I jest kolejny ,~
Krótki ale jest ! XD
Krótki ale jest ! XD
Następny, tak jak obiecywałam, w walentynki XD
Nie jestem pewna, ale powinien być trochę dłuższy od tego xD
Nie jestem pewna, ale powinien być trochę dłuższy od tego xD
Miłego czytania, mam nadzieję, że się spodoba i " widzimy "się w niedzielę :D
Miłego weekendu ^^
--------------------------------------------------------------
Całe szczęście, że dzień w szkole minął bez problemów. Może dlatego, że nie było Kastiela. Pierwszy raz od początku tego roku szkolnego miałam spokojny dzień. Miła odmiana.
- Idziemy gdzieś ? - zapytała Roza
- W sumie.... Może pójdziemy do centrum ? - zaproponowała Su. Hm... Czemu nie, mamy piątek. Może jakieś zakupy ? Oj tak...
- Nie mam w sumie nic prz...
- Hej Rosie ! - usłyszałam, aż przeszły mnie ciarki. Jason.
- Eh.. Hej. - mruknęłam.
- Wydaje mi się dziewczynki, że Rose nigdzie z wami nie pójdzie. Nie macie nic przeciwko ? - uśmiechnął się do moich towarzyszek. Rozalia zaśmiała się jedynie, przytaknęła i zagarnęła Su pod rękę. Poszły. Czy on sobie kurwa żartuje ?
- Dokąd idziemy ? - wyszczerzył się do mnie
- Ja do domu, a ty gdzie chcesz. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie.
- Roseeee.... Przepraszam za tamtą imprezę. Przesadziłem i owszem nawaliłem.
- Oj nawaliłeś.....
- Ale odprowadził Cię Kastiel. Tak ?
- Tak.... Jakbyś nie wiedział byłam z nim jakiś czas.
- Wiem przecież... Ale na mieście słyszałem, że ponoć się pokłóciliście, to prawda ?
- Powiedzmy....
- Słyszałem też inne rzeczy.... - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Nie denerwuj mnie chociaż ty...
- Spokojnie, Kastiel to palant. O co poszło ?
- Długa historia...
- Ale jesteście razem czy nie ? - dobre pytanie.... Nie wiem.
- Nie mam pojęcia. Chyba nie... Chociaż w sumie nie przypominam sobie żeby padły jakieś konkretne słowa.
- Dziwne.... Słuchaj mam propozycję, może gdzieś wyskoczymy ?
- Zapomnij. Z Tobą już nigdzie więcej nie idę.
- Tym razem wypije maksymalnie 3 piwa, obiecuje.
- Masz tendencje do niedotrzymania obietnic.
- Zaufaj mi. - uśmiechnął się w moim kierunku. Doszliśmy pod mój dom.
- Będę po ciebie za godzinę ok ?
- Anjo... Za dwie, przynajmniej.
- Anjo ? - zaśmiał się
- Znaczy.. Eh.. Byłam w Korei dwa miesiące...
- Aa to wiele wyjaśnia. Daj mi znać jak będziesz gotowa. - uśmiechnął się i poszedł. Jakoś nie mam ochoty wychodzić. Tym bardziej, że miałam dzisiaj rozmawiać z Ginem i resztą na live. Może wrócę do tego czasu.... Weszłam do domu, mama widocznie musi być w pracy. Zaczęłam się zastanawiać czy aby nie zacząć uczyć się roli. Muszę się zapytać Frazowskiego, które akty wystawiamy. Przecież chyba nie wystawimy całej sztuki, akt do aktu.... To by za długo trwało. Rozkminy życia w trakcie obiadu. Usłyszałam mój telefon. SMS od mentorki z plastycznych. Rozchorowała się biedna... Już wczoraj wyglądała na chorą. Muszę zapamiętać, że w poniedziałek ide na 4 godziny.
- Ech... Muszę się chyba ubrać... - westchnęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Po drodze zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. W sumie nie wiem, gdzie pójdziemy. Otworzyłam szafę i głośno westchnęłam. Na prawdę nie mam ochoty na imprezownie. W przyszłym tygodniu sprawdzian z historii.... Pouczyłabym się trochę....
" Dobra, raz nie zawsze Rose. " odezwała się moja podświadomość. Może ma rację? Odstresowałabym się troche... Ok.
Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i jakąś białą bokserke. Wynalazłam też moją katanę. Szybko się ubrałam i ogarnęłam. Zadzwoniłam do Jasona, dosyć szybko się pojawił. Wszystko szybko.... Ech.
Chodziliśmy małą ekipą po barach w centrum. Ekipą ? Przyłączyło się do nas kilku kolegów Jasona i jakieś dziewczyny. Rockowe towarzystwo. Przez 2 miesiące żyłam w innym wymiarze, to dla mnie ostre zderzenie z rzeczywistością, za którą, muszę to przyznać, tęskniłam.
Jak wychodziliśmy z kolejnego już baru, jeden z kolegów Jasona dostał cynka, że jest jakaś domówka.
- Co wy na to ?
- A gdzie to ?
- Hm... Niedaleko.
- Co nam szkodzi, chodźmy. - zarządził któryś. Nie miałam w sumie nic przeciwko. Do czasu...
- Co my tu robimy ? - mruknęłam do mojego przyjaciela.
- No... Idziemy na domówke, nie ?
- Tu ?
- Tak - wyszczerzył się. Miałam szczerą ochotę zmazać mu ten uśmiech. Z centrum miasta trafiliśmy na osiedle domków jednorodzinnych. Piękne osiedle które ma jedną wadę. Mieszka tu Kastiel. I jak na złość, ta impreza jest w domu obok posesji Kastiela. O losie... To wcale nie jest zabawne. Jestem pewna w 99,9% że on tam będzie. Ile bym dała, żeby tym razem się pomylić. Siedziałam z Jasonem popijając piwo dyskretnie rozglądając się za jedną konkretną osobą. Czy szczęście jest po mojej stronie ? Chociaż tym razem ?
Odetchęłam z ulgą jak nigdzie nie wypatrzyłam znajomej sylwetki.
- Chcesz ? - zwróciła się do mnie z pytaniem jakaś laska z ekipy. Podała mi papierosa. " Czemu nie ? ". Chętnie sobie zapale. Zaciągnęłam się porządnie. Uuuaaa.... Mocne.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej starając się nie udusić. Jak ja dawno nie czułam tytoniu.
I tak mijała godzina za godziną, jestem wniebowzięta bo tym razem chyba pierwszy raz w życiu się pomyliłam. Nie sądziłam, że to może być takie przyjemne uczucie.
- Ide się przewietrzyć. - oświadczyłam Jasonowi. Jestem z niego dumna..... Nie patrzy na alkohol po trzecim piwie. Wow. Jednak jak chce, to potrafi dotrzymać danego słowa.
Ruszyłam w stronę ogrodu. Ludzi jest tutaj jak na jakimś koncercie. Kiedy w końcu wyszłam, dane mi było zaczerpnąć troche świeżego powietrza....
Całe szczęście, że dzień w szkole minął bez problemów. Może dlatego, że nie było Kastiela. Pierwszy raz od początku tego roku szkolnego miałam spokojny dzień. Miła odmiana.
- Idziemy gdzieś ? - zapytała Roza
- W sumie.... Może pójdziemy do centrum ? - zaproponowała Su. Hm... Czemu nie, mamy piątek. Może jakieś zakupy ? Oj tak...
- Nie mam w sumie nic prz...
- Hej Rosie ! - usłyszałam, aż przeszły mnie ciarki. Jason.
- Eh.. Hej. - mruknęłam.
- Wydaje mi się dziewczynki, że Rose nigdzie z wami nie pójdzie. Nie macie nic przeciwko ? - uśmiechnął się do moich towarzyszek. Rozalia zaśmiała się jedynie, przytaknęła i zagarnęła Su pod rękę. Poszły. Czy on sobie kurwa żartuje ?
- Dokąd idziemy ? - wyszczerzył się do mnie
- Ja do domu, a ty gdzie chcesz. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie.
- Roseeee.... Przepraszam za tamtą imprezę. Przesadziłem i owszem nawaliłem.
- Oj nawaliłeś.....
- Ale odprowadził Cię Kastiel. Tak ?
- Tak.... Jakbyś nie wiedział byłam z nim jakiś czas.
- Wiem przecież... Ale na mieście słyszałem, że ponoć się pokłóciliście, to prawda ?
- Powiedzmy....
- Słyszałem też inne rzeczy.... - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Nie denerwuj mnie chociaż ty...
- Spokojnie, Kastiel to palant. O co poszło ?
- Długa historia...
- Ale jesteście razem czy nie ? - dobre pytanie.... Nie wiem.
- Nie mam pojęcia. Chyba nie... Chociaż w sumie nie przypominam sobie żeby padły jakieś konkretne słowa.
- Dziwne.... Słuchaj mam propozycję, może gdzieś wyskoczymy ?
- Zapomnij. Z Tobą już nigdzie więcej nie idę.
- Tym razem wypije maksymalnie 3 piwa, obiecuje.
- Masz tendencje do niedotrzymania obietnic.
- Zaufaj mi. - uśmiechnął się w moim kierunku. Doszliśmy pod mój dom.
- Będę po ciebie za godzinę ok ?
- Anjo... Za dwie, przynajmniej.
- Anjo ? - zaśmiał się
- Znaczy.. Eh.. Byłam w Korei dwa miesiące...
- Aa to wiele wyjaśnia. Daj mi znać jak będziesz gotowa. - uśmiechnął się i poszedł. Jakoś nie mam ochoty wychodzić. Tym bardziej, że miałam dzisiaj rozmawiać z Ginem i resztą na live. Może wrócę do tego czasu.... Weszłam do domu, mama widocznie musi być w pracy. Zaczęłam się zastanawiać czy aby nie zacząć uczyć się roli. Muszę się zapytać Frazowskiego, które akty wystawiamy. Przecież chyba nie wystawimy całej sztuki, akt do aktu.... To by za długo trwało. Rozkminy życia w trakcie obiadu. Usłyszałam mój telefon. SMS od mentorki z plastycznych. Rozchorowała się biedna... Już wczoraj wyglądała na chorą. Muszę zapamiętać, że w poniedziałek ide na 4 godziny.
- Ech... Muszę się chyba ubrać... - westchnęłam i ruszyłam do swojego pokoju. Po drodze zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. W sumie nie wiem, gdzie pójdziemy. Otworzyłam szafę i głośno westchnęłam. Na prawdę nie mam ochoty na imprezownie. W przyszłym tygodniu sprawdzian z historii.... Pouczyłabym się trochę....
" Dobra, raz nie zawsze Rose. " odezwała się moja podświadomość. Może ma rację? Odstresowałabym się troche... Ok.
Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i jakąś białą bokserke. Wynalazłam też moją katanę. Szybko się ubrałam i ogarnęłam. Zadzwoniłam do Jasona, dosyć szybko się pojawił. Wszystko szybko.... Ech.
Chodziliśmy małą ekipą po barach w centrum. Ekipą ? Przyłączyło się do nas kilku kolegów Jasona i jakieś dziewczyny. Rockowe towarzystwo. Przez 2 miesiące żyłam w innym wymiarze, to dla mnie ostre zderzenie z rzeczywistością, za którą, muszę to przyznać, tęskniłam.
Jak wychodziliśmy z kolejnego już baru, jeden z kolegów Jasona dostał cynka, że jest jakaś domówka.
- Co wy na to ?
- A gdzie to ?
- Hm... Niedaleko.
- Co nam szkodzi, chodźmy. - zarządził któryś. Nie miałam w sumie nic przeciwko. Do czasu...
- Co my tu robimy ? - mruknęłam do mojego przyjaciela.
- No... Idziemy na domówke, nie ?
- Tu ?
- Tak - wyszczerzył się. Miałam szczerą ochotę zmazać mu ten uśmiech. Z centrum miasta trafiliśmy na osiedle domków jednorodzinnych. Piękne osiedle które ma jedną wadę. Mieszka tu Kastiel. I jak na złość, ta impreza jest w domu obok posesji Kastiela. O losie... To wcale nie jest zabawne. Jestem pewna w 99,9% że on tam będzie. Ile bym dała, żeby tym razem się pomylić. Siedziałam z Jasonem popijając piwo dyskretnie rozglądając się za jedną konkretną osobą. Czy szczęście jest po mojej stronie ? Chociaż tym razem ?
Odetchęłam z ulgą jak nigdzie nie wypatrzyłam znajomej sylwetki.
- Chcesz ? - zwróciła się do mnie z pytaniem jakaś laska z ekipy. Podała mi papierosa. " Czemu nie ? ". Chętnie sobie zapale. Zaciągnęłam się porządnie. Uuuaaa.... Mocne.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niej starając się nie udusić. Jak ja dawno nie czułam tytoniu.
I tak mijała godzina za godziną, jestem wniebowzięta bo tym razem chyba pierwszy raz w życiu się pomyliłam. Nie sądziłam, że to może być takie przyjemne uczucie.
- Ide się przewietrzyć. - oświadczyłam Jasonowi. Jestem z niego dumna..... Nie patrzy na alkohol po trzecim piwie. Wow. Jednak jak chce, to potrafi dotrzymać danego słowa.
Ruszyłam w stronę ogrodu. Ludzi jest tutaj jak na jakimś koncercie. Kiedy w końcu wyszłam, dane mi było zaczerpnąć troche świeżego powietrza....
Świetny rozdział! Nie mogę doczekać się nexta! :)
OdpowiedzUsuńWeny!!!
Stanowczo za krótki, domagam się więcej!;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
super czekamy teraz na next!!
OdpowiedzUsuńNo fajny rozdział znowu coś się dzieje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny :)
Krótko :c
OdpowiedzUsuńAle fajnie ^^ Jason nie taki zły... Normalnie przypomina mi mojego brata ciotecznego xD "Przemek nie pij bo jak do domu wrócisz?" "Dobra, jedno piwo" 2 godziny później... Nie wie gdzie jest i ledwo stoi xD
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Pozdrawiam ;*
Coś mi się wydaje, że jednak się pomyliła i Kastiel będzie :D Kolejny rozdział pokaże :D Super jak zwykle, czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Jestem ciekawa co dalej :D Pozdrawiam i życzę weny :* !
OdpowiedzUsuń