sobota, 21 lutego 2015
19. Jak się sypie to ( prawie ) wszystko.
---------------------------------------------------------------------
- Evi, kochanie, wróciłam ! - usłyszałam. Lekko się zdziwiłam zważając na fakt, że moja rodzicielka miała wrócić dopiero jutro. Zeszłam na dół.
- Hej mamo - przytuliłam się do niej - Miałaś wrócić jutro.
- Ale wróciłam dzisiaj, stęskniłam się i martwiłam - pocałowała mnie w czoło. - Idę się szybciutko rozpakować i zrobimy coś dobrego. - powiedziała i weszła na górę z walizkami. Coś się chyba musiało stać ... Znowu pokłóciła się z ojcem ? Ech... Poszłam w stronę kuchni.
- Coś dobrego, hm ? - zastanowiłam się stojąc przy lodówce.
- To co ? Na co masz ochotę ? - rany ale mnie przestraszyła ...
- Może Ravioli ? - zaproponowałam
- No to pokrój ricottę a ja zajmę się ciastem. - uśmiechnęła się. Wzięłyśmy się do roboty.
- Może chcesz zaprosić Kastiela na kolację ? - prawie się nożem przecięłam. Ona na prawdę to powiedziała ???
- Zaprosiłabym go, ale przecież jesteś po długiej podróży.
- To nic, śmiało - wyszczerzyła się
- Zaraz wrócę - powiedziałam i pobiegłam na piętro do pokoju po telefon. Napisałam do niego szybkiego sms'a z zaproszeniem od mojej mamy, no nie może odmówić, haha. Szybko wróciłam na dół. Nadal jednak czułam, że coś jest nie tak. Wznowiłam krojenie sera.
- Mamo... - zaczęłam
- Tak ?
- Czy coś się stało ? - zapytałam. Mama zastygła w bezruchu. Teraz już jestem pewna, że coś się stało. Podeszłam do niej.
- Mamo ? Coś z ojcem ? Znowu się z nim pokłóciłaś ?
- Rosevi... - zaczęła - Twój ojciec chce zabrać cie do siebie. - spojrzała mi w oczy
- ... - nie wiedziałam co mam powiedzieć... Ale dlaczego ?
- Uważa, że wymykasz mi się spod kontroli i chce.... - widziałam na jej policzkach kilka łez - Chce ograniczyć mi prawa do Ciebie. - To wbiło gwóźdź do jej trumny, rozpłakała się a ja razem z nią.
- Ja nie chce mieszkać z ojcem.... Mamo....Ja nie chce do Dubaju... Boże, miałam tu skończyć szkołę... Ja... Ja przecież mam tu Kastiela, nie chce go zostawiać.... Mam tu przyjaciół...
- Ćśś.... Ćśśśś kochanie.... - pogłaskała mnie po głowie starając się mnie uspokoić - Przecież nikomu ciebie nie oddam. Twoje miejsce jest przy mnie tutaj.
- Ale ojciec jest uparty...
- Ja też.... Zresztą, jesteś na tyle dorosła, żeby twoje zdanie liczyło się najbardziej. Rozprawa ewentualnie może się zakończyć takim wnioskiem, że będzie miał po prostu większe pole manewru.
- To znaczy ?
- Nasze prawa rodzicielskie będą podzielone na pół, to znaczy że on jak będzie chciał, to może zaproponować ci wyjazd do niego na jakiś czas. Ferie, wakacje i tym podobne... Haczyk tkwi w tym, że będziesz musiała na to wyrażać zgodę, przecież masz już te 17 lat.
- Chwila... Czyli ojciec już złożył ten wniosek ?
- Tak, ale pod innym pretekstem.
- Jakim ?
- Że ograniczam mu kontakty rodzicielskie.
- Postradał zmysły... - mruknęłam i przetarłam oczy.
- Nie przejmuj się tym... Dobra, wracamy do ravioli, na którą zaprosiłaś Kastiela ?
- Na 20
- Dobrze.
***
Wyłączyłam budzik. Siedzenie do późna mi zdecydowanie nie służy... Wygramoliłam się z łóżka. Z szafy wzięłam ciuchy i poszłam wziąć szybki prysznic do łazienki. Szybko rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć Evi - przywitała mnie moja mama
- Hejka mamo - powiedziałam jeszcze lekko zaspanym głosem
- Kastiel po ciebie przychodzi ?
- Mhm... - wzięłam się za jedzenie
- Bardzo fajny chłopak, chociaż nie wygląda. - powiedziała a ja momentalnie zaczęłam się śmiać. Chwile pogadałyśmy i musiałam się zbierać. Kastiel przyszedł, czas do szkoły. Sprawnie przebrnęliśmy przez park. Do szkoły zdążyliśmy idealnie, byliśmy równo z dzwonkiem.
- Wasza dwójka.... - usłyszeliśmy stojąc przy szafkach. Nataniel chyba ma zły dzień. - Do mnie... Teraz.
- Nie będziesz nam rozkazywał lamusie... - mruknął Kastiel
- No to się zdziwisz. Dalej, nie będę się powtarzał a mój czas jest cenny.
- Coś ty powiedział kundlu..... ?!
- Kastiel... - uspokoiłam go jeszcze tego brakuje.
- No śmiało, wal. Wylecisz z tej szkoły na zbity pysk karykaturo człowieka.
- Zaraz Ci pokaże karykaturę ty... - złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie zaskoczony. Był wściekły jak nigdy dotąd.
- Miejmy to z głowy Kast... - powiedziałam spokojnie i ruszyłam w kierunku pokoju gospodarzy. Kastiel, wciąż wściekły poszedł za mną. Nataniel szedł tuż za nami. Zamknął drzwi.
- Więc ? - zapytałam blondasa
- Nie było was wczoraj.
- Pfff... Odkrycie roku. Dopisz to do księgi jakiś tam rekordów. Rose idziemy stąd. - mruknął
- Zostajecie. - zarządził blondyn
- Już coś ci powiedziałem na temat rozkazywania....
- Jeżeli tego nie usprawiedliwicie, dyrektorka wyciągnie odpowiednie wnioski. Rose jakieś ewentualne prace po lekcjach, ale ty Kastiel, tak się składa, że będziesz skreślony z listy. - uśmiechnął się. Teraz to ja miałam ochote mu przywalić i zmyć mu ten uśmieszek z twarzy.
- Hahaha ! - Kastiel się zaśmiał - Tak się składa kundlu starej, że będę miał to usprawiedliwione zarówno ja, jak i Rose. - Kast rzucił na niebieskie biurko czarny zeszyt. - Więc nie doczekasz się dni, w których będziesz się błąkał sam po korytarzu nie wpadając na moją osobę, mięczaku. - parsknął śmiechem - Chodźmy. - złapał mnie za rękę i wyszliśmy.
- Jak on mnie wkurwia.... - syknął
- Uspokój się. Już po sprawie.
- Znowu przysparzacie Natanielowi kłopotów. - pojawiła się Su, jeszcze tej brakowało.
- Sobowtór Melanii się kurwa znalazł. - zaśmiał się Kastiel. - Skoro tak się o niego martwisz to mu pomóż w jego obowiązkach i podziel jego kłopoty na 2 idiotko. Ach tak... Zapomniałem, że jesteś do niczego, dlatego on sam woli wszystko robić. W sumie... Jesteście siebie warci, banda idiotów. Rose, nie traćmy czasu. - mruknął. Troche jej pojechał... Ona też mnie wkurza, ale bez przesady. Chłopak trzymając mnie za rękę wyminął prawie płaczącą Su. Chciałam się zatrzymać ale trzymał mnie zbyt mocno... Wtargnęliśmy do sali lekko spóźnieni. Oczywiście cała klasa skupiła się na " spóźnialskich " ale jakoś mnie to nie obchodziło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz