Widzę, że poprzedni post wywołał spore poruszenie xD
Spodziewałam się tego i dlatego też, ciekawi mnie, jakie emocje będą Wam towarzyszyć czytając ten rozdział.
Na brak akcji chyba nie możecie narzekać xD
Zapraszam do czytania i pozdrawiam wszystkich którzy ze mną zostali xD
Jeżeli ktoś uważa, że Rose to suka, po tym rozdziale na pewno i niestety zdania nie zmieni xD
Na pocieszenie, obiecuje, że te stosunki może jakoś naprawie .... Wszystko przed nami, nic nie jest niemożliwe kochani ♥
----------------------------------------------------------------
O boże, moja głowa. Otworzyłam oczy. Gdzie ja, kurwa, jestem? Skupiłam się, i starałam sobie przypomnieć, co się wczoraj stało. Kolacja w hotelu, akcje z Taigą, klub... Klub. No właśnie....
Nagle ktoś sie pode mną poruszył. Właśnie zdałam sobie sprawę, że leże na czyimś torsie. Delikatnie się podniosłam. Kyugin. Widok jego spokojnej, śpiącej twarzy kompletnie stopił moje serce. I teraz, przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Przekroczyliśmy granicę. Granicę bezpieczeństwa, ale kurde.... Sama tego chciałam. Uległam jego urokowi ? Jest przystojny, bardzo... Ale czy to możliwe?
To mój przyjaciel. Patrzę na niego i widzę mojego ukochanego przyjaciela. Przyjaciela, do którego coś chyba czuje..... Nie wiem jak to teraz będzie wyglądać. Gin znowu się poruszył i otworzył lekko oczy.
- Rosie... Wszystko dobrze ? Źle się czujesz ? - zapytał zaspanym głosem. Uśmiechnęłam się.
- Wszystko ok. - nagle przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Tak się o ciebie martwiłem.... Wczoraj jak odleciałaś, myślałem, że coś ci się stało.
- Och... - nie pamiętam tego.... Poluźnił uścisk. Wygodnie mi na jego klacie.
- Mogę tak jeszcze chwilę poleżeć ? - zapytałam nieco nieśmiało. Wygodnie mi. Może to dziwne, ale mi wygodnie. Poza tym czuje potrzebę bycia blisko niego.
- Nie pytaj o takie rzeczy... - zaśmiałam się - To nawet miłe...
- Doprawdy ? - uniosłam brew
- Dzień dobry ! - do pokoju wtargnął Yun a za nim, Chan i Seon. Szybko oderwałam się od Gina.
- Waaa... Mówiłem, nic nie zaszło... - mruknął Seon
- Czemu ? Może jednak. - Chan nam się przyjrzał
- Barany, przecież są w ubraniach. - mruknął Yun
- Aishhh.... Idźcie stąd! - krzyknął Gin i rzucił poduszką w drzwi, które od razu się zamknęły. Zaśmiałam się.
- Przepraszam za nich.... - podrapał się po głowie.
- Luzik hahah
- Jesteś głodna ?
- Nie wiem, haha - zaśmiałam się głupio - Są zabawni.
- Oni ? Taaak.... Chociaż mają dosyć specyficzne poczucie humoru....
- Oj czemu ? Chcieli tylko sprawdzić, co zaszło hahah
- Przepraszam za nich...
- Przestań, tym razem nic nie zaszło....- wyszłam z łóżka i stanęłam obok.- Ale kto wie, co będzie następnym ? - uśmiechnęłam się zalotnie i wyszłam z pokoju zanim zdążył coś powiedzieć. W pokoju dziennym siedziała cała wesoła gromada. Każdy na mnie spojrzał i uśmiechnął się.
- Cześć. - odezwał się Cheon - Zjesz z nami ? Zaraz robię śniadanie.
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się
- Masz szczęście, Cheon-hyung umie gotować, więc zrobi coś dobrego. Wczoraj był dzień gotowania Chana.... - mruknął Yun
- Tak, tak... Skończyło się na tym że poszliśmy na miasto. - powiedział Seon
- Aigooo... Nie mówcie takich rzeczy. - mruknął Chan - Przypaliła mi się trochę patelnia ... Wielkie halo.
- Patelnia ? Naleśniki można było zbierać odkurzaczem i wsypać do popielniczki. - odezwał się Zac.
- Przesadzacie... - naburmuszył się szatyn
- Uspokójcie się. - zarządził Cheon. Nie mogłam. Zaczęłam się śmiać.
- P...Przepraszam, hahaha, ale ...Jesteście zabawni haha
- Sporo osób tak uważa. - powiedział Yun. Nadal się śmiałam. Są po prostu niesamowici. Jedząc z nimi śniadanie można było wyczuć taką rodzinną atmosferę. Fajnie, że Gin ma takich przyjaciół. Siedząc przy stole cały czas na siebie zerkaliśmy. Jestem ciekawa czy poruszymy kwestie wczorajszej nocy...
- Rose, długo zostaniesz ? - zapytał Seon
- Niedługo się zbieram haha
- Nie u nas, siedź ile chcesz, chodziło mi o to, na ile zostajesz w Korei.
- Aaaa..... Nie mam jakiś terminów. Teoretycznie mogę zostać ile chce.
- Waaa.... Fajnie. Zostań tu już z nami na zawsze ! - uśmiechnął się Yun.
- Och, bardzo chętnie bym została, ale ten rok muszę jeszcze poświęcić na szkołę i maturę.
- Nauka jest ważna. - powiedział Cheon
- Będziemy trzymać za ciebie kciuki! - wyrwał się Yun.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego. To miłe.
Kiedy wszyscy zjedliśmy, stwierdziłam że posprzątam po śniadaniu, Gin zgłosił się do pomocy. Zmywałam naczynia a on je wycierał. Śmialiśmy się przy tym, cały czas rozmawiając. Jak na razie wydaje sie, że wszystko jest... Normalnie.
- Chcesz herbate ? - zapytał kończąc wycierać ostatni talerz.
Kiwnęłam głową.
- Gin mam prośbę...
- Słucham. - uśmiechnął się
- Chciałabym się przebrać, pożyczyłbyś mi jakiś dres i koszulkę ? - mruknęłam. Kiedy to usłyszał wybuchł śmiechem.
- Pewnie, weź sobie z szafy to, co ci wpadnie w ręce. - wyszczerzył się. Czmychnęłam do jego pokoju i otworzyłam wielką, brązowa szafę. Boże ile on ma tu ciuchów.
Dobra, jakiś dres.... Cokolwiek...
Otworzyłam jakaś szafkę, to chyba ciuchy na trening. Znalazłam jakieś czarne spodnie. Teraz jeszcze jakaś koszulka. Przejrzałam wieszaki, w oczy rzuciła mi się biała koszulka z krótkim rękawkiem. Ściągnęłam ją z wieszaka. Z przodu logo Silux, a z tyłu imię Gina i liczba 5. Wskoczyłam w spodnie i zaczęłam walczyć z sukienką. Rzucilam ją na łóżko i włożyłam na siebie koszulkę. Miły materiał i pachnie Ginem.
- Ech.... - westchnęłam. Zrobiłam sobie jakąś kitke i wróciłam do salonu.
- Waaaa.... Mamy nowego członka zespołu ! - zaśmiał się Chan
- Oficjalnie stwierdzam, że trzeba zmienić osobę na stanowisku najładniejszego członka. - odezwał się Cheon
- Zgadzam się. - powiedział Zac
- Przesadzacie hahah - zaśmiałam się
- Ładny T-Shirt. - odezwał się Gin
- Co nie ? - zaśmiałam się
- Miałem go na pierwszym występie. - uśmiechnął się. - Chodź na herbatę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i usiadłam w salonie obok Chana. Gin podał mi kubek i usiadł na wolnym miejscu. Oglądaliśmy coś w tv, jakiś serial o detektywach. Usłyszałam mój telefon. Pobiegłam go szybko odebrać. Rozalia.
- Gdzie jesteś ?
- Stało się coś ? - zapytałam
- Kastiel trochę... Szaleje...
- W jakim sensie ?
- Ciężko stwierdzić... Byłoby lepiej jakbyś chyba przyjechała
- Zaraz będę. - westchnęłam ciężko i się rozłączyłam.
- Muszę uciekać. - oświadczyłam
- Zawiozę Cię. - Gin wstał
- Byłabym ci wdzięczna. - uśmiechnęłam się do niego. Zabrałam rzeczy i czekałam na Gina.
- Dziękuje wam że mogłam z wami spędzić trochę czasu. I Cheon, dziękuje za pyszne śniadanie. - uśmiechnęłam się - Trzymajcie się. - pomachałam im i wyszliśmy. W ciszy doszliśmy do auta.
- Stało się coś ? - Gin w końcu przerwał ciszę kiedy odpalał auto.
- Roza do mnie dzwoniła, stwierdziła że Kastiel szaleje i mam przyjechać.
- Szaleje ?
- Też nie wiem o co chodzi. - mruknęłam. Znowu chwila ciszy.
- Kyugin.... C... Co do wczoraj... Ten pocałunek...
- Ach, jednak pamiętasz ?
- Oczywiście.....
- Nie wiedziałem jak mam poruszyć ten temat....
- Boje się... - mruknęłam. Gin zatrzymał się pod znajomym budynkiem, szybko dojechaliśmy. - Już nic nie będzie takie samo....
- Wiem....
- Ale... - odpięłam pasy i spojrzałam na niego. - Dzięki za podwiezienie... I za pożyczenie ciuchów.... I za wczoraj też...- uśmiechnęłam się pod nosem i nie wiedzieć czemu, przelotnie go pocałowałam. Wysiadłam szybko z samochodu i bez odwrócenia się ruszyłam do domu. Kiedy weszłam do środka nieco mnie zamurowało. W korytarzu stały walizki.
- Co tu się dzieje ? - odezwałam się
- Wyjeżdżamy, organizator do mnie dzwonił, konkurs jednak wypadnie normalnie. Trzeba wyj.... Co ty masz na sobie ? - mruknął Kastiel mierząc mnie wzrokiem
- Ciuchy... - mruknęłam
- Gdzie ty byłaś całą noc ?
- Spałam u chłopaków. - powiedziałam. Kastiel podszedł do mnie.
- Co ty tam, do kurwy nędzy, robiłaś?
- Spałam.
- Dlaczego masz na sobie jego rzeczy ? Spałaś z nim ? - wymierzyłam mu liścia
- Uważaj na słowa.
- A ty na to co robisz. Te wszystkie wasze czułości.... Porzygać się można.
- To mój przyjaciel.
- Czy aby na pewno ?! - warknął - Pakuj się.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram.
- Powiedziałem, pakuj się.... - Kastiel zamknął oczy jakby próbował się uspokoić
- Nie będę się powtarzać. Ja jestem u siebie Kastiel. Nigdzie mi się nie spieszy. - zachowuje stoicki spokój. Kastiel nie wytrzymał, walnął pięścią w ścianę. Nie ukrywam, przestraszyłam się.
- Kastiel. - podszedł do niego Nataniel
- Nie wtrącaj się ! - warknął - Od początku wiedziałem że to debilny pomysł.
- Co ty masz na myśli ?
- Ten wyjazd, ten pierdolony przyjazd tutaj.
- Nikt Cię przecież nie zmuszał, co ty teraz odwalasz ?!
- Chciałem sprawić ci pierdoloną przyjemność, ale wiesz co? Zaczynam żałować.
- Tak ?
- Tak. Nie chciałem i nie miałem zamiaru tu przyjeżdżać. Znosiłem te wszystkie spacerki, zwiedzania i chuj wie co jeszcze, ale szczerze ci powiem, że nie było w tym nic fascynującego. Wszystkie wieże, mosty, stare rudere i żarcie wyglądające jakby ktoś wyciągnął je z miski dla psa, męczyłem się tutaj żeby sprawić ci tym przyjemność i co mam w zamian ? - podszedł do mnie - Moja dziewczyna spędza sobie wesołe noce ze swoim, jakże drogim przyjacielem, który obmacuje ją na każdym kroku. I jak, udało mu się dobrać do twoich majtek ?
- Zamknij się ! - warknęłam - Posłuchaj ty siebie człowieku ! Nikt Cię kurwa nie zmuszał do przyjazdu tutaj. Dla mojej przyjemności, co ? Bardzo mi przykro że musiałeś się tak poświęcić. I przestań w końcu obwiniać Gina i nie wtrącaj go do tej kłótni, chociaż nie ukrywam, i ty to już doskonale wiesz, że przyjechałam tu głównie z jego powodu.
- Jak mam go do tego nie wtrącać ? Nawet nie zauważasz dziewczyno jak się zmieniłaś w przeciągu kilku pierdolonych dni.
- Zmieniłam ?
- Tak, zastanawiałem się tylko czy na gorsze czy lepsze. Ale z czystym sumieniem mogę ci powiedzieć, że zmieniłaś się na gorsze.
- Skoro tak ci się nie podoba moja, jak to stwierdziłeś, zmiana, to znaczy tylko tyle, że mnie po prostu nie akceptujesz. A wiesz czemu ? Bo właśnie tutaj nie muszę zakładać żadnych masek, tu jestem sobą i ty tego nie akceptujesz.
- Skoro tak ci tu dobrze, to tu kurwa zostań.
- I żebyś wiedział, że nigdzie się stąd kurwa nie ruszam.
- Świetnie, życzę spełnienia. - jego ton był dla mnie zapalnikiem. Wybuchłam... W końcu się rozpłakałam.
- Wynoś się..... No dalej! Zostaw mnie tu i wynoś się ! - warknęłam i kopnęłam jego walizkę - No już ! Zejdź mi z oczu! Jedź na ten swój konkurs, zamknij się w swoich pieprzonych czterech ścianach i zniknij ! Może tam będziesz szczęśliwy, skoro tak się tu ze mną męczysz! - wykrzyczałam mu w twarz. - A wy ? Też jedziecie ? Też was zmęczyłam ?! Cudownie ! Życzę wam wszystkim miłej podróży!
- Rose... - odezwała się Su
- Zejdźcie mi z oczu ! - warknęłam przez łzy. Kastiel rzucił mi zimne spojrzenie, zabrał rzeczy i wyszedł z domu. W jego ślady poszedł Nataniel który zgarnął ze sobą Su.
- Rosevi... - Roza chciała mnie przytulić ale sie cofnęłam.
- Zostawcie mnie.... - powiedziałam. Rozalia głośno westchęła i w końcu nawet ona wyszła. Rzuciłam się na sofe. Cisza i spokój..... Właśnie to co chciałam. Ja sama w tym ogromnym apartamencie. Rozejrzałam się po kątach... Podciągnęłam kolana pod podbródek i pozwoliłam sobie rozpłakać się na amen. Łzy leciały jak z cieknącego kranu. W głowie wciąż wyraźnie słyszałam każde słowo wypowiedziane przez Kastiela, co tylko zadawało mi jeszcze większy ból. Straciłam rachubę czasu, z każdą kolejną spadającą łzą robiło się coraz ciemniej. A ja leżałam skulona płacząc.... Zrobiło mi się zimno i czuje, że niedługo nie będę miała już czym płakać.
Nagle ktoś sie pode mną poruszył. Właśnie zdałam sobie sprawę, że leże na czyimś torsie. Delikatnie się podniosłam. Kyugin. Widok jego spokojnej, śpiącej twarzy kompletnie stopił moje serce. I teraz, przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Przekroczyliśmy granicę. Granicę bezpieczeństwa, ale kurde.... Sama tego chciałam. Uległam jego urokowi ? Jest przystojny, bardzo... Ale czy to możliwe?
To mój przyjaciel. Patrzę na niego i widzę mojego ukochanego przyjaciela. Przyjaciela, do którego coś chyba czuje..... Nie wiem jak to teraz będzie wyglądać. Gin znowu się poruszył i otworzył lekko oczy.
- Rosie... Wszystko dobrze ? Źle się czujesz ? - zapytał zaspanym głosem. Uśmiechnęłam się.
- Wszystko ok. - nagle przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Tak się o ciebie martwiłem.... Wczoraj jak odleciałaś, myślałem, że coś ci się stało.
- Och... - nie pamiętam tego.... Poluźnił uścisk. Wygodnie mi na jego klacie.
- Mogę tak jeszcze chwilę poleżeć ? - zapytałam nieco nieśmiało. Wygodnie mi. Może to dziwne, ale mi wygodnie. Poza tym czuje potrzebę bycia blisko niego.
- Nie pytaj o takie rzeczy... - zaśmiałam się - To nawet miłe...
- Doprawdy ? - uniosłam brew
- Dzień dobry ! - do pokoju wtargnął Yun a za nim, Chan i Seon. Szybko oderwałam się od Gina.
- Waaa... Mówiłem, nic nie zaszło... - mruknął Seon
- Czemu ? Może jednak. - Chan nam się przyjrzał
- Barany, przecież są w ubraniach. - mruknął Yun
- Aishhh.... Idźcie stąd! - krzyknął Gin i rzucił poduszką w drzwi, które od razu się zamknęły. Zaśmiałam się.
- Przepraszam za nich.... - podrapał się po głowie.
- Luzik hahah
- Jesteś głodna ?
- Nie wiem, haha - zaśmiałam się głupio - Są zabawni.
- Oni ? Taaak.... Chociaż mają dosyć specyficzne poczucie humoru....
- Oj czemu ? Chcieli tylko sprawdzić, co zaszło hahah
- Przepraszam za nich...
- Przestań, tym razem nic nie zaszło....- wyszłam z łóżka i stanęłam obok.- Ale kto wie, co będzie następnym ? - uśmiechnęłam się zalotnie i wyszłam z pokoju zanim zdążył coś powiedzieć. W pokoju dziennym siedziała cała wesoła gromada. Każdy na mnie spojrzał i uśmiechnął się.
- Cześć. - odezwał się Cheon - Zjesz z nami ? Zaraz robię śniadanie.
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się
- Masz szczęście, Cheon-hyung umie gotować, więc zrobi coś dobrego. Wczoraj był dzień gotowania Chana.... - mruknął Yun
- Tak, tak... Skończyło się na tym że poszliśmy na miasto. - powiedział Seon
- Aigooo... Nie mówcie takich rzeczy. - mruknął Chan - Przypaliła mi się trochę patelnia ... Wielkie halo.
- Patelnia ? Naleśniki można było zbierać odkurzaczem i wsypać do popielniczki. - odezwał się Zac.
- Przesadzacie... - naburmuszył się szatyn
- Uspokójcie się. - zarządził Cheon. Nie mogłam. Zaczęłam się śmiać.
- P...Przepraszam, hahaha, ale ...Jesteście zabawni haha
- Sporo osób tak uważa. - powiedział Yun. Nadal się śmiałam. Są po prostu niesamowici. Jedząc z nimi śniadanie można było wyczuć taką rodzinną atmosferę. Fajnie, że Gin ma takich przyjaciół. Siedząc przy stole cały czas na siebie zerkaliśmy. Jestem ciekawa czy poruszymy kwestie wczorajszej nocy...
- Rose, długo zostaniesz ? - zapytał Seon
- Niedługo się zbieram haha
- Nie u nas, siedź ile chcesz, chodziło mi o to, na ile zostajesz w Korei.
- Aaaa..... Nie mam jakiś terminów. Teoretycznie mogę zostać ile chce.
- Waaa.... Fajnie. Zostań tu już z nami na zawsze ! - uśmiechnął się Yun.
- Och, bardzo chętnie bym została, ale ten rok muszę jeszcze poświęcić na szkołę i maturę.
- Nauka jest ważna. - powiedział Cheon
- Będziemy trzymać za ciebie kciuki! - wyrwał się Yun.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego. To miłe.
Kiedy wszyscy zjedliśmy, stwierdziłam że posprzątam po śniadaniu, Gin zgłosił się do pomocy. Zmywałam naczynia a on je wycierał. Śmialiśmy się przy tym, cały czas rozmawiając. Jak na razie wydaje sie, że wszystko jest... Normalnie.
- Chcesz herbate ? - zapytał kończąc wycierać ostatni talerz.
Kiwnęłam głową.
- Gin mam prośbę...
- Słucham. - uśmiechnął się
- Chciałabym się przebrać, pożyczyłbyś mi jakiś dres i koszulkę ? - mruknęłam. Kiedy to usłyszał wybuchł śmiechem.
- Pewnie, weź sobie z szafy to, co ci wpadnie w ręce. - wyszczerzył się. Czmychnęłam do jego pokoju i otworzyłam wielką, brązowa szafę. Boże ile on ma tu ciuchów.
Dobra, jakiś dres.... Cokolwiek...
Otworzyłam jakaś szafkę, to chyba ciuchy na trening. Znalazłam jakieś czarne spodnie. Teraz jeszcze jakaś koszulka. Przejrzałam wieszaki, w oczy rzuciła mi się biała koszulka z krótkim rękawkiem. Ściągnęłam ją z wieszaka. Z przodu logo Silux, a z tyłu imię Gina i liczba 5. Wskoczyłam w spodnie i zaczęłam walczyć z sukienką. Rzucilam ją na łóżko i włożyłam na siebie koszulkę. Miły materiał i pachnie Ginem.
- Ech.... - westchnęłam. Zrobiłam sobie jakąś kitke i wróciłam do salonu.
- Waaaa.... Mamy nowego członka zespołu ! - zaśmiał się Chan
- Oficjalnie stwierdzam, że trzeba zmienić osobę na stanowisku najładniejszego członka. - odezwał się Cheon
- Zgadzam się. - powiedział Zac
- Przesadzacie hahah - zaśmiałam się
- Ładny T-Shirt. - odezwał się Gin
- Co nie ? - zaśmiałam się
- Miałem go na pierwszym występie. - uśmiechnął się. - Chodź na herbatę.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i usiadłam w salonie obok Chana. Gin podał mi kubek i usiadł na wolnym miejscu. Oglądaliśmy coś w tv, jakiś serial o detektywach. Usłyszałam mój telefon. Pobiegłam go szybko odebrać. Rozalia.
- Gdzie jesteś ?
- Stało się coś ? - zapytałam
- Kastiel trochę... Szaleje...
- W jakim sensie ?
- Ciężko stwierdzić... Byłoby lepiej jakbyś chyba przyjechała
- Zaraz będę. - westchnęłam ciężko i się rozłączyłam.
- Muszę uciekać. - oświadczyłam
- Zawiozę Cię. - Gin wstał
- Byłabym ci wdzięczna. - uśmiechnęłam się do niego. Zabrałam rzeczy i czekałam na Gina.
- Dziękuje wam że mogłam z wami spędzić trochę czasu. I Cheon, dziękuje za pyszne śniadanie. - uśmiechnęłam się - Trzymajcie się. - pomachałam im i wyszliśmy. W ciszy doszliśmy do auta.
- Stało się coś ? - Gin w końcu przerwał ciszę kiedy odpalał auto.
- Roza do mnie dzwoniła, stwierdziła że Kastiel szaleje i mam przyjechać.
- Szaleje ?
- Też nie wiem o co chodzi. - mruknęłam. Znowu chwila ciszy.
- Kyugin.... C... Co do wczoraj... Ten pocałunek...
- Ach, jednak pamiętasz ?
- Oczywiście.....
- Nie wiedziałem jak mam poruszyć ten temat....
- Boje się... - mruknęłam. Gin zatrzymał się pod znajomym budynkiem, szybko dojechaliśmy. - Już nic nie będzie takie samo....
- Wiem....
- Ale... - odpięłam pasy i spojrzałam na niego. - Dzięki za podwiezienie... I za pożyczenie ciuchów.... I za wczoraj też...- uśmiechnęłam się pod nosem i nie wiedzieć czemu, przelotnie go pocałowałam. Wysiadłam szybko z samochodu i bez odwrócenia się ruszyłam do domu. Kiedy weszłam do środka nieco mnie zamurowało. W korytarzu stały walizki.
- Co tu się dzieje ? - odezwałam się
- Wyjeżdżamy, organizator do mnie dzwonił, konkurs jednak wypadnie normalnie. Trzeba wyj.... Co ty masz na sobie ? - mruknął Kastiel mierząc mnie wzrokiem
- Ciuchy... - mruknęłam
- Gdzie ty byłaś całą noc ?
- Spałam u chłopaków. - powiedziałam. Kastiel podszedł do mnie.
- Co ty tam, do kurwy nędzy, robiłaś?
- Spałam.
- Dlaczego masz na sobie jego rzeczy ? Spałaś z nim ? - wymierzyłam mu liścia
- Uważaj na słowa.
- A ty na to co robisz. Te wszystkie wasze czułości.... Porzygać się można.
- To mój przyjaciel.
- Czy aby na pewno ?! - warknął - Pakuj się.
- Ale ja się nigdzie nie wybieram.
- Powiedziałem, pakuj się.... - Kastiel zamknął oczy jakby próbował się uspokoić
- Nie będę się powtarzać. Ja jestem u siebie Kastiel. Nigdzie mi się nie spieszy. - zachowuje stoicki spokój. Kastiel nie wytrzymał, walnął pięścią w ścianę. Nie ukrywam, przestraszyłam się.
- Kastiel. - podszedł do niego Nataniel
- Nie wtrącaj się ! - warknął - Od początku wiedziałem że to debilny pomysł.
- Co ty masz na myśli ?
- Ten wyjazd, ten pierdolony przyjazd tutaj.
- Nikt Cię przecież nie zmuszał, co ty teraz odwalasz ?!
- Chciałem sprawić ci pierdoloną przyjemność, ale wiesz co? Zaczynam żałować.
- Tak ?
- Tak. Nie chciałem i nie miałem zamiaru tu przyjeżdżać. Znosiłem te wszystkie spacerki, zwiedzania i chuj wie co jeszcze, ale szczerze ci powiem, że nie było w tym nic fascynującego. Wszystkie wieże, mosty, stare rudere i żarcie wyglądające jakby ktoś wyciągnął je z miski dla psa, męczyłem się tutaj żeby sprawić ci tym przyjemność i co mam w zamian ? - podszedł do mnie - Moja dziewczyna spędza sobie wesołe noce ze swoim, jakże drogim przyjacielem, który obmacuje ją na każdym kroku. I jak, udało mu się dobrać do twoich majtek ?
- Zamknij się ! - warknęłam - Posłuchaj ty siebie człowieku ! Nikt Cię kurwa nie zmuszał do przyjazdu tutaj. Dla mojej przyjemności, co ? Bardzo mi przykro że musiałeś się tak poświęcić. I przestań w końcu obwiniać Gina i nie wtrącaj go do tej kłótni, chociaż nie ukrywam, i ty to już doskonale wiesz, że przyjechałam tu głównie z jego powodu.
- Jak mam go do tego nie wtrącać ? Nawet nie zauważasz dziewczyno jak się zmieniłaś w przeciągu kilku pierdolonych dni.
- Zmieniłam ?
- Tak, zastanawiałem się tylko czy na gorsze czy lepsze. Ale z czystym sumieniem mogę ci powiedzieć, że zmieniłaś się na gorsze.
- Skoro tak ci się nie podoba moja, jak to stwierdziłeś, zmiana, to znaczy tylko tyle, że mnie po prostu nie akceptujesz. A wiesz czemu ? Bo właśnie tutaj nie muszę zakładać żadnych masek, tu jestem sobą i ty tego nie akceptujesz.
- Skoro tak ci tu dobrze, to tu kurwa zostań.
- I żebyś wiedział, że nigdzie się stąd kurwa nie ruszam.
- Świetnie, życzę spełnienia. - jego ton był dla mnie zapalnikiem. Wybuchłam... W końcu się rozpłakałam.
- Wynoś się..... No dalej! Zostaw mnie tu i wynoś się ! - warknęłam i kopnęłam jego walizkę - No już ! Zejdź mi z oczu! Jedź na ten swój konkurs, zamknij się w swoich pieprzonych czterech ścianach i zniknij ! Może tam będziesz szczęśliwy, skoro tak się tu ze mną męczysz! - wykrzyczałam mu w twarz. - A wy ? Też jedziecie ? Też was zmęczyłam ?! Cudownie ! Życzę wam wszystkim miłej podróży!
- Rose... - odezwała się Su
- Zejdźcie mi z oczu ! - warknęłam przez łzy. Kastiel rzucił mi zimne spojrzenie, zabrał rzeczy i wyszedł z domu. W jego ślady poszedł Nataniel który zgarnął ze sobą Su.
- Rosevi... - Roza chciała mnie przytulić ale sie cofnęłam.
- Zostawcie mnie.... - powiedziałam. Rozalia głośno westchęła i w końcu nawet ona wyszła. Rzuciłam się na sofe. Cisza i spokój..... Właśnie to co chciałam. Ja sama w tym ogromnym apartamencie. Rozejrzałam się po kątach... Podciągnęłam kolana pod podbródek i pozwoliłam sobie rozpłakać się na amen. Łzy leciały jak z cieknącego kranu. W głowie wciąż wyraźnie słyszałam każde słowo wypowiedziane przez Kastiela, co tylko zadawało mi jeszcze większy ból. Straciłam rachubę czasu, z każdą kolejną spadającą łzą robiło się coraz ciemniej. A ja leżałam skulona płacząc.... Zrobiło mi się zimno i czuje, że niedługo nie będę miała już czym płakać.
Genialny rozdziałi cholercia nie wiem czemu ale zaczęłam płakać po tej kłótni Kazika i Rose xDDD Na serio super piszesz. Wprowadziłaś trochę takiego zamieszania, ale mam nadzieję że po wyjeździe Rose z Korei poprawisz jej stosunki z Kasem :) Pozdrawiam i życzędalszej wenyyy xD
OdpowiedzUsuńŚwietne! Uwielbiam SF, masz juz stała czytelniczke <3
OdpowiedzUsuńRycze...:'( Ale rozdział i tak jest świetny! Mam nadzieję, że Kas i Rose się pogodzą <3
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńKłótnia Rose i Kas'a mnie trochę śmieszyła i smuci :)
Mam nadzieję, że się pogodzą <3
Pozdrawiam :)
Kurczę, teraz to już w ogole nie wiem jak naprawisz stosunki Kasa i Rose ;o;
OdpowiedzUsuńW każdym razie, zwracam honor i przepraszam za moj wybuch xD
Trzymam kciuki za Kasaaaa <3
Duzo weny życzę C:
Jak ja cię laska uwielbiam!
OdpowiedzUsuńTa kłutnia boska! Pieprzony Kas! Niech zbiera dupę w troki i się wynosi jak mu tak źle z biedną Rose! Z resztą to jego wina! Jakby taki zazdrosny nie był to by się wszystko inaczej potoczyło!
Heh nie ma to jak psychologia w stosunku do nieistniejących postaci xD
No ale odbiegłam od tematu. Jestem ciekawa, jak naprawisz stosunki po między Rosevi i Kastielem, ale szczerze ci powiem, jeśli postanowisz ich rozdzielić, wyswatać Rosevi i Gina, a Kastiela utopić i porzucić w jakimś rynsztoku to się wcale nie wścieknę, a wręcz przeciwnie. Wiesz tak w sumię to dawno jakiejś tragedii nie było, może mama Rose? W tedy miałabyś pretekst, żeby Rose wróciła do kraju i możesz to napisać w tym rozdziale o rodzinie. Nasza Rosevi siedzi w szpitalu i zjerzdża się cała rodzina, żeby biedaczkę wspomóc, możesz wyjaśnić wszelkie relacje i kto wie, może nawet pogodzić Rose i Kasta(albo go utopić) ?
O matko aż się popłakałam. Biedna Rosevi, tak mi jej szkoda.
OdpowiedzUsuńKastiel Ty pierdolony idioto! Jak mogłeś ją tak obrażać?!
Mam na niego wkurwa xD
Co do rozdziału, to jest mega. Bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Kiedy next????
OdpowiedzUsuńJakoś nie współczuje Rose. Gdybym zachowała się podobnie w stosunku do przyjaciół a pózniej do mnie doszło co zrobiłam to może nawet bym im dziękowała za to że przywrócili mnie do porządku ale na pewno bym przeprosiła. Kas ma niezłą wytrzymałość i cierpliwość jeśli chodzi o poniżanie bo to co zrobiła Rose jest poniżej krytyki nie chcem obrażać ale po prostu jak dziwka.
OdpowiedzUsuńHejka! Jestem tu pierwszy raz i wiesz co ci powiem?
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
,,-Stało się coś?
-Kastiel trochę...szaleje"
Kiedy to przeczytałam, odrobinę się zaśmiałam. W końcu Kas to Kas, jak ktoś coś miał odwalić to tylko on...ale późniejsza akcja.
Jak można się tak odzywać do dziewczyny?! Zdenerwował mnie...
No, ale w sumie to to trochę wyglądało (jak dla mnie) na zwykłą zazdrość. Czemu? Nie mam pojęcia, przeczucie.
Ogólnie świetnie mi się czytało. I kiedyś na pewno tu jeszcze wpadnę ;)
Ps. Serdecznie zapraszam Cię na mojego bloga:
Adres: zpk13.blogspot.com
Mam nadzieje, że wpadniesz, poczytasz i skomentujesz...
I jeszcze na koniec...życzę Ci weny i oczywiście czasu!!!
Nie dziwię się Kastielowi, Rose olewala go przez cały czas. Rozumiem, że Rose nie widziała długo starych znajomych, ale ma teraz nowych przyjaciół i im też powinna poświęcić trochę czasu. Uważam, że to jest obiektywna opinia, więc nie udzielam się na tych wszystkich bohaterów z Korei ;) Ciekawa jestem, czy Kastiel jej to wybaczy, bo ja sama nie wiem czy potrafilabym wybaczyć takie rzeczy. Niby nic wielkiego ale i tak całą czwórkę Rose lekko oparła i taka jest prawda ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. Ciekawe jak potoczy się to dalej ;*
lekko olała*
Usuń