Hejeczka wszystkim !
Nowy rozdział ! XD
Jezu umieram x.x Choroba tak bardzo ._.
Ej słuchajcie mam pytanie, jako że niedługo koniec cyklu w Korei, szykują się nieco nowe wątki - W końcu xD mam wrażenie, że Wy już macie dosyć tego wątku i nieco przeszkadza Wam brak Kastiela xD niestety spadł na nieco inny plan xD
Ale do czego zmierzam, jako nowy wątek chciałabym tak na jeden rozdział wprowadzić rodzinę Rose, co Wy na to ? Chcielibyście taki rozdział ?
To ważne pytanie więc licze na kilka chociaż odpowiedzi XDDD
Dobra, życzę Wam miłego weekendu :D
Od poniedziałku kilka województw zaczyna ferie ( między innymi moje xD ale mnie to i tak nie dotyczy XD), uwazajcie na siebie i odpoczywajcie ! ♥
-----------------------------------------------------------------
Obudził mnie zapach świeżej kawy. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Wyszłam z łóżka i poszłam prosto do kuchni, w której kręcił się mój tata.
- Cześć tato... - ziewnęłam
- Hej skarbie, właśnie przynieśli śniadanie. - usiadłam do stołu, chyba właśnie poczułam jak niesamowicie zgłodniałam.
- Po śniadaniu jedziemy na zakupy, więc napisz do Rozalii żeby była gotowa.
- Dobrze... - wzięłam kęsa naleśnika
- Wiesz co, tak sobie myślę...
- O nie.. - westchnęłam. Kiedy tata zaczyna zdanie od tych słów, to znak, że wpadł na coś głupiego.
- Może by... Pomóc Kyuginowi w praktykach.
- Co masz przez to na myśli?
- Mógłbym go polecić na tej kolacji kilku dobrym dyrektorom szpitali.
- Tato.... - westchnęłam - To miło z twojej strony, ale wiesz jaki on jest... Nie każdy chce korzystać z wpływów innych.
- Zawsze mogę go polecić, ale nie musi się na to zgadzać, prawda ? - uśmiechnął się dumnie. On myśli, że to takie proste... Spojrzałam na niego z lekkim politowaniem.
- Jedz, jedz.
- Jem... - mruknęłam. Jakoś nie podoba mi się ten pomysł taty.
Po śniadaniu ogarnęłam się szybko, bo czas nas gonił. Tata w tym czasie załatwiał jakiś samochód.
- Kochanie, jesteś gotowa ? Mamy już postawiony samochód.
- Tak, Roza czeka już na dole.
- Gdzie ?
- No pod domem....
- Już się przestraszyłem, że tutaj. Idziemy. - zarządził. Sprawnie dojechaliśmy do centrum po Rozalie, niesamowicie podnieconą. Kolejny przystanek to jeden z ulubionych sklepów mojego taty. W końcu diabeł ubiera się u Prady. Nie lubie takich sklepów, ale Rozalia za to była w 7 niebie. Ja siedziałam na przesadnie luksusowej sofie wzrokiem szukając czegoś, w co mogłabym się ubrać.
- Mam, mam... Rose chodź! - krzyknęła Roza. Poszłam w jej kierunku. Stała już przy przymierzalniach.
- Skąd ty nabrałaś tyle rzeczy ? - zdziwiłam się patrząc na jej ręce, które ledwo utrzymywały ciężar ubrań. Zlustrowałam co ma w garści.
- Roza... Odłóż rzeczy z urozmaiconej kolorystyki.
- Ale....
- Dalej....
- Nawet ta niebieska ?
- Ide na kolacje z ojcem, a nie na czerwony dywan w Hollywood.
- Okej... - mruknęła. W sekundę odwiesiła chyba tysiąc sukienek i sukni. W jej rękach zostało kilka wieszaków. Kilka czarnych sukienek i kilka czerwonych.
- Chyba wolałabym czarną...
- Nie pierdol. Chociaż zobacz jak w tym będziesz wyglądać. -Podała mi czerwoną, rozkloszowaną w dole sukienkę. Wywróciłam oczami i weszłam do przymierzalni. Szybko wcisnęłam się w sukienkę. Wcisnęłam ? Okazało się, że jak na rozkloszowaną sukienkę, jest bardzo obcisła w górze, w dole zreszta też. Ten fason rozkloszowania, jest chyba tylko dla ściemy. Poza tym uwydatnia moje spore piersi. Spojrzałam na siebie w lustrze i oniemiałam. Wyszłam z przebieralni. Wzrok nawet sprzedawczyni i konsultantek przeniósł się na mnie.
- Rose! Pierwszy wybór, trafiony jak w morde ! Jestem genialna. - Rozalia podbiegła do mnie i zaczęła mnie oglądać z każdej strony. - Panie Evans ! Niech pan zerknie! - zawołała mojego tatę. Pojawił się po chwili trzymając w ręce jakiś garnitur. Jak mnie zobaczył stanął w szoku.
- Idealnie... Moja śliczna córeczka... - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Bierzemy. - zwrócił się do sprzedawczyni. Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Tata zaniósł jej jeszcze swój garnitur. Poszłam się przebrać. Nie wierze, że tak szybko poszło.... Ale jestem niesamowicie zadowolona.
- To co, idziemy coś zjeść ? - uśmiechnęłam się wychodząc że sklepu.
- Idziemy po jakąś torebkę tu na przeciwko, i buty jak jakieś wpadną ci w oko.
- Tato, buty odpadają. Mam swoje, czarne szpilki, które będą idealnie pasować do tej sukienki.
- Dobrze. - weszliśmy do kolejnego sklepu. Tata uparł się, że sam wybierze mi torebkę. I wybrał, najdroższą z możliwych. Czarną kopertówke Chanel. Trochę to potrwało zanim się określił, więc spędziłyśmy tam trochę czasu. Kiedy wyszliśmy ze sklepu, tata zawiózł mnie od razu do fryzjera i kosmetyczki. Sam zawiózł Roze i pojechał się ubrać. U fryzjera spędziłam trochę czasu, fryzjerka, bardzo doświadczona, uparła się na hollywoodzkie fale. Jak chciała tak zrobiła, w tym czasie jak ona walczyła z moimi długimi włosami, wizażystka walczyła z moją twarzą. Kiedy obie już skończyły, poszłam się szybko ubrać. Tata przywiózł mi moje czarne, ukochane szpilki z czerwonymi podbiciami. Spojrzałam w lustro, już gotowa. Stoi przede mną zupełnie inna Rosevi. Kiedy pierwsza fala szoku minęła, zrobiłam sobie kilka zdjęć telefonem i wyszłam. Oczywiście nie odbyło się bez ochów i achów wszystkich zebranych w salonie, łącznie z ochami mojego taty. Całe szczęście czas nas gonił, więc długo to nie trwało. Z salonu ruszyliśmy czarnym audi do hotelu Heathman, gdzie panuje to całe zamieszanie. Jak weszliśmy do wielkiej sali, gdzie było już pełno ważniaków, musiałam skupić w sobie całą moją pewność siebie, bo spojrzenia wszystkich ludzi skupiły się na mnie. Tata przedstawił mnie prawie wszystkim. Od bardzo ważnych prezesów, po lekarzy kończąc na ważnych przedsiębiorcach.
Dopiero teraz dowiedziałam się, że to kolacja charytatywna. Kiedy usiadłam do stołu żeby na chwilę odpocząć, ktoś się do mnie przysiadł. Osoba, której bym się tu niespodziewała.
- Peyton Scott.... Boże niespodziewałam się, że spotkam cie tutaj haha
- Mój tata jest lekarzem, nie wiem dlaczego, ale kazał mi tu przyjść w ramach osoby towarzyszącej hahaha - zaśmiała się. Ma na sobie piękną, szafirową, krótką sukienkę.
- Jak tam ? - zapytała
- Szczerze ? Trochę umieram z nudy haha
- Ja też...
- Dla pań. - podszedł do nas kelner z kolorowymi drinkami. Wzięłyśmy po jednym.
- Wiesz jak się ciesze, że na siebie wpadłyśmy ? - uśmiechnęła się popijając drinka
- Ja też, ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się widziałyśmy, tak żeby wiesz... Ta plaża i sklep się nie liczy ....
- Jestem ciekawa, kto to pamięta, hahah. - zaśmiała się. Mijała godzina za godziną, cały czas praktycznie siedziałam z Pey pijąc drinki, rozmawiając i śmiejąc się z nią.
- Słuchaj, miałam się ciebie pytać...
- No wal - powiedziałam
- Chodzisz z tym koreańczykiem ?
- Którym? - zaśmiałam się głupio
- No ten... Przystojny taki... Wysoki, ciemny.... - starała się go opisać ale alkohol dawał się we znaki - Ten z którym pływałaś, o.
- Nie... To.. Przyjaciel...
- Czy aby na pewno ???
- Chodze z tym czerwonowłosym.
- Och... Nie jesteście chyba w najlepszej relacji.
- To nie tak... Po prostu trochę się ostatnio kłócimy... Jest zazdrosny.
- Ma powody ?
- N..Nie wiem.... Chodź może potańczymy. - starałam się zmienić temat
- Bardzo chętnie. - usłyszałam mocny, męski głos, okropnie znajomy. Taiga. Przeszły mnie ciarki. Wystawił rękę w moim kierunku.
- Ech... Niestety my właśnie... Idziemy... - szybko wstałam od stołu ciągnąc za sobą Pey
- Jestem pewien, że chwila was nie zbawi. - uśmiechnął się do Pey która nie odporna na jego urok, pod jego spojrzeniem powoli osunęła się na miejsce. Brunet złapał mnie za rękę i zaciągnął na parkiet. Czułam się mega nieswojo.
- Jesteś jakaś dziwna, wiesz?
- Przepraszam? - spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się łobuzersko
- Pięknie wyglądasz. - obrócił mnie kilka razy po czym przyciągnął do siebie, wpadłam w jego ramiona. Zapach jego wody kolońskiej mnie sparaliżował. Muszę stąd wyjść, teraz... Odsunęłam się od niego, ukradkiem spojrzałam na Peyton i wybiegłam z sali.
Musiałam wziąć kilka głębokich wdechów.
- Rose ? - usłyszałam Pey - Wszystko ok ?
- Powiedzmy.... - mruknęłam - Nie moge tam wrócić.
- To nic... Powiedziałam twojemu tacie, że zmieniamy lokal. Powiedział że mamy iść na przeciwko do klubu.
- Tam trzeba mieć rezerwację...
- Stwierdził że wszystko załatwi.....
- Tak bardzo on... Napisze do reszty ok? Może też będą chcieli wpaść.
- Okej, przed wyjściem, chodźmy do łazienki, muszę poprawić makijaż.
- Cześć tato... - ziewnęłam
- Hej skarbie, właśnie przynieśli śniadanie. - usiadłam do stołu, chyba właśnie poczułam jak niesamowicie zgłodniałam.
- Po śniadaniu jedziemy na zakupy, więc napisz do Rozalii żeby była gotowa.
- Dobrze... - wzięłam kęsa naleśnika
- Wiesz co, tak sobie myślę...
- O nie.. - westchnęłam. Kiedy tata zaczyna zdanie od tych słów, to znak, że wpadł na coś głupiego.
- Może by... Pomóc Kyuginowi w praktykach.
- Co masz przez to na myśli?
- Mógłbym go polecić na tej kolacji kilku dobrym dyrektorom szpitali.
- Tato.... - westchnęłam - To miło z twojej strony, ale wiesz jaki on jest... Nie każdy chce korzystać z wpływów innych.
- Zawsze mogę go polecić, ale nie musi się na to zgadzać, prawda ? - uśmiechnął się dumnie. On myśli, że to takie proste... Spojrzałam na niego z lekkim politowaniem.
- Jedz, jedz.
- Jem... - mruknęłam. Jakoś nie podoba mi się ten pomysł taty.
Po śniadaniu ogarnęłam się szybko, bo czas nas gonił. Tata w tym czasie załatwiał jakiś samochód.
- Kochanie, jesteś gotowa ? Mamy już postawiony samochód.
- Tak, Roza czeka już na dole.
- Gdzie ?
- No pod domem....
- Już się przestraszyłem, że tutaj. Idziemy. - zarządził. Sprawnie dojechaliśmy do centrum po Rozalie, niesamowicie podnieconą. Kolejny przystanek to jeden z ulubionych sklepów mojego taty. W końcu diabeł ubiera się u Prady. Nie lubie takich sklepów, ale Rozalia za to była w 7 niebie. Ja siedziałam na przesadnie luksusowej sofie wzrokiem szukając czegoś, w co mogłabym się ubrać.
- Mam, mam... Rose chodź! - krzyknęła Roza. Poszłam w jej kierunku. Stała już przy przymierzalniach.
- Skąd ty nabrałaś tyle rzeczy ? - zdziwiłam się patrząc na jej ręce, które ledwo utrzymywały ciężar ubrań. Zlustrowałam co ma w garści.
- Roza... Odłóż rzeczy z urozmaiconej kolorystyki.
- Ale....
- Dalej....
- Nawet ta niebieska ?
- Ide na kolacje z ojcem, a nie na czerwony dywan w Hollywood.
- Okej... - mruknęła. W sekundę odwiesiła chyba tysiąc sukienek i sukni. W jej rękach zostało kilka wieszaków. Kilka czarnych sukienek i kilka czerwonych.
- Chyba wolałabym czarną...
- Nie pierdol. Chociaż zobacz jak w tym będziesz wyglądać. -Podała mi czerwoną, rozkloszowaną w dole sukienkę. Wywróciłam oczami i weszłam do przymierzalni. Szybko wcisnęłam się w sukienkę. Wcisnęłam ? Okazało się, że jak na rozkloszowaną sukienkę, jest bardzo obcisła w górze, w dole zreszta też. Ten fason rozkloszowania, jest chyba tylko dla ściemy. Poza tym uwydatnia moje spore piersi. Spojrzałam na siebie w lustrze i oniemiałam. Wyszłam z przebieralni. Wzrok nawet sprzedawczyni i konsultantek przeniósł się na mnie.
- Rose! Pierwszy wybór, trafiony jak w morde ! Jestem genialna. - Rozalia podbiegła do mnie i zaczęła mnie oglądać z każdej strony. - Panie Evans ! Niech pan zerknie! - zawołała mojego tatę. Pojawił się po chwili trzymając w ręce jakiś garnitur. Jak mnie zobaczył stanął w szoku.
- Idealnie... Moja śliczna córeczka... - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Bierzemy. - zwrócił się do sprzedawczyni. Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Tata zaniósł jej jeszcze swój garnitur. Poszłam się przebrać. Nie wierze, że tak szybko poszło.... Ale jestem niesamowicie zadowolona.
- To co, idziemy coś zjeść ? - uśmiechnęłam się wychodząc że sklepu.
- Idziemy po jakąś torebkę tu na przeciwko, i buty jak jakieś wpadną ci w oko.
- Tato, buty odpadają. Mam swoje, czarne szpilki, które będą idealnie pasować do tej sukienki.
- Dobrze. - weszliśmy do kolejnego sklepu. Tata uparł się, że sam wybierze mi torebkę. I wybrał, najdroższą z możliwych. Czarną kopertówke Chanel. Trochę to potrwało zanim się określił, więc spędziłyśmy tam trochę czasu. Kiedy wyszliśmy ze sklepu, tata zawiózł mnie od razu do fryzjera i kosmetyczki. Sam zawiózł Roze i pojechał się ubrać. U fryzjera spędziłam trochę czasu, fryzjerka, bardzo doświadczona, uparła się na hollywoodzkie fale. Jak chciała tak zrobiła, w tym czasie jak ona walczyła z moimi długimi włosami, wizażystka walczyła z moją twarzą. Kiedy obie już skończyły, poszłam się szybko ubrać. Tata przywiózł mi moje czarne, ukochane szpilki z czerwonymi podbiciami. Spojrzałam w lustro, już gotowa. Stoi przede mną zupełnie inna Rosevi. Kiedy pierwsza fala szoku minęła, zrobiłam sobie kilka zdjęć telefonem i wyszłam. Oczywiście nie odbyło się bez ochów i achów wszystkich zebranych w salonie, łącznie z ochami mojego taty. Całe szczęście czas nas gonił, więc długo to nie trwało. Z salonu ruszyliśmy czarnym audi do hotelu Heathman, gdzie panuje to całe zamieszanie. Jak weszliśmy do wielkiej sali, gdzie było już pełno ważniaków, musiałam skupić w sobie całą moją pewność siebie, bo spojrzenia wszystkich ludzi skupiły się na mnie. Tata przedstawił mnie prawie wszystkim. Od bardzo ważnych prezesów, po lekarzy kończąc na ważnych przedsiębiorcach.
Dopiero teraz dowiedziałam się, że to kolacja charytatywna. Kiedy usiadłam do stołu żeby na chwilę odpocząć, ktoś się do mnie przysiadł. Osoba, której bym się tu niespodziewała.
- Peyton Scott.... Boże niespodziewałam się, że spotkam cie tutaj haha
- Mój tata jest lekarzem, nie wiem dlaczego, ale kazał mi tu przyjść w ramach osoby towarzyszącej hahaha - zaśmiała się. Ma na sobie piękną, szafirową, krótką sukienkę.
- Jak tam ? - zapytała
- Szczerze ? Trochę umieram z nudy haha
- Ja też...
- Dla pań. - podszedł do nas kelner z kolorowymi drinkami. Wzięłyśmy po jednym.
- Wiesz jak się ciesze, że na siebie wpadłyśmy ? - uśmiechnęła się popijając drinka
- Ja też, ja nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się widziałyśmy, tak żeby wiesz... Ta plaża i sklep się nie liczy ....
- Jestem ciekawa, kto to pamięta, hahah. - zaśmiała się. Mijała godzina za godziną, cały czas praktycznie siedziałam z Pey pijąc drinki, rozmawiając i śmiejąc się z nią.
- Słuchaj, miałam się ciebie pytać...
- No wal - powiedziałam
- Chodzisz z tym koreańczykiem ?
- Którym? - zaśmiałam się głupio
- No ten... Przystojny taki... Wysoki, ciemny.... - starała się go opisać ale alkohol dawał się we znaki - Ten z którym pływałaś, o.
- Nie... To.. Przyjaciel...
- Czy aby na pewno ???
- Chodze z tym czerwonowłosym.
- Och... Nie jesteście chyba w najlepszej relacji.
- To nie tak... Po prostu trochę się ostatnio kłócimy... Jest zazdrosny.
- Ma powody ?
- N..Nie wiem.... Chodź może potańczymy. - starałam się zmienić temat
- Bardzo chętnie. - usłyszałam mocny, męski głos, okropnie znajomy. Taiga. Przeszły mnie ciarki. Wystawił rękę w moim kierunku.
- Ech... Niestety my właśnie... Idziemy... - szybko wstałam od stołu ciągnąc za sobą Pey
- Jestem pewien, że chwila was nie zbawi. - uśmiechnął się do Pey która nie odporna na jego urok, pod jego spojrzeniem powoli osunęła się na miejsce. Brunet złapał mnie za rękę i zaciągnął na parkiet. Czułam się mega nieswojo.
- Jesteś jakaś dziwna, wiesz?
- Przepraszam? - spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się łobuzersko
- Pięknie wyglądasz. - obrócił mnie kilka razy po czym przyciągnął do siebie, wpadłam w jego ramiona. Zapach jego wody kolońskiej mnie sparaliżował. Muszę stąd wyjść, teraz... Odsunęłam się od niego, ukradkiem spojrzałam na Peyton i wybiegłam z sali.
Musiałam wziąć kilka głębokich wdechów.
- Rose ? - usłyszałam Pey - Wszystko ok ?
- Powiedzmy.... - mruknęłam - Nie moge tam wrócić.
- To nic... Powiedziałam twojemu tacie, że zmieniamy lokal. Powiedział że mamy iść na przeciwko do klubu.
- Tam trzeba mieć rezerwację...
- Stwierdził że wszystko załatwi.....
- Tak bardzo on... Napisze do reszty ok? Może też będą chcieli wpaść.
- Okej, przed wyjściem, chodźmy do łazienki, muszę poprawić makijaż.
Jesli o chodzi o to, żeby wprowadzić coś o rodzinie Rosę to jestem za c:
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! :D I tak, brakuje mi Kastiela xD
Czekam na dalszy ciąg!
Zgadzam się na wprowadzenie czegoś o rodzinie Rose, a co do Kastiela, to masz racje, brakuje mi go i pewnie nie tylko mi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Rozdział o rodzinie Rose będzie na pewno fascynujący! A co do Katiela, to trochę za nim tęsknie, ale bardziej mnie ten cały Taiga... Co ten koleś knuje? Jak może tak otwarcie zarywać do Rosevi? Co ty kombinujesz??? Już się nie mogę doczekać Nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńRozdział super. Niedawno trafiłam na twój blog i obiecuję, że zostanę na dłużej :D Bardzo przyjemnie się czyta i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Może być rozdział z jej rodziną ;) fajny rozdział Ale mało się w nim działo. Nie mówię że był za krótki, ale akcja nie poszła za dużo do przodu. ;) a po za tym super. Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Moje zdanie znasz kochana na temat rodziny Rose ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, chyba go nie znam XD