcem ? Ech... Poszłam w stronę kuchni.
- Coś dobrego, hm ? - zastanowiłam się stojąc przy lodówce.
- To co ? Na co masz ochotę ? - rany ale mnie przestraszyła ...
- Może Ravioli ? - zaproponowałam
- No to pokrój ricottę a ja zajmę się ciastem. - uśmiechnęła się. Wzięłyśmy się do roboty.
- Może chcesz zaprosić Kastiela na kolację ? - prawie się nożem przecięłam. Ona na prawdę to powiedziała ???
- Zaprosiłabym go, ale przecież jesteś po długiej podróży.
- To nic, śmiało - wyszczerzyła się
- Zaraz wrócę - powiedziałam i pobiegłam na piętro do pokoju po telefon. Napisałam do niego szybkiego sms'a z zaproszeniem od mojej mamy, no nie może odmówić, haha. Szybko wróciłam na dół. Nadal jednak czułam, że coś jest nie tak. Wznowiłam krojenie sera.
- Mamo... - zaczęłam
- Tak ?
- Czy coś się stało ? - zapytałam. Mama zastygła w bezruchu. Teraz już jestem pewna, że coś się stało. Podeszłam do niej.
- Mamo ? Coś z ojcem ? Znowu się z nim pokłóciłaś ?
- Rosevi... - zaczęła - Twój ojciec chce zabrać cie do siebie. - spojrzała mi w oczy
- ... - nie wiedziałam co mam powiedzieć... Ale dlaczego ?
- Uważa, że wymykasz mi się spod kontroli i chce.... - widziałam na jej policzkach kilka łez - Chce ograniczyć mi prawa do Ciebie. - To wbiło gwóźdź do jej trumny, rozpłakała się a ja razem z nią.
- Ja nie chce mieszkać z ojcem.... Mamo....Ja nie chce do Dubaju... Boże, miałam tu skończyć szkołę... Ja... Ja przecież mam tu Kastiela, nie chce go zostawiać.... Mam tu przyjaciół...
- Ćśś.... Ćśśśś kochanie.... - pogłaskała mnie po głowie starając się mnie uspokoić - Przecież nikomu ciebie nie oddam. Twoje miejsce jest przy mnie tutaj.
- Ale ojciec jest uparty...
- Ja też.... Zresztą, jesteś na tyle dorosła, żeby twoje zdanie liczyło się najbardziej. Rozprawa ewentualnie może się zakończyć takim wnioskiem, że będzie miał po prostu większe pole manewru.
- To znaczy ?
- Nasze prawa rodzicielskie będą podzielone na pół, to znaczy że on jak będzie chciał, to może zaproponować ci wyjazd do niego na jakiś czas. Ferie, wakacje i tym podobne... Haczyk tkwi w tym, że będziesz musiała na to wyrażać zgodę, przecież masz już te 17 lat.
- Chwila... Czyli ojciec już złożył ten wniosek ?
- Tak, ale pod innym pretekstem.
- Jakim ?
- Że ograniczam mu kontakty rodzicielskie.
- Postradał zmysły... - mruknęłam i przetarłam oczy.
- Nie przejmuj się tym... Dobra, wracamy do ravioli, na którą zaprosiłaś Kastiela ?
- Na 20
- Dobrze.
***
Wyłączyłam budzik. Siedzenie do późna mi zdecydowanie nie służy... Wygramoliłam się z łóżka. Z szafy wzięłam ciuchy i poszłam wziąć szybki prysznic do łazienki. Szybko rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć Evi - przywitała mnie moja mama
- Hejka mamo - powiedziałam jeszcze lekko zaspanym głosem
- Kastiel po ciebie przychodzi ?
- Mhm... - wzięłam się za jedzenie
- Bardzo fajny chłopak, chociaż nie wygląda. - powiedziała a ja momentalnie zaczęłam się śmiać. Chwile pogadałyśmy i musiałam się zbierać. Kastiel przyszedł, czas do szkoły. Sprawnie przebrnęliśmy przez park. Do szkoły zdążyliśmy idealnie, byliśmy równo z dzwonkiem.
- Wasza dwójka.... - usłyszeliśmy stojąc przy szafkach. Nataniel chyba ma zły dzień. - Do mnie... Teraz.
- Nie będziesz nam rozkazywał lamusie... - mruknął Kastiel
- No to się zdziwisz. Dalej, nie będę się powtarzał a mój czas jest cenny.
- Coś ty powiedział kundlu..... ?!
- Kastiel... - uspokoiłam go jeszcze tego brakuje.
- No śmiało, wal. Wylecisz z tej szkoły na zbity pysk karykaturo człowieka.
- Zaraz Ci pokaże karykaturę ty... - złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Był wściekły jak nigdy dotąd.
- Miejmy to z głowy Kast... - powiedziałam spokojnie i ruszyłam w kierunku pokoju gospodarzy. Kastiel, wciąż wściekły poszedł za mną. Nataniel szedł tuż za nami. Zamknął drzwi.
- Więc ? - zapytałam blondasa
- Nie było was wczoraj.
- Pfff... Odkrycie roku. Dopisz to do księgi jakiś tam rekordów. Rose idziemy stąd. - mruknął
- Zostajecie. - zarządził blondyn
- Już coś ci powiedziałem na temat rozkazywania....
- Jeżeli tego nie usprawiedliwicie, dyrektorka wyciągnie odpowiednie wnioski. Rose jakieś ewentualne prace po lekcjach, ale ty Kastiel, tak się składa, że będziesz skreślony z listy. - uśmiechnął się. Teraz to ja miałam ochote mu przywalić i zmyć mu ten uśmieszek z twarzy.
- Hahaha ! - Kastiel się zaśmiał - Tak się składa kundlu starej, że będę miał to usprawiedliwione zarówno ja, jak i Rose. - Kast rzucił na niebieskie biurko czarny zeszyt. - Więc nie doczekasz się dni, w których będziesz się błąkał sam po korytarzu nie wpadając na moją osobę, mięczaku. - parsknął śmiechem - Chodźmy. - złapał mnie za rękę i wyszliśmy.
- Jak on mnie wkurwia.... - syknął
- Uspokój się. Już po sprawie.
- Znowu przysparzacie Natanielowi kłopotów. - pojawiła się Su, jeszcze tej brakowało.
- Sobowtór Melanii się kurwa znalazł. - zaśmiał się Kastiel. - Skoro tak się o niego martwisz to mu pomóż w jego obowiązkach i podziel jego kłopoty na 2 idiotko. Ach tak... Zapomniałem, że jesteś do niczego, dlatego on sam woli wszystko robić. W sumie... Jesteście siebie warci, banda idiotów. Rose, nie traćmy czasu. - mruknął. Troche jej pojechał... Ona też mnie wkurza, ale bez przesady. Chłopak trzymając mnie za rękę wyminął prawie płaczącą Su. Chciałam się zatrzymać ale trzymał mnie zbyt mocno... Wtargnęliśmy do sali lekko spóźnieni. Oczywiście cała klasa skupiła się na " spóźnialskich " ale jakoś mnie to nie obchodziło.
sobota, 14 lutego 2015
18. Babski wypad.
W końcu mam ferie :D
---------------------------------------------------------------------
Umówiłam się z Rozą niedaleko parku. Chwile na nią czekałam, Rozalia nie byłaby sobą gdyby nie spóźniła się na spotkanie gdzieś z 10 minut. Tym razem wyjątku oczywiście też nie było.
- Rooooose ! Tak cię przepraszam .. - podbiegła do mnie zasapana.
- Spoko - uśmiechnęłam się. Chwile później zjawiła się Su. Nie lubię takich niespodzianek.... Ale co mogłam zrobić ?
- Hej Su - posłałam w jej kierunku ciepły uśmiech jednak dziewczyna go nie odwzajemniła. Okeeeej.... - To co ? Idziemy. - zarządziłam.
- A gdzie ty koleżanko dzisiaj byłaś, co ? - zaśmiała się Rozalia
- Ja ? Tu i tam.... - zaśmiałam się
- Ach tak... Bo wiesz, pan Kastiel też dzisiaj się w szkole nie pojawił, myślałam, że coś wiesz na ten temat - miała tak zabawny ton że na serio bardzo musiałam się powstrzymywać aby nie paść na chodnik ze śmiechu.
- Och nie.... Czerwonowłosy wagaruje ? - kontynuowałam szopkę Rozy, przecież ona doskonale wie, że byłam z Kastem.
- Nawet nie powiedział o tym swojej dziewczynie ? - palnęła Su. Teraz to jebła. Parsknęłyśmy z Rozalią śmiechem.
- Przecież oni byli razem, jesteś czasami głupiutka Su - zaśmiała się Siwa
- Razem wagarujecie ??? - zdziwiła się
- Oj nie dramatyzuj Su... Jeden dzień, masakra. - mruknęłam
- Czy ty wiesz jakie nieprzyjemności miał Nataniel ??
- A co mnie to obchodzi ? Zresztą to nie jego problem tak ?
- Dzisiaj był przegląd klas i nie było tylko waszej dwójki, on się musiał tłumaczyć.
- O matko, tragedia....
- Ej, nie kłóćcie się. - zarządziła Rozalia.
- Pff... - mruknęłam lekceważąco.
- Stajesz się taka jak on... - mruknęła Su. Teraz to mnie wkurzyła.
- A masz z tym jakiś problem ?! - warknęłam
- Rose ! - uspokoiła mnie Rozalia
- Ona jest ostatnią osobą od której chciałabym usłyszeć coś takiego ! - warknęłam - Masz jakiś problem z Kastielem, wiem o tym, ale czy to ci się podoba czy nie jesteśmy razem. Zaakceptuj to w końcu dziewczyno !
- Sprowadzi cię na złą drogę.
- No i niech sprowadza !
- SPOKÓJ ! Ludzie się gapią ! - warknęła Roza. Pociągnęła nas obie w stronę salonu. Cały czas myślałam o kłótni z Su. Matko jak ona mnie niesamowicie wkurzyła. Sprawnie i w całkowitej ciszy doszłyśmy do salonu. Każda usiadła na fotelu. Cały czas mierzyłam wzrokiem Suśkę, natomiast Roza gromiła mnie swoim. Fryzjer szybko uporał się z moją prośbą. Miałam lekko podcięte końcówki, pięknie odświeżoną czerwień i czerń przy okazji. Susa lekko podcinała włosy a Rozalia postanowiła ogarnąć odrosty. Właściwie to właśnie na Siwą czekałyśmy najdłużej. Czas dłużył mi się niemiłosiernie.
- I jak ? - zapytała Roza schodząc z fotela.
- Nom, jest pięknie. - powiedziałam, szczegół, że wygląda tak samo...
- Okej, to co ? Kawiarnia ? - - zaproponowała Rozalia
- Czemu nie, jestem za - uśmiechnęłam się
- Ok - mruknęła Su. Zapłaciłyśmy i wszyłyśmy. Wciąż w lekko napiętej atmosferze zaczęłyśmy jakąś rozmowę. Sprawnie doszłyśmy do kawiarni. Zamówiłam sobie waniliowe latte. Usiadłyśmy sobie przy stoliku. Zauważyłam, że za oknem robi się już szarawo... Eh... Taki kawał wracać samej.
- Rose ? - Siwa pstryknęła mi palcami przed nosem
- Hm ?
- Zamyśliłaś się haha
- Przepraszam hahahaha - zaczęłyśmy się obie śmiać
- Pytałam co robiłaś z Kastielem.
- Że dzisiaj ?
- No nie..... Wczoraj - palnęła
- Ale przecież spałam u niego hahaha
- Serio ? - Suśka się o mały włos nie zachłysnęła
- Mhm... Co myśmy wczoraj robili... Pochlapaliśmy się w wannie później obejrzeliśmy film...
- Ooooow, razem się chlapaliście ?
- Nom - wyszczerzyłam się
- Ja z Leo preferujemy raczej prysznic hihi
- No widzisz, a ja z Kastem wannę hahaha - obie zaczęłyśmy chichotać jak dwie idiotki. - W ogóle dziewczyno... Jaką on mi rano zrobił niespodziankę haha
- Jaką ? Jaką ? - zainteresowała się Siwa
- Wstaje rano, patrzę nie ma go w łóżku, dosłownie sekundę później, wchodzi Kastiel ubrany jedynie w spodnie od dresu, po prysznicu
- Nie opowiadaj mi takich świństw ahahhaah
- Nie - zaczęłam się śmiać - Przyniósł mi śniadanie do łóżka... Sam zrobił naleśniki, kochany...
- Nie ! No nie wierzę !
- Poważnie ! Sama byłam w takim szoku, że sobie tego nawet nie wyobrażasz. Nawet zapytałam się go, czy aby na pewno się dobrze czuje hahaha
- No i spaliłaś ! Jeżeli chłopak przychodzi cię obudzić ze śniadaniem do łóżka, to nie pyta się go o to czy dobrze się czuje hahahaha
- Martwię się o niego hahahah - zaczęłam się śmiać - W ogóle do mojej mamy dzwoniła dyrcia.
- Właśnie, co jej powiedziałaś ?
- Że źle się czułam bo dostałam okres ahhaha, mama to jak najbardziej kupiła hahah.
- Okres? hahaha
- Nom, dobra ściema
- A co, nic ? - wtrąciła się Su
- Nie. W sumie nawet nie pamiętam kiedy miałam ostatni - zastanowiłam się
- Weź sobie nie żartuj ! - Rozalia dyskretnie się rozejrzała po knajpie - Zabezpieczacie się gumkami ?? - o matko zaskoczyło mnie to pytanie
- Gumkami niekoniecznie.... Kastiela niesamowicie wkurzają. - palnęłam
- Rose ! Czy ty
- Biorę tabletki !! - krzyknęłam zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Rozalia jakby odetchnęła z ulgą... Niech mnie nie podejrzewa o takie rzeczy lol.
- Matko, mogłaś od razu powiedzieć ... My się zabezpieczamy...
- No to dobrze hahah - zaśmiałam się. Kątem oka spojrzałam na Su, była czerwona jak burak. Rozalia też to zauważyła.
- Su chyba nie w temacie haha - parsknęłam śmiechem
- Można tak powiedzieć ... - powiedziała
- Oj tam, trzeba korzystać z życia i jego domniemanych przyjemności - zaśmiałam się
- To jeszcze nie jej czas - zaśmiała się Roza
- Trzymacie się chociaż z Natanielem za ręce czy żyjecie w totalnym celibacie ? - Rozalia mnie szturchnęła lekko niezadowolona z mojego pytania
-N.. Nie jesteśmy razem...
- Bosz.... - westchnęłam wtedy usłyszałyśmy lekkie pukanie do okna. Jakie musiało być moje zdziwienie jak dostrzegałam postać Kastiela. Wszedł do kawiarni. Su była oczywiście"wniebowzięta".Wstałam i mocno go przytuliłam.
- A czo ty tu robisz ? - przelotnie go pocałowałam
- Tak myślałem, że tu was znajdę - zaśmiał się - Cześć dziewczyny - kiwnął do moich towarzyszek - Chciałem sprawdzić czy włosy są tej samej długości.
- I jak inspekcja ?
- Musiałbym to sprawdzić dogłębniej na osobności ... - szepnął mi do ucha. Lekko go walnęłam. Zboczeniec jeden.
- W sumie cieszę się że tu wpadłeś, odprowadzisz mnie ? - zrobiłam kocie oczka
- Oczywiście - pocałował mnie - To chodź.
- Nie zostaniemy jeszcze ?
- Chodźmy... - mruknął. To było słowo ostateczne, okej.... Zarzuciłam na siebie kurtkę wzięłam torebkę, pożegnałam się z dziewczynami i wyszliśmy. Zaczęłam mu opowiadać o kłótni z Su, ale zaczęłam tego żałować bo strasznie się wkurzył. W sumie co się dziwić, w końcu to Kastiel...
---------------------------------------------------------------------
Umówiłam się z Rozą niedaleko parku. Chwile na nią czekałam, Rozalia nie byłaby sobą gdyby nie spóźniła się na spotkanie gdzieś z 10 minut. Tym razem wyjątku oczywiście też nie było.
- Rooooose ! Tak cię przepraszam .. - podbiegła do mnie zasapana.
- Spoko - uśmiechnęłam się. Chwile później zjawiła się Su. Nie lubię takich niespodzianek.... Ale co mogłam zrobić ?
- Hej Su - posłałam w jej kierunku ciepły uśmiech jednak dziewczyna go nie odwzajemniła. Okeeeej.... - To co ? Idziemy. - zarządziłam.
- A gdzie ty koleżanko dzisiaj byłaś, co ? - zaśmiała się Rozalia
- Ja ? Tu i tam.... - zaśmiałam się
- Ach tak... Bo wiesz, pan Kastiel też dzisiaj się w szkole nie pojawił, myślałam, że coś wiesz na ten temat - miała tak zabawny ton że na serio bardzo musiałam się powstrzymywać aby nie paść na chodnik ze śmiechu.
- Och nie.... Czerwonowłosy wagaruje ? - kontynuowałam szopkę Rozy, przecież ona doskonale wie, że byłam z Kastem.
- Nawet nie powiedział o tym swojej dziewczynie ? - palnęła Su. Teraz to jebła. Parsknęłyśmy z Rozalią śmiechem.
- Przecież oni byli razem, jesteś czasami głupiutka Su - zaśmiała się Siwa
- Razem wagarujecie ??? - zdziwiła się
- Oj nie dramatyzuj Su... Jeden dzień, masakra. - mruknęłam
- Czy ty wiesz jakie nieprzyjemności miał Nataniel ??
- A co mnie to obchodzi ? Zresztą to nie jego problem tak ?
- Dzisiaj był przegląd klas i nie było tylko waszej dwójki, on się musiał tłumaczyć.
- O matko, tragedia....
- Ej, nie kłóćcie się. - zarządziła Rozalia.
- Pff... - mruknęłam lekceważąco.
- Stajesz się taka jak on... - mruknęła Su. Teraz to mnie wkurzyła.
- A masz z tym jakiś problem ?! - warknęłam
- Rose ! - uspokoiła mnie Rozalia
- Ona jest ostatnią osobą od której chciałabym usłyszeć coś takiego ! - warknęłam - Masz jakiś problem z Kastielem, wiem o tym, ale czy to ci się podoba czy nie jesteśmy razem. Zaakceptuj to w końcu dziewczyno !
- Sprowadzi cię na złą drogę.
- No i niech sprowadza !
- SPOKÓJ ! Ludzie się gapią ! - warknęła Roza. Pociągnęła nas obie w stronę salonu. Cały czas myślałam o kłótni z Su. Matko jak ona mnie niesamowicie wkurzyła. Sprawnie i w całkowitej ciszy doszłyśmy do salonu. Każda usiadła na fotelu. Cały czas mierzyłam wzrokiem Suśkę, natomiast Roza gromiła mnie swoim. Fryzjer szybko uporał się z moją prośbą. Miałam lekko podcięte końcówki, pięknie odświeżoną czerwień i czerń przy okazji. Susa lekko podcinała włosy a Rozalia postanowiła ogarnąć odrosty. Właściwie to właśnie na Siwą czekałyśmy najdłużej. Czas dłużył mi się niemiłosiernie.
- I jak ? - zapytała Roza schodząc z fotela.
- Nom, jest pięknie. - powiedziałam, szczegół, że wygląda tak samo...
- Okej, to co ? Kawiarnia ? - - zaproponowała Rozalia
- Czemu nie, jestem za - uśmiechnęłam się
- Ok - mruknęła Su. Zapłaciłyśmy i wszyłyśmy. Wciąż w lekko napiętej atmosferze zaczęłyśmy jakąś rozmowę. Sprawnie doszłyśmy do kawiarni. Zamówiłam sobie waniliowe latte. Usiadłyśmy sobie przy stoliku. Zauważyłam, że za oknem robi się już szarawo... Eh... Taki kawał wracać samej.
- Rose ? - Siwa pstryknęła mi palcami przed nosem
- Hm ?
- Zamyśliłaś się haha
- Przepraszam hahahaha - zaczęłyśmy się obie śmiać
- Pytałam co robiłaś z Kastielem.
- Że dzisiaj ?
- No nie..... Wczoraj - palnęła
- Ale przecież spałam u niego hahaha
- Serio ? - Suśka się o mały włos nie zachłysnęła
- Mhm... Co myśmy wczoraj robili... Pochlapaliśmy się w wannie później obejrzeliśmy film...
- Ooooow, razem się chlapaliście ?
- Nom - wyszczerzyłam się
- Ja z Leo preferujemy raczej prysznic hihi
- No widzisz, a ja z Kastem wannę hahaha - obie zaczęłyśmy chichotać jak dwie idiotki. - W ogóle dziewczyno... Jaką on mi rano zrobił niespodziankę haha
- Jaką ? Jaką ? - zainteresowała się Siwa
- Wstaje rano, patrzę nie ma go w łóżku, dosłownie sekundę później, wchodzi Kastiel ubrany jedynie w spodnie od dresu, po prysznicu
- Nie opowiadaj mi takich świństw ahahhaah
- Nie - zaczęłam się śmiać - Przyniósł mi śniadanie do łóżka... Sam zrobił naleśniki, kochany...
- Nie ! No nie wierzę !
- Poważnie ! Sama byłam w takim szoku, że sobie tego nawet nie wyobrażasz. Nawet zapytałam się go, czy aby na pewno się dobrze czuje hahaha
- No i spaliłaś ! Jeżeli chłopak przychodzi cię obudzić ze śniadaniem do łóżka, to nie pyta się go o to czy dobrze się czuje hahahaha
- Martwię się o niego hahahah - zaczęłam się śmiać - W ogóle do mojej mamy dzwoniła dyrcia.
- Właśnie, co jej powiedziałaś ?
- Że źle się czułam bo dostałam okres ahhaha, mama to jak najbardziej kupiła hahah.
- Okres? hahaha
- Nom, dobra ściema
- A co, nic ? - wtrąciła się Su
- Nie. W sumie nawet nie pamiętam kiedy miałam ostatni - zastanowiłam się
- Weź sobie nie żartuj ! - Rozalia dyskretnie się rozejrzała po knajpie - Zabezpieczacie się gumkami ?? - o matko zaskoczyło mnie to pytanie
- Gumkami niekoniecznie.... Kastiela niesamowicie wkurzają. - palnęłam
- Rose ! Czy ty
- Biorę tabletki !! - krzyknęłam zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Rozalia jakby odetchnęła z ulgą... Niech mnie nie podejrzewa o takie rzeczy lol.
- Matko, mogłaś od razu powiedzieć ... My się zabezpieczamy...
- No to dobrze hahah - zaśmiałam się. Kątem oka spojrzałam na Su, była czerwona jak burak. Rozalia też to zauważyła.
- Su chyba nie w temacie haha - parsknęłam śmiechem
- Można tak powiedzieć ... - powiedziała
- Oj tam, trzeba korzystać z życia i jego domniemanych przyjemności - zaśmiałam się
- To jeszcze nie jej czas - zaśmiała się Roza
- Trzymacie się chociaż z Natanielem za ręce czy żyjecie w totalnym celibacie ? - Rozalia mnie szturchnęła lekko niezadowolona z mojego pytania
-N.. Nie jesteśmy razem...
- Bosz.... - westchnęłam wtedy usłyszałyśmy lekkie pukanie do okna. Jakie musiało być moje zdziwienie jak dostrzegałam postać Kastiela. Wszedł do kawiarni. Su była oczywiście"wniebowzięta".Wstałam i mocno go przytuliłam.
- A czo ty tu robisz ? - przelotnie go pocałowałam
- Tak myślałem, że tu was znajdę - zaśmiał się - Cześć dziewczyny - kiwnął do moich towarzyszek - Chciałem sprawdzić czy włosy są tej samej długości.
- I jak inspekcja ?
- Musiałbym to sprawdzić dogłębniej na osobności ... - szepnął mi do ucha. Lekko go walnęłam. Zboczeniec jeden.
- W sumie cieszę się że tu wpadłeś, odprowadzisz mnie ? - zrobiłam kocie oczka
- Oczywiście - pocałował mnie - To chodź.
- Nie zostaniemy jeszcze ?
- Chodźmy... - mruknął. To było słowo ostateczne, okej.... Zarzuciłam na siebie kurtkę wzięłam torebkę, pożegnałam się z dziewczynami i wyszliśmy. Zaczęłam mu opowiadać o kłótni z Su, ale zaczęłam tego żałować bo strasznie się wkurzył. W sumie co się dziwić, w końcu to Kastiel...
sobota, 7 lutego 2015
17. Takie są konsekwencje.
;3
---------------------------------------------------------------------
Pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Otworzyłam niepewnie oczy, obok mnie nie było Kastiela. Sięgnęłam po telefon, już po 10... Mam wrażenie, że wstaję coraz później... Miałam już wyjść z łóżka kiedy do pokoju wszedł Kastiel. Miał na sobie czarne spodnie od dresu, gołą klatę i mokre włosy. W rękach trzymał srebrną tacę.
- Ooo już wstałaś ? - podszedł do łóżka. Pocałował mnie w czoło po czym usiadł obok mnie na skraju łóżka. - Śniadanie do łóżka, księżniczko. - uśmiechnął się i na moich kolanach położył srebrną tacę na której był stosik naleśników, szklanka soku, kiść winogron, herbata i 2 czekoladowe muffinki. Spojrzałam zdziwiona na Kastiela i ponownie na tacę... I znowu na niego.... What the fuck ???
- Kastiel, czy ty się aby na pewno dobrze czujesz ?
- Czuję się rewelacyjnie - wyszczerzył się
- Jakoś to do ciebie nie podobne ... - zastanowiłam się - Może ja nadal śpię a to jest sen ? Owww nie budź mnie haha...
- Zapewniam Cię, że to nie jest sen.
- Okej, to siadaj obok i jemy haha - zarządziłam. Naleśniki były przepyszne. - O której ty w ogóle wstałeś, że zdążyłeś zrobić tyle rzeczy ? - zapytałam patrząc na fakt, że jest cały mokry, co znaczy że bankowo brał prysznic plus musiał być w sklepie bo na pewno nie było wczoraj muffinek i winogron.
- Wstałem jakoś po 8.
- Czemu tak wcześnie ? - lekko się zdziwiłam.
- Mówiłaś przez sen i jakoś się przebudziłem. Później nie mogłem już zasnąć. Ubrałem się, poszedłem pobiegać z Demonem w ramach spaceru, po drodze wpadłem do sklepu po winogrona i muffiny, wróciłem, zrobiłem naleśniki, wziąłem prysznic i vua'la.
- Wow... Chwilami mnie tak bardzo zaskakujesz.... Kast ?
- Hm ?
- Co w ogóle dzisiaj robimy ?
- Co tylko chcesz - uśmiechnął się. Serio... Nie poznaje dzisiaj własnego chłopaka. Zaczynam się o niego martwić ...
- Nic nie chce tak w sumie... - zastanowiłam się - O boże....
- Co jest ?
- Mam dzisiaj fryzjera na 16.
- Ooo, co masz w planach ?
- Nic szczególnego, muszę odnowić kolor i lekko podciąć końcówki.
- Odnowić kolor ? Że tą czerwień pod spodem, tak ?
- Mhm... Troche mi wyblakła.
- Ale nie ścinaj włosów... Są jak dla mnie idealnej długości. - przejechał ręką po paśmie moich kłaków.
- Muszę podciąć końcówki hahaha, to kwestia centymetra, nawet nie.
- A jak wrócić z włosami do ramion ?
- To co ? Już nie będziesz mnie kochał ?
- Będę, ale mniej. - dostał w łeb i zaczął się śmiać. Kretyn.
- Pff... Zetnę sobie na jeżyka co ty na to ?
- Nie zrobiłabyś tego.
- No w sumie masz rację... Za długo je zapuszczam haha
- Iść z tobą ?
- Nie trzeba. Idę z Rozalią. Ostatnio ją trochę zaniedbuję i to wyłącznie twoja wina - powiedziałam udawanym oskarżycielskim tonem
- Moja?? - zdziwił się
- Twoja - zaśmiałam się - Skupiam się tobie troche za bardzo od jakiegoś czasu hahah
- Ja tam nie narzekam...
- Kastiel, ty masz zespół, który też ostatnio troche zaniedbujesz ... Twoi przyjaciele mnie zabijają wzrokiem czuje to hahahah
- Wmawiaj sobie kochanie.
Chwile się jeszcze sprzeczaliśmy. Postanowiliśmy w trakcie, że dzień spędzimy po prostu u niego. Nigdzie nie chciało się nam iść, zamówiliśmy pizze w ramach obiadu i czas jakoś nam szybko zleciał. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film kiedy usłyszałam mój telefon.
- Ooo mamusia - mruknęłam patrząc na wyświetlacz. - Kast, ścisz troche. - chłopak całkowicie wyłączył tv.
- Halo ?
- Rosevi Amélie Evans, możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie było cię dzisiaj w szkole ? - cóż za miłe powitanie.... Tak czy owak, wpadłam...
- Skąd wiesz ?
- Dzwoniła do mnie twoja dyrektorka, możesz się jakoś usprawiedliwić młoda panno ? - nie było mnie jeden pierdolony dzień.... jeden kurwa dzień a stara zrobiła jazdę jakbym w szkole nie pojawiła się przez miesiąc... Bosz...
- Mamo... - zaczęłam spokojnie, musiałam coś szybko wymyślić na poczekaniu - Bardzo źle się czułam rano - palnęłam - Brałam tabletki ale nic nie pomogły.
- Miałaś gorączkę ?
- Nie nie.... Nic z tych rzeczy - zastanowiłam się nagle wpadłam na genialny pomysł - Miałam " te " bóle. - zaakcentowałam drugie słowo.
- Och.... -westchnęła - Mogłaś do mnie chociaż napisać... Dobrze, usprawiedliwię ci to. - o matko, kupiła to.... okres wymówką na wszystko. - Dyrektorka obstawiała, że wagarujesz gdzieś z Kastielem. - stara jednak nie jest aż tak głupia... przejrzała nas.... Spojrzałam na Kasta.
- On był ze mną... - zaczęłam niepewnie - Przyszedł po nie do domu, ale jak mu powiedziałam, że się źle czuję to bardzo się martwił i został ze mną. - Kastiel spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Posłałam mu ciepły uśmiech.
- A więc to tak... Dobrze, napiszę do dyrektorki, że wszystko się wyjaśniło. A jak się teraz czujesz ?
- Już jest ok.
- Całe szczęście, pamiętaj żeby przepisać dzisiejsze lekcje ok ?
- Wiem wiem.
- Wracam jutro kochanie.
- Tak wcześnie ?
- Kilka spotkań się nie odbyło, więc wracam. Masz pozdrowienia od taty.
- Jest z tobą ? - zdziwiłam się
- Tak, postanowił się pofatygować i przyleciał na kilka spotkań. Pytał kiedy do niego zawitasz.
- Eh... Skontaktuję się z nim w najbliższym czasie.
- Dobrze. To do jutra córeczko, kocham Cię.
- I ja Ciebie. - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Nie musiałaś mnie usprawiedliwiać...
- Ale chciałam. - w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kastiel był chyba nieco zaskoczony. Poszedł otworzyć.
- Ile Ci razy dziecko mówiłam, żebyś przestał wagarować ?! - usłyszałam.
- Stara dzwoniła....
- Do znudzenia ci powtarzam, cały czas... Kastiel, wiesz że masz kilka problemów w szkole, miałeś przestać opuszczać lekcje ! - do salonu weszła kobieta w średnim wieku i średniego wzrostu. Spojrzała na mnie zaskoczona - O, Dzień Dobry.
- Ech... Babciu, to moja dziewczyna Rose - przedstawił nas sobie. Więc to jego babcia.
- Miło mi panią poznać - uśmiechnęłam się do niej. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się ciepło. Przeszły mnie ciarki.
- Mnie również cukiereczku - nagle zmieniła ton a jej spojrzenie nabrało takiej... Dobroci ? Życzliwości ?
- Kastiel przeze mnie nie poszedł dzisiaj do szkoły ... - podrapałam się po głowie. - Idąc do szkoły źle się poczułam... Kastiel przyprowadził mnie do siebie i postanowił się mną zająć. Moja mama jest na wyjeździe delegacyjnym razem z ojcem... Tak wyszło... - Kasta chyba zamurowało jak usłyszał mój monolog
- Och, teraz rozumiem. Dziecko martwiłeś się o swoją dziewczynę... To zmienia postać rzeczy. Jakoś ci się to usprawiedliwi. - pogłaskała czerwonowłosego po głowie - Chyba jesteście głodni ? Kastiel nie umie gotować a skoro źle się czujesz musisz zjeść coś zdrowego.
- Babciu, w sumie jedliśmy...
- To paskudztwo ? Kto by się tym najadł ?! Zaraz nagotuje wam rosołku. - zachichotałam. - Jesteś taka słodka Rose. - zwróciła się do mnie, uśmiechnęła i poszła do kuchni.
- Dlaczego ? - szepnął do mnie Kastiel
- Bo wiem że miałbyś kłopoty... A nie chce tego.
- Jesteś niesamowita ... Powtarzałem ci to już tyle razy, że nie potrafiłbym już tego zliczyć. - pocałował mnie - aaa w ogóle, nie wiedziałem, że masz na drugie Amélie.
- No to już wiesz hahah
- Amy...
- Przestań... - mruknęłam
- Czemu ? Ładnie to brzmi - wyszczerzył się - Albo... Melly... Meliś
- Kastiel proszę cię...
- Amelcia
- Serio ?
- Meluś - zaczął się śmiać widząc moją naburmuszoną minę. To nie było kurwa śmieszne.... Kastiel nadal się śmiejąc zbliżył się do mnie i pocałował.
---------------------------------------------------------------------
Pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Otworzyłam niepewnie oczy, obok mnie nie było Kastiela. Sięgnęłam po telefon, już po 10... Mam wrażenie, że wstaję coraz później... Miałam już wyjść z łóżka kiedy do pokoju wszedł Kastiel. Miał na sobie czarne spodnie od dresu, gołą klatę i mokre włosy. W rękach trzymał srebrną tacę.
- Ooo już wstałaś ? - podszedł do łóżka. Pocałował mnie w czoło po czym usiadł obok mnie na skraju łóżka. - Śniadanie do łóżka, księżniczko. - uśmiechnął się i na moich kolanach położył srebrną tacę na której był stosik naleśników, szklanka soku, kiść winogron, herbata i 2 czekoladowe muffinki. Spojrzałam zdziwiona na Kastiela i ponownie na tacę... I znowu na niego.... What the fuck ???
- Kastiel, czy ty się aby na pewno dobrze czujesz ?
- Czuję się rewelacyjnie - wyszczerzył się
- Jakoś to do ciebie nie podobne ... - zastanowiłam się - Może ja nadal śpię a to jest sen ? Owww nie budź mnie haha...
- Zapewniam Cię, że to nie jest sen.
- Okej, to siadaj obok i jemy haha - zarządziłam. Naleśniki były przepyszne. - O której ty w ogóle wstałeś, że zdążyłeś zrobić tyle rzeczy ? - zapytałam patrząc na fakt, że jest cały mokry, co znaczy że bankowo brał prysznic plus musiał być w sklepie bo na pewno nie było wczoraj muffinek i winogron.
- Wstałem jakoś po 8.
- Czemu tak wcześnie ? - lekko się zdziwiłam.
- Mówiłaś przez sen i jakoś się przebudziłem. Później nie mogłem już zasnąć. Ubrałem się, poszedłem pobiegać z Demonem w ramach spaceru, po drodze wpadłem do sklepu po winogrona i muffiny, wróciłem, zrobiłem naleśniki, wziąłem prysznic i vua'la.
- Wow... Chwilami mnie tak bardzo zaskakujesz.... Kast ?
- Hm ?
- Co w ogóle dzisiaj robimy ?
- Co tylko chcesz - uśmiechnął się. Serio... Nie poznaje dzisiaj własnego chłopaka. Zaczynam się o niego martwić ...
- Nic nie chce tak w sumie... - zastanowiłam się - O boże....
- Co jest ?
- Mam dzisiaj fryzjera na 16.
- Ooo, co masz w planach ?
- Nic szczególnego, muszę odnowić kolor i lekko podciąć końcówki.
- Odnowić kolor ? Że tą czerwień pod spodem, tak ?
- Mhm... Troche mi wyblakła.
- Ale nie ścinaj włosów... Są jak dla mnie idealnej długości. - przejechał ręką po paśmie moich kłaków.
- Muszę podciąć końcówki hahaha, to kwestia centymetra, nawet nie.
- A jak wrócić z włosami do ramion ?
- To co ? Już nie będziesz mnie kochał ?
- Będę, ale mniej. - dostał w łeb i zaczął się śmiać. Kretyn.
- Pff... Zetnę sobie na jeżyka co ty na to ?
- Nie zrobiłabyś tego.
- No w sumie masz rację... Za długo je zapuszczam haha
- Iść z tobą ?
- Nie trzeba. Idę z Rozalią. Ostatnio ją trochę zaniedbuję i to wyłącznie twoja wina - powiedziałam udawanym oskarżycielskim tonem
- Moja?? - zdziwił się
- Twoja - zaśmiałam się - Skupiam się tobie troche za bardzo od jakiegoś czasu hahah
- Ja tam nie narzekam...
- Kastiel, ty masz zespół, który też ostatnio troche zaniedbujesz ... Twoi przyjaciele mnie zabijają wzrokiem czuje to hahahah
- Wmawiaj sobie kochanie.
Chwile się jeszcze sprzeczaliśmy. Postanowiliśmy w trakcie, że dzień spędzimy po prostu u niego. Nigdzie nie chciało się nam iść, zamówiliśmy pizze w ramach obiadu i czas jakoś nam szybko zleciał. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film kiedy usłyszałam mój telefon.
- Ooo mamusia - mruknęłam patrząc na wyświetlacz. - Kast, ścisz troche. - chłopak całkowicie wyłączył tv.
- Halo ?
- Rosevi Amélie Evans, możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie było cię dzisiaj w szkole ? - cóż za miłe powitanie.... Tak czy owak, wpadłam...
- Skąd wiesz ?
- Dzwoniła do mnie twoja dyrektorka, możesz się jakoś usprawiedliwić młoda panno ? - nie było mnie jeden pierdolony dzień.... jeden kurwa dzień a stara zrobiła jazdę jakbym w szkole nie pojawiła się przez miesiąc... Bosz...
- Mamo... - zaczęłam spokojnie, musiałam coś szybko wymyślić na poczekaniu - Bardzo źle się czułam rano - palnęłam - Brałam tabletki ale nic nie pomogły.
- Miałaś gorączkę ?
- Nie nie.... Nic z tych rzeczy - zastanowiłam się nagle wpadłam na genialny pomysł - Miałam " te " bóle. - zaakcentowałam drugie słowo.
- Och.... -westchnęła - Mogłaś do mnie chociaż napisać... Dobrze, usprawiedliwię ci to. - o matko, kupiła to.... okres wymówką na wszystko. - Dyrektorka obstawiała, że wagarujesz gdzieś z Kastielem. - stara jednak nie jest aż tak głupia... przejrzała nas.... Spojrzałam na Kasta.
- On był ze mną... - zaczęłam niepewnie - Przyszedł po nie do domu, ale jak mu powiedziałam, że się źle czuję to bardzo się martwił i został ze mną. - Kastiel spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Posłałam mu ciepły uśmiech.
- A więc to tak... Dobrze, napiszę do dyrektorki, że wszystko się wyjaśniło. A jak się teraz czujesz ?
- Już jest ok.
- Całe szczęście, pamiętaj żeby przepisać dzisiejsze lekcje ok ?
- Wiem wiem.
- Wracam jutro kochanie.
- Tak wcześnie ?
- Kilka spotkań się nie odbyło, więc wracam. Masz pozdrowienia od taty.
- Jest z tobą ? - zdziwiłam się
- Tak, postanowił się pofatygować i przyleciał na kilka spotkań. Pytał kiedy do niego zawitasz.
- Eh... Skontaktuję się z nim w najbliższym czasie.
- Dobrze. To do jutra córeczko, kocham Cię.
- I ja Ciebie. - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Nie musiałaś mnie usprawiedliwiać...
- Ale chciałam. - w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kastiel był chyba nieco zaskoczony. Poszedł otworzyć.
- Ile Ci razy dziecko mówiłam, żebyś przestał wagarować ?! - usłyszałam.
- Stara dzwoniła....
- Do znudzenia ci powtarzam, cały czas... Kastiel, wiesz że masz kilka problemów w szkole, miałeś przestać opuszczać lekcje ! - do salonu weszła kobieta w średnim wieku i średniego wzrostu. Spojrzała na mnie zaskoczona - O, Dzień Dobry.
- Ech... Babciu, to moja dziewczyna Rose - przedstawił nas sobie. Więc to jego babcia.
- Miło mi panią poznać - uśmiechnęłam się do niej. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się ciepło. Przeszły mnie ciarki.
- Mnie również cukiereczku - nagle zmieniła ton a jej spojrzenie nabrało takiej... Dobroci ? Życzliwości ?
- Kastiel przeze mnie nie poszedł dzisiaj do szkoły ... - podrapałam się po głowie. - Idąc do szkoły źle się poczułam... Kastiel przyprowadził mnie do siebie i postanowił się mną zająć. Moja mama jest na wyjeździe delegacyjnym razem z ojcem... Tak wyszło... - Kasta chyba zamurowało jak usłyszał mój monolog
- Och, teraz rozumiem. Dziecko martwiłeś się o swoją dziewczynę... To zmienia postać rzeczy. Jakoś ci się to usprawiedliwi. - pogłaskała czerwonowłosego po głowie - Chyba jesteście głodni ? Kastiel nie umie gotować a skoro źle się czujesz musisz zjeść coś zdrowego.
- Babciu, w sumie jedliśmy...
- To paskudztwo ? Kto by się tym najadł ?! Zaraz nagotuje wam rosołku. - zachichotałam. - Jesteś taka słodka Rose. - zwróciła się do mnie, uśmiechnęła i poszła do kuchni.
- Dlaczego ? - szepnął do mnie Kastiel
- Bo wiem że miałbyś kłopoty... A nie chce tego.
- Jesteś niesamowita ... Powtarzałem ci to już tyle razy, że nie potrafiłbym już tego zliczyć. - pocałował mnie - aaa w ogóle, nie wiedziałem, że masz na drugie Amélie.
- No to już wiesz hahah
- Amy...
- Przestań... - mruknęłam
- Czemu ? Ładnie to brzmi - wyszczerzył się - Albo... Melly... Meliś
- Kastiel proszę cię...
- Amelcia
- Serio ?
- Meluś - zaczął się śmiać widząc moją naburmuszoną minę. To nie było kurwa śmieszne.... Kastiel nadal się śmiejąc zbliżył się do mnie i pocałował.
niedziela, 1 lutego 2015
16. Nieoczekiwana wizyta.
Heeejka :D
---------------------------------------------------------------------
- Jesteś głodna ? - zapytał. Zastanowiłam się.... Nic w sumie nie jadłam....
- Dobra i tak wiem, że jesteś - zaśmiał się i wygramolił z łóżka. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej czarne bokserki, które na siebie wciągnął. - Zaraz coś wymyślę. Poczekasz ? - obdarzył mnie niesamowicie niesamowitym uśmiechem.
- Może ci pomóc ? - zapytałam
- Nie trzeba, poleż sobie - wyszczerzył się i wyszedł. Facet w kuchni z własnej inicjatywy a przed mówi kobiecie, że ma sobie poleżeć i robić nic..... Kastiel ... Ideał ? Zaśmiałam się i spojrzałam na sufit. Odetchnęłam. W sumie obejrzałabym jakiś film... Ale najpierw, muszę iść do łazienki. Mruknęłam i wyszłam z łóżka. Pozbierałam ręczniki walające się po pokoju i migiem pobiegłam do łazienki. Matko jaki tu syf. Wszędzie pełno wody, porozwalane ubrania. Westchnęłam ciężko. Skorzystałam z toalety i umyłam ręce. Powiesiłam ręczniki na kaloryferze. Są całe mokre... Ech... Właśnie sobie uświadomiłam, że sprzątam w łazience będąc całkiem nago. Zrobiłam się czerwona na twarzy. Na wieszaku wyczaiłam czarny szlafrok Kasta. Zarzuciłam go na siebie.Okej... Teraz mogę wrócić do sprzątania. Mopem przejechałam podłogę, poskładałam nasze rzeczy i wyciągnęłam korek z wanny. Kiedy woda całkowicie spłynęła, opłukałam wannę wodą.
- Dobra, jakoś tu już wygląda. - powiedziałam do siebie. Zobaczyłam, że obok wanny stoją nasze szklanki z niedopitymi drinkami. Właśnie... To było tak cholernie mocne a czuję się, jakbym nic nie wypiła... Chyba zdążyłam wytrzeźwieć. Tak czy owak, trzeba to zanieść do kuchni i umyć.
( Kastiel )
Postanowiłem zrobić naleśniki. W sumie to i tak kres moich zdolności kulinarnych, więc lepsze to niż nic. Zająłem się robieniem ciasta kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeklnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę brązowych drzwi. Jednak przede mną nagle stanął Lysander. Obaj zmierzyliśmy siebie nawzajem wzrokiem.
- A co ty tu robisz ? - mruknąłem
- Dzisiaj poniedziałek, próba, więc przyszedłem. - uniosłem brew, serio ?
- Stary, przecież mówiłem, że dzisiaj próby nie będzie.
- Och.... Doprawdy ? - podrapał się po głowie - Musiałem zapomnieć - uśmiechnął się. I dlaczego mnie to nie dziwi.
- Próby nie ma, więc możesz iść, poza tym tak się składa, że nie jestem tutaj s...
- Kaaaast, nie obrazisz się że pożyczyłam twój szlafrok haha - usłyszałem, z piętra zeszła Rosey. - Oo...Eckhm.... - stanęła jak wryta. - L..Lysander... - Rose zaczęła nerwowo poprawiać szlafrok. Zrobiła się cała czerwona na twarzy, a jej głęboko zielone tęczówki schowały się pod czarnymi źrenicami. Zrobiłem facepalma.... Też nie miał kiedy przyleźć.
- Em... N...Nie wiedziałam, że... Że przyjdziesz....- mruknęła i rzuciła mi zaskoczone spojrzenie. Tak się składa, że ja też nie wiedziałem. Ten człowiek ma do zapamiętania maksymalnie 4 rzeczy w ciągu dnia, to tak wiele ? Przyłapałem Lysandra jak wciąż wpatrzony w Rose zaczął się czerwienić. Spojrzałem na niego gniewnie i szturchnąłem.
- Chyba wam przeszkadzam...
- Tak przeszkadzasz .. - szepnąłem
- Skoro jesteś to zostań - uśmiechnęła się moja dziewczyna
- Co ? - gniewne spojrzenie przeszło na nią.
- Nie poważnie, nie będę wam przeszkadzać.
- Może chociaż napijesz się herbaty, Kastiel ? - zwróciła się do mnie. Czy ona jest poważna ??? - Kastiel.... - zmieniła ton na nieco groźniejszy. Rozbawiło mnie to.
- Tak... Chcesz herbatki ? - powiedziałem zaciskając zęby. Lys spojrzał na mnie zaskoczony a ja odpowiedziałem mu jedynie spojrzeniem " zostawiam to bez komentarza ". Lysander skusił się na tą propozycję, poszedł zdjąć buty.
- A ty... - mruknąłem do Rose - Idź się ubrać... Natychmiast....
- Oj nie denerwuj się tak - uśmiechnęła się. Jednak mi nie zupełnie było do śmiechu. Rose zrobiła smutną minkę i podeszła do mnie, złożyła na moich ustach delikatny pocałunek po czym obsunęła się i pobiegła na górę. Stwierdziłem, że nie wypada mi tak paradować po domu w samych gaciach więc wskoczyłem w szare spodnie dresowe ojca, które wisiały na krześle.
- Posiedzę chwilę i pójdę - zaśmiał się wracając do salonu
- Nie pożeraj tak wzrokiem mojej dziewczyny.... - ostrzegłem go
- To było przez przypadek.
- Nie ważne, zapomnij o tym.
- Mogłeś powiedzieć że Rose u ciebie będzie.
- Skoro odwołuje próbę, to logiczne że musiało wypaść mi coś bardzo ważnego...
- A skąd mogłem wiedzieć, że to coś ważnego to Rose ?
- Powiedziałem, bardzo ważnego - podkreśliłem drugie słowo. - Dobra, chcesz herbatę czy coś mocniejszego ?
- Przypominam ci, że jest środek tygodnia a jutro szkoła przyjacielu.
- Ha, kto do niej idzie ten idzie - uśmiechnąłem się
- Kastiel, znowu masz zamiar wagarować ?
- Wyluzuj, jeden dzień to nie koniec świata - odparłem i odpaliłem papierosa.
- Jeden dzień pomnóż przez jakieś 25 - mruknął - Chcesz żeby dyrektorka ścigała ciebie i twoich rodziców ?
- A co oni do tego mają ? - wrzasnąłem
- Wyobraź sobie, że wiele.
- Co się dzieje ? - na dół wróciła Rose. Miała na sobie dosyć obcisłe, szare spodnie dresowe i czarną bokserkę. Wyglądała zbyt pociągająco.
- Nic, Lysander gada jakieś bzdury. - mruknąłem i wypuściłem dym z płuc.
- Chyba to nie aż takie bzdury skoro skoczyło ci ciśnienie... - zauważyła. Spostrzegawcza jak zawsze. - Kast idę pozmywać . - uśmiechnęła się i weszła do kuchni mijając mnie.
- Mam rozumieć, że w swoje wagary wciągnąłeś też i swoją dziewczynę ? - szepnął do mnie Lys.
- Do niczego jej nie zmuszałem - zaśmiałem się. Lysander zrobił facepalma.
- Żeby z tego nie było żadnej afery.
- Nie przejmuj się tym, to nasz problem. - usiadłem obok niego na kanapie i włączyłem tv. Zaczęliśmy luźno rozmawiać oglądając jakieś bzdury.
- Hej mój chłopaku, mogę się pokręcić po twojej kuchni ? - usłyszałem. Uśmiechnąłem się. Uwielbiam jak tak do mnie mówi.
- Ej, moja dziewczyno... - zacząłem, wyjrzała zza ścianki - Czuj się jak u siebie. - wygiąłem usta w pół uśmiech. Rose wyszczerzyła się.
- Zrobię Spaghetti, Lys masz ochotę ?
- Czemu nie. - uśmiechnął się do niej. Rose zaczęła się błąkać po kuchni, wszelkie próby pomocy jej kończyły się wykopaniem mnie z własnej kuchni. Można ? Jak widać można. Czas leciał dosyć szybko, nie wiadomo kiedy zrobiło się na tyle późno, że Lysander zaczął się zbierać do domu.
- Czyli was jutro nie będzie ? - zapytał ubierając płaszcz
- Nie - odpowiedziałem
- Coś mówić ? Tłumaczyć ?
- Nie - mruknąłem
- Okej, no to do zobaczenia w środę - uśmiechnął się - Cześć Rose !
- Paa - krzyknęła z kuchni. Kiwnąłem do Lysandra po czym wyszedł. Wreszcie.... Sami. Uśmiechnąłem się chytrze i ruszyłem w stronę kuchni. Rose akurat kończyła wycierać talerze.
- Nie musiałaś sprzątać - podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
- Nie lubię bałaganu.
- Jakie plany na reszte wieczoru ? - zatopiłem nos w jej włosach. Uwielbiam to robić, odpręża mnie to.
- Mam ochote obejrzeć jakiś film...
- Och, kolejne zachcianki ? - zaśmiałem się - Dobrze, więc obejrzymy jakąś komedię romantyczną.
- Komedię romantyczną ?
- Zmuszę się do tego, ale niestety nie ścierpię jakiegoś melodramatu kochanie.
- Ale kto powiedział że ja chcę oglądać takie badziewie ? - odwróciła się do mnie. A to mnie zaskoczyła. - Mam ochotę na jakiś film akcji. Skoro chcesz coś z nutką romantyzmu.... Wybuchowa Para ?
- Mam lepszy pomysł, Uprowadzona ?
- Oooo ! Kocham tą serie ! - krzyknęła podekscytowana. - Chodź, chodź, chodź ! - zaczęła mnie ciągnąć w stronę mojego pokoju.
- Kochanie mam wszystkie części na DVD, możemy obejrzeć w salonie. - uśmiechnąłem się
- Jeszcze lepiej ! Idź po płyty a ja zrobię jakieś drinki, ok? - wyszczerzyła się.
- Okej - uśmiechnąłem się. Rose pobiegła do kuchni a ja ruszyłem w stronę schodów na piętro. Mam zdecydowanie najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie. Na samą myśl o tym zacząłem się szczerzyć sam do siebie. Sprawnie mi poszło szukanie serii płyt z Nesson'em, wracając do salonu wpuściłem Demona do domu.
- Nie wolno Ci skakać po Rosey, rozumiemy się ? - mruknąłem do czarnucha, cicho szczeknął i poszedł na swoje miejsce. Na kanapie siedziała gotowa do seansu Rose. Okryła się szarym kocem.
- Zimno Ci ? - zapytałem
- Troszkę, ale liczę, że mnie zaraz ogrzejesz. - poklepała miejsce na kanapie. Odpaliłem szybko sprzęt i usiadłem obok niej. Wtuliła się we mnie. Mógłbym tak spędzić reszte życia. Cisza, spokój i Rose obok mnie. Schyliłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na czubku jej głowy. Była tak skupiona na filmie, że nawet tego nie poczuła.
- Kast, co byś zrobił, jakby mnie tak porwali ? - zapytała po jakimś czasie. Czy to nie oczywiste co bym zrobił???
- Rozkurwiłbym każdego kto byłby w to wplątany. To chyba logiczne kochanie. Zresztą taka sytuacja nigdy nie miałaby miejsca i nie będzie miała, bo na to bym nigdy w życiu nie pozwolił.
- Wiem, dlatego czuję się przy tobie bezpieczna hihi - zachichotała. Wróciliśmy do oglądania filmu.
---------------------------------------------------------------------
- Jesteś głodna ? - zapytał. Zastanowiłam się.... Nic w sumie nie jadłam....
- Dobra i tak wiem, że jesteś - zaśmiał się i wygramolił z łóżka. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej czarne bokserki, które na siebie wciągnął. - Zaraz coś wymyślę. Poczekasz ? - obdarzył mnie niesamowicie niesamowitym uśmiechem.
- Może ci pomóc ? - zapytałam
- Nie trzeba, poleż sobie - wyszczerzył się i wyszedł. Facet w kuchni z własnej inicjatywy a przed mówi kobiecie, że ma sobie poleżeć i robić nic..... Kastiel ... Ideał ? Zaśmiałam się i spojrzałam na sufit. Odetchnęłam. W sumie obejrzałabym jakiś film... Ale najpierw, muszę iść do łazienki. Mruknęłam i wyszłam z łóżka. Pozbierałam ręczniki walające się po pokoju i migiem pobiegłam do łazienki. Matko jaki tu syf. Wszędzie pełno wody, porozwalane ubrania. Westchnęłam ciężko. Skorzystałam z toalety i umyłam ręce. Powiesiłam ręczniki na kaloryferze. Są całe mokre... Ech... Właśnie sobie uświadomiłam, że sprzątam w łazience będąc całkiem nago. Zrobiłam się czerwona na twarzy. Na wieszaku wyczaiłam czarny szlafrok Kasta. Zarzuciłam go na siebie.Okej... Teraz mogę wrócić do sprzątania. Mopem przejechałam podłogę, poskładałam nasze rzeczy i wyciągnęłam korek z wanny. Kiedy woda całkowicie spłynęła, opłukałam wannę wodą.
- Dobra, jakoś tu już wygląda. - powiedziałam do siebie. Zobaczyłam, że obok wanny stoją nasze szklanki z niedopitymi drinkami. Właśnie... To było tak cholernie mocne a czuję się, jakbym nic nie wypiła... Chyba zdążyłam wytrzeźwieć. Tak czy owak, trzeba to zanieść do kuchni i umyć.
( Kastiel )
Postanowiłem zrobić naleśniki. W sumie to i tak kres moich zdolności kulinarnych, więc lepsze to niż nic. Zająłem się robieniem ciasta kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeklnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę brązowych drzwi. Jednak przede mną nagle stanął Lysander. Obaj zmierzyliśmy siebie nawzajem wzrokiem.
- A co ty tu robisz ? - mruknąłem
- Dzisiaj poniedziałek, próba, więc przyszedłem. - uniosłem brew, serio ?
- Stary, przecież mówiłem, że dzisiaj próby nie będzie.
- Och.... Doprawdy ? - podrapał się po głowie - Musiałem zapomnieć - uśmiechnął się. I dlaczego mnie to nie dziwi.
- Próby nie ma, więc możesz iść, poza tym tak się składa, że nie jestem tutaj s...
- Kaaaast, nie obrazisz się że pożyczyłam twój szlafrok haha - usłyszałem, z piętra zeszła Rosey. - Oo...Eckhm.... - stanęła jak wryta. - L..Lysander... - Rose zaczęła nerwowo poprawiać szlafrok. Zrobiła się cała czerwona na twarzy, a jej głęboko zielone tęczówki schowały się pod czarnymi źrenicami. Zrobiłem facepalma.... Też nie miał kiedy przyleźć.
- Em... N...Nie wiedziałam, że... Że przyjdziesz....- mruknęła i rzuciła mi zaskoczone spojrzenie. Tak się składa, że ja też nie wiedziałem. Ten człowiek ma do zapamiętania maksymalnie 4 rzeczy w ciągu dnia, to tak wiele ? Przyłapałem Lysandra jak wciąż wpatrzony w Rose zaczął się czerwienić. Spojrzałem na niego gniewnie i szturchnąłem.
- Chyba wam przeszkadzam...
- Tak przeszkadzasz .. - szepnąłem
- Skoro jesteś to zostań - uśmiechnęła się moja dziewczyna
- Co ? - gniewne spojrzenie przeszło na nią.
- Nie poważnie, nie będę wam przeszkadzać.
- Może chociaż napijesz się herbaty, Kastiel ? - zwróciła się do mnie. Czy ona jest poważna ??? - Kastiel.... - zmieniła ton na nieco groźniejszy. Rozbawiło mnie to.
- Tak... Chcesz herbatki ? - powiedziałem zaciskając zęby. Lys spojrzał na mnie zaskoczony a ja odpowiedziałem mu jedynie spojrzeniem " zostawiam to bez komentarza ". Lysander skusił się na tą propozycję, poszedł zdjąć buty.
- A ty... - mruknąłem do Rose - Idź się ubrać... Natychmiast....
- Oj nie denerwuj się tak - uśmiechnęła się. Jednak mi nie zupełnie było do śmiechu. Rose zrobiła smutną minkę i podeszła do mnie, złożyła na moich ustach delikatny pocałunek po czym obsunęła się i pobiegła na górę. Stwierdziłem, że nie wypada mi tak paradować po domu w samych gaciach więc wskoczyłem w szare spodnie dresowe ojca, które wisiały na krześle.
- Posiedzę chwilę i pójdę - zaśmiał się wracając do salonu
- Nie pożeraj tak wzrokiem mojej dziewczyny.... - ostrzegłem go
- To było przez przypadek.
- Nie ważne, zapomnij o tym.
- Mogłeś powiedzieć że Rose u ciebie będzie.
- Skoro odwołuje próbę, to logiczne że musiało wypaść mi coś bardzo ważnego...
- A skąd mogłem wiedzieć, że to coś ważnego to Rose ?
- Powiedziałem, bardzo ważnego - podkreśliłem drugie słowo. - Dobra, chcesz herbatę czy coś mocniejszego ?
- Przypominam ci, że jest środek tygodnia a jutro szkoła przyjacielu.
- Ha, kto do niej idzie ten idzie - uśmiechnąłem się
- Kastiel, znowu masz zamiar wagarować ?
- Wyluzuj, jeden dzień to nie koniec świata - odparłem i odpaliłem papierosa.
- Jeden dzień pomnóż przez jakieś 25 - mruknął - Chcesz żeby dyrektorka ścigała ciebie i twoich rodziców ?
- A co oni do tego mają ? - wrzasnąłem
- Wyobraź sobie, że wiele.
- Co się dzieje ? - na dół wróciła Rose. Miała na sobie dosyć obcisłe, szare spodnie dresowe i czarną bokserkę. Wyglądała zbyt pociągająco.
- Nic, Lysander gada jakieś bzdury. - mruknąłem i wypuściłem dym z płuc.
- Chyba to nie aż takie bzdury skoro skoczyło ci ciśnienie... - zauważyła. Spostrzegawcza jak zawsze. - Kast idę pozmywać . - uśmiechnęła się i weszła do kuchni mijając mnie.
- Mam rozumieć, że w swoje wagary wciągnąłeś też i swoją dziewczynę ? - szepnął do mnie Lys.
- Do niczego jej nie zmuszałem - zaśmiałem się. Lysander zrobił facepalma.
- Żeby z tego nie było żadnej afery.
- Nie przejmuj się tym, to nasz problem. - usiadłem obok niego na kanapie i włączyłem tv. Zaczęliśmy luźno rozmawiać oglądając jakieś bzdury.
- Hej mój chłopaku, mogę się pokręcić po twojej kuchni ? - usłyszałem. Uśmiechnąłem się. Uwielbiam jak tak do mnie mówi.
- Ej, moja dziewczyno... - zacząłem, wyjrzała zza ścianki - Czuj się jak u siebie. - wygiąłem usta w pół uśmiech. Rose wyszczerzyła się.
- Zrobię Spaghetti, Lys masz ochotę ?
- Czemu nie. - uśmiechnął się do niej. Rose zaczęła się błąkać po kuchni, wszelkie próby pomocy jej kończyły się wykopaniem mnie z własnej kuchni. Można ? Jak widać można. Czas leciał dosyć szybko, nie wiadomo kiedy zrobiło się na tyle późno, że Lysander zaczął się zbierać do domu.
- Czyli was jutro nie będzie ? - zapytał ubierając płaszcz
- Nie - odpowiedziałem
- Coś mówić ? Tłumaczyć ?
- Nie - mruknąłem
- Okej, no to do zobaczenia w środę - uśmiechnął się - Cześć Rose !
- Paa - krzyknęła z kuchni. Kiwnąłem do Lysandra po czym wyszedł. Wreszcie.... Sami. Uśmiechnąłem się chytrze i ruszyłem w stronę kuchni. Rose akurat kończyła wycierać talerze.
- Nie musiałaś sprzątać - podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
- Nie lubię bałaganu.
- Jakie plany na reszte wieczoru ? - zatopiłem nos w jej włosach. Uwielbiam to robić, odpręża mnie to.
- Mam ochote obejrzeć jakiś film...
- Och, kolejne zachcianki ? - zaśmiałem się - Dobrze, więc obejrzymy jakąś komedię romantyczną.
- Komedię romantyczną ?
- Zmuszę się do tego, ale niestety nie ścierpię jakiegoś melodramatu kochanie.
- Ale kto powiedział że ja chcę oglądać takie badziewie ? - odwróciła się do mnie. A to mnie zaskoczyła. - Mam ochotę na jakiś film akcji. Skoro chcesz coś z nutką romantyzmu.... Wybuchowa Para ?
- Mam lepszy pomysł, Uprowadzona ?
- Oooo ! Kocham tą serie ! - krzyknęła podekscytowana. - Chodź, chodź, chodź ! - zaczęła mnie ciągnąć w stronę mojego pokoju.
- Kochanie mam wszystkie części na DVD, możemy obejrzeć w salonie. - uśmiechnąłem się
- Jeszcze lepiej ! Idź po płyty a ja zrobię jakieś drinki, ok? - wyszczerzyła się.
- Okej - uśmiechnąłem się. Rose pobiegła do kuchni a ja ruszyłem w stronę schodów na piętro. Mam zdecydowanie najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie. Na samą myśl o tym zacząłem się szczerzyć sam do siebie. Sprawnie mi poszło szukanie serii płyt z Nesson'em, wracając do salonu wpuściłem Demona do domu.
- Nie wolno Ci skakać po Rosey, rozumiemy się ? - mruknąłem do czarnucha, cicho szczeknął i poszedł na swoje miejsce. Na kanapie siedziała gotowa do seansu Rose. Okryła się szarym kocem.
- Zimno Ci ? - zapytałem
- Troszkę, ale liczę, że mnie zaraz ogrzejesz. - poklepała miejsce na kanapie. Odpaliłem szybko sprzęt i usiadłem obok niej. Wtuliła się we mnie. Mógłbym tak spędzić reszte życia. Cisza, spokój i Rose obok mnie. Schyliłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na czubku jej głowy. Była tak skupiona na filmie, że nawet tego nie poczuła.
- Kast, co byś zrobił, jakby mnie tak porwali ? - zapytała po jakimś czasie. Czy to nie oczywiste co bym zrobił???
- Rozkurwiłbym każdego kto byłby w to wplątany. To chyba logiczne kochanie. Zresztą taka sytuacja nigdy nie miałaby miejsca i nie będzie miała, bo na to bym nigdy w życiu nie pozwolił.
- Wiem, dlatego czuję się przy tobie bezpieczna hihi - zachichotała. Wróciliśmy do oglądania filmu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)