niedziela, 1 lutego 2015

16. Nieoczekiwana wizyta.

Heeejka  :D

---------------------------------------------------------------------
- Jesteś głodna ? - zapytał. Zastanowiłam się.... Nic w sumie nie jadłam....
- Dobra i tak wiem, że jesteś - zaśmiał się i wygramolił z łóżka. Podszedł do szafki i wyciągnął z niej czarne bokserki, które na siebie wciągnął. - Zaraz coś wymyślę. Poczekasz ? - obdarzył mnie niesamowicie niesamowitym uśmiechem.
- Może ci pomóc ? - zapytałam
- Nie trzeba, poleż sobie - wyszczerzył się i wyszedł. Facet w kuchni z własnej inicjatywy a przed mówi kobiecie, że ma sobie poleżeć i robić nic..... Kastiel ... Ideał ? Zaśmiałam się i spojrzałam na sufit. Odetchnęłam. W sumie obejrzałabym jakiś film... Ale najpierw, muszę iść do łazienki. Mruknęłam i wyszłam z łóżka. Pozbierałam ręczniki walające się po pokoju i migiem pobiegłam do łazienki. Matko jaki tu syf. Wszędzie pełno wody, porozwalane ubrania. Westchnęłam ciężko. Skorzystałam z toalety i umyłam ręce. Powiesiłam ręczniki na kaloryferze. Są całe mokre... Ech... Właśnie sobie uświadomiłam, że sprzątam w łazience będąc całkiem nago. Zrobiłam się czerwona na twarzy. Na wieszaku wyczaiłam czarny szlafrok Kasta. Zarzuciłam go na siebie.Okej... Teraz mogę wrócić do sprzątania. Mopem przejechałam podłogę, poskładałam nasze rzeczy i wyciągnęłam korek z wanny. Kiedy woda całkowicie spłynęła, opłukałam wannę wodą.
- Dobra, jakoś tu już wygląda.  -  powiedziałam do siebie. Zobaczyłam, że obok wanny stoją nasze szklanki z niedopitymi drinkami. Właśnie... To było tak cholernie mocne a czuję się, jakbym nic nie wypiła... Chyba zdążyłam wytrzeźwieć. Tak czy owak, trzeba to zanieść do kuchni i umyć.

( Kastiel )

Postanowiłem zrobić naleśniki. W sumie to i tak kres moich zdolności kulinarnych, więc lepsze to niż nic. Zająłem się robieniem  ciasta kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeklnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę brązowych drzwi. Jednak przede mną  nagle stanął Lysander. Obaj zmierzyliśmy siebie nawzajem wzrokiem.
- A co ty tu robisz ? - mruknąłem
- Dzisiaj poniedziałek, próba, więc przyszedłem. - uniosłem brew, serio ?
- Stary, przecież mówiłem, że dzisiaj próby nie będzie.
- Och.... Doprawdy ? - podrapał się po głowie - Musiałem zapomnieć - uśmiechnął się. I dlaczego mnie to nie dziwi.
- Próby nie ma, więc możesz iść, poza tym tak się składa, że nie jestem tutaj s...
- Kaaaast, nie obrazisz się że pożyczyłam twój szlafrok haha - usłyszałem, z piętra zeszła Rosey. - Oo...Eckhm.... - stanęła jak wryta. - L..Lysander... - Rose zaczęła nerwowo poprawiać szlafrok. Zrobiła się cała czerwona na twarzy, a jej głęboko zielone tęczówki schowały się pod czarnymi źrenicami. Zrobiłem facepalma.... Też nie miał kiedy przyleźć.
- Em... N...Nie wiedziałam, że... Że przyjdziesz....- mruknęła i rzuciła mi zaskoczone spojrzenie. Tak się składa, że ja też nie wiedziałem. Ten człowiek ma do zapamiętania maksymalnie 4 rzeczy w ciągu dnia, to tak wiele ? Przyłapałem Lysandra jak wciąż wpatrzony w Rose zaczął się czerwienić. Spojrzałem na niego gniewnie i szturchnąłem.
- Chyba wam przeszkadzam...
- Tak przeszkadzasz .. - szepnąłem
- Skoro jesteś to zostań - uśmiechnęła się moja dziewczyna
- Co ? - gniewne spojrzenie przeszło na nią.
- Nie poważnie, nie będę wam przeszkadzać.
- Może chociaż napijesz się herbaty, Kastiel ? - zwróciła się do mnie. Czy ona jest poważna ??? - Kastiel.... - zmieniła ton na nieco groźniejszy. Rozbawiło mnie to.
- Tak... Chcesz herbatki ? - powiedziałem zaciskając zęby. Lys spojrzał na mnie zaskoczony a ja odpowiedziałem mu jedynie spojrzeniem " zostawiam to bez komentarza ". Lysander skusił się na tą propozycję, poszedł zdjąć buty.
- A ty... - mruknąłem do Rose - Idź się ubrać... Natychmiast....
- Oj nie denerwuj się tak - uśmiechnęła się. Jednak mi nie zupełnie było do śmiechu. Rose zrobiła smutną minkę i podeszła do mnie, złożyła na moich ustach delikatny pocałunek po czym obsunęła się i pobiegła na górę. Stwierdziłem, że nie wypada mi tak paradować po domu w samych gaciach więc wskoczyłem w szare spodnie dresowe ojca, które wisiały na krześle.
- Posiedzę chwilę i pójdę - zaśmiał się wracając do salonu
- Nie pożeraj tak wzrokiem mojej dziewczyny.... - ostrzegłem go
- To było przez przypadek.
- Nie ważne, zapomnij o tym.
- Mogłeś powiedzieć że Rose u ciebie będzie.
- Skoro odwołuje próbę, to logiczne że musiało wypaść mi coś bardzo ważnego...
- A skąd mogłem wiedzieć, że to coś ważnego to Rose ?
- Powiedziałem, bardzo ważnego - podkreśliłem drugie słowo.  - Dobra, chcesz herbatę czy coś mocniejszego ?
- Przypominam ci, że jest środek tygodnia a jutro szkoła przyjacielu.
- Ha, kto do niej idzie ten idzie - uśmiechnąłem się
- Kastiel, znowu masz zamiar wagarować ?
- Wyluzuj, jeden dzień to nie koniec świata - odparłem i odpaliłem papierosa.
- Jeden dzień pomnóż przez jakieś 25 - mruknął - Chcesz żeby dyrektorka ścigała ciebie i twoich rodziców ?
- A co oni do tego mają ? - wrzasnąłem
- Wyobraź sobie, że wiele.
- Co się dzieje ? - na dół wróciła Rose. Miała na sobie dosyć obcisłe, szare spodnie dresowe i czarną bokserkę. Wyglądała zbyt pociągająco.
- Nic, Lysander gada jakieś bzdury. - mruknąłem i wypuściłem dym z płuc.
- Chyba to nie aż takie bzdury skoro skoczyło ci ciśnienie...  - zauważyła. Spostrzegawcza jak zawsze. - Kast idę pozmywać . - uśmiechnęła się i weszła do kuchni mijając mnie.
- Mam rozumieć, że w swoje wagary wciągnąłeś też i swoją dziewczynę ? - szepnął do mnie Lys.
- Do niczego jej nie zmuszałem - zaśmiałem się. Lysander zrobił facepalma.
- Żeby z tego nie było żadnej afery.
- Nie przejmuj się tym, to nasz problem. - usiadłem obok niego na kanapie i włączyłem tv. Zaczęliśmy luźno rozmawiać oglądając jakieś bzdury.
- Hej mój chłopaku, mogę się pokręcić po twojej kuchni ? - usłyszałem. Uśmiechnąłem się. Uwielbiam jak tak do mnie mówi.
- Ej, moja dziewczyno... - zacząłem, wyjrzała zza ścianki - Czuj się jak u siebie. - wygiąłem usta w pół uśmiech. Rose wyszczerzyła się.
- Zrobię Spaghetti, Lys masz ochotę ?
- Czemu nie. - uśmiechnął się do niej.  Rose zaczęła się błąkać po kuchni, wszelkie próby pomocy jej kończyły się wykopaniem mnie z własnej kuchni. Można ? Jak widać można. Czas leciał dosyć szybko, nie wiadomo kiedy zrobiło się na tyle późno, że Lysander zaczął się zbierać do domu.
- Czyli was jutro nie będzie ? - zapytał ubierając płaszcz
- Nie - odpowiedziałem
- Coś mówić ? Tłumaczyć ?
- Nie - mruknąłem
- Okej, no to do zobaczenia  w środę - uśmiechnął się - Cześć Rose !
- Paa - krzyknęła z kuchni. Kiwnąłem do Lysandra po czym wyszedł. Wreszcie.... Sami. Uśmiechnąłem się chytrze i ruszyłem w stronę kuchni. Rose akurat kończyła wycierać talerze.
- Nie musiałaś sprzątać - podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
- Nie lubię bałaganu.
- Jakie plany na reszte wieczoru ? - zatopiłem nos w jej włosach. Uwielbiam to robić, odpręża mnie to.
- Mam ochote obejrzeć jakiś film...
- Och, kolejne zachcianki ? - zaśmiałem się - Dobrze, więc obejrzymy jakąś komedię romantyczną.
- Komedię romantyczną ?
- Zmuszę się do tego, ale niestety nie ścierpię jakiegoś melodramatu kochanie.
- Ale kto powiedział że ja chcę oglądać takie badziewie ? - odwróciła się do mnie. A to mnie zaskoczyła.  - Mam ochotę na jakiś film akcji.  Skoro chcesz coś z nutką romantyzmu.... Wybuchowa Para ?
- Mam lepszy pomysł, Uprowadzona ? 

- Oooo ! Kocham tą serie ! - krzyknęła podekscytowana. - Chodź, chodź, chodź  ! - zaczęła mnie ciągnąć w stronę mojego pokoju.
- Kochanie mam wszystkie części na DVD, możemy obejrzeć w salonie. - uśmiechnąłem się
- Jeszcze lepiej ! Idź po płyty a ja zrobię jakieś drinki, ok? - wyszczerzyła się.
- Okej -  uśmiechnąłem się. Rose pobiegła do kuchni a ja ruszyłem w stronę schodów na piętro.  Mam zdecydowanie najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie. Na samą myśl o tym zacząłem się szczerzyć sam do siebie. Sprawnie mi poszło szukanie serii płyt z Nesson'em, wracając do salonu wpuściłem Demona do domu.
- Nie wolno Ci skakać po Rosey, rozumiemy się ? - mruknąłem do czarnucha, cicho szczeknął i poszedł na swoje miejsce. Na kanapie siedziała gotowa do seansu Rose. Okryła się szarym kocem.
- Zimno Ci ? - zapytałem
- Troszkę, ale liczę, że mnie zaraz ogrzejesz. - poklepała miejsce na kanapie. Odpaliłem szybko sprzęt i usiadłem obok niej. Wtuliła się we mnie. Mógłbym tak spędzić reszte życia. Cisza, spokój i Rose obok mnie. Schyliłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na czubku jej głowy. Była tak skupiona na filmie, że nawet tego nie poczuła.
- Kast, co byś zrobił, jakby mnie tak porwali ? - zapytała po jakimś czasie. Czy to nie oczywiste co bym zrobił???
- Rozkurwiłbym każdego kto byłby w to wplątany.  To chyba logiczne kochanie. Zresztą taka sytuacja nigdy nie miałaby miejsca i nie będzie miała, bo na to bym nigdy w życiu nie pozwolił.
- Wiem, dlatego czuję się przy tobie bezpieczna hihi - zachichotała. Wróciliśmy do oglądania filmu.

4 komentarze:

  1. Opowiadanie mnie rozwaliło, wciągnęło i jest naprawdę ciekawe! :D zazdroszczę pomysłowości i ciekawych tekstów typów sarkazmów xD

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie słodkie, że niekiedy żałuję, że jestem singielką...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuu boskie! I jeszcze fragment z perspektywy Kasa <3

    OdpowiedzUsuń