piątek, 27 lutego 2015

20. Krwawe spotkanie.

I ten smutek, kiedy uświadamiasz sobie, że za 3 dni powrót do szkoły.....
Pomijając już to przerażenie spowodowane faktem, że za 67 dni matura XD

---------------------------------------------------------------------

Czas jakoś leciał, na dworze robiło się nieco cieplej. Część problemów się rozwiązała i nagle było spokojnie. Można nawet powiedzieć, że za spokojnie. No i oczywiście się nie myliłam. Dzień w szkole był sam w sobie burzliwy, a na koniec w gratisie musiałam jeszcze zostać po lekcjach. Godzina 16, ale zostańmy dłużej co tam. Otóż, dyrektorka wymyśliła sobie wystawę fotograficzną. Oczywiście fotografia, więc odpowiedni klub musiał się tym zająć. Z tego też powodu musiałyśmy z Rozalią zostać aby omówić jakieś szczegóły. Całe to "spotkanie" i tak było bezsensu. Straciłyśmy 20 min życia, bo z dyrektorką i tak do porozumienia nie doszłyśmy.
- Oooch, jak tak kobieta mnie wkurza ! - warknęła Roza
- Mnie też... Kurde, przyroda na wystawie ? Co w tym oryginalnego ?
- Nasz pomysł jest zdecydowanie lepszy. Zresztą, to my mamy zrobić tą wystawę, więc tylko od nas zależy co na niej będzie. Agrrr.....
- Nie ma się co spinać Roza, jutro na jakiejś lekcji pogada się z klasą i zobaczymy co reszta o tym sądzi. Ech... Idziemy ? - zaproponowałam zapinając ostatni guzik w płaszczu.
- Tak. - mruknęła Siwa. Ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Minęłyśmy się z wniebowziętą Amber i jej świtą. Nieco mnie to zdziwiło, co ona robi w szkole o takiej godzinie ??
- Pewnie zapomniała kosmetyczki z szafki, haha - zaśmiała się Rozalia.
- Daj spokój Li, ten chłopak jest mega przystojny ! - usłyszałyśmy zanim zdążyłyśmy wyjść.
- Rosie ! - usłyszałam bardzo, ale to bardzo znajomy głos. Stanęłam jak wryta. Wysoki blondyn z kwadratowymi okularami na nosie, które nie tylko dodawały mu z +50 do wyglądu, ale i też przysłaniały jego oczy w kolorze wód Karaibów.  Chłopak ruszył w naszą stronę z hollywoodzkim uśmiechem.
- Znasz go ? - szepnęła do mnie Rozalia. Jedyne na co mogłam sobie pozwolić to ledwo widoczne skinięcie głową. Nie mogłam w to uwierzyć. Blondyn zbliżył się do mnie, w gangsterskim stylu ściągnął swoje okulary i wsadził je w boczną kieszeń swojej ciemnej kurtki.
- Nie poznajesz mnie skarbie ? - wyszczerzył się. Rozalie zamurowało. Spojrzałam na niego, i wpadłam... Jego oczy za każdym razem mnie hipnotyzowały.
- Co... - starałam się powiedzieć cokolwiek - Co ty tu robisz ? - ledwo udało mi się wyrzucić z siebie tych kilka słów. Chłopak wyciągnął długie ramiona w moją stronę i przycisnął mnie do siebie.
- M...Mike... Proszę cię.... - próbowałam go od siebie odepchnąć, ale bezskutecznie. Był za silny.
- Tęskniłem za tobą Rosie... - szepnął mi do ucha. Jego gorący głos natychmiast mnie sparaliżował.
- Mike...
- Zabieram cię ze sobą kochanie... Musimy sobie dać jeszcze jedną szansę.
- Co ? - chyba się przesłyszałam.
- Brak ciebie obok doprowadza mnie do skrajnego szaleństwa... - szepnął i zniżył do mnie swoje usta.
- EJ ! - usłyszeliśmy. Boże.... Kastiel.... - Co ty sobie kurwa myślisz frajerze ?! Gdzie z łapami ?! - warknął i odepchnął ode mnie blondyna. Był wściekły.
- A kim ty jesteś ? - powiedział z bardzo wyraźną pogardą
- Bardziej interesuje mnie, kim TY jesteś.
- Jeżeli ktoś o coś pyta należy odpowiednio odpowiedzieć.
- Tak się składa, że obściskiwałeś moją dziewczynę.
- Twoją ? - zapytał i zaczął się śmiać
- Co cie tak kurwa bawi ?!
- Rosie, on tak na poważnie ? Chodź skarbie... - złapał mnie i przyciągnął do siebie.
- Mike ! On mówi poważnie.
- Łapy precz skurwielu  ! - krzyknął Kast i szarpnął mnie za rękę wyswobadzając mnie z objęć blondyna.
- Skąd....
- Twoja mama mi powiedziała, gdzie ciebie znajdę. - uśmiechnął się blondyn. - Tak się cieszyła jak mnie ujrzała... - moja matka.... chyba śnię... Tak.. Za chwilę się obudzę i po tej całej sytuacji nie będzie śladu...
- Przestań pieprzyć, po cholere tu przylazłeś ? - warknął czerwonowłosy
- Mam w planach sprowadzenie Rosie z powrotem do Seattle. Z powrotem do mnie, a ty mi nie przeszkodzisz. - Kastiel nie wytrzymał. Wymierzył chłopakowi cios w twarz.
- Nie! - krzyknęłam. Rozalia mnie złapała.
- Co ty robisz ? Oni się pozabijają !
- Nic nie rób.... - powiedziała.
- Ha ! - Mike wypluł nie wielką ilość krwi - Umiesz się bić szczeniaku.
- Zaraz ci pokażę szczeniaka ! - ryknął Kastiel i rzucił się na blondyna z pięściami.
- Boże ! Nie mogę na to patrzeć ! Trzeba ich rozdzielić. Rozalia puszczaj mnie ! - zaczęłam się szarpać z Rozalią. Chłopaki cały czas okładali się pięściami aż w końcu obaj stracili przytomność.
- Jezu ! Rozalia dzwoń po pogotowie ! - krzyknęłam powstrzymując płacz. Wyrwałam się jej i podbiegłam do Kastiela. Był cały zakrwawiony. Ten widok doprowadził mnie do czarnej rozpaczy. Spojrzałam na Mika, był w jeszcze gorszym stanie.
- Po co wam to było ?! - warknęłam przez łzy. Rozalia mocno mnie przytuliła i zaczęła uspokajać. Po jakiś 10 min pojawiła się karetka. Szybko zabrali chłopaków do szpitala. Niestety nie mogłam jechać z nimi. Rozalia postanowiła mnie odprowadzić do domu. Cała się trzęsłam. Co tam w ogóle się wydarzyło ? Kiedy doszłyśmy pod mój dom, bez słowa wbiegłam do mieszkania. Poczułam taką wściekłość że byłabym w stanie rozszarpać każdego, kto by mi stanął na drodze.
- Coś ty zrobiła kobieto ?! - warknęłam wchodząc do domu
- A co to za ton ?
- Na cholere mówiłaś Michaelowi gdzie jestem ?!
- Uspokój się Evi.
- Uspokój się Evi ?! USPOKÓJ SIĘ ?! Pobili się z Kastielem na boisku szkolnym. Obaj są w szpitalu !
- Co...
- To ! Właśnie to ! Dlaczego !? Przecież dawno z nim skończyłam !
- Przyjechał.... Tak mi go było szkoda... Przecież ze Seattle to taka długa droga, a on... - zawahała się - Chciał cię tylko zobaczyć.
- Tylko zobaczyć ?! Wymyślił sobie, że zabierze mnie ze sobą !
- Rose...
- Nie Rose ! - znowu zaczęłam płakać - Wychodzę ! - warknęłam, wyminęłam Rozalię stojącą w drzwiach i zbiegłam na dół. Wzięłam pare głębokich wdechów i powoli ruszyłam w stronę szpitala.


Chyba w końcu coś się dzieje xDDD
Do następnego razu :D

2 komentarze: