niedziela, 31 stycznia 2016

56. Powrót do rzeczywistości.

Dzisiejszy rozdział tak bardzo utożsamia się z moim województwem, bowiem dzisiaj ostatni dzień słodkiego lenistwa ! 

Rozdział zasadniczo krótki, postaram się żeby następny był nieco dłuższy ;-; 

Pozdrawiam i do następnego ! 
---------------------------------------------------------------
                                                 ***
- Rosie... Kochanie... - otworzyłam lekko oczy
- Wstań kochanie.
- Ommaaaa.... Jeszcze 5 minut ....
- Muszę przyznać, że twój koreański się bardzo poprawił. Czas do szkoły skarbie. Dalej. - mama pogłaskała mnie po głowie i wyszła. Czas do szkoły, hm ? Spojrzałam w sufit. Jakoś nie chce mi się tam iść. Zgarnęłam telefon. Kilkanaście smsów od chłopaków. Każdy praktycznie z tym samym tekstem. " Powodzenia w szkole ". Są kochani. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam w łóżka. Jakoś ciężko mi się przyzwyczaić do faktu, że jestem w domu. Jak otworze drzwi, to nie zobacze drażniącego się Yuna z Seonem, a Cheon nie będzie stał nad nimi uspokajając ich.
- Ech... - westchnęłam. Z szafy wyciągnęłam czarną sukienkę z długim rękawem. Jak na wrzesień jest dosyć chłodno. Szybko się ubrałam i pomalowałam. Kończąc robić koka przyjrzałam się sobie w lustrze.
- Rose maturzystka.... - mruknęłam patrząc na dziewczynę w odbiciu.
- Rosie! Chodź na śniadanie ! - usłyszałam z dołu. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Szybko zjadłam śniadanie i zebrałam się do wyjścia. Kiedy już miałam wychodzić ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam je.
- Cześć... - zobaczyłam Rozalie. Byłam nieco zaskoczona.
- Mamo, wychodze. - oznajmiłam. Wyszłam z domu.
- Cześć. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Nie było Cię wczoraj na rozpoczęciu...
- Wróciłam dopiero po 19 do domu.
- Och ?
- Z Korei - zaśmiałam się
- Ooo byłaś tam całe wakacje ? - zapytała
- Dokładnie haha
-Eh... Rose.... Nie bądź na mnie zła.... - westchnęła
- Nie jestem, chciałaś wyjechać, wyjechałaś, było, minęło. Wszystko jest ok.
- Przecież widzę, że jesteś zła.
- Ale nie jestem. Jestem po prostu trochę zmęczona.
- Roooseee....- mruknęła i zatrzymała się. Przytuliła mnie mocno.
- Tak Cię przepraszam.... Na prawdę chciałam zostać.... Ale...
- Nie ważne, ok ?  To przeszłość.... - mruknęłam. Też ją przytuliłam. Wbrew wszystkiemu, tęskniłam za nią. Ruszyłyśmy dalej.
- Kastiel się do ciebie w ogóle odzywał ?
- Nie. Jakby się zapadł pod ziemie.
- Eeeh.....Wygrali te bitwy.
- Serio ?
- Tak... Dali czadu, hah. - zaśmiała się. Coś w środku ... Zabolało. Ale przecież, nie powinnam niczego żałować. Sama chciałam zostać... Taka była moja decyzja.
- Rose ? - Roza wyrwała mnie z przemyśleń
- Przepraszam, zamyśliłam się. - uśmiechnęłam się
- A jak tam czas z chłopakami ?
- A bardzo fajnie. Spędziłam z nimi mnóstwo czasu. Jak mieli trochę wolnego czasu byliśmy na krótkiej wycieczce w Japonii. Sporo pozwiedzaliśmy.
- To super !
- Tak było bardzo zabawnie hahah - zaśmiałam się
- Tak żałuje, że nie mogłam tam być z Tobą.
- Może następnym razem. - uśmiechnęłam się. Dotarłyśmy do szkoły. Nic się tu nie zmieniło. Właśnie zderzyłam się z rzeczywistością. Przecież w każdej chwili mogę wpaść na Kastiela. Muszę wyłączyć wszelkie emocje. Nie jestem w stanie przewidzieć czy zaczne płakać czy rzuce się na niego z pięściami. Najbezpieczniej więc będzie, wyłączyć wszystko, a najlepiej będzie jak go zignoruje.
- A jak Su z Natanielem ? - zapytałam chowając sweter do szafki
- Jakoś dają radę.
- Och ? Czeku jakoś ?
- Ostatnio się o coś pokłócili, ale Nate przyszedł do niej z 30 różami w ramach przeprosin.
- Waaa..... Nieźle. Eh Roza, muszę zanieść dyrci usprawiedliwienie za wczoraj, pójdziesz ze mną ?
- Jasne, chodźmy. - ruszyłyśmy korytarzem przed siebie. I stało się coś, czego właśnie chciałam uniknąć. Kastiel i jego przyjaciele. Nabrałam powietrza. Starałam się na niego nie patrzeć. Ale to i tak było przecież niemożliwe. Nic się nie zmienił. Zimny wyraz twarzy, ciemne ubrania. Ukradkiem i przez przypadek spojrzałam mu w oczy. Są puste i bez wyrazu. Coś w środku mnie mówiło mi, że powinnam podejść i z nim porozmawiać, ale jednak coś innego było na tyle silne żebym przeszła obok niego obojętnie.
- No no no.... Któż to wrócił... Jak tam wakacje ? - odezwał się. Totalnie go zignorowałam przechodząc obok niego bez słowa. Skoro on mógł mnie ignorować... Ja przecież też mogę.  Zaniosłam dyrektorce usprawiedliwienie i z Rozą szybko poszłyśmy do klasy. Nasza wychowawczyni właśnie kończyła sprawdzać obecność. Usiadłam obok Armina. Chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło na przywitanie i zaraz po tym jak się odwdzięczyłam, skupił swoją uwagę na konsolę.
- Widzę, że wszyscy już są. Miło mi widzieć wasze twarze. - wstała z miejsca i przeszła na środek klasy.
- Mieliście sporo czasu na odpoczynek i mam nadzieje, że go dobrze wykorzystaliście, bo przed wami ostatnia klasa kochani i bardzo dużo pracy. Semestry w tym roku będą bardzo krótkie i nawet nie zauważycie, kiedy będziecie już siedzieć nad egzaminem dojrzałości. Czas wziąć się za poważną naukę moi drodzy maturzyści.

czwartek, 28 stycznia 2016

55. Szczęście czy nie ?

Ostatni rozdział w Korei ! XD
Miały być dwa i pół, ale jest jeden bo stwierdziłam - po co ciągnąć temat ? XD 

Widzę, że nadal jesteście podzieleni xD 
Obawiam się, że to się nie zmieni przez jakiś czas xD

Pozdrawiam i do następnego ! :D 
---------------------------------------------------------------
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i nagle się otworzyły.
- Przepraszam za najście.... Och...Rose ?
-Gin... - podniosłam się na ostatkach sił.
- Czemu tu jest tak ciemno... - mruknął i zapalił światło
- Nie ! - zaprotestowałam, ale było za późno.
- Rosie..... - powiedział, przygasił światło i od razu do mnie podbiegł. - Co ci się stało ? - objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i znowu się rozpłakałam.
- Nie płacz, proszę.... - szepnął i zaczął mnie głaskać.
- Jestem sama.....
- Nie jesteś sama... Ej, Rosie, nie płacz, błagam cie....
- Zostawił mnie... - to sprawiło że zaśmiałam się. To był kpiący, pełen nienawiści śmiech. Nagle przestało mi być smutno a wrócił gniew. Płakałam i byłam wściekła. Odsunęłam się od Gina.
- Rose ? - spojrzał na mnie, widać że jest zmartwiony
- Spakował się i tak po prostu mnie zostawił.
- Kastiel ?
- Dasz wiarę ?!
- Rosie...
- Jakby nigdy nic, wziął zrobił awan....
- Eeh....Może to nie najlepszy moment ale... - przerwał mi - Masz popcorn ? - spojrzałam na niego... Jaki kurwa popcorn? Kiwnęłam głową.
- A czekoladę.
- Nie...
- A lody ?
- Są w zamrażrce...- Gin poszedł do kuchni, słyszałam jak się tam kręci. Przyszedł po chwili z ogromną miską lodów wymieszanych z popcornem. Podał mi jedną łyżkę i usiadł obok mnie.
- Zapchamy się lodami, są najlepsze na każdy smutek. A lody z popcornem to mieszanka idealna na skrajności emocjonalne. - nabrał sobie łyżką mieszanki i wsadził do buzi. Westchnęłam i zrobiłam to samo. Lody śmietankowe z popcornem... Muszę przyznać, że nie jest to takie złe.
- Opowiedz mi, co tu się stało. - spojrzał na mnie. Posmutniałam na samą myśl.
- Nie, nie, nie.... Ale nie płaczemy, dobrze ? - wytarł kciukiem jedną łzę, która spływała po moim policzku.
- Jak wróciłam.... Zobaczyłam, że wszyscy są spakowani. Kastiel powiedział, że musimy wszyscy wracać, bo ich konkurs jest jednak w planowy dzień.
- Jaki konkurs ?
- Bitwa kapel, finały.
- Okej, i co dalej ? Nie chciałaś jechać ?
- Wiesz co, wkurzył mnie tym, że tak nagle oooo postanowił sobie za wszystkich, że już teraz jedziemy. Powiedziałam, że nigdzie nie jade. I wtedy zobaczył co mam na sobie.... - spojrzałam na koszulkę Gina - I zaczął mnie przesłuchiwać...I....
- I co ?
- Snuć teorie..... - mruknęłam - Twierdzi, że z tobą spałam.
- Nie ufa ci ?
- Nie mam pojęcia... Powiedziałam, że nic nie zaszło... Ale... Jest zbyt uparty żeby to zrozumieć. I wtedy... Pojechał już po całości.... Zaczął wrzeszczeć, walić pięściami
- Uderzył Cię ?!
- Było blisko...Znam go nawet nie rok... Dzisiaj pierwszy raz się go na prawdę przestraszyłam. Chociaż wydaje mi się, że nie miał takich intencji, żeby mnie uderzyć. Ale ...  To na prawdę było straszne.
- Ma szczęście, że nic Ci nie zrobił.
- Pierwszy raz widziałam go w takiej furii.... Najbardziej wkurzyło mnie, że uczepił się ciebie... Twierdzi że się zmieniłam i że to Twoja wina. Najbardziej zabolało mnie jak powiedział, że ten wyjazd to był zły pomysł i dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie chce i nie chciał tu być.
- Zmuszałaś go do tego ?
- Nie, nie. Nikogo co niczego nie zmuszałam.
- No to o co mu w takim razie chodziło ?
- Nie mam pojęcia, ale wkurzył mnie.... - zapchałam się lodami - Wiesz co jest w tym chyba najgorsze ? Że nie akceptuje mnie... Wie że kocham ten kraj, tą kulturę i że mam tu ciebie...  I robi mi takie sceny. Otworzyłam przed nim drzwi na mój światopogląd.... I on twierdzi, że to nie jest jakoś szczególnie fascynujące. Jest nudne, bezsensowne.... I śmie jeszcze przy tym obrażać ciebie.
- Nie musi mnie lubić ani darzyć jakąkolwiek sympatią, ale powinien chociaż otworzyć się na twój świat.
- Wiesz, na prawdę chciałam żeby Cię polubił....
- Nie wiem czy to byłoby stosowne...
- Co masz na myśli?
- Wiesz Rosie...  To trochę.... Skomplikowane...- podrapał się po głowie, wydawał się być zdenerwowany. - Na prawdę bardzo się cieszyłem, że przyjedziesz. Ty i twoi przyjaciele. Chciałem bardzo poznać ludzi z którymi dzielisz życie codzienne, którzy są z tobą na co dzień, widzą twój uśmiech... Chciałem ich poznać i włączyć się znowu w twoje życie. Liczyć się dla ciebie....
-  To że mieliśmy małą przerwę w kontaktach nie znaczy że się dla mnie nie liczyłeś.
- Jesteś kochana...- na jego twarzy zagościł a'la uśmiech - Odkąd dowiedziałem się, że przylatujesz, mówiłem cały czas o tobie. Dzień w dzień. Chłopaki przez jakiś czas uważali, że zwariowałem, bo mówie im o przyjaciółce z dzieciństwa i świata poza nią nie widzę...- spojrzał na mnie - Jak przyjechałaś, byłem tak w ciebie zapatrzony, że zapominałem, że jesteś tu z nimi.... Byłem egoistą...Chciałem Cię mieć tylko dla siebie, przez ten krótki czas... I ... - mruknął - Ja nie wiem kiedy....
- Co Gin ?
- Patrzę na ciebie, nie jak na przyjaciółkę, ale jak na kogoś więcej...
- Kyugin.... - westchnęłam .... Moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
- Oczywiście domyśliłem się, że on to twój chłopak... Na początku nie chciałem wchodzić na jego teren, ale po jakimś czasie... Uświadomiłem sobie, że chciałbym być na jego miejscu. Chciałem, żebyś spojrzała na mnie nie jak na Kyugina, przyjaciela, tylko na Kyugina, mężczyznę.
- Gin, co mu wtedy powiedziałeś ? - przypomniałam sobie sytuację, kiedy Kastiel uderzył go a on podszedł do niego i coś mu powiedział.
- Wtedy w parku ?
- Tak.
- N...Nic ważnego.
-Kyugin....
- Aish... Jesteś odważny jak na swój wiek. Jeżeli tak stawiasz sprawę to wchodzę na ring. - mruknął
- Gin... Czy ty ?
- Dziecięce zauroczenie, zabawne że ma to taka siłę, prawda ?
- Muszę ci coś powiedzieć Gin.... - westchnęłam, muszę mu to powiedzieć - Doskonale wiem, co czujesz.... Przyjechałam tu do przyjaciela.... Ale to chyba nie jest normalne, że jego uśmiech, gesty czy nawet obecność doprowadzają mnie do turbulencji... Ja też nie wiem kiedy, przestałam patrzeć na ciebie jak na przyjaciela Kyugin... Ale...
- Proszę, nie kończ... - przejechał ręką po moim policzku po czym przysunął się do mnie i mocno mnie przytulił. Siedzieliśmy tak chwilę.
- Gdybym był na jego miejscu.... Nie zostawiłym Cię nigdy w życiu... Mogliby mi zaoferować cały świat, kontrakty z kosmosu, ale dla mnie i tak najważniejsza, byłabyś ty. Nawet nie wie, ile stracił uciekając.- poruszyło mnie to... Ale na prawdę nie miałam już czym płakać. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Już dawno chciałam Cię o to zapytać, od kiedy ty jesteś takim uwodzicielem ?
- Hm? Uwodzicielem? Chyba przyszło z wiekiem. - poczułam jak się śmieje.
- Gin.... Zostaniesz ze mną ?
- Oczywiście. Może obejrzymy jakiś film ?
- Byle nic romantycznego....
- Piraci z Karaibów ?
- Okej! - ożywiłam się. Gin wynalazł w necie interesujący nas film. Podłączył lapka pod telewizor i zaczęliśmy oglądać. Na razie jest ciemno, i wydaje mi się, jakby ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca.... Boje się, co będzie rano, jak oboje wrócimy do normalności ....
                                                 *
Przeszedł mnie dreszcz. Czemu mi tak zimno ? Otworzyłam jedno oko. Obok mnie jest puste miejsce. Gin musiał już wstać...
- Dzień dobry. -usłyszałam. Znajoma sylwetka stanęła w drzwiach.
- Heeej.... - mruknęłam zaspanym głosem
- Śniadanie, naleśniki z czekoladą. - uśmiechnął się i podszedł do łóżka z drewnianym, małym stoliczkiem na którym był talerz pełen naleśnikiów i 2 szklanki soku.
- Kochany jesteś.... - ziewnęłam i napiłam się soku. Winogronowy. Spojrzałam na Gina.
- Jakie masz plany na dzisiaj ? - zapytałam
- Nie spuszczać cie z oka. - uśmiechnął się
- Miło mi, a poza tym ?
- Muszę jechać na trening, pojedziesz ze mną ?
- Jaki trening ?
- Będziemy z chłopakami ćwiczyć nową choreografię.
- Waaa... Ale super.
- Rozumiem, że się piszesz ? - wyszczerzył się, kiwnęłam głową zajadając się naleśnikiem. Po śniadaniu ogarnęłam się i pojechaliśmy prosto do studia. Wszyscy ciepło mnie tam przywitali. Poznałam choreografa chłopaków. Mogłam chwilę z nim porozmawiać kiedy tamci się rozgrzewali.
- Kyugin to tancerz w pierwszej linii. Kiedy go poznałem byłem pod wrażeniem jego umiejętności.
- Zawsze dużo ćwiczył. - uśmiechnęłam się patrząc jak rozgrzewa się mój przyjaciel
- Dobra panowie, do roboty. - zarządził. Usiadłam sobie pod lustrem i obserwowałam w ciszy ich każdy ruch. Gin jest niesamowity. Prawdę mówiąc nie mogłam oderwać od niego wzroku przez dobrych kilka godzin. Kiedy w końcu chłopaki dostali chwilę przerwy, usiedli w kółku obok mnie.
- I jak ? - zapytał Yun. Dyszał jakby przebiegł pół maraton
- Bardzo fajna choreografia. Tylko chyba jest dosyć męcząca, cały czas skoki, podskoki i to machanie rękoma... - starałam się powtórzyć kilka ruchów rękami. Ale skończyło się na tym że wszyscy zaczęli się śmiać.
- Słuchajcie może pójdę po coś do jedzenia ? - zapytałam. Odpowiedź była niesłychanie oczywista. Wzięłam torbę i prawie się nie gubiąc w wielkim gmachu, wyszłam w poszukiwaniu jakiegoś sklepu. Rozejrzałam się po ulicy, KFC.... Świetnie. Po drodze zaczęłam się zastanawiać co wziąć. To jednak 6 facetów, wygłodniałych w dodatku. Może coś wziąć dla choreografa ? Westchnęłam przy kasie,  zamówiłam 6 kubełków kurczaka, mase frytek i jakieś sałatki. Nie mam pojęcia co, kto je.... Z piciem też miałam wcale niemały problem. Wzięłam kilka butelek wody, kilka soku i kilka napojów gazowanych. Jezu.... Jak dobrze, że studio jest po drugiej stronie ulicy. Kilka metrów dalej i nie doniosłabym tego wszystkiego. Przynajmniej nie sama. Kiedy weszłam na salę chłopacy leżeli na podłodze. Muszą być na serio wykończeni.
- Halo, haloooo....- odezwałam się. Wszyscy nagle sie ożywili.
- Ona jest aniołem a nie człowiekiem... - odezwał się Seon
- Zgadzam się w 100℅- zgłosił się Chan. Zaśmiałam się, usiadłam obok Gina i podkradłam mu kilka frytek.
- Panowie, pamiętajcie że dzisiaj music bank - na salę wszedł jakiś mężczyzna.
- Aish... To dzisiaj? - zapytał Cheon
- Dzisiaj, dzisiaj. Będzie okazja żeby coś wygrać.
- Hyung, potrzebuje jedną wejściówke. - odezwał się Gin
- Hmmm.... Nie ma sprawy.
- Dziękuje.
- Jedzcie i zbierajcie się, trzeba tam pojechać wcześniej.
- Tak jest... - mruknęli wszyscy.
- Pojedziesz z nami ? - zwrócił się do mnie Kyugin
- Że tak teraz ?
- Mhm
- Ale... Nie jestem ubrana haha
- Hmmm? Wyglądasz ślicznie.
- D...dzięki...
- Fajnie że zobaczysz nas na żywo ! - wyrwał się Yun
- Może coś wygramy. - zastanowił się Zac
- Fajnie by było... Nasza pierwsza wygrana. - uśmiechnął się Chan
- Będzie co ma być. Dajmy z siebie 101℅ ! - odezwał się Cheon. Dobry z niego lider. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zaczęliśmy się zbierać.
To co działo się na hali produkcyjnej przekraczało ludzkie oczekiwania. Wszędzie lekki chaos, wszędzie pełno typowo koreańskich gwiazd. Niesamowite.
Poznałam kilku znajomych Kyugina. Zawsze myślałam że gwiazdy tutejszej sceny to nieco rozkapryszone osoby,  musiałabym teraz każdego z osobna przepraszać. Chłopaki poszli na makijaż więc siedziałam sama w jakiejś ogromnej garderobie. To dziwne, czuje się tutaj tak niepewnie....
- Heeej, jesteś dziewczyną któregoś z Silux ? - pojawiła się jakaś kobieta. Manager chłopaków powiedział mi że mam uważać na to z kim rozmawiam, bo często pod postacią normalnych ludzi kryje się psychofanka, ewentualnie jakiś dziennikarz. I co ja mam jej niby odpowiedzieć ???
- Proszę tu nie wchodzić. - pojawił się ochroniarz. Wypędził kobietę, spojrzał też na mnie, ale dostrzegł chyba wejściówke wiszącą na mojej szyi, bo odszedł bez słowa jedynie uśmiechając się do mnie.
- No gdzie oni są.... - westchnęłam. Poprawiłam włosy w lustrze. Nagle drzwi otworzyły się. Pojawiło się w nich 6 chłopaków... Widok każdego z osobna spowodował u mnie turbulencje serca. Wyglądają niesamowicie. Ubrani w jednakowe czarne, skórzane spodnie i białe koszule z czarnymi elementami. Każdy uczesany w inny sposób oraz z lekkim makijażem scenicznym.
- Waaa.... Rosie zaniemówiła hahah - zaśmiał się Yun
- Musicie iść na scenę ! Już ! - przyszedł jakiś facet. Gin złapał mnie za rękę i zabrał ze sobą.
- Gdzie ty mnie ciagniesz ? Hahahaha
- Pod scenę. - uśmiechnął się powalająco. Jego urok powinien być zakazany. Stanęłam niedaleko sceny, kilka dziewczyn się na mnie dziwnie spojrzało, ale nie zdążyłam się do nich przyczepić bo występ chłopaków się zaczął. Na samym starcie spodobała mi się muzyka. Choreografia zwróciła moją uwagę jako kolejna. Starałam się na chwilę chociaż zawiesić oko na każdym z nich, ale Kyugin skutecznie przyciągał moją uwagę. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Wiedziałam że świetnie tańczy, ale dopiero teraz mogę go ocenić z punktu widzenia fana. Nie miałam pojęcia że tak kipi seksem na scenie. Uwodzi wzrokiem, prowokuje ruchami. To, że mi odbierało dech to już normalne, ale przyłapałam kilka dziewczyn, które patrzyły na Gina, na tym że prawie mdlały pod jego sekundowym spojrzeniem. Jestem pod sporym wrażeniem. Zaczęła się druga piosenka. Piosenka, którą już znałam. Leciała wtedy w samochodzie jak jechaliśmy po mojego tatę. Złapałam samą siebie na tym że śpiewałam kilka wersów, które zapamiętałam. Na żywo ta piosneka brzmi jeszcze lepiej niż w wersji studyjnej. Ich występ skończył się zdecydowanie za szybko. Nie tylko ja to zauważyłam. Fani, właściwie fanki, domagały się więcej. Dopiero teraz doszło do mnie jak wielkim fenomenem jest ten zespół. Postanowiłam zostać pod sceną i obejrzeć kilka innych występów. Co prawda nie było ich dużo, bo jedynie 4, ale bawiłam się świetnie. Przyszedł czas że na scenę wyszły wszystkie zespoły. W mgnieniu oka, ogromna scena została totalnie oblężona. Wzrokiem zaczęłam szukać Gina, stał obok jakiegoś innego artysty i śmiał się z nim z czegoś. W końcu na scenę wyszli też prowadzący. Kiedy walnęli mowę dziękczynną zaczęli mówić coś o jakiejś nagrodzie. Na wielkim ekranie pojawiło się 7 zespołów, w tym Silux. Pod zdjęciami z logiem zespołów pojawiły się jakieś statystyki. Kompletnie nie rozumiałam o co chodzi, ale z 7 zespołów nagle zostały 2. Silux i ktoś jeszcze. Znowu pod zdjęciami pełno statystyk i nagle na ekranie pojawili się Silux. Dookoła mnie wybuchła radość. Jakaś dziewczyna podeszła do mnie i wciągnęła mnie w skakanie z radości. Doszło do mnie że coś wygrali.
Zaczęłam się cieszyć z nią. To nic, że prawie w ogóle nie wiedziałam co tu przed chwilą zaszło. Kiedy w hali nieco się uspokoiło, chłopaki przejęli nagrodę i Cheon w imieniu całego zespołu za nią podziękował. Spojrzałam na nich, kilku przyłapałam na lekkim wzruszeniu. Nawet Kyugina. Uśmiechnęłam się widząc to. Postanowiłam pójść za kulisy żeby im osobiście pogratulować. Oczywiście najpierw musiałam przejść przez stado ochroniarzy, co nie było wcale łatwe. Kiedy w końcu udało mi się dojść za kulisy zespół akurat schodził ze sceny. Pierwszy szedł Gin. Jak mnie zobaczył wyszczerzył się tylko. Jego radość, szczęście ... To było tak wyczuwalne w powietrzu, że przeszło to na mnie. Przeszczęśliwa pobiegłam w jego stronę i rzuciłam się na niego.
- Gratuluje ! -  krzyknęłam, mocno mnie przytulił. Obsunęłam się od niego żeby wyściskać resztę. Przeszliśmy do garderoby.
- Omoo... Nasza pierwsza nagroda... - westchnął Seon
- Rose, wydaje mi się, że będziesz z nami częściej chodziła na show tego typu - odezwał się Chan
- Czemu ?
- Bo przynosisz nam szczęście - wyszczerzył się Yun. Wszyscy jednomyślnie się z nim zgodzili. Zaśmiałam się jedynie.
                                              ***
- Park rozrywki był na serio zabawny ! - wyrwał się Yun
- Taaak, szczególnie jak Seonowi rozerwały się spodnie haha! - zaśmiał się Chan, nagle wszyscy wybuchli śmiechem. Naturalnie oprócz Seona.
- Ha ha ha... No śmiejcie się, śmiejcie... - mruknął
- Oj oj... Nasz Maknae się dąsa. - Yun zaczął się z nim drażnić.
- Fajnie było też w tym oceanarium. - odezwał się Zico
- Ej przestańcie to tak wszystko wspominać... Ja tu jeszcze wrócę! - powiedziałam. Zaczęli wyciągać wypady sprzed miesiąca jakbym zbierała się do grobu.
- A Spróbujesz nie.
- Chan, czy ty mi grozisz ? - spojrzałam na niego nieco rozbawiona
- Możesz tak na to patrzeć. Nawet nie próbuj o nas zapomnieć !
- Przecież nawet bym tego nie chciała.... - mruknęłam - Zapewniam was, że jeszcze się zobaczymy.
- Obiecujesz ?
- Tak, obiecuje.
- A jeżeli nie dotrzymasz obietnicy, wszyscy razem znajdziemy cię nawet na końcu świata i tutaj przywieziemy. - odezwał się Yun
- Siłą, jeśli będzie trzeba. - dodał Seon
- Omoo.... Obiecujecie ? - wszyscy kiwneli głowami - Zaraz się rozpłacze ... A nie chciałam płakać...- czułam jak w oczach wzbierają mi się łzy. Chłopaki podeszli do mnie i zafundowali mi grupowy uścisk. Będzie mi tego na prawdę brakować.
Spędziłam w Korei całe 2 miesiące, dzień w dzień z tymi kochanymi idiotami. Wakacje za szybko zleciały, a rzeczywistość uderzyła we mnie tak gwałtownie..... Z plaży w Japonii muszę się udać do szkoły i wziąć się za poważną naukę i ostre przygotowania do matury. Tak nie chce stąd wyjeżdżać, zostawiać ich... Ale muszę...
- Wywołują mój lot... - wytarłam oczy. Ruszyliśmy w stronę bramek. Zatrzymaliśmy się kilka metrów od nich, niestety moja obstawa nie mogła iść dalej ze mną.
- Piszcie do mnie i dzwońcie... - mruknęłam
- Oczywiście! - krzyknęli wszyscy
- Wiedzcie, że wspieram was bardzo mocno i mam nadzieje, że z płytą wyjdzie wszystko ok.
- Ale halo, mieliśmy się nie żegnać, tak ? - odezwał się Cheon
- Właśnie, przecież niedługo się zobaczymy ! - dodał Yun
- Macie rację, ale wypada coś powiedzieć przed odlotem nooo.... - mruknęłam i zaczęłam się śmiać. Każdy z osobna podszedł do mnie i powiedział mi kilka słów na "do widzenia". Podszedł do mnie Gin. Mój kochany, słodki, nie przyzwoicie przystojny i dzisiaj wyjątkowo smutny Kyugin.
- Nie żegnaj się ze mną... -mruknęłam - Moje serce tego nie wytrzyma, wiesz o tym.
- Aish... - syknął i przytulił mnie - Moje musi to znosić już po raz drugi...
- Dlatego się nie żegnamy...
- Dobrze, ale chce ci tylko powiedzieć jedną rzecz. Uważaj na Kastiela.... Nie pozwól żeby skrzywdził cie drugi raz. - zastygłam w jego ramionach.
- Kyugin... Ja i on... To raczej przeszłość....
- Rosie, wracasz do szkoły, wiele się tam może wydarzyć.
- Martw się o siebie... - mruknęłam i zaczęłam się śmiać. Obsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Są takie smutne. Serce mi zaraz pęknie i rozsypie się jak porcelanowy kubek, który Chan rozwalił podczas naszej wycieczki po Japonii.
- Lot do Amsterdamu, pasażerów zapraszamy na odprawę.
- Muszę iść.. - mruknęłam. Miałam się nie żegnać, tak ? Pomachałam do wszystkich i poszłam w stronę bramek. Moge się już rozpłakać ?
- Rose ! - usłyszałam Gina. Podbiegł do mnie, wziął mnie w ramiona i wbił się w moje usta. Scena prawie jak z filmu. Przez chwilę sama się zastanawiałam, czy czasami nie śnie.
Ale to działo się na prawdę.
Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
-Będę tu na ciebie czekał... Rozumiesz ? - oderwał się ode mnie. Patrzeliśmy sobie w oczy stykając się czubakmi nosów.
- Rosie.... - westchnął smutno i pocałował mnie jeszcze raz, oderwałam się od niego i wzięłam za rękę.
- Zaopiekujesz się tym ? - wcisnęłam mu w dłoń mój ukochany naszyjnik.  - Mam nadzieję, że wciąż ma moc szczęścia... I że może jeszcze być twoim talizmanem. - uśmiechnęłam się przez łzy. Pocałowałam go i odwróciłam się do pracownika lotniska. Podałam mu swój paszport. Zaczęłam płakać. Chciałabym się odwrócić w ich strone, spojrzeć jeszcze raz na ich twarze. Ale.... Wole żeby nie widzieli mnie w takim stanie.
- Miłego lotu panno Evans.
- Dziękuje... - wzięłam dokumenty i pobiegłam dalej. Mam stąd wspaniałe wspomnienia.... Nikt mi ich nie odbierze.... Siedząc w samolocie przeglądałam wszystkie zdjęcia jakie mam w telefonie oraz te, które mam wywołane. Najpiękniejsza pamiątka. Przede mną długa droga, okropnie długa droga do rzeczywistości.

sobota, 23 stycznia 2016

54. Armageddon.

Widzę, że poprzedni post wywołał spore poruszenie xD 
Spodziewałam się tego i dlatego też, ciekawi mnie, jakie emocje będą Wam  towarzyszyć czytając ten rozdział.
Na brak akcji chyba nie możecie narzekać xD

Zapraszam do czytania i pozdrawiam wszystkich którzy ze mną zostali xD

Jeżeli ktoś uważa, że Rose to suka, po tym rozdziale na pewno i niestety zdania nie zmieni xD

Na pocieszenie, obiecuje, że te stosunki może jakoś naprawie .... Wszystko przed nami, nic nie jest niemożliwe kochani ♥
----------------------------------------------------------------
O boże, moja głowa. Otworzyłam oczy. Gdzie ja, kurwa, jestem? Skupiłam się, i starałam sobie przypomnieć, co się wczoraj stało. Kolacja w hotelu, akcje z Taigą, klub... Klub. No właśnie....
Nagle ktoś sie pode mną poruszył. Właśnie zdałam sobie sprawę, że leże na czyimś torsie.  Delikatnie się podniosłam. Kyugin. Widok jego spokojnej, śpiącej twarzy kompletnie stopił moje serce. I teraz, przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Przekroczyliśmy granicę. Granicę bezpieczeństwa, ale kurde.... Sama tego chciałam.  Uległam jego urokowi ? Jest przystojny, bardzo... Ale czy to możliwe?
To mój przyjaciel. Patrzę na niego i widzę mojego ukochanego przyjaciela. Przyjaciela, do którego coś chyba czuje..... Nie wiem jak to teraz będzie wyglądać. Gin znowu się poruszył i otworzył lekko oczy.
- Rosie... Wszystko dobrze ? Źle się czujesz ? - zapytał zaspanym głosem. Uśmiechnęłam się.
- Wszystko ok. - nagle przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Tak się o ciebie martwiłem.... Wczoraj jak odleciałaś, myślałem, że coś ci się stało.
- Och... - nie pamiętam tego.... Poluźnił uścisk. Wygodnie mi na jego klacie.
- Mogę tak jeszcze chwilę poleżeć ? - zapytałam nieco nieśmiało. Wygodnie mi. Może to dziwne, ale mi wygodnie. Poza tym czuje potrzebę bycia blisko niego.
- Nie pytaj o takie rzeczy... - zaśmiałam się - To nawet miłe...
- Doprawdy ? - uniosłam brew
- Dzień dobry ! - do pokoju wtargnął Yun a za nim, Chan i Seon. Szybko oderwałam się od Gina.
- Waaa... Mówiłem, nic nie zaszło... - mruknął Seon
- Czemu ? Może jednak. - Chan nam się przyjrzał
- Barany, przecież są w ubraniach. - mruknął Yun
- Aishhh.... Idźcie stąd! - krzyknął Gin i rzucił poduszką w drzwi, które od razu się zamknęły. Zaśmiałam się.
- Przepraszam za nich.... - podrapał się po głowie.
- Luzik hahah
- Jesteś głodna ?
- Nie wiem, haha - zaśmiałam się głupio - Są zabawni.
- Oni ? Taaak.... Chociaż mają dosyć specyficzne poczucie humoru....
- Oj czemu ? Chcieli tylko sprawdzić, co zaszło hahah
- Przepraszam za nich...
- Przestań, tym razem nic nie zaszło....- wyszłam z łóżka i stanęłam obok.-  Ale kto wie, co będzie następnym ? - uśmiechnęłam się zalotnie i wyszłam z pokoju zanim zdążył coś powiedzieć. W pokoju dziennym siedziała cała wesoła gromada. Każdy na mnie spojrzał i uśmiechnął się.
- Cześć. - odezwał się Cheon - Zjesz z nami ? Zaraz robię śniadanie.
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się
- Masz szczęście, Cheon-hyung umie gotować, więc zrobi coś dobrego. Wczoraj był dzień gotowania Chana.... - mruknął Yun
- Tak, tak... Skończyło się na tym że poszliśmy na miasto. - powiedział Seon
- Aigooo...  Nie mówcie takich rzeczy. - mruknął Chan - Przypaliła mi się trochę patelnia ... Wielkie halo.
- Patelnia ? Naleśniki można było zbierać odkurzaczem i wsypać do popielniczki. - odezwał się Zac.
- Przesadzacie... - naburmuszył się szatyn
- Uspokójcie się. - zarządził Cheon. Nie mogłam. Zaczęłam się śmiać.
- P...Przepraszam, hahaha, ale ...Jesteście zabawni haha
- Sporo osób tak uważa.  - powiedział Yun. Nadal się śmiałam. Są po prostu niesamowici. Jedząc z nimi śniadanie można było wyczuć taką rodzinną atmosferę. Fajnie, że Gin ma takich przyjaciół. Siedząc przy stole cały czas na siebie zerkaliśmy. Jestem ciekawa czy poruszymy kwestie wczorajszej nocy...
- Rose, długo zostaniesz ? - zapytał Seon
- Niedługo się zbieram haha
- Nie u nas, siedź ile chcesz, chodziło mi o to, na ile zostajesz w Korei.
- Aaaa..... Nie mam jakiś terminów. Teoretycznie mogę zostać ile chce.
- Waaa.... Fajnie. Zostań tu już z nami na zawsze ! - uśmiechnął się Yun.
- Och, bardzo chętnie bym została, ale ten rok muszę jeszcze poświęcić na szkołę i maturę.
- Nauka jest ważna. - powiedział Cheon
- Będziemy trzymać za ciebie kciuki! - wyrwał się Yun.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego. To miłe.
Kiedy wszyscy zjedliśmy, stwierdziłam że posprzątam po śniadaniu, Gin zgłosił się do pomocy. Zmywałam naczynia a on je wycierał. Śmialiśmy się przy tym, cały czas rozmawiając. Jak na razie wydaje sie, że wszystko jest... Normalnie.
- Chcesz herbate ? - zapytał kończąc wycierać ostatni talerz.
Kiwnęłam głową.
- Gin mam prośbę...
- Słucham. - uśmiechnął się
- Chciałabym się przebrać, pożyczyłbyś mi jakiś dres i koszulkę ? - mruknęłam. Kiedy to usłyszał wybuchł śmiechem.
- Pewnie, weź sobie z szafy to, co ci wpadnie w ręce. - wyszczerzył się. Czmychnęłam do jego pokoju i otworzyłam wielką, brązowa szafę. Boże ile on ma tu ciuchów.
Dobra, jakiś dres.... Cokolwiek...
Otworzyłam jakaś szafkę, to chyba ciuchy na trening. Znalazłam jakieś czarne spodnie. Teraz jeszcze jakaś koszulka. Przejrzałam wieszaki, w oczy rzuciła mi się biała koszulka z krótkim rękawkiem. Ściągnęłam ją z wieszaka. Z przodu logo Silux, a z tyłu imię Gina i liczba 5. Wskoczyłam w spodnie i zaczęłam walczyć z sukienką. Rzucilam ją na łóżko i włożyłam na siebie koszulkę. Miły materiał i pachnie Ginem.
- Ech.... - westchnęłam. Zrobiłam sobie jakąś kitke i wróciłam do salonu.
- Waaaa.... Mamy nowego członka zespołu ! - zaśmiał się Chan
- Oficjalnie stwierdzam, że trzeba zmienić osobę na stanowisku najładniejszego członka. - odezwał się Cheon
- Zgadzam się. - powiedział Zac
- Przesadzacie hahah - zaśmiałam się
- Ładny T-Shirt. - odezwał się Gin
- Co nie ? - zaśmiałam się
- Miałem go na pierwszym występie. - uśmiechnął się. - Chodź na herbatę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i usiadłam w salonie obok Chana. Gin podał mi kubek i usiadł na wolnym miejscu. Oglądaliśmy coś w tv, jakiś serial o detektywach. Usłyszałam mój telefon. Pobiegłam go szybko odebrać. Rozalia.
- Gdzie jesteś ?
- Stało się coś ? - zapytałam
- Kastiel trochę... Szaleje...
- W jakim sensie ?
- Ciężko stwierdzić... Byłoby lepiej jakbyś chyba przyjechała
- Zaraz będę. - westchnęłam ciężko i się rozłączyłam.
- Muszę uciekać. - oświadczyłam
- Zawiozę Cię. - Gin wstał
- Byłabym ci wdzięczna. - uśmiechnęłam się do niego. Zabrałam rzeczy i czekałam na Gina.
- Dziękuje wam że mogłam z wami spędzić trochę czasu. I Cheon, dziękuje za pyszne śniadanie. - uśmiechnęłam się - Trzymajcie się. - pomachałam im i wyszliśmy. W ciszy doszliśmy do auta.
- Stało się coś ? - Gin w końcu przerwał ciszę kiedy odpalał auto.
- Roza do mnie dzwoniła, stwierdziła że Kastiel szaleje i mam przyjechać.
- Szaleje ?
- Też nie wiem o co chodzi. - mruknęłam. Znowu chwila ciszy.
- Kyugin.... C... Co do wczoraj... Ten pocałunek...
- Ach, jednak  pamiętasz ?
- Oczywiście.....
- Nie wiedziałem jak mam poruszyć ten temat....
- Boje się... - mruknęłam. Gin zatrzymał się pod znajomym budynkiem, szybko dojechaliśmy. - Już nic nie będzie takie samo....
- Wiem....
- Ale... - odpięłam pasy i spojrzałam na niego. - Dzięki za podwiezienie... I za pożyczenie ciuchów.... I za wczoraj też...- uśmiechnęłam się pod nosem i nie wiedzieć czemu, przelotnie go pocałowałam. Wysiadłam szybko z samochodu i bez odwrócenia się ruszyłam do domu. Kiedy weszłam do środka nieco mnie zamurowało. W korytarzu stały walizki.
- Co tu się dzieje ? - odezwałam się
- Wyjeżdżamy, organizator do mnie dzwonił, konkurs jednak wypadnie normalnie. Trzeba wyj.... Co ty masz na sobie ? - mruknął Kastiel mierząc mnie wzrokiem
- Ciuchy... - mruknęłam
- Gdzie ty byłaś całą noc ?
- Spałam u chłopaków. - powiedziałam. Kastiel podszedł do mnie.
- Co ty tam, do kurwy nędzy, robiłaś?
- Spałam.
- Dlaczego masz na sobie jego rzeczy ? Spałaś z nim ? - wymierzyłam mu liścia
- Uważaj na słowa.
- A ty na to co robisz. Te wszystkie wasze czułości....  Porzygać się można.
- To mój przyjaciel.
- Czy aby na pewno ?! - warknął - Pakuj się.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram.
- Powiedziałem, pakuj się.... - Kastiel zamknął oczy jakby próbował się uspokoić
- Nie będę się powtarzać. Ja jestem u siebie Kastiel. Nigdzie mi się nie spieszy. - zachowuje stoicki spokój. Kastiel nie wytrzymał, walnął pięścią w ścianę. Nie ukrywam, przestraszyłam się.
- Kastiel. - podszedł do niego Nataniel
- Nie wtrącaj się ! - warknął - Od początku wiedziałem że to debilny pomysł.
- Co ty masz na myśli ?
- Ten wyjazd, ten pierdolony przyjazd tutaj.
- Nikt Cię przecież nie zmuszał, co ty teraz odwalasz ?!
- Chciałem sprawić ci pierdoloną przyjemność, ale wiesz co? Zaczynam żałować.
- Tak ?
- Tak. Nie chciałem i nie miałem zamiaru tu przyjeżdżać. Znosiłem te wszystkie spacerki, zwiedzania i chuj wie co jeszcze, ale szczerze ci powiem, że nie było w tym nic fascynującego. Wszystkie wieże, mosty, stare rudere i żarcie wyglądające jakby ktoś wyciągnął je z miski dla psa, męczyłem się tutaj żeby sprawić ci tym przyjemność i co mam w zamian ? - podszedł do mnie - Moja dziewczyna spędza sobie wesołe noce ze swoim, jakże drogim przyjacielem, który obmacuje ją na każdym kroku. I jak, udało mu się dobrać do twoich majtek ?
- Zamknij się ! - warknęłam - Posłuchaj ty siebie człowieku ! Nikt Cię kurwa nie zmuszał do przyjazdu tutaj. Dla mojej przyjemności, co ? Bardzo mi przykro że musiałeś się tak poświęcić. I przestań w końcu obwiniać Gina i nie wtrącaj go do tej kłótni, chociaż nie ukrywam, i ty to już doskonale wiesz, że przyjechałam tu głównie z jego powodu.
- Jak mam go do tego nie wtrącać ? Nawet nie zauważasz dziewczyno jak się zmieniłaś w przeciągu kilku pierdolonych dni.
- Zmieniłam ?
-  Tak, zastanawiałem się tylko czy na gorsze czy lepsze. Ale z czystym sumieniem mogę ci powiedzieć, że zmieniłaś się na gorsze.
- Skoro tak ci się nie podoba moja, jak to stwierdziłeś, zmiana, to znaczy tylko tyle, że mnie po prostu nie akceptujesz. A wiesz czemu ? Bo właśnie tutaj nie muszę zakładać żadnych masek, tu jestem sobą i ty tego nie akceptujesz.
- Skoro tak ci tu dobrze, to tu kurwa zostań.
- I żebyś wiedział, że nigdzie się stąd kurwa nie ruszam.
- Świetnie, życzę spełnienia. - jego ton był dla mnie zapalnikiem. Wybuchłam... W końcu się rozpłakałam.
- Wynoś się..... No dalej! Zostaw mnie tu i wynoś się ! - warknęłam i kopnęłam jego walizkę - No już ! Zejdź mi z oczu! Jedź na ten swój konkurs, zamknij się w swoich pieprzonych czterech ścianach i zniknij ! Może tam będziesz szczęśliwy, skoro tak się tu ze mną męczysz! - wykrzyczałam mu w twarz. - A wy ? Też jedziecie ? Też was zmęczyłam ?! Cudownie ! Życzę wam wszystkim miłej podróży!
- Rose... - odezwała się Su
- Zejdźcie mi z oczu ! - warknęłam przez łzy. Kastiel rzucił mi zimne spojrzenie, zabrał rzeczy i wyszedł z domu. W jego ślady poszedł Nataniel który zgarnął ze sobą Su.
- Rosevi... - Roza chciała mnie przytulić ale sie cofnęłam.
- Zostawcie mnie.... - powiedziałam. Rozalia głośno westchęła i w końcu nawet ona wyszła. Rzuciłam się na sofe. Cisza i spokój..... Właśnie to co chciałam. Ja sama w tym ogromnym apartamencie. Rozejrzałam się po kątach... Podciągnęłam kolana pod podbródek i pozwoliłam sobie rozpłakać się na amen. Łzy leciały jak z cieknącego kranu. W głowie wciąż wyraźnie słyszałam każde słowo wypowiedziane przez Kastiela, co tylko zadawało mi jeszcze większy ból. Straciłam rachubę czasu, z każdą kolejną spadającą łzą robiło się coraz ciemniej. A ja leżałam skulona płacząc.... Zrobiło mi się zimno i czuje, że niedługo nie będę miała już czym płakać.

środa, 20 stycznia 2016

53. Przekroczona granica.

Jest wolne, to sobie pomyślałam - a wstawie rozdział zdecydowanie wcześniej, bo ferie xD

Musze Wam powiedzieć, że trochę siedziałam nad tym rozdziałem i mam nadzieję, że zostanie to docenione xD 

Do następnego ! 
Jeszcze 2 i pół rozdziały w Korei... Tak pół... XD 
Wytrzymacie xD 
Chociaż po dzisiejszych akcjach, nieco się obawiam, że mnie znienawidzicie xDDD 
----------------------------------------------------------------
Muszę się upić.... Tego teraz potrzebuje.
- Jeszcze raz. - mruknęłam do barmana. Uśmiechnął się do mnie.
- Zapijanie problemów ? - wyszczerzył się stawiając mi na barze kolejny kieliszek wódki i szklankę soku.
- Można tak powiedzieć.
- Uważaj, szkoda by było jakbyś przesadziła.
- Dzięki za ostrzeżenie. - uśmiechnęłam się do niego. Dzięki mojemu tacie, weszliśmy do jednego z najlepszych klubów w Seul, a ja siedze przy barze i chleje jak świnia, starając się zapić problem, który nawet nie jest problemem, a jedynie drobną wpadką i nie etycznie przyjemnie, złym wspomnieniem. Ambitnie Rose, ambitnie.
Wszyscy świetnie się bawią, no chyba wszyscy nie wiem jak Kastiel...
- Zaraz wrócę, powiedziała... - obok mnie usiadł Kyugin - Chcesz się zapić na śmierć ?
- Na śmierć nie. - uśmiechnęłam się głupio
- Peyton mi powiedziała, co zaszło.
- Chcesz kolejkę ? - zapytałam
- Nie Rosie, raczej nie pije alkoholu. - uśmiechnął sie. - Chcesz o tym, porozmawiać ?
- Nie ma o czym... - mruknęłam i odwróciłam się na krześle w stronę parkietu. Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Może jednak ? - nalegał. Nie chce.... Po prostu nie chce.
- Zrobił ci coś ? - powiedział mi to na ucho. Spojrzałam na niego przerażona i żeby nie dostrzegł żadnych emocji na mojej twarzy zerwałam się z krzesła. Szybko przeszłam przez parkiet. Zatrzymałam się przy pustej szatni, trochę ciszy... Spokoju.... Zakręciło mi się w głowie, alkohol daje się we znaki ....
- Rose. - pojawił się Gin, dyskretnie się obejrzałam szukając miejsca gdzie mogę uciec.
- Już nie uciekniesz.... - podszedł do mnie - Przypomnieć ci sytuację z lotniska? Coś tam wtedy powiedziałaś...- Kurwa.
- Porozmawiaj ze mną Rose.... Zrobił Ci krzywdę ?
- Nie... Nie do końca... To dziwna historia, nie chcesz jej słuchać.
- A co, jeśli chce ? - złapał mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia w jego oczy.
- Miałam 15 lat.... - mruknęłam - Byłam na kolacji z ojcem i on też tam był. Wiesz co..  Znam go chyba od zawsze.... Od zawsze był nieprzyzwoicie przystojny i...
- Poczekaj... Kim on jest dla twojego taty ?
- Szczerze ? Wszystkim.... Asystentem, prawą ręką, doradcą a przede wszystkim, najlepszym przyjacielem.
- No rozumiem, co dalej ?
- Eh...Jak zaczęłam dorastać i ... Nabierać kształtów, zauważyłam jego takie.. Czynne udzielanie się w moje sprawy. Ale uważałam, że to nic złego. I wtedy na tej kolacji, po alkoholu.... - mruknęłam - Uwiódł mnie. - głupio się uśmiechnęłam - Zaciągnął mnie słodkimi tekstami do siebie...
- Rose...
- Ale to nie tak jak myślisz. Zaproponował  mi wtedy słodki romansik. W ostatniej chwili się opamiętałam. Nie zdążył mi nic zrobić... I mam po prostu do niego uraz... Do jego osoby, do niczego więcej. Żałosne, prawda ? Robię z tego dramat stule....
- Wystraszyłem się, że zrobił ci coś gorszego. - przytulił mnie jednocześnie przerywając mi.
- Gin... Nikt nie może się dowiedzieć o tym absurdzie...
- Twój tata nie wie ? - zdziwił się
- A czy gdyby wiedział, myślisz że panowałaby miedzy nimi taka przyjazna atmosfera ? Kyugin, nikt nic nie wiedział, do dzisiaj. I proszę, zostaw to dla siebie....
- Możesz mi zaufać. - wtuliłam się w niego. To było bardzo przyjemne. Staliśmy tak chwilę. - Zatańcz ze mną... - szepnął mi do ucha. Nie potrafiłam mu odmówić. Kiwnęłam głową pocierając nią o jego tors. Odsunął się ode mnie i wystawił rękę w moim kierunku. Złapałam ją. Gin zaprowadził mnie na parkiet. Nie wiem czy to było nasze szczęście, czy pech, ale akurat DJ zmienił nurt muzyczny na bardzo wolne kawałki, przy których można się seksownie zaprezentować. Spojrzałam na Gina. Jestem na serio ciekawa co potrafi, główny tancerz zespołu. Wzrok Gina nieco się zmienił, widziałam w jego oczach skupienie, spokój i lekkie rozbawienie. Po chwili rzucił mi seksowne spojrzenie, obrócił mnie kilka razy i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się łobuzersko. Ułożył dłonie na moich ramionach i powoli zjeżdżał nimi w dół. Poczułam jego dłonie na mojej tali. Zbliżył się do mnie.
- Wyglądasz prześlicznie. - szepnął mi do ucha i rozruszał moje biodra, sam ruszając się do wolnego rytmu. Zarzuciłam mu dłonie za szyję i przysunęłam się do niego. Jest taki wysoki.... Nawet jak jestem w szpilkach. Na wysokości mojego wzroku znajduje się jego szyja. Uśmiechnęłam się podle i złożyłam na niej delikatny pocałunek. Odsunęłam się od niego, znowu zafundował mi kilka obrotów. Zatrzymałam się i stanęłam do niego tyłem. Złapał mnie za biodra i przysunął do siebie. Zaczęliśmy zmysłowo przystępować z nogi na nogę, w jednym rytmie, który zależał jedynie od Gina. Piosenka jest obłędna, wsłuchałam się chwilę w tekst.
~ Wyłącz wszystkie światła kochanie. Uwięź siebie we mnie. Moje niekontrolowane serce, bije z twojego powodu. Chodź teraz w moje ramiona, zmienie świat który Cię zmęczył. ~
Gin mocno mnie objął, usłyszałam jak śpiewa niektóre fragmenty.
- Tej nocy należe tylko do ciebie. - usłyszałam z jego ust. Piosenka za szybko się skończyła, ale następna wcale nie była gorsza. Melodia rozbudziła mnie, nie tyle mnie co moją podświadomość. Gin doskonale znał słowa tej piosenki i ośmiele się twierdzić, że choreografie też, w którą zresztą próbował mnie wciągnąć. Nie dałam się, bo moja podświadomość rozbudziła moją własną, wewnętrzną królową flirtu w tańcu. Zaczęłam poruszać biodrami w rytm muzyki, co jakiś czas ocierając się o Gina. Cały czas stałam  do niego tyłem. Odwróciłam się w jego stronę. Chce widzieć jego twarz. Kyugin ułożył ręce na moich plecach i delikatnie zaczął je badać. Kiedy zatrzymał się na mojej talii nabrałam gwałtownie powietrza. Obudziło się we mnie coś, co zdecydowanie nie powinno. Chłopak ujął mój podbródek i spojrzał mi w oczy, w jego widzę odbicie moich własnych emocji. Albo mi się to po prostu wydaje... Zauważyłam na jego twarzy zarys uśmieszku. Jego ręce znowu znalazły się na mojej talii. Zaczął na mnie napierać, ale po chwili zaczął się cofać do tyłu, ciągnąc mnie powoli za sobą. Przeszliśmy tak cały parkiet. Nagle znalazłam się pod ścianą. Zabrał ze mnie jedną rękę i oparł się o ścianę pochylajac się nade mną. W tle nadal grała hipnotyzująca muzyka. Spojrzałam na niego, zniżył się do mnie.
- Aish... - syknął przed moją twarzą. Zabrał z mojego biodra drugą rękę, którą pogładził mój policzek. Moja głowa bezwiednie zaczęła podążać za jego ręką. Chce czuć jego ciepło... Zamknęłam na chwilę oczy ciesząc się jego dotykiem. Kiedy je otworzyłam, spojrzałam mu głęboko w oczy. Ponownie nabrałam gwałtownie powietrza. Gin wyglądał jakby walczył sam ze sobą.
- Jeżeli zrobię ten ruch... Bezpowrotnie przekroczymy granicę, która tak długo razem budowaliśmy... - olać te granicę.... - I już nic nie będzie takie samo.... Ale niech to.... - znowu syknął - Tak bardzo chce cie pocałować.... - zniżył się do mnie jeszcze bardziej, zmrużyłam oczy ... - Jeśli powiesz nie, to przestanę....- szepnął ostrożnie. Chce tego. Mimo alkoholu, wiem że tego chce. Uniosłam głowę lekko do góry dając mu wyraźnie do zrozumienia, że chce żeby mnie pocałował. I stało się. Poczułam jego miękkie, gorące usta na swoich. To nie było nawet muśnięcie, po prostu zapoznawczy dotyk. Odsunął się żeby zbadać moją reakcję. Ja chce więcej... Teraz... Natychmiast... Sama zrobiłam kolejny krok. Pewnie przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Jego ręce wylądowały na moich plecach, zaczął mnie pewnej badać. Ja za to cieszę się jego słodkim smakiem. Pomarańcza wymieszana z mięta. Gin popchnął mnie na ścianę. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie żeby zaczerpnąć powietrza.
-  Oddałbym wszystko, żeby chłonąć każde twoje westchnienie, nawet to najmniejsze, do końca życia. - szepnął i znowu mnie pocałował. Włożył w to mase uczuć, nie wiedziałam już nawet jakie to były uczucia, ale przeszły na mnie wszystkie. Po dłuższej chwili obsunęłam się od niego i mocno w niego wtuliłam. Staliśmy tak jakiś czas.
- Gin... Chodźmy stąd...
- Gdzie chcesz iść ? - uniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy. - Chcesz wrócić do domu ? - pokręciłam głową
- Chce do ciebie... - mruknęłam mu w usta. W końcu się stało. Alkohol dał się mocno we znaki.
- To idziemy... Chcesz komuś powiedzieć ?
- Nie. Po prostu mnie stąd zabierz. - nie chce tu być. Jest głośno i duszno. I chce być z nim. Nagle straciłam grunt pod nogami.
- C..co ty robisz ? - zaśmiałam się
- Zabieram Cię. - usłyszałam. Kyugin wziął mnie na ręce i, dosłownie,  wyniósł z klubu. Jego autem pojechaliśmy prosto do apartamentu, w którym mieszka ze swoim zespołem. Z auta do mieszkania, poszłam sama. Będąc w windzie, zaczęłam się zastanawiać co ja chce właściwie osiągnąć. Będę u niego... I co dalej ? Wyszliśmy z windy i doszliśmy pod właściwe drzwi. Weszłam do środka i doznałam pozytywnego szoku. Jak na mieszkanie gdzie dzień w dzień jest 6 facetów, panuje tu wręcz absurdalny porządek.
- To nie może być wasze mieszkanie. - zaśmiałam się
- Chcesz soku ? - zapytał - Na pewno chcesz. - dziś pytanie, dziś odpowiedź, szkoda że nie moja. Usiadłam bez siły na sofie. Dookoła ciemno. Właśnie w tej chwili doszło do mnie, co się właściwie stało. Rozpłakałam się.
- Rose ? - Gin podszedł do mnie - Co się stało ?
- Strace Cię... A nie chce Cię stracić...
- Przecież mnie nie stracisz Rosie.
- Złamaliśmy granicę... Boże co teraz będzie ? To okropne....
- Czy ty mi właśnie zasugerowałaś, że źle całuje ? - powiedział z udawanym oburzeniem
- Nie, całujesz lepiej niż to sobie wyobrażałam. Tak, wyobrażałam to sobie. Ale nie pytaj, kiedy braterska miłość zmieniła się w .... - przerwałam  - Gin... Ty..Wirujesz... - spojrzałam na niego, rozmazany obraz.
- No jak można doprowadzić się do takiego stanu....Rose ? - to było ostatnie co usłyszałam.

piątek, 15 stycznia 2016

52. Kolacja z wyższych sfer.

Hejeczka wszystkim !
Nowy rozdział ! XD

Jezu umieram x.x Choroba tak bardzo ._.

Ej słuchajcie mam pytanie, jako że niedługo koniec cyklu w Korei, szykują się nieco nowe wątki - W końcu xD mam wrażenie, że Wy już macie dosyć tego wątku i nieco przeszkadza Wam brak Kastiela xD niestety spadł na nieco inny plan xD 
Ale do czego zmierzam, jako nowy wątek chciałabym tak na jeden rozdział wprowadzić rodzinę Rose, co Wy na to ? Chcielibyście taki rozdział ? 
To ważne pytanie więc licze na kilka chociaż odpowiedzi XDDD

Dobra, życzę Wam miłego weekendu :D
Od poniedziałku kilka województw zaczyna ferie ( między innymi moje xD ale mnie to i tak nie dotyczy XD), uwazajcie na siebie i odpoczywajcie ! ♥

-----------------------------------------------------------------
Obudził mnie zapach świeżej kawy. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Wyszłam z łóżka i poszłam prosto do kuchni, w której kręcił się mój tata.
- Cześć tato... - ziewnęłam
- Hej skarbie, właśnie przynieśli śniadanie. - usiadłam do stołu, chyba właśnie poczułam jak niesamowicie zgłodniałam.
- Po śniadaniu jedziemy na zakupy, więc napisz do Rozalii żeby była gotowa.
- Dobrze... - wzięłam kęsa naleśnika
- Wiesz co, tak sobie myślę...
- O nie.. - westchnęłam. Kiedy tata zaczyna zdanie od tych słów, to znak, że wpadł na coś głupiego.
- Może by... Pomóc Kyuginowi w praktykach.
- Co masz przez to na myśli?
- Mógłbym go polecić na tej kolacji kilku dobrym dyrektorom szpitali.
- Tato.... - westchnęłam - To miło z twojej strony, ale wiesz jaki on jest... Nie każdy chce korzystać z wpływów innych.
- Zawsze mogę go polecić, ale nie musi się na to zgadzać, prawda ? - uśmiechnął się dumnie. On myśli, że to takie proste... Spojrzałam na niego z lekkim politowaniem.
- Jedz, jedz.
- Jem... - mruknęłam. Jakoś nie podoba mi się ten pomysł taty.
Po śniadaniu ogarnęłam się szybko, bo czas nas gonił. Tata w tym czasie załatwiał jakiś samochód.
- Kochanie, jesteś gotowa ? Mamy już postawiony samochód.
- Tak, Roza czeka już na dole.
- Gdzie ?
- No pod domem....
- Już się przestraszyłem, że tutaj. Idziemy. - zarządził. Sprawnie dojechaliśmy do centrum po Rozalie, niesamowicie podnieconą. Kolejny przystanek to jeden z ulubionych sklepów mojego taty. W końcu diabeł ubiera się u Prady. Nie lubie takich sklepów, ale Rozalia za to była w 7 niebie. Ja siedziałam na przesadnie luksusowej sofie wzrokiem szukając czegoś, w co mogłabym się ubrać.
- Mam, mam... Rose chodź! - krzyknęła Roza. Poszłam w jej kierunku. Stała już przy przymierzalniach.
- Skąd ty nabrałaś tyle rzeczy ? - zdziwiłam się patrząc na jej ręce, które ledwo utrzymywały ciężar ubrań. Zlustrowałam co ma w garści.
- Roza... Odłóż rzeczy z urozmaiconej kolorystyki.
- Ale....
- Dalej....
- Nawet ta niebieska ?
- Ide na kolacje z ojcem, a nie na czerwony dywan w Hollywood.
- Okej... - mruknęła. W sekundę odwiesiła chyba tysiąc sukienek i sukni. W jej rękach zostało kilka wieszaków. Kilka czarnych sukienek i kilka czerwonych.
- Chyba wolałabym czarną...
- Nie pierdol. Chociaż zobacz jak w tym będziesz wyglądać. -Podała mi czerwoną, rozkloszowaną w dole sukienkę. Wywróciłam oczami i weszłam do przymierzalni. Szybko wcisnęłam się w sukienkę. Wcisnęłam ? Okazało się, że jak na rozkloszowaną sukienkę, jest bardzo obcisła w górze, w dole zreszta też. Ten fason rozkloszowania, jest chyba tylko dla ściemy. Poza tym uwydatnia moje spore piersi. Spojrzałam na siebie w lustrze i oniemiałam. Wyszłam z przebieralni. Wzrok nawet sprzedawczyni i konsultantek przeniósł się na mnie.
- Rose! Pierwszy wybór, trafiony jak w morde ! Jestem genialna. - Rozalia podbiegła do mnie i zaczęła mnie oglądać z każdej strony. - Panie Evans ! Niech pan zerknie! - zawołała mojego tatę. Pojawił się po chwili trzymając w ręce jakiś garnitur. Jak mnie zobaczył stanął w szoku.
- Idealnie... Moja śliczna córeczka... - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Bierzemy. - zwrócił się do sprzedawczyni. Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Tata zaniósł jej jeszcze swój garnitur. Poszłam się przebrać. Nie wierze, że tak szybko poszło.... Ale jestem niesamowicie zadowolona.
- To co, idziemy coś zjeść ? - uśmiechnęłam się wychodząc że sklepu.
- Idziemy po jakąś torebkę tu na przeciwko, i buty jak jakieś wpadną ci w oko.
- Tato, buty odpadają. Mam swoje, czarne szpilki, które będą idealnie pasować do tej sukienki.
- Dobrze. - weszliśmy do kolejnego sklepu. Tata uparł się, że sam wybierze mi torebkę. I wybrał, najdroższą z możliwych. Czarną kopertówke Chanel. Trochę to potrwało zanim się określił, więc spędziłyśmy tam trochę czasu. Kiedy wyszliśmy ze sklepu, tata zawiózł mnie od razu do fryzjera i kosmetyczki. Sam zawiózł Roze i pojechał się ubrać. U fryzjera spędziłam trochę czasu, fryzjerka, bardzo doświadczona, uparła się na hollywoodzkie fale. Jak chciała tak zrobiła, w tym czasie jak ona walczyła z moimi długimi włosami, wizażystka walczyła z moją twarzą. Kiedy obie już skończyły, poszłam się szybko ubrać. Tata przywiózł mi moje czarne, ukochane szpilki z czerwonymi podbiciami. Spojrzałam w lustro, już gotowa. Stoi przede mną zupełnie inna Rosevi. Kiedy pierwsza fala szoku minęła, zrobiłam sobie kilka zdjęć telefonem i wyszłam. Oczywiście nie odbyło się bez ochów i achów wszystkich zebranych w salonie, łącznie z ochami mojego taty. Całe szczęście czas nas gonił, więc długo to nie trwało. Z salonu ruszyliśmy czarnym audi do hotelu Heathman, gdzie panuje to całe zamieszanie. Jak weszliśmy do wielkiej sali, gdzie było już pełno ważniaków, musiałam skupić w sobie całą moją pewność siebie, bo spojrzenia wszystkich ludzi skupiły się na mnie. Tata przedstawił mnie prawie wszystkim. Od bardzo ważnych prezesów, po lekarzy kończąc na ważnych przedsiębiorcach.
Dopiero teraz dowiedziałam się, że to kolacja charytatywna. Kiedy usiadłam do stołu żeby na chwilę odpocząć, ktoś się do mnie przysiadł. Osoba, której bym się tu niespodziewała.
- Peyton Scott.... Boże niespodziewałam się, że spotkam cie tutaj haha
- Mój tata jest lekarzem, nie wiem dlaczego, ale kazał mi tu przyjść w ramach osoby towarzyszącej hahaha - zaśmiała się. Ma na sobie piękną, szafirową, krótką sukienkę.
- Jak tam ? - zapytała
- Szczerze ? Trochę umieram z nudy haha
- Ja też...
- Dla pań. - podszedł do nas kelner z kolorowymi drinkami. Wzięłyśmy po jednym.
- Wiesz jak się ciesze, że na siebie wpadłyśmy ? - uśmiechnęła się popijając drinka
- Ja też, ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się widziałyśmy, tak żeby wiesz... Ta plaża i sklep się nie liczy ....
- Jestem ciekawa, kto to pamięta, hahah. - zaśmiała się. Mijała godzina za godziną, cały czas praktycznie siedziałam z Pey pijąc drinki, rozmawiając i śmiejąc się z nią.
- Słuchaj, miałam się ciebie pytać...
- No wal - powiedziałam
- Chodzisz z tym koreańczykiem ?
- Którym? - zaśmiałam się głupio
- No ten... Przystojny taki... Wysoki, ciemny.... - starała się go opisać ale alkohol dawał się we znaki - Ten z którym pływałaś, o.
- Nie... To.. Przyjaciel...
- Czy aby na pewno ???
- Chodze z tym czerwonowłosym.
- Och... Nie jesteście chyba w najlepszej relacji.
- To nie tak... Po prostu trochę się ostatnio kłócimy... Jest zazdrosny.
- Ma powody ?
- N..Nie wiem.... Chodź może potańczymy. - starałam się zmienić temat
- Bardzo chętnie. - usłyszałam mocny, męski głos, okropnie znajomy. Taiga. Przeszły mnie ciarki. Wystawił rękę w moim kierunku.
- Ech... Niestety my właśnie... Idziemy... - szybko wstałam od stołu ciągnąc za sobą Pey
- Jestem pewien, że chwila was nie zbawi. - uśmiechnął się do Pey która nie odporna na jego urok, pod jego spojrzeniem powoli osunęła się na miejsce. Brunet złapał mnie za rękę i zaciągnął na parkiet. Czułam się mega nieswojo.
- Jesteś jakaś dziwna, wiesz?
- Przepraszam? - spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się łobuzersko
- Pięknie wyglądasz. - obrócił mnie kilka razy po czym przyciągnął do siebie, wpadłam w jego ramiona. Zapach jego wody kolońskiej mnie sparaliżował. Muszę stąd wyjść, teraz... Odsunęłam się od niego, ukradkiem spojrzałam na Peyton i wybiegłam z sali.
Musiałam wziąć kilka głębokich wdechów.
- Rose ? - usłyszałam Pey - Wszystko ok ?
- Powiedzmy.... - mruknęłam - Nie moge tam wrócić.
- To nic... Powiedziałam twojemu tacie, że zmieniamy lokal. Powiedział że mamy iść na przeciwko do klubu.
- Tam trzeba mieć rezerwację...
- Stwierdził że wszystko załatwi.....
- Tak bardzo on... Napisze do reszty ok? Może też będą chcieli wpaść.
- Okej, przed wyjściem, chodźmy do łazienki, muszę poprawić makijaż.

czwartek, 7 stycznia 2016

51. Znajoma kawiarnia.

Witam ! :D

Niezmiernie się cieszę, że udało mi się trochę Was rozbawić tym bezsensownymi specjałem xD Może jeszcze kiedyś zrobimy coś takiego xD


Wracamy do rzeczywistości, ale niedługo ferie !! XD

Zapraszam do czytania :D
Długością nie zachwyca xD

Do następnego ! :D
-----------------------------------------------------------------
Kolejny dzień z rzędu nie odzywam się do Kastiela.... Zaczyna mnie to już przytłaczać. Nie tak wyobrażałam sobie pobyt tutaj... No ale cóż, nie spodziewałam się też, że Kastiel będzie robił mi takie sceny.
- Rose, twój telefon dzowni. - usłyszałam Roze. To pewnie Gin.
- Wychodze. - oświadczyłam i wzięłam swoją torebkę
- Gdzie idziesz ? - zapytał Nate. Tak on, bo Kastiel również się do mnie nie odzywa. Nataniel robi za jego pośrednika.
- Jadę po tatę na lotnisko. - uśmiechnęłam się do blondyna i zanim zdążył zapytać o to z kim jadę, szybko usunęłam się z domu. Na dole czekał Gin. Zabawnie się ubrał. Dosyć obcisłe jak na chłopaka, jasne jeansy z podwiniętymi nogawkami, czarna lekka bluzka ale z długim rękawem i czarne air maxy. Na twarzy ma czarną maseczke, bardzo typowa dla koreańczyków.
- Hejeczka - przytuliłam się do niego
- Cześć, to co, jedziemy ?
- Ty będziesz kierowcą ? - zaśmiałam się kiedy otworzył mi drzwi do czarnego Hyundaia.
- Taaak, wsiadaj. - no proszę... Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Gin zasiadł na miejscu kierowcy, zapiął pasy i odpalił.
- Nie mów mi że jesteś  zaskoczona haha
- Czasami zapominam, że jesteś dorosły haha
- Ja też. - uśmiechnął sie. Włączył radio i głośno się zaśmiał.
- Co jest?
- Nasza piosenka.
- Serio ? - wsłuchałam się. Podoba mi się rytm tej piosenki. Melodia jest nieco tajemnicza, ale rytmiczna, hipnotyzująca. Sprawia, że chce się jej słuchać, że chce się więcej... A słowa, jeszcze tylko to podsycają.
- ~Każdej nocy zapełniasz wszystkie moje myśli.
Przed oczami cały czas widzę piękny obraz, ja i ty.
Uspokajam swe szaleńcze serce, ale pragnienie ciebie mi na to nie pozwala.
Twój szept byłby idealnym lekarstwem na moje zmęczone serce. ~ - Gin zaśpiewał zwrotkę. Cudowne słowa idealne zgrane z melodią, sprawiły, że moje serce zaczęło szaleńczo bić.
- Pierwszy raz słyszę jak śpiewasz.... - zdołałam z siebie wyrzucić tych kilka słów
- Chyba na razie moją specjalnością jest taniec hahahaha
-Nie... Masz śliczny głos...
- Dziękuje Ci, ale wiem, że muszę być lepszy i muszę jeszcze bardzo dużo popracować. - Kyugin Shin i jego chore ambicje
- A co do piosenki, bardzo mi się podoba. Macie talent. -uśmiechnęłam się szczerze
- Jesteś kochana. - stanęliśmy na światłach, Gin miał chwilę żeby odwzajemnić uśmiech. I znowu.... Nie uspokoiłam się jeszcze po ostatnich turbulencjach serca, a on tak po prostu na mnie spojrzał, uśmiechnął się i one wróciły. Co się ze mną dzieje.... Ruszyliśmy, z moich absurdalnych namysłów wyrwała mnie piosenka Bruno Marsa, którą zaczęłam śpiewać od samego początku.
- Don't belive me just watch ! - krzyknęłam. - I'm too hot.
-Hot damn. - zaśmiał się Gin - Musimy iść razem na karaoke.
-Jestem za! - udało mi się przekrzyczeć radio. Piosenka nie zdążyła się skończyć, bo dojechaliśmy na lotnisko. Wyszliśmy z auta.
- O której będzie twój tata ?
- Niedługo, chyba.... Zadzwoni jak wyląduje. Chociaż w sumie, zobaczmy na tablice.... Lot z Amsterdamu kończy się za 10 min.
- Idealne wyczucie czasu. - uśmiechnął się Gin. Staliśmy niedaleko bramek rozmawiając. Kyugin zaczął mi odpowiadać o uczelni, a ja zapatrzyłam się na jego twarz. To nic, że była prawie cała zasłonięta maseczką....
- Co tak patrzysz ? - zaśmiał się
- Daj mi na chwilę maseczę... - stanęłam  bliżej niego. Spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem i ściągnął maseczke, dał mi ją a ja bez wahania założyłam ją na swoją twarz. Pierwsze co poczułam, to słodka, miętowa woń.
- Heeej... - usłyszałam Gina i przed nosem zobaczyłam jego telefon. Zaczął mi robić zdjęcia. Chwilę się wyrywał,m ale później zaczęliśmy sobie strzelać fotki.
- Okej, już możesz mi ją oddać.
- Nieee, podoba mi się. - zrobiłam mine szczeniaczka
- Oj grasz bardzo nie fair, moja droga... - podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać.
- Brutusie ! Hahahaha! Aaaaaa.... Nienawidzę, hahahaha, Cię!
- Hahah, oddawaj ! - zaczęliśmy się sprzeczać, ale i tak wyszło na to, że  maseczka wróciła do Gina.
- Rosie! - usłyszałam znajomy głos.
- Tato ! - ucieszyłam się. Już miałam ruszyć do biegu, ale okazało się że mój tata stał całkiem niedaleko. Jestem ciekawa , jak wiele widział....
- Kochanie, ale się stęskniłem. - przytulił mnie mocno
- Ja też tato.
- A z kim tu przyjechałaś ? - tata spojrzał na Gina i przyjrzał mu się
- No myśl, myśl tato - zaśmiałam się dając Ginowi do zrozumienia, że ma się nie odzywać
- Kyugin ? - zapytał
- Bingo! - zaśmiałam się
- Dzień Dobry proszę pana.
- Ale ty wyrosłeś. Z 2 metry już masz ? Hahah
- Haha, nie nie...187, proszę pana.
- Jak dla mnie mów mi ...
- Isaac! - ktoś krzyknął zamarłam
- No właśnie, mów mi Isaac, Kyugin. Taiga, przyjacielu! - podszedł do nas znajomy mężczyzna. Przyjaźnie uścisnął dłoń mojemu tacie, a mi posłał przyjazny uśmiech. Schowałam się trochę za Ginem.
- Rose, stało się coś ? - szepnął do mnie
- N...nie teraz ok ? - mruknęłam, spojrzał na mnie wzrokiem wyraźnie mówiącym " Oj wkrótce mi wszytsko powiesz, ja Ci nie daruje ".
- Taiga mam prośbę, zawiózłbyś moją walizkę do hotelu ? Chciałbym spędzić trochę czasu z córką.
- Naturalnie. - uśmiechnął się, wziął bagaż mojego taty, pożegnał się i pojechał.
- To co, jakiś deser ? - wyszczerzył się mój tata
- To ja będę już leciał.
- Kyugin, ale liczyłem, że pójdziesz z nami.
- Nie chciałbym się wtrącać w wasz wspólny czas. -  Gin się dosyć niewinnie uśmiechnął.
- Nie daj się prosić. - nalegał mój tata. Byłam pod wrażeniem...
- Nooo chooodź. - zachęciłam go
- Powinienem ?
- To idziemy! Niedaleko jest dobra kawiarnia. Trzeba zamówić taksówkę.
- Jestem autem, panie Isaac.
- Już masz prawko ? Jestem pod wrażeniem, pokaż czym jeździsz.
- Oj uważaj, to będzie mocna inspekcja hahaha - zaśmiałam  się. Lekko rozmawiając wyszliśmy z holu i doszliśmy na parking. Zatrzymaliśmy się przy czarnym aucie.
- No no... Jaki ładny Genesis. Ile leci ?
- 315 - odpowiedział Gin, odpowiedź mojego taty była oczywista, zagwizdał.
- Kochanie, mogę usiąść z przodu ? - zwrócił sie do mnie
- Jasne hahaha - zaśmiałam się i usiadłam do tyłu. Chwilę posiedziałam sama, bo mężczyźni rozmawiali o swoich tematach. Boże...
Kiedy już weszli do auta, pozapinaliśmy pasy. Kolejne luźne rozmowy aż w końcu dojechaliśmy pod kawiarnie. Kojarzyłam to miejsce, może byłam tu jak byłam mała...
- Zamawiajcie co chcecie. - wyszczerzył się mój tata. Ma niespotykanie dobry humor. Spojrzałam w kartę menu. Nie wiem na co mam ochotę.... Jeżeli to powiem, ojciec znowu wykupi całą kartę.
- Gin..... Co chcesz ? - zapytałam
- Jakiś mus może....  - hm...mus ? Spojrzałam w kartę... Ok. Może być.
- To co ? - uśmiechnął się mój tata
- 2 musy truskawkowe, z podwójną bitą śmietaną.
- A do picia ?
- Dla mnie cappuccino, dla Gina Chai. - uśmiechnęłam się do przyjaciela. Tata zawołał kelnera.
- 3 musy truskawkowe, ale z podwójna śmietaną każdy, jedno cappuccino, herbatę Chai i espresso Americano. Dziękuje. - powiedział.
- Za chwilę podamy. - młody koreańczyk słodko się do mnie uśmiechnął.
- Kyugin, jak tam debiut ?
- Na razie wszystko idzie dobrze, proszę pana.
- Jakiś ty formalny... - zabawnie mruknął mój tata - A co robisz poza sceną?
- Studiuje.
- Aaach, no przecież jesteś starszy od mojej Rosie. Co studiujesz ? - mój dociekliwy tatuś... Słodki kelner przyniósł nam zamówienie. Ten mus jest przepyszny.
- Medycynę, chciałbym zostać pediatrą.
- Odważnie, powodzenia chłopcze - wyszczerzył się.
- Tato, co Cię tu sprowadziło?
- Ważne spotkanie z moimi wspólnikami. Chce żebyś poszła ze mną.
- Co ? - zachłysnęłam się
- Właśnie to. - uśmiechnął się. Tata szybko zmienił temat. Długo siedzieliśmy w tej kawiarni, ale w końcu nadszedł czas się zbierać. Gin musiał jechać na trening. Zawiózł mnie i mojego ojca do hotelu w którym się zatrzymał. Usiadłam na kanapie w jego apartamencie.
- Tato,  w sumie dlaczego nie zatrzymałeś się w domu ?
- Nie chce kolidować...
- No już na pewno... Kiedy ta kolacja ?
- Jutro.
- Tato nie mam tu takich oficjalnych rzeczy.... Musiałabym jechać do jakiegoś sklepu.
- Nie jakiegoś kochanie, jutro się wszystkim zajmiemy.
- Tato...
- Nie ma dyskusji kochanie... Moja księżniczka ma być moją wizytówką. - przytulił mnie
- Czy....- zawahałam się przed zadaniem pytania - Czy Taiga też będzie ?
- Prawdopodobnie nie, czemu pytasz ?
- Nie... Nic.. - uśmiechnęłam się, prawdę mówiąc odetchęłam z ulgą.
- Ale się ten Kyugin zmienił, wspaniały dzieciak.
- Co nie ? - wyszczerzyłam się - Prawie go nie poznałam hahah
- No słuchaj jak mi było ciężko go poznać, to o ciebie w ogóle nie pytam.
- Mogę tu zostać ? - zapytałam
- Kochanie, co to za pytanie. Ale napisz do tych przyjaciół żeby się nie martwili. - zrobiłam jak kazał. Wpadłam na pomysł, żeby w zakupy wkręcić Rozalie.
- Tato, czy Roza może jechać z nami jutro na zakupy ?
- Oczywiście, pomoże Ci wybrać.
- Dzięki. - zadzwoniłam do Rozalii, oczywiście pytała się dlaczego zostaje, ale jak powiedziałam jej o jutrzejszych zakupach i ich celu, zmieniła nastawienie do wszystkiego.
- Kochanie, coś się stało że nie chcesz spać w domu ?
- To nie tak... Po prostu...
- Co się dzieje ?
- Cały czas kłóce się z Kastielem... W domu panuje dosyć napięta atmosfera....
- Ach... Rozumiem.... Chcesz po prostu odpocząć.
- Tak...
- Wybrałaś najlepsze towarzystwo, zamówmy coś. - przytulił mnie mocno. Potrzebowałam tego.

niedziela, 3 stycznia 2016

xxx ~ Rozdział specjalny.

No i jest, najbardziej popierdolony rozdział w historii rozdziałów XD
Może się trochę pośmiejecie xD

Nie mam nic więcej do dodania XD
Idę spać dalej, do następnego ! :D


Aaach to już rok ;-;
Jak to zleciało xD
--------------------------------------------------------------
Jaki piękny dzień. Jest tak ciepło i przyjemnie. Stałam niedaleko stawku. Lubię tu stać. Są piękne widoki i dookoła jest pełno moich ulubionych drzewek. Kocham ich zapach.
- Rosie ! Rosie ! - usłyszałam znajomy głos.
- Kyugin ! - odwróciłam się. Podbiegł do mnie z małym misiem. 
- Jeszcze jesteś na mnie zła ? - zapytał smutno. Czy jestem na niego zła ?
- Dlaczego mam być na ciebie zła ?
- Za wczoraj, że przez przypadek cie popchnąłem.
- Nie jestem zła głuptaku. - zaśmiałam się. Kyugin podał mi misia.
- Dziękuje Kyugin, ale na prawdę nie musisz.
- Aigoo... Mówiłem ci, że powinnaś mówić na mnie oppa. - naburmuszył się. - Źle się czułem z tym, że tak się wydarzyło. Weź go.
- O..Oppa... - wzięłam misia - Hihi... Wygląda jak ty !
- Jak ja ?
- Kyubear ! Tak go nazwę ! Dziękuje, oppa ! - przytuliłam sie do Gina.  - Pobawmy się ! Jesteś berkiem ! - zaśmiałam się i zaczęłam uciekać. Długo się bawiliśmy. Lubię się z nim bawić. Kiedy skończyliśmy, zrobiło się późno.
- Unnie po ciebie przyjdzie ? - zapytałam
- Na pewno tak. Rosie, zobacz ! Żurawie ! - pokazał palcem w niebo. Położyliśmy się na trawie pod kwitnącym drzewkiem i podziwialiśmy lecące ptaki.
- Kyugin.... ?
- Tak ? - odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzy w niebo. Przysunęłam się do niego i przytuliłam.
- C ..co ty ?
- Hihihi, lubie Cię przytulać ! - zaśmiałam się. Leżeliśmy tak chwilę. Zawiało. Różowo~białe płatki kwiatów zaczęły się sypać z drzew. Wstałam i zaczęłam się kręcić łapiąc pojedyncze płatki. Stanęłam chichocząc.
- Aish... - syknął Gin i podszedł do mnie. Zaczął wyciągać mi z włosów małe płateczki kwiatów.
- Evi ! - usłyszałam
- Tatuś ? - odwróciłam się. Ścieżką szedł mój tato.
- Musimy już jechać córeczko. - jechać ?
- Och ...
- Jedziesz gdzieś Rosie ? - zapytał Gin. Posmutniałam. Zauważył to.
- Och, wyjeżdżasz ? - jest smutny. Bardziej ode mnie.
- Kochanie, chodź. - podszedł do mnie. Spojrzałam w oczy tatusia.
- Chyba musimy się pożegnać, oppa... - powiedziałam. Nie umiałam spojrzeć w jego oczy. Patrzyłam na zieloną trawę. Zaczęłam płakać.
- Evi.... - westchnął tata
- Jeszcze chwilę tato. Proszę. - powiedziałam. Tatuś zobaczył że płacze. Zrobił się smutny. Ale odszedł kawałek.
- Więcej się nie zobaczymy ? - zapytał Gin
- Nie mów tak... Wrócę tu, obiecuje....
- Nie lubie jak płaczesz.... - podszedł do mnie
- Tak chce tu zostać... - przytuliłam go
- Obiecaj, że mnie nie zapomnisz.
- Kyugin....
- Obiecaj. - powiedział stanowczo. Odsunęłam się od niego.
- Obiecuje, na mały palec. - złączyliśmy palce. To nasza obietnica.
- Evi.... - usłyszałam. Tatuś nie lubi czekać tak długo. Spojrzałam na Gina. Przytuliłam go ostatni raz i rzucilam się w bieg do taty. Nie chce żeby Kyugin widział jak płacze. Smuci go to.
- Wracamy do domu królewno. - tata wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego. Widziałam Kyugina. Oddalaliśmy się. Robił się coraz mniejszy.
- Rosie ! - usłyszałam. Ale byliśmy już w samochodzie.
- Nie smuć się kochanie.... - tatuś też jest smutny....
~~~
- Tato....T... TATO ! - ocknęłam  się. Cała się trzęse. Co to miało, kurwa, być ? Walnęłam się na poduszkę i zamknęłam oczy.... Mam ochotę się rozpłakać.
- Nie ma się co smucić. - usłyszałam. Podniosłam się i zaczęłam rozglądać po pokoju.
- Kto tu jest ? - zapytałam - Kto ?!
- Nie denerwuj się.... - na moim łóżku pojawiła się jakaś kobieta. Ma długie zielone włosy, jest ubrana w kolorową, krótką sukienkę.
- Kim ty jesteś ?
- Mam na imię Emily i jestem.... Twoją matką chrzestną. - uśmiechnęła się. Matka chrzestna ?
- Z tego co wiem, moja chrzestna ma na imię Aurelia i co ważniejsze, mieszka w Wenecji.
- Chrzestna to chrzestna, ale ja jestem matką chrzestną. - spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Musisz mi pomóc.
- Ja ?
- Tak.
- W czym ja Ci mogę pomóc ?
- Otóż opowiem ci pewną historię. - rozsiadła się. - Pochodze z bardzo daleka. Co widać haha. - przyjrzałam się jej. Wygląda normalnie. - Państwem tym rządzi Król, niestety jest już u schyłku, więc cały pałac przygotowuje się na koronację księcia.
- Mhm...
- Tylko koronacja ta nastąpi dopiero jak książę ogłosi, że spodziewa się potomka.
- Co ? A to nie powinno być tak, że najpierw jest koronacja a później potomek ? - zapytałam
- Oj głuptasie, przecież od zawsze jest tak, że aby książę stał się królem musi mieć jakiegoś zapewnionego następce.
- O czym ty mówisz ?
- Och, nie ważne. Słuchaj dalej. Nasz najstarszy książę jest raczej złym materiałem na następcę. Cały czas pakuje się w bójki, za dużo pije i ma słabość do kobiet.
- To chyba nie ma problemu z potomkiem ?
- To musi być potomek z prawego łoża.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz z tą historią....
- Podeślemy Cię do najstarszego księcia żebyś zapobiegła jego koronacji. Musimy zadbać o to żeby tron objął młodszy książę i to jest nasz cel.
- Ej serio... Nie rozumiem. Mam zabić starszego księcia żeby młodszy książę mógł przelecieć jakąś panienke, dzięki czemu zostanie królem ????
- A kto powiedział, że masz zabić księcia ? Broń cie Boże od czegoś takiego. Masz po prostu zapobiec jego koronacji, chyba, że jesteś w stanie go zmienić.
- Ale jak mam zapobiec  ? Mam się przespać z tym młodszym ?
- Nie, nie, nie.
- Boże nie rozumiem cie. Może już Idź ?
- Nie możesz nas zostawić. Potrzebujemy Cię.
- Dlaczego mnie ?
- Bo jesteś idealna do tego zadania. Chodź.
- Nadal nie wiem co to za zadanie. - złapała mnie za rękę
- Idziemy. Wyjaśni się wszystko w trakcie.
- A... Ale muszę się ubrać. - Emily pstryknęła palcami. Moja piżama zniknęła. Miałam na sobie krótkie czarne spodenki i krótką, obcisłą bluzkę. Moje włosy zaplotły się w warkocz. Spojrzałam w lustro.
- Dlaczego wyglądam jak Lara Croft ?
- Może potrzebujesz Terrego do pomocy ?  - znowu pstryknęła palcami. Przede mną pojawił się przystojny brunet.
- Witaj Laro.... - powiedział nieco zachrypniętym głosem
- Co ?
- Może Brad Pitt ? - znowu pstryknęła palcami, miejsce bruneta zajął znajomy blondyn.
- Pani Smith ?
- What the....
- Też nie ? Eh... - pstryknęła palcami i nagle znalazłam się w jakimś pałacu. Dookoła pełno młodych dziewczyn. Ona zniknęła.
- Przepraszam, gdzie jesteśmy ? - zapytałam rudowłosej dziewczyny.
- Uderzyłaś się w głowę ? - zaśmiała się - Nie przejmuj się, też mi się to czasem przytrafia.
- Ona jest nowa. - podeszła do nas białowłosa dziewczyna. - Jesteś w haremie księcia. Zachowuj się jak należy. Książę zaraz przyjdzie po wybrankę która da mu następcę.
- Przecież to normalne, że wybierze mnie ! Jestem jego faworytą. - powiedziała jakaś blondynka
- Gdyby tak było już dawno dałabyś mu następcę ! - krzyknęła jakaś szatynka
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać ty azjatycka dziwko!
- Nadchodzi wielki Książę ! Nie wolno Wam na niego patrzeć ! - krzyknął jakiś facet stojący przy drzwiach. Wszystkie dziewczyny się skłoniły. Do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak.
-  Co robisz głupia ?! Życie ci nie miłe ! Ukłoń się . - jakaś brunetka pociągnęła mnie co skutkowało tym, że musiałam się skłonić.
- Podnieście się wszystkie. - usłyszałam chłodny głos. Podniosłam wzrok. W drzwiach stał czerwonowłosy chłopak. To chyba ten książę. Zaczął na wszystkie patrzeć.
- Ty. Jak ci na imię ? - podszedł do rudej
- I...Iris, Wasza Wysokość.
- Beznadziejne imię. - prychnął i podszedł do kolejnej.
- Ty. Ciebie kojarze.... - złapał blondynkę za podbródek.
- Wasza Wysokość.... Jakbyś mógł mnie nie kojarzyć.... - uśmiechnęła się zalotnie. Chłopak przymrużył oczy po czym uśmiechnął się łobuzersko. Odszedł od niej.
- Książę.... - szepnęła zawiedziona. Chłopak chodził z jednego końca na drugi. Każdą dziewczynę w ciszy obserwował i oceniał. Stanął w końcu po środku pokoju. Podjął jakąś decyzję ?
- Ty.... - zobaczyłam jak idzie w kierunku mojej grupy. Podszedł.... Do mnie. - Pójdziesz ze mną. - uśmiechnął się chytrze
- Chce ją za chwilę widzieć w moim pokoju. - powiedział dumnie do jakiegoś faceta i po prostu wyszedł. Co się przed chwilą stało ?
- Chodź, książę nie lubi czekać.
- A...ale....
- Chodź. - szarpnął mnie i ruszyliśmy. Najpierw zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju, gdzie przebrali mnie w nieskazitelnie białą suknię, następnie zaprowadzili mnie do pokoju, który najprawdopodobniej był pokojem księcia. Ogromna komnata jak na jednego człowieka. Zdecydowanie największym obiektem tutaj jest ogromne łóżko ozdobione czerwonymi baldachimami.
- Taka piękna... - usłyszałam. W drzwiach pojawił się ów książę. - Wybacz, że czekałaś ale musiałem coś wybrać... Proszę. - w ręku trzymał zdobioną szkatułke. Otworzył ją. W środku był ogromny pierścień.
- Kiedy spojrzałem w twoje oczy, od razu pomyślałem o tym. Ten szmaragd jest równie piękny jak twoje oczy. - ujął moją dłoń i wcisnął na niego pierścień. - Od dzisiaj będziesz moją faworytą. Masz proste zadania.... Musisz mnie zadowalać ... - podszedł do mnie - I dać mi następcę.... - złapał mnie za ramiona - Mój głupi brat Nataniel nie może przejąć tronu. Ani on, ani jeszcze głupszy Armin. Więc licze, że będziesz na tyle zdolna aby dać mi to, czego pragnę...
- Władzy ? Chcesz władzy ?
- Chcę wszystkiego. - wbił się w moje usta. - A żeby mieć wszytsko, muszę mieć jednego, cholernego potomka z pieprzonego prawgo łoża..... I ty mi go dasz.... - popchnął mnie na łóżko. Nie chce tego... Jakoś się muszę wymigać.
Chłopak zawisł nade mną. Zaczął ściągać ze mnie suknię. Postanowiłam przejąć kontrolę. Popchnęłam go na łóżko i usiadłam na nim.
- Odważna jesteś..... Ale niech będzie. Nawet mi się to podoba. - poczułam jego ręce na moich pośladkach. Powoli przesuwał je.... Nagle jego jedna ręka znalazła się pod moją sukienką. Palcem przejechał po mojej kobiecości. Muszę coś szybko wymyślić. Wtedy zorientowałam się, że zaczął grzebać przy swoich spodniach. Poczułam pod sobą.... Jego.
- Starczy tego. - usłyszałam znajomy głos. Pojawiła się Emily. Walnęła księcia dzbankiem. Stracił przytomność.
- Gdzieś ty była ?! - warknęłam i zeszłam z księcia.
- Musiałam coś załatwić i czegoś się upewnić.
- Czegoś konkretnego ?
- Właśnie nas uratowałaś.
- Co ?
- Wyjaśnie. Książę Kastiel wybrał ciebie na faworyte.
- I dzięki temu wam pomogłam ?
- Tak, bo krótko po tym jak ten książę wybrał ciebie, drugi książę wybrał inną nałożnice, która zaszła w ciążę. I gdyby nie ty, ten książę wybrałby tą nałożnice, którą wybrał książę Nataniel.
- Skąd ty to wiesz ????
- Tego właśnie musiałam przypilnować.
- A ja nadal nie rozumiem....
- Jesteś zdecydowanie w typie księcia Kastiela, ale wiem, że gdyby cie tu nie było, wybrałby Susanne. Spał z każdą nałożnicą oprócz Iris i Susanny. Iris nie wybrałby ponieważ książę nie lubi rudowłosych kobiet, to wybrałby kompletnie czystą Susanne.
- Jakie to pokręcone....
- Teraz królem zostanie książę Nataniel. Uratowałaś nas.
- Lara Croft jak zawsze zapracowana i precyzyjna. - pojawił się brunet
- Terry, wynoś się.... - mruknęłam - Co tu się kurwa dzieje ?!
- To sen w śnie.... Incepcja... - nagle na krześle pojawił się Leonardo DiCaprio.
- Co ?
- Spokojnie.... To tylko sen.... Jeżeli się nie uspokoisz, to wszytsko runie...
- Chce się obudzić.
- Porozmawiajmy ....
- Leonadro, chętnie z Tobą porozmawiam, ale jak się obudze. Jak nie będzie stała nade mną jakaś szurnięta wróżka, która uważa się za moją " Matkę Chrzestną ". Jak nie będę nawiedzana przez Terrego, który swoją drogą jest niesamowicie przystojny. Jak wyjde z tego pałacu.... Leo wypuść mnie....
- To twój sen...
- Chce stąd wyjść. Teraz !! - warknęłam
~ Aaaa !! - podniosłam się. Wyskoczyłam z łóżka.
- Stało się coś ? - pojawił się Kastiel.
- Wyjdź.... Wyjdź.... Nie dam Ci żadnego potomka !
- Co ? - zaśmiał się i podszedł do mnie
- Nie obchodzi mnie, że masz być królem ... Ja Ci nie pomogę. I powiedz tej wariatce w zielonych włosach, że mam gdzieś jej królestwo i ma zmienić towar.
- Rose, dobrze się czujesz ? - zbliżył się do mnie i położył rękę na moim czole.
- Masz ciepłe czoło... Połóż się. Cała się trzęsiesz...
- A... Ale... - złapał mnie delikatnie za ramię i zaprowadził do łóżka. Położył się obok mnie
- To tylko sen... Już spokojnie. To pewnie przez gorączkę...
- Możesz mieć rację....
- Przyniose ci aspirynę co ?
-  Tak.. Tak... - mruknęłam. Poszedł. To z całą pewnością był najdziwniejszy sen w całym moim życiu....
- Coś ci chciałem pokazać. Mama wysłała mi zdjęcie pierścionka jaki dostała od ojca. To zabawne wiesz..  - przyszedł ze szklanką i z komórką. Szklankę odstawił na stolik. Pokazał mi wyświetlacz na którym widniała dłoń, prawdopodobnie matki Kastiela. Na palcu widniał wielki pierścień z zielonym kamieniem. Zamarłam.
- Zabawne że kupił jej pierścionek w takim kolorze....
- Uszczypnij mnie....
- Po co ?
- Dalej ! - uszczypnął mnie.
- Ałaaaaa.... - mruknęłam. Całe szczęście.... To nie sen.


*oppa - kr. To słowo w sumie ma różne formy zastosowania... Dziewczyny zwracają się tak zazwyczaj do idoli, ale to nie tylko to,  jeżeli chłopak jest w bardzo dobrych relacjach z dziewczyną ona zwraca się do niego "oppa". Taki przyjacielski zwrot... Ale też nie tylko. Będąc w związku dziewczyna zazwyczaj do imienia albo zdrobnienia dodaje " oppa".  To pokręcone.... XDDD
Pod względem honoryfikatorów zdecydowanie wolę japoński xD