;3
---------------------------------------------------------------------
Pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Otworzyłam niepewnie oczy, obok mnie nie było Kastiela. Sięgnęłam po telefon, już po 10... Mam wrażenie, że wstaję coraz później... Miałam już wyjść z łóżka kiedy do pokoju wszedł Kastiel. Miał na sobie czarne spodnie od dresu, gołą klatę i mokre włosy. W rękach trzymał srebrną tacę.
- Ooo już wstałaś ? - podszedł do łóżka. Pocałował mnie w czoło po czym usiadł obok mnie na skraju łóżka. - Śniadanie do łóżka, księżniczko. - uśmiechnął się i na moich kolanach położył srebrną tacę na której był stosik naleśników, szklanka soku, kiść winogron, herbata i 2 czekoladowe muffinki. Spojrzałam zdziwiona na Kastiela i ponownie na tacę... I znowu na niego.... What the fuck ???
- Kastiel, czy ty się aby na pewno dobrze czujesz ?
- Czuję się rewelacyjnie - wyszczerzył się
- Jakoś to do ciebie nie podobne ... - zastanowiłam się - Może ja nadal śpię a to jest sen ? Owww nie budź mnie haha...
- Zapewniam Cię, że to nie jest sen.
- Okej, to siadaj obok i jemy haha - zarządziłam. Naleśniki były przepyszne. - O której ty w ogóle wstałeś, że zdążyłeś zrobić tyle rzeczy ? - zapytałam patrząc na fakt, że jest cały mokry, co znaczy że bankowo brał prysznic plus musiał być w sklepie bo na pewno nie było wczoraj muffinek i winogron.
- Wstałem jakoś po 8.
- Czemu tak wcześnie ? - lekko się zdziwiłam.
- Mówiłaś przez sen i jakoś się przebudziłem. Później nie mogłem już zasnąć. Ubrałem się, poszedłem pobiegać z Demonem w ramach spaceru, po drodze wpadłem do sklepu po winogrona i muffiny, wróciłem, zrobiłem naleśniki, wziąłem prysznic i vua'la.
- Wow... Chwilami mnie tak bardzo zaskakujesz.... Kast ?
- Hm ?
- Co w ogóle dzisiaj robimy ?
- Co tylko chcesz - uśmiechnął się. Serio... Nie poznaje dzisiaj własnego chłopaka. Zaczynam się o niego martwić ...
- Nic nie chce tak w sumie... - zastanowiłam się - O boże....
- Co jest ?
- Mam dzisiaj fryzjera na 16.
- Ooo, co masz w planach ?
- Nic szczególnego, muszę odnowić kolor i lekko podciąć końcówki.
- Odnowić kolor ? Że tą czerwień pod spodem, tak ?
- Mhm... Troche mi wyblakła.
- Ale nie ścinaj włosów... Są jak dla mnie idealnej długości. - przejechał ręką po paśmie moich kłaków.
- Muszę podciąć końcówki hahaha, to kwestia centymetra, nawet nie.
- A jak wrócić z włosami do ramion ?
- To co ? Już nie będziesz mnie kochał ?
- Będę, ale mniej. - dostał w łeb i zaczął się śmiać. Kretyn.
- Pff... Zetnę sobie na jeżyka co ty na to ?
- Nie zrobiłabyś tego.
- No w sumie masz rację... Za długo je zapuszczam haha
- Iść z tobą ?
- Nie trzeba. Idę z Rozalią. Ostatnio ją trochę zaniedbuję i to wyłącznie twoja wina - powiedziałam udawanym oskarżycielskim tonem
- Moja?? - zdziwił się
- Twoja - zaśmiałam się - Skupiam się tobie troche za bardzo od jakiegoś czasu hahah
- Ja tam nie narzekam...
- Kastiel, ty masz zespół, który też ostatnio troche zaniedbujesz ... Twoi przyjaciele mnie zabijają wzrokiem czuje to hahahah
- Wmawiaj sobie kochanie.
Chwile się jeszcze sprzeczaliśmy. Postanowiliśmy w trakcie, że dzień spędzimy po prostu u niego. Nigdzie nie chciało się nam iść, zamówiliśmy pizze w ramach obiadu i czas jakoś nam szybko zleciał. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film kiedy usłyszałam mój telefon.
- Ooo mamusia - mruknęłam patrząc na wyświetlacz. - Kast, ścisz troche. - chłopak całkowicie wyłączył tv.
- Halo ?
- Rosevi Amélie Evans, możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie było cię dzisiaj w szkole ? - cóż za miłe powitanie.... Tak czy owak, wpadłam...
- Skąd wiesz ?
- Dzwoniła do mnie twoja dyrektorka, możesz się jakoś usprawiedliwić młoda panno ? - nie było mnie jeden pierdolony dzień.... jeden kurwa dzień a stara zrobiła jazdę jakbym w szkole nie pojawiła się przez miesiąc... Bosz...
- Mamo... - zaczęłam spokojnie, musiałam coś szybko wymyślić na poczekaniu - Bardzo źle się czułam rano - palnęłam - Brałam tabletki ale nic nie pomogły.
- Miałaś gorączkę ?
- Nie nie.... Nic z tych rzeczy - zastanowiłam się nagle wpadłam na genialny pomysł - Miałam " te " bóle. - zaakcentowałam drugie słowo.
- Och.... -westchnęła - Mogłaś do mnie chociaż napisać... Dobrze, usprawiedliwię ci to. - o matko, kupiła to.... okres wymówką na wszystko. - Dyrektorka obstawiała, że wagarujesz gdzieś z Kastielem. - stara jednak nie jest aż tak głupia... przejrzała nas.... Spojrzałam na Kasta.
- On był ze mną... - zaczęłam niepewnie - Przyszedł po nie do domu, ale jak mu powiedziałam, że się źle czuję to bardzo się martwił i został ze mną. - Kastiel spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Posłałam mu ciepły uśmiech.
- A więc to tak... Dobrze, napiszę do dyrektorki, że wszystko się wyjaśniło. A jak się teraz czujesz ?
- Już jest ok.
- Całe szczęście, pamiętaj żeby przepisać dzisiejsze lekcje ok ?
- Wiem wiem.
- Wracam jutro kochanie.
- Tak wcześnie ?
- Kilka spotkań się nie odbyło, więc wracam. Masz pozdrowienia od taty.
- Jest z tobą ? - zdziwiłam się
- Tak, postanowił się pofatygować i przyleciał na kilka spotkań. Pytał kiedy do niego zawitasz.
- Eh... Skontaktuję się z nim w najbliższym czasie.
- Dobrze. To do jutra córeczko, kocham Cię.
- I ja Ciebie. - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Nie musiałaś mnie usprawiedliwiać...
- Ale chciałam. - w tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kastiel był chyba nieco zaskoczony. Poszedł otworzyć.
- Ile Ci razy dziecko mówiłam, żebyś przestał wagarować ?! - usłyszałam.
- Stara dzwoniła....
- Do znudzenia ci powtarzam, cały czas... Kastiel, wiesz że masz kilka problemów w szkole, miałeś przestać opuszczać lekcje ! - do salonu weszła kobieta w średnim wieku i średniego wzrostu. Spojrzała na mnie zaskoczona - O, Dzień Dobry.
- Ech... Babciu, to moja dziewczyna Rose - przedstawił nas sobie. Więc to jego babcia.
- Miło mi panią poznać - uśmiechnęłam się do niej. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się ciepło. Przeszły mnie ciarki.
- Mnie również cukiereczku - nagle zmieniła ton a jej spojrzenie nabrało takiej... Dobroci ? Życzliwości ?
- Kastiel przeze mnie nie poszedł dzisiaj do szkoły ... - podrapałam się po głowie. - Idąc do szkoły źle się poczułam... Kastiel przyprowadził mnie do siebie i postanowił się mną zająć. Moja mama jest na wyjeździe delegacyjnym razem z ojcem... Tak wyszło... - Kasta chyba zamurowało jak usłyszał mój monolog
- Och, teraz rozumiem. Dziecko martwiłeś się o swoją dziewczynę... To zmienia postać rzeczy. Jakoś ci się to usprawiedliwi. - pogłaskała czerwonowłosego po głowie - Chyba jesteście głodni ? Kastiel nie umie gotować a skoro źle się czujesz musisz zjeść coś zdrowego.
- Babciu, w sumie jedliśmy...
- To paskudztwo ? Kto by się tym najadł ?! Zaraz nagotuje wam rosołku. - zachichotałam. - Jesteś taka słodka Rose. - zwróciła się do mnie, uśmiechnęła i poszła do kuchni.
- Dlaczego ? - szepnął do mnie Kastiel
- Bo wiem że miałbyś kłopoty... A nie chce tego.
- Jesteś niesamowita ... Powtarzałem ci to już tyle razy, że nie potrafiłbym już tego zliczyć. - pocałował mnie - aaa w ogóle, nie wiedziałem, że masz na drugie Amélie.
- No to już wiesz hahah
- Amy...
- Przestań... - mruknęłam
- Czemu ? Ładnie to brzmi - wyszczerzył się - Albo... Melly... Meliś
- Kastiel proszę cię...
- Amelcia
- Serio ?
- Meluś - zaczął się śmiać widząc moją naburmuszoną minę. To nie było kurwa śmieszne.... Kastiel nadal się śmiejąc zbliżył się do mnie i pocałował.
Urocze ❤
OdpowiedzUsuń