No i jest, najbardziej popierdolony rozdział w historii rozdziałów XD
Może się trochę pośmiejecie xD
Nie mam nic więcej do dodania XD
Idę spać dalej, do następnego ! :D
Aaach to już rok ;-;
Jak to zleciało xD
--------------------------------------------------------------
Jaki piękny dzień. Jest tak ciepło i przyjemnie. Stałam niedaleko stawku. Lubię tu stać. Są piękne widoki i dookoła jest pełno moich ulubionych drzewek. Kocham ich zapach.
- Rosie ! Rosie ! - usłyszałam znajomy głos.
- Kyugin ! - odwróciłam się. Podbiegł do mnie z małym misiem.
- Jeszcze jesteś na mnie zła ? - zapytał smutno. Czy jestem na niego zła ?
- Dlaczego mam być na ciebie zła ?
- Za wczoraj, że przez przypadek cie popchnąłem.
- Nie jestem zła głuptaku. - zaśmiałam się. Kyugin podał mi misia.
- Dziękuje Kyugin, ale na prawdę nie musisz.
- Aigoo... Mówiłem ci, że powinnaś mówić na mnie oppa. - naburmuszył się. - Źle się czułem z tym, że tak się wydarzyło. Weź go.
- O..Oppa... - wzięłam misia - Hihi... Wygląda jak ty !
- Jak ja ?
- Kyubear ! Tak go nazwę ! Dziękuje, oppa ! - przytuliłam sie do Gina. - Pobawmy się ! Jesteś berkiem ! - zaśmiałam się i zaczęłam uciekać. Długo się bawiliśmy. Lubię się z nim bawić. Kiedy skończyliśmy, zrobiło się późno.
- Unnie po ciebie przyjdzie ? - zapytałam
- Na pewno tak. Rosie, zobacz ! Żurawie ! - pokazał palcem w niebo. Położyliśmy się na trawie pod kwitnącym drzewkiem i podziwialiśmy lecące ptaki.
- Kyugin.... ?
- Tak ? - odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzy w niebo. Przysunęłam się do niego i przytuliłam.
- C ..co ty ?
- Hihihi, lubie Cię przytulać ! - zaśmiałam się. Leżeliśmy tak chwilę. Zawiało. Różowo~białe płatki kwiatów zaczęły się sypać z drzew. Wstałam i zaczęłam się kręcić łapiąc pojedyncze płatki. Stanęłam chichocząc.
- Aish... - syknął Gin i podszedł do mnie. Zaczął wyciągać mi z włosów małe płateczki kwiatów.
- Evi ! - usłyszałam
- Tatuś ? - odwróciłam się. Ścieżką szedł mój tato.
- Musimy już jechać córeczko. - jechać ?
- Och ...
- Jedziesz gdzieś Rosie ? - zapytał Gin. Posmutniałam. Zauważył to.
- Och, wyjeżdżasz ? - jest smutny. Bardziej ode mnie.
- Kochanie, chodź. - podszedł do mnie. Spojrzałam w oczy tatusia.
- Chyba musimy się pożegnać, oppa... - powiedziałam. Nie umiałam spojrzeć w jego oczy. Patrzyłam na zieloną trawę. Zaczęłam płakać.
- Evi.... - westchnął tata
- Jeszcze chwilę tato. Proszę. - powiedziałam. Tatuś zobaczył że płacze. Zrobił się smutny. Ale odszedł kawałek.
- Więcej się nie zobaczymy ? - zapytał Gin
- Nie mów tak... Wrócę tu, obiecuje....
- Nie lubie jak płaczesz.... - podszedł do mnie
- Tak chce tu zostać... - przytuliłam go
- Obiecaj, że mnie nie zapomnisz.
- Kyugin....
- Obiecaj. - powiedział stanowczo. Odsunęłam się od niego.
- Obiecuje, na mały palec. - złączyliśmy palce. To nasza obietnica.
- Evi.... - usłyszałam. Tatuś nie lubi czekać tak długo. Spojrzałam na Gina. Przytuliłam go ostatni raz i rzucilam się w bieg do taty. Nie chce żeby Kyugin widział jak płacze. Smuci go to.
- Wracamy do domu królewno. - tata wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego. Widziałam Kyugina. Oddalaliśmy się. Robił się coraz mniejszy.
- Rosie ! - usłyszałam. Ale byliśmy już w samochodzie.
- Nie smuć się kochanie.... - tatuś też jest smutny....
~~~
- Tato....T... TATO ! - ocknęłam się. Cała się trzęse. Co to miało, kurwa, być ? Walnęłam się na poduszkę i zamknęłam oczy.... Mam ochotę się rozpłakać.
- Nie ma się co smucić. - usłyszałam. Podniosłam się i zaczęłam rozglądać po pokoju.
- Kto tu jest ? - zapytałam - Kto ?!
- Nie denerwuj się.... - na moim łóżku pojawiła się jakaś kobieta. Ma długie zielone włosy, jest ubrana w kolorową, krótką sukienkę.
- Kim ty jesteś ?
- Mam na imię Emily i jestem.... Twoją matką chrzestną. - uśmiechnęła się. Matka chrzestna ?
- Z tego co wiem, moja chrzestna ma na imię Aurelia i co ważniejsze, mieszka w Wenecji.
- Chrzestna to chrzestna, ale ja jestem matką chrzestną. - spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Musisz mi pomóc.
- Ja ?
- Tak.
- W czym ja Ci mogę pomóc ?
- Otóż opowiem ci pewną historię. - rozsiadła się. - Pochodze z bardzo daleka. Co widać haha. - przyjrzałam się jej. Wygląda normalnie. - Państwem tym rządzi Król, niestety jest już u schyłku, więc cały pałac przygotowuje się na koronację księcia.
- Mhm...
- Tylko koronacja ta nastąpi dopiero jak książę ogłosi, że spodziewa się potomka.
- Co ? A to nie powinno być tak, że najpierw jest koronacja a później potomek ? - zapytałam
- Oj głuptasie, przecież od zawsze jest tak, że aby książę stał się królem musi mieć jakiegoś zapewnionego następce.
- O czym ty mówisz ?
- Och, nie ważne. Słuchaj dalej. Nasz najstarszy książę jest raczej złym materiałem na następcę. Cały czas pakuje się w bójki, za dużo pije i ma słabość do kobiet.
- To chyba nie ma problemu z potomkiem ?
- To musi być potomek z prawego łoża.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz z tą historią....
- Podeślemy Cię do najstarszego księcia żebyś zapobiegła jego koronacji. Musimy zadbać o to żeby tron objął młodszy książę i to jest nasz cel.
- Ej serio... Nie rozumiem. Mam zabić starszego księcia żeby młodszy książę mógł przelecieć jakąś panienke, dzięki czemu zostanie królem ????
- A kto powiedział, że masz zabić księcia ? Broń cie Boże od czegoś takiego. Masz po prostu zapobiec jego koronacji, chyba, że jesteś w stanie go zmienić.
- Ale jak mam zapobiec ? Mam się przespać z tym młodszym ?
- Nie, nie, nie.
- Boże nie rozumiem cie. Może już Idź ?
- Nie możesz nas zostawić. Potrzebujemy Cię.
- Dlaczego mnie ?
- Bo jesteś idealna do tego zadania. Chodź.
- Nadal nie wiem co to za zadanie. - złapała mnie za rękę
- Idziemy. Wyjaśni się wszystko w trakcie.
- A... Ale muszę się ubrać. - Emily pstryknęła palcami. Moja piżama zniknęła. Miałam na sobie krótkie czarne spodenki i krótką, obcisłą bluzkę. Moje włosy zaplotły się w warkocz. Spojrzałam w lustro.
- Dlaczego wyglądam jak Lara Croft ?
- Może potrzebujesz Terrego do pomocy ? - znowu pstryknęła palcami. Przede mną pojawił się przystojny brunet.
- Witaj Laro.... - powiedział nieco zachrypniętym głosem
- Co ?
- Może Brad Pitt ? - znowu pstryknęła palcami, miejsce bruneta zajął znajomy blondyn.
- Pani Smith ?
- What the....
- Też nie ? Eh... - pstryknęła palcami i nagle znalazłam się w jakimś pałacu. Dookoła pełno młodych dziewczyn. Ona zniknęła.
- Przepraszam, gdzie jesteśmy ? - zapytałam rudowłosej dziewczyny.
- Uderzyłaś się w głowę ? - zaśmiała się - Nie przejmuj się, też mi się to czasem przytrafia.
- Ona jest nowa. - podeszła do nas białowłosa dziewczyna. - Jesteś w haremie księcia. Zachowuj się jak należy. Książę zaraz przyjdzie po wybrankę która da mu następcę.
- Przecież to normalne, że wybierze mnie ! Jestem jego faworytą. - powiedziała jakaś blondynka
- Gdyby tak było już dawno dałabyś mu następcę ! - krzyknęła jakaś szatynka
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać ty azjatycka dziwko!
- Nadchodzi wielki Książę ! Nie wolno Wam na niego patrzeć ! - krzyknął jakiś facet stojący przy drzwiach. Wszystkie dziewczyny się skłoniły. Do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak.
- Co robisz głupia ?! Życie ci nie miłe ! Ukłoń się . - jakaś brunetka pociągnęła mnie co skutkowało tym, że musiałam się skłonić.
- Podnieście się wszystkie. - usłyszałam chłodny głos. Podniosłam wzrok. W drzwiach stał czerwonowłosy chłopak. To chyba ten książę. Zaczął na wszystkie patrzeć.
- Ty. Jak ci na imię ? - podszedł do rudej
- I...Iris, Wasza Wysokość.
- Beznadziejne imię. - prychnął i podszedł do kolejnej.
- Ty. Ciebie kojarze.... - złapał blondynkę za podbródek.
- Wasza Wysokość.... Jakbyś mógł mnie nie kojarzyć.... - uśmiechnęła się zalotnie. Chłopak przymrużył oczy po czym uśmiechnął się łobuzersko. Odszedł od niej.
- Książę.... - szepnęła zawiedziona. Chłopak chodził z jednego końca na drugi. Każdą dziewczynę w ciszy obserwował i oceniał. Stanął w końcu po środku pokoju. Podjął jakąś decyzję ?
- Ty.... - zobaczyłam jak idzie w kierunku mojej grupy. Podszedł.... Do mnie. - Pójdziesz ze mną. - uśmiechnął się chytrze
- Chce ją za chwilę widzieć w moim pokoju. - powiedział dumnie do jakiegoś faceta i po prostu wyszedł. Co się przed chwilą stało ?
- Chodź, książę nie lubi czekać.
- A...ale....
- Chodź. - szarpnął mnie i ruszyliśmy. Najpierw zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju, gdzie przebrali mnie w nieskazitelnie białą suknię, następnie zaprowadzili mnie do pokoju, który najprawdopodobniej był pokojem księcia. Ogromna komnata jak na jednego człowieka. Zdecydowanie największym obiektem tutaj jest ogromne łóżko ozdobione czerwonymi baldachimami.
- Taka piękna... - usłyszałam. W drzwiach pojawił się ów książę. - Wybacz, że czekałaś ale musiałem coś wybrać... Proszę. - w ręku trzymał zdobioną szkatułke. Otworzył ją. W środku był ogromny pierścień.
- Kiedy spojrzałem w twoje oczy, od razu pomyślałem o tym. Ten szmaragd jest równie piękny jak twoje oczy. - ujął moją dłoń i wcisnął na niego pierścień. - Od dzisiaj będziesz moją faworytą. Masz proste zadania.... Musisz mnie zadowalać ... - podszedł do mnie - I dać mi następcę.... - złapał mnie za ramiona - Mój głupi brat Nataniel nie może przejąć tronu. Ani on, ani jeszcze głupszy Armin. Więc licze, że będziesz na tyle zdolna aby dać mi to, czego pragnę...
- Władzy ? Chcesz władzy ?
- Chcę wszystkiego. - wbił się w moje usta. - A żeby mieć wszytsko, muszę mieć jednego, cholernego potomka z pieprzonego prawgo łoża..... I ty mi go dasz.... - popchnął mnie na łóżko. Nie chce tego... Jakoś się muszę wymigać.
Chłopak zawisł nade mną. Zaczął ściągać ze mnie suknię. Postanowiłam przejąć kontrolę. Popchnęłam go na łóżko i usiadłam na nim.
- Odważna jesteś..... Ale niech będzie. Nawet mi się to podoba. - poczułam jego ręce na moich pośladkach. Powoli przesuwał je.... Nagle jego jedna ręka znalazła się pod moją sukienką. Palcem przejechał po mojej kobiecości. Muszę coś szybko wymyślić. Wtedy zorientowałam się, że zaczął grzebać przy swoich spodniach. Poczułam pod sobą.... Jego.
- Starczy tego. - usłyszałam znajomy głos. Pojawiła się Emily. Walnęła księcia dzbankiem. Stracił przytomność.
- Gdzieś ty była ?! - warknęłam i zeszłam z księcia.
- Musiałam coś załatwić i czegoś się upewnić.
- Czegoś konkretnego ?
- Właśnie nas uratowałaś.
- Co ?
- Wyjaśnie. Książę Kastiel wybrał ciebie na faworyte.
- I dzięki temu wam pomogłam ?
- Tak, bo krótko po tym jak ten książę wybrał ciebie, drugi książę wybrał inną nałożnice, która zaszła w ciążę. I gdyby nie ty, ten książę wybrałby tą nałożnice, którą wybrał książę Nataniel.
- Skąd ty to wiesz ????
- Tego właśnie musiałam przypilnować.
- A ja nadal nie rozumiem....
- Jesteś zdecydowanie w typie księcia Kastiela, ale wiem, że gdyby cie tu nie było, wybrałby Susanne. Spał z każdą nałożnicą oprócz Iris i Susanny. Iris nie wybrałby ponieważ książę nie lubi rudowłosych kobiet, to wybrałby kompletnie czystą Susanne.
- Jakie to pokręcone....
- Teraz królem zostanie książę Nataniel. Uratowałaś nas.
- Lara Croft jak zawsze zapracowana i precyzyjna. - pojawił się brunet
- Terry, wynoś się.... - mruknęłam - Co tu się kurwa dzieje ?!
- To sen w śnie.... Incepcja... - nagle na krześle pojawił się Leonardo DiCaprio.
- Co ?
- Spokojnie.... To tylko sen.... Jeżeli się nie uspokoisz, to wszytsko runie...
- Chce się obudzić.
- Porozmawiajmy ....
- Leonadro, chętnie z Tobą porozmawiam, ale jak się obudze. Jak nie będzie stała nade mną jakaś szurnięta wróżka, która uważa się za moją " Matkę Chrzestną ". Jak nie będę nawiedzana przez Terrego, który swoją drogą jest niesamowicie przystojny. Jak wyjde z tego pałacu.... Leo wypuść mnie....
- To twój sen...
- Chce stąd wyjść. Teraz !! - warknęłam
~ Aaaa !! - podniosłam się. Wyskoczyłam z łóżka.
- Stało się coś ? - pojawił się Kastiel.
- Wyjdź.... Wyjdź.... Nie dam Ci żadnego potomka !
- Co ? - zaśmiał się i podszedł do mnie
- Nie obchodzi mnie, że masz być królem ... Ja Ci nie pomogę. I powiedz tej wariatce w zielonych włosach, że mam gdzieś jej królestwo i ma zmienić towar.
- Rose, dobrze się czujesz ? - zbliżył się do mnie i położył rękę na moim czole.
- Masz ciepłe czoło... Połóż się. Cała się trzęsiesz...
- A... Ale... - złapał mnie delikatnie za ramię i zaprowadził do łóżka. Położył się obok mnie
- To tylko sen... Już spokojnie. To pewnie przez gorączkę...
- Możesz mieć rację....
- Przyniose ci aspirynę co ?
- Tak.. Tak... - mruknęłam. Poszedł. To z całą pewnością był najdziwniejszy sen w całym moim życiu....
- Coś ci chciałem pokazać. Mama wysłała mi zdjęcie pierścionka jaki dostała od ojca. To zabawne wiesz.. - przyszedł ze szklanką i z komórką. Szklankę odstawił na stolik. Pokazał mi wyświetlacz na którym widniała dłoń, prawdopodobnie matki Kastiela. Na palcu widniał wielki pierścień z zielonym kamieniem. Zamarłam.
- Zabawne że kupił jej pierścionek w takim kolorze....
- Uszczypnij mnie....
- Po co ?
- Dalej ! - uszczypnął mnie.
- Ałaaaaa.... - mruknęłam. Całe szczęście.... To nie sen.
*oppa - kr. To słowo w sumie ma różne formy zastosowania... Dziewczyny zwracają się tak zazwyczaj do idoli, ale to nie tylko to, jeżeli chłopak jest w bardzo dobrych relacjach z dziewczyną ona zwraca się do niego "oppa". Taki przyjacielski zwrot... Ale też nie tylko. Będąc w związku dziewczyna zazwyczaj do imienia albo zdrobnienia dodaje " oppa". To pokręcone.... XDDD
Pod względem honoryfikatorów zdecydowanie wolę japoński xD
- Rosie ! Rosie ! - usłyszałam znajomy głos.
- Kyugin ! - odwróciłam się. Podbiegł do mnie z małym misiem.
- Jeszcze jesteś na mnie zła ? - zapytał smutno. Czy jestem na niego zła ?
- Dlaczego mam być na ciebie zła ?
- Za wczoraj, że przez przypadek cie popchnąłem.
- Nie jestem zła głuptaku. - zaśmiałam się. Kyugin podał mi misia.
- Dziękuje Kyugin, ale na prawdę nie musisz.
- Aigoo... Mówiłem ci, że powinnaś mówić na mnie oppa. - naburmuszył się. - Źle się czułem z tym, że tak się wydarzyło. Weź go.
- O..Oppa... - wzięłam misia - Hihi... Wygląda jak ty !
- Jak ja ?
- Kyubear ! Tak go nazwę ! Dziękuje, oppa ! - przytuliłam sie do Gina. - Pobawmy się ! Jesteś berkiem ! - zaśmiałam się i zaczęłam uciekać. Długo się bawiliśmy. Lubię się z nim bawić. Kiedy skończyliśmy, zrobiło się późno.
- Unnie po ciebie przyjdzie ? - zapytałam
- Na pewno tak. Rosie, zobacz ! Żurawie ! - pokazał palcem w niebo. Położyliśmy się na trawie pod kwitnącym drzewkiem i podziwialiśmy lecące ptaki.
- Kyugin.... ?
- Tak ? - odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzy w niebo. Przysunęłam się do niego i przytuliłam.
- C ..co ty ?
- Hihihi, lubie Cię przytulać ! - zaśmiałam się. Leżeliśmy tak chwilę. Zawiało. Różowo~białe płatki kwiatów zaczęły się sypać z drzew. Wstałam i zaczęłam się kręcić łapiąc pojedyncze płatki. Stanęłam chichocząc.
- Aish... - syknął Gin i podszedł do mnie. Zaczął wyciągać mi z włosów małe płateczki kwiatów.
- Evi ! - usłyszałam
- Tatuś ? - odwróciłam się. Ścieżką szedł mój tato.
- Musimy już jechać córeczko. - jechać ?
- Och ...
- Jedziesz gdzieś Rosie ? - zapytał Gin. Posmutniałam. Zauważył to.
- Och, wyjeżdżasz ? - jest smutny. Bardziej ode mnie.
- Kochanie, chodź. - podszedł do mnie. Spojrzałam w oczy tatusia.
- Chyba musimy się pożegnać, oppa... - powiedziałam. Nie umiałam spojrzeć w jego oczy. Patrzyłam na zieloną trawę. Zaczęłam płakać.
- Evi.... - westchnął tata
- Jeszcze chwilę tato. Proszę. - powiedziałam. Tatuś zobaczył że płacze. Zrobił się smutny. Ale odszedł kawałek.
- Więcej się nie zobaczymy ? - zapytał Gin
- Nie mów tak... Wrócę tu, obiecuje....
- Nie lubie jak płaczesz.... - podszedł do mnie
- Tak chce tu zostać... - przytuliłam go
- Obiecaj, że mnie nie zapomnisz.
- Kyugin....
- Obiecaj. - powiedział stanowczo. Odsunęłam się od niego.
- Obiecuje, na mały palec. - złączyliśmy palce. To nasza obietnica.
- Evi.... - usłyszałam. Tatuś nie lubi czekać tak długo. Spojrzałam na Gina. Przytuliłam go ostatni raz i rzucilam się w bieg do taty. Nie chce żeby Kyugin widział jak płacze. Smuci go to.
- Wracamy do domu królewno. - tata wziął mnie na ręce. Przytuliłam się do niego. Widziałam Kyugina. Oddalaliśmy się. Robił się coraz mniejszy.
- Rosie ! - usłyszałam. Ale byliśmy już w samochodzie.
- Nie smuć się kochanie.... - tatuś też jest smutny....
~~~
- Tato....T... TATO ! - ocknęłam się. Cała się trzęse. Co to miało, kurwa, być ? Walnęłam się na poduszkę i zamknęłam oczy.... Mam ochotę się rozpłakać.
- Nie ma się co smucić. - usłyszałam. Podniosłam się i zaczęłam rozglądać po pokoju.
- Kto tu jest ? - zapytałam - Kto ?!
- Nie denerwuj się.... - na moim łóżku pojawiła się jakaś kobieta. Ma długie zielone włosy, jest ubrana w kolorową, krótką sukienkę.
- Kim ty jesteś ?
- Mam na imię Emily i jestem.... Twoją matką chrzestną. - uśmiechnęła się. Matka chrzestna ?
- Z tego co wiem, moja chrzestna ma na imię Aurelia i co ważniejsze, mieszka w Wenecji.
- Chrzestna to chrzestna, ale ja jestem matką chrzestną. - spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- Musisz mi pomóc.
- Ja ?
- Tak.
- W czym ja Ci mogę pomóc ?
- Otóż opowiem ci pewną historię. - rozsiadła się. - Pochodze z bardzo daleka. Co widać haha. - przyjrzałam się jej. Wygląda normalnie. - Państwem tym rządzi Król, niestety jest już u schyłku, więc cały pałac przygotowuje się na koronację księcia.
- Mhm...
- Tylko koronacja ta nastąpi dopiero jak książę ogłosi, że spodziewa się potomka.
- Co ? A to nie powinno być tak, że najpierw jest koronacja a później potomek ? - zapytałam
- Oj głuptasie, przecież od zawsze jest tak, że aby książę stał się królem musi mieć jakiegoś zapewnionego następce.
- O czym ty mówisz ?
- Och, nie ważne. Słuchaj dalej. Nasz najstarszy książę jest raczej złym materiałem na następcę. Cały czas pakuje się w bójki, za dużo pije i ma słabość do kobiet.
- To chyba nie ma problemu z potomkiem ?
- To musi być potomek z prawego łoża.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz z tą historią....
- Podeślemy Cię do najstarszego księcia żebyś zapobiegła jego koronacji. Musimy zadbać o to żeby tron objął młodszy książę i to jest nasz cel.
- Ej serio... Nie rozumiem. Mam zabić starszego księcia żeby młodszy książę mógł przelecieć jakąś panienke, dzięki czemu zostanie królem ????
- A kto powiedział, że masz zabić księcia ? Broń cie Boże od czegoś takiego. Masz po prostu zapobiec jego koronacji, chyba, że jesteś w stanie go zmienić.
- Ale jak mam zapobiec ? Mam się przespać z tym młodszym ?
- Nie, nie, nie.
- Boże nie rozumiem cie. Może już Idź ?
- Nie możesz nas zostawić. Potrzebujemy Cię.
- Dlaczego mnie ?
- Bo jesteś idealna do tego zadania. Chodź.
- Nadal nie wiem co to za zadanie. - złapała mnie za rękę
- Idziemy. Wyjaśni się wszystko w trakcie.
- A... Ale muszę się ubrać. - Emily pstryknęła palcami. Moja piżama zniknęła. Miałam na sobie krótkie czarne spodenki i krótką, obcisłą bluzkę. Moje włosy zaplotły się w warkocz. Spojrzałam w lustro.
- Dlaczego wyglądam jak Lara Croft ?
- Może potrzebujesz Terrego do pomocy ? - znowu pstryknęła palcami. Przede mną pojawił się przystojny brunet.
- Witaj Laro.... - powiedział nieco zachrypniętym głosem
- Co ?
- Może Brad Pitt ? - znowu pstryknęła palcami, miejsce bruneta zajął znajomy blondyn.
- Pani Smith ?
- What the....
- Też nie ? Eh... - pstryknęła palcami i nagle znalazłam się w jakimś pałacu. Dookoła pełno młodych dziewczyn. Ona zniknęła.
- Przepraszam, gdzie jesteśmy ? - zapytałam rudowłosej dziewczyny.
- Uderzyłaś się w głowę ? - zaśmiała się - Nie przejmuj się, też mi się to czasem przytrafia.
- Ona jest nowa. - podeszła do nas białowłosa dziewczyna. - Jesteś w haremie księcia. Zachowuj się jak należy. Książę zaraz przyjdzie po wybrankę która da mu następcę.
- Przecież to normalne, że wybierze mnie ! Jestem jego faworytą. - powiedziała jakaś blondynka
- Gdyby tak było już dawno dałabyś mu następcę ! - krzyknęła jakaś szatynka
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać ty azjatycka dziwko!
- Nadchodzi wielki Książę ! Nie wolno Wam na niego patrzeć ! - krzyknął jakiś facet stojący przy drzwiach. Wszystkie dziewczyny się skłoniły. Do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak.
- Co robisz głupia ?! Życie ci nie miłe ! Ukłoń się . - jakaś brunetka pociągnęła mnie co skutkowało tym, że musiałam się skłonić.
- Podnieście się wszystkie. - usłyszałam chłodny głos. Podniosłam wzrok. W drzwiach stał czerwonowłosy chłopak. To chyba ten książę. Zaczął na wszystkie patrzeć.
- Ty. Jak ci na imię ? - podszedł do rudej
- I...Iris, Wasza Wysokość.
- Beznadziejne imię. - prychnął i podszedł do kolejnej.
- Ty. Ciebie kojarze.... - złapał blondynkę za podbródek.
- Wasza Wysokość.... Jakbyś mógł mnie nie kojarzyć.... - uśmiechnęła się zalotnie. Chłopak przymrużył oczy po czym uśmiechnął się łobuzersko. Odszedł od niej.
- Książę.... - szepnęła zawiedziona. Chłopak chodził z jednego końca na drugi. Każdą dziewczynę w ciszy obserwował i oceniał. Stanął w końcu po środku pokoju. Podjął jakąś decyzję ?
- Ty.... - zobaczyłam jak idzie w kierunku mojej grupy. Podszedł.... Do mnie. - Pójdziesz ze mną. - uśmiechnął się chytrze
- Chce ją za chwilę widzieć w moim pokoju. - powiedział dumnie do jakiegoś faceta i po prostu wyszedł. Co się przed chwilą stało ?
- Chodź, książę nie lubi czekać.
- A...ale....
- Chodź. - szarpnął mnie i ruszyliśmy. Najpierw zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju, gdzie przebrali mnie w nieskazitelnie białą suknię, następnie zaprowadzili mnie do pokoju, który najprawdopodobniej był pokojem księcia. Ogromna komnata jak na jednego człowieka. Zdecydowanie największym obiektem tutaj jest ogromne łóżko ozdobione czerwonymi baldachimami.
- Taka piękna... - usłyszałam. W drzwiach pojawił się ów książę. - Wybacz, że czekałaś ale musiałem coś wybrać... Proszę. - w ręku trzymał zdobioną szkatułke. Otworzył ją. W środku był ogromny pierścień.
- Kiedy spojrzałem w twoje oczy, od razu pomyślałem o tym. Ten szmaragd jest równie piękny jak twoje oczy. - ujął moją dłoń i wcisnął na niego pierścień. - Od dzisiaj będziesz moją faworytą. Masz proste zadania.... Musisz mnie zadowalać ... - podszedł do mnie - I dać mi następcę.... - złapał mnie za ramiona - Mój głupi brat Nataniel nie może przejąć tronu. Ani on, ani jeszcze głupszy Armin. Więc licze, że będziesz na tyle zdolna aby dać mi to, czego pragnę...
- Władzy ? Chcesz władzy ?
- Chcę wszystkiego. - wbił się w moje usta. - A żeby mieć wszytsko, muszę mieć jednego, cholernego potomka z pieprzonego prawgo łoża..... I ty mi go dasz.... - popchnął mnie na łóżko. Nie chce tego... Jakoś się muszę wymigać.
Chłopak zawisł nade mną. Zaczął ściągać ze mnie suknię. Postanowiłam przejąć kontrolę. Popchnęłam go na łóżko i usiadłam na nim.
- Odważna jesteś..... Ale niech będzie. Nawet mi się to podoba. - poczułam jego ręce na moich pośladkach. Powoli przesuwał je.... Nagle jego jedna ręka znalazła się pod moją sukienką. Palcem przejechał po mojej kobiecości. Muszę coś szybko wymyślić. Wtedy zorientowałam się, że zaczął grzebać przy swoich spodniach. Poczułam pod sobą.... Jego.
- Starczy tego. - usłyszałam znajomy głos. Pojawiła się Emily. Walnęła księcia dzbankiem. Stracił przytomność.
- Gdzieś ty była ?! - warknęłam i zeszłam z księcia.
- Musiałam coś załatwić i czegoś się upewnić.
- Czegoś konkretnego ?
- Właśnie nas uratowałaś.
- Co ?
- Wyjaśnie. Książę Kastiel wybrał ciebie na faworyte.
- I dzięki temu wam pomogłam ?
- Tak, bo krótko po tym jak ten książę wybrał ciebie, drugi książę wybrał inną nałożnice, która zaszła w ciążę. I gdyby nie ty, ten książę wybrałby tą nałożnice, którą wybrał książę Nataniel.
- Skąd ty to wiesz ????
- Tego właśnie musiałam przypilnować.
- A ja nadal nie rozumiem....
- Jesteś zdecydowanie w typie księcia Kastiela, ale wiem, że gdyby cie tu nie było, wybrałby Susanne. Spał z każdą nałożnicą oprócz Iris i Susanny. Iris nie wybrałby ponieważ książę nie lubi rudowłosych kobiet, to wybrałby kompletnie czystą Susanne.
- Jakie to pokręcone....
- Teraz królem zostanie książę Nataniel. Uratowałaś nas.
- Lara Croft jak zawsze zapracowana i precyzyjna. - pojawił się brunet
- Terry, wynoś się.... - mruknęłam - Co tu się kurwa dzieje ?!
- To sen w śnie.... Incepcja... - nagle na krześle pojawił się Leonardo DiCaprio.
- Co ?
- Spokojnie.... To tylko sen.... Jeżeli się nie uspokoisz, to wszytsko runie...
- Chce się obudzić.
- Porozmawiajmy ....
- Leonadro, chętnie z Tobą porozmawiam, ale jak się obudze. Jak nie będzie stała nade mną jakaś szurnięta wróżka, która uważa się za moją " Matkę Chrzestną ". Jak nie będę nawiedzana przez Terrego, który swoją drogą jest niesamowicie przystojny. Jak wyjde z tego pałacu.... Leo wypuść mnie....
- To twój sen...
- Chce stąd wyjść. Teraz !! - warknęłam
~ Aaaa !! - podniosłam się. Wyskoczyłam z łóżka.
- Stało się coś ? - pojawił się Kastiel.
- Wyjdź.... Wyjdź.... Nie dam Ci żadnego potomka !
- Co ? - zaśmiał się i podszedł do mnie
- Nie obchodzi mnie, że masz być królem ... Ja Ci nie pomogę. I powiedz tej wariatce w zielonych włosach, że mam gdzieś jej królestwo i ma zmienić towar.
- Rose, dobrze się czujesz ? - zbliżył się do mnie i położył rękę na moim czole.
- Masz ciepłe czoło... Połóż się. Cała się trzęsiesz...
- A... Ale... - złapał mnie delikatnie za ramię i zaprowadził do łóżka. Położył się obok mnie
- To tylko sen... Już spokojnie. To pewnie przez gorączkę...
- Możesz mieć rację....
- Przyniose ci aspirynę co ?
- Tak.. Tak... - mruknęłam. Poszedł. To z całą pewnością był najdziwniejszy sen w całym moim życiu....
- Coś ci chciałem pokazać. Mama wysłała mi zdjęcie pierścionka jaki dostała od ojca. To zabawne wiesz.. - przyszedł ze szklanką i z komórką. Szklankę odstawił na stolik. Pokazał mi wyświetlacz na którym widniała dłoń, prawdopodobnie matki Kastiela. Na palcu widniał wielki pierścień z zielonym kamieniem. Zamarłam.
- Zabawne że kupił jej pierścionek w takim kolorze....
- Uszczypnij mnie....
- Po co ?
- Dalej ! - uszczypnął mnie.
- Ałaaaaa.... - mruknęłam. Całe szczęście.... To nie sen.
*oppa - kr. To słowo w sumie ma różne formy zastosowania... Dziewczyny zwracają się tak zazwyczaj do idoli, ale to nie tylko to, jeżeli chłopak jest w bardzo dobrych relacjach z dziewczyną ona zwraca się do niego "oppa". Taki przyjacielski zwrot... Ale też nie tylko. Będąc w związku dziewczyna zazwyczaj do imienia albo zdrobnienia dodaje " oppa". To pokręcone.... XDDD
Pod względem honoryfikatorów zdecydowanie wolę japoński xD
Cudowny :3 Bardzo mi się podobał ten "specjał"
OdpowiedzUsuńhahahha, tyle razy ile to czytam tyle się śmieję. Kocham Cię za te specjały rocznicowe. ;D
OdpowiedzUsuńALE CZAD! Laska! Zrąbisty rozdział xDDDDD
OdpowiedzUsuńHahahahah, nie mogę, ale sen xD Nawet ja nie mam takich jazd w gorączce xD
Piękny! Bardzo Piękny xD
extra było wszystko o co była prośba :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że było parę momentów, przy których spadłam z krzesła xd Na początku trochę się gubiłam, ale chwilę potem się odnalazłam :D Rozdział pomysłowy, nie powiem :D
OdpowiedzUsuńHahhah nie wierze ;) świetne ;*
OdpowiedzUsuń