Tak sobie stwierdziłam, że wypada coś wstawić jeszcze w tym roku xD
To już 50 rozdział !
Wow, wow xD
Napisałam już rozdział specjalny !
Wstawię go po nowym roku :D
Szczerze mówiąc, myślałam że odzew będzie nieco większy ._.
No ale cóż, widocznie moi czytelnicy nie lubią mieć wolnej ręki i nie przepadają za przejawem kreatywności xDDD
Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony ♥
Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku kochani!
Widzimy się w nowym roku, mam nadzieję - lepszym :D
--------------------------------------------------------------------
- Niespodzianke ? - zapytałam
- Przylatuje za dwa dni.
- Na prawdę ? - ucieszyłam się
- Tak.
- Powiedz mi, na kiedy masz zaplanowany przylot, przyjadę na lotnisko.
- Jutro rano wylatuje, więc myślę, że w czwartek rano będę.
- Daj mi jeszcze znać, dobrze?
- Dobrze kochanie. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, nie mogę się doczekać. - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Stało się coś ? - zapytała Su
- Nie, mój tata przylatuje.
- Co ? - usłyszałam Kasta - Znaczy... Tak ?
- Tak. - uśmiechnęłam się. - Słuchajcie, po śniadaniu idziemy na jakieś zakupy.
- Dobrze. - odpowiedzieli wszyscy równo.
Cały dzień jakoś zleciał bez szczególnych problemów. Poszliśmy na zakupy, trochę pozwiedzaliśmy, pokazałam ekipie kilka ciekawych miejsc. Oczywiście nie odbyło się bez ciuchowego szaleństwa Rozalii. Stwierdziła, że skoro jedziemy jutro na plaże, ona koniecznie musi sobie kupić nową plażowa torebkę, bo o tym zapomniała jak ostatni raz byłyśmy na zakupach. Kiedy z Su i Rozą błąkałyśmy się po sklepach szukając " tej jednej, jedynej torebki " chłopacy chodzili po sklepach szukając jakiegoś alkoholu na jutro. Na jutro, ponieważ dzisiaj zabroniłam im pić skoro jutro mamy wstawać tak wcześnie. Kiedy wróciliśmy do mieszkania, każdy wziął się za pakowanie i niemal od razu poszliśmy spać.
*
- Ludzie, wstawać ! - krzyknęłam z kuchni kończąc podawać śniadanie. Postanowiłam zrezygnować na dzisiaj z kucharki, która jak dla mnie jest totalnym absurdem. Więc dzisiaj sama zrobiłam śniadanie dla przyjaciół. Wstałam po 5, ogarnęłam się i byłam już praktycznie gotowa do wyjścia, to stwierdziłam że dobrze spożytkuje nadmiar czasu wolnego. Kiedy usiadłam na swoim miejscu, w kuchni nastała inwazja żywych trupów.
-Jej....Chyba będziecie musieli pospać w aucie....Dalej jedzcie i szykujcie się, bo nie ma czasu. - westchnęłam. Wszyscy zombie wzięli się za śniadanie, szybko im poszło. Kilka minut przed 6 usłyszałam dzwonek do drzwi. Są niesamowicie punktualni. Dobrze, że moja ekipa tak szybko się wyrobiła. Otworzyłam drzwi, stał w nich Gin z Chanem. Przywitałam się z nimi. Chwilę poczekaliśmy na klatce na moich towarzyszy, a kiedy już wszyscy wyszli z domu, zamknęłam drzwi i zeszliśmy wszyscy na dół. W małym busie czekała na nas reszta. Widzę, że nie tylko moja ekipa się nie wyspała. Usiadłam sobie po środku, między Ginem a Kastem. Kiedy reszta zajęła już swoje miejsca, ruszyliśmy.
- Ile będziemy jechać ? - zapytałam
- Godzinę, półtorej, nie więcej - uśmiechnął się do mnie Cheon. To nie tak źle, myślałam że będzie gorzej. Przez całą drogę w aucie panowała nieznośna cisza, ale to tylko dlatego, że większość pasażerów po prostu spała. Po pewnym czasie nawet mi zachciało się spać, ale kiedy się do tego przymierzyłam, auto stanęło. Chyba jesteśmy na miejscu. Spojrzałam na Gina, radosne iskierki zaczęły się pojawiać w jego oczach. Tak, jesteśmy na miejscu.
- Wstajemy... - ziewnął Cheon i wyszedł z busa. Kiedy ja z niego wyskoczyłam i poczułam ten pierwszy powiew morskiego wiatru, uśmiechnęłam się. Spojrzałam w niebo, czyste, niebieskie. Zero, nawet malutkiej chmurki. Jedynie piękne słoneczko, które już daje się we znaki. Spojrzałam na rozciągającą się plaże, nikogo nie ma.
- Tu nie ma tak dużo ludzi - odezwał się Yun
- Dlatego firma wysyła nas zazwyczaj tutaj... - mruknął Seon
- Trochę przesadzacie. - odezwał się Chan - Przecież to nie jest jakieś odludzie.... Tam są sklepy, tam bary... A ludzie przyjdą, jest dopiero po 9.
- Chodźmy się gdzieś rozłożyć. - zaproponowała Roza. Chłopaki są nieco lepiej zorganizowani od nas, kiedy zobaczyłam, że biorą ze sobą ogromne plażowe parasole byłam nieco przerażona, ale wtedy przypomniałam sobie, że koreańczycy z reguły się nie opalają.
- Może tutaj ? - zaproponowała Su - Jest słońce, a później będzie sporo cienia.
- Bardzo dobre miejsce - powiedział Cheon i wbił jeden z parasoli w piach. Reszta zespołu poszła w jego ślady. Chciałam już znaleźć się w podłożu wody. Ściągnęłam moje japonki i rzucilam je razem z torbą na ziemie. Pobiegłam w stronę wody. Pierwsza fala mnie trochę podmyła, woda jest cudownie ciepła. Jak spojrzałam na horyzont, dostrzegałam ile pięknych odcieni błękitu mieni się w słońcu. Cudowny widok.
- Bu ! - zostałam popchnieta do wody, odwróciłam się szybko do sprawcy. Kyugin stał przede mną i śmiał się jak typowy idiota. Uniosłam jedną brew, zemsta! Zaczęłam chlapać go wodą.
- Ej ! Hahah ! Ty wredoto ! - zaczął się śmiać i przy okazji chlapać mnie. Kiedy przestaliśmy zachowywać się jak przedszkolaki, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy cali przemoczeni.
- Ide się przebrać hahah - zaśmiałam się. Poszłam w stronę miejsca, gdzie rozbiła się cała ekipa. Niezła organizacja, leżaki, parasole i pełno ręczników na których niektórzy już leżeli.
- Opalacie się ? W słonecznym cieniu chociaż ? - zaśmiałam się, zauważając że chłopaki z zespołu którzy leżeli na ręcznikach byli skutecznie odgrodzeni od promieni słonecznych.
- Oczywiście - zaśmiał się Seon
- Rose, idziemy się przebrać ? - usłyszałam Roze. Wzięłam moja torbę i podeszłam do Siwej.
- Ja też idę. - odezwała się Su. We trzy poszliśmy w kierunku przebierali plażowych. W między czasie napisałam do Pey, że już na nią czekam. Przebrałam się w strój kąpielowy, jak spojrzałam w lustro, nagle strasznie się zawstydziłam.
- Rose, gotowa ? - Roza zapukała do mojej przebieralni.
- N.. Nie do końca...
- Mogę wejść ?
- Jasne... - mruknęłam, Roza weszła do środka.
- Wyglądasz pięknie... Co jest ?
- Tak jakoś... Dziwnie...
- Co dziwnie ?
- No bo zespół Kyugina... I inni...
- Wstydzisz się ? Hahah
- Nie śmiej się.. - naburmuszyłam się
- Przestań pierdzielielić i wmawiać sobie, że nie wypada. Proszę Cię.... Wyglądasz powalająco. Pokaż wszystkim co ci dała mama i wszystkie koreanki niech zmienią kanony piękna.
- Trochę pojechałaś.... - zaśmiałam się - Ale dzięki. - Roza poprawiła swoją chustę na biodrach i wyszła. Pozbierałam rzeczy i schowałam je do torby, po czym też wyszłam.
- Rose ! - usłyszałam znajomy głos, z daleka wypatrzyłam Peyton. Podbiegła do nas. Ma na sobie śliczną, przewiewną i przeaświtującą plażową sukienkę, a pod nią czerwone bikini. Przytuliłam ją na przywitanie.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęła się ciepło
- Ty też. Przedstawie was. To jest Rozalia a to Peyton. Su zaraz wyjdzie z przebieralni. O... O wilku mowa - zaśmiałam się patrząc na wychodzącą Su. Ma na sobie niebieskie bikini. Dziewczyny przywitały się ze sobą i ruszyłyśmy w stronę męskiej ekipy. Po drodze czułam na sobie spojrzenia dosłownie wszystkich, co niesamowicie podbudowało moją pewność siebie, aż ta w końcu wróciła do normalności. Kiedy doszłyśmy do chłopaków, pierwszy zauważył nas Chan. Co wyraził w poprzez bardzo spektakularne zachłyśnięcie się wodą.
- Co się staaaaa...... - teraz wzrok Cheona przeniósł się na nas i później już każdego po kolei.
- Wow... - westchnął Seon
- Trochę niezręcznie... To może przedstawie Peyton.... Em.. To Seon, Chan, Zac, Cheon, Gin, Yun, Nataniel i Kast. - powiedziałam na jednym oddechu
- Siemka - wyszczerzyła się. - Rose, idziemy pływać ?
- Tak... - mruknęłam, zdecydowanie wolę to niż pożerające spojrzenia chłopaków, oprócz jednego, który zabija mnie lodowatym wzrokiem. Ach... Kastiel tak bardzo.... Położyłam rzeczy obok niego, celowo ściągając przy nim czerwoną chuse, która była związana na moich biodrach. Pokazałam mu język i pobiegłam do Pey.
- Też czujesz te spojrzenia ? - szepnęła Pey
- Tak... Masakra hahahh - zaśmiałam się. Stanęłyśmy na brzegu. Woda delikatnie zaczęła nas podmywać.
- Co u ciebie ? Gdzie się uczysz ? - zapytałam oswajając się z wodą
- Wiesz, teraz wakacje... A ucze się na drugim roku w szkole medycznej.
- Tak ?
- Nom, a jak u ciebie ?
- Średnia prywatna...
- Gdzie lecisz na studia ?
- Gdzie, że miasto to jeszcze nie wiem, ale architektura.
- Waaaa! To nieźle ! Ja medycyna, chciałabym się załapać do Stanów.
- Ta medycyna jest ostatnio jakaś modna ? - zaśmiałam się przypominając sobie o planach Gina
- Nie wiem hahaha.
- Dobra, sympatyczna kożelnko, ja wskakuje. - powiedziałam i sekundę później byłam już pod wodą. Wynurzyłam się kilka dobrych metrów dalej. Dawno nie pływałam w morzu... Zapomniałam jakie to fajne. Metr za metrem, byłam coraz dalej od brzegu. Zatrzymałam się i zauważyłam, że ktoś wskoczył do wody. W koszulce i w krótkich jasnych spodenkach. To któryś z chłopaków od Gina. Ciekawa jestem który tak dobrze pływa. Jestem za daleko żeby ocenić kto to. Popłynęłam bliżej, nagle obiekt znikł pod falą. Nieco się przestraszyłam.
- Hej ?! - krzyknęłam zero odzewu a osobnika jak nie było tak nie ma.
- No niech to kurwa mać. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie. Kiedy tak płynęłam mając już najczarniejsze myśli ktoś wypłynął dosłownie 20 cm przed moim nosem.
- Aaaaa! - krzyknęłam - Kyugin ! Debilu! - prawie ja się utopiłam - To ty ?
- Co ja ? - nie ukrywał nawet że jest rozbawiony
- Zakryła Cię fala..? Boże myślałam, że się ktoś podtopił. Idiotooooo! - warknęłam i kopnęłam go pod wodą. Znowu zanurkował i wynurzył się w tym samym miejscu.
- Oj nie denerwuj się.... - zaśmiał się
- Będę się denerwować. Jestem na ciebie wściekła !
- Oj uważaj, bo jeszcze tą wściekłością przywołasz jakiegoś rekina. - uśmiechnął się i zniknął pod wodą. Znowu straciłam go z pola widzenia.
- Ałaaaaa! - poczułam mocne uszczypnięcie w prawe biodro.
- Rekiny tutaj są bardzo dzikie i nieprzewidywalne... - Gin podpłynął do mnie od tyłu szepnął mi to do ucha
- I wyjątkowo .... Mocno... Gryzą.... - jego ręka powoli zjeżdżała po krawędzi mojego ciała zatrzymując się na drugim biodrze. Znowu mnie uszczypnął. Teraz zaczęłam się śmiać. Jak odwróciłam się do niego, nie spodziewałam się że będzie tak blisko.
- Cwane te Rekiny... - spojrzałam mu oczy i ochlapałam - A jak z szybkością ? - powiedziałam i zaczęłam " uciekać " cały czas się śmiejąc.
- Aaahaaa.... Goni mnie rekin hahahahhaha - zaczęłam krzyczeć. Kiedy w końcu znalazłam grunt stanęłam. Gin mnie wyprzedził
- Już po tobie ! - krzyknął i rzucił się na mnie. Wpadliśmy do wody. Złapałam go za skrawek mokrej koszulki. W sumie szkoda, że ją ma... Chętnie bym zobaczyła co pod nią ukrywa....
- Nie wyjdziesz stąd cała hahaha - zaśmiał się i wziął mnie na ręce po czym wrzucił mnie do wody sam rzucając się chwilę później na mnie. Jak już się wynurzyłam i chciałam zaczerpnąć trochę powietrza znowu się na mnie rzucił i zaczął mnie niesamowicie brutalnie łaskotać.
- Aaaaaahahahhahh .... Błagam.... Wystarczy ...hahhahahaah
- Na pewno ? - zaśmiał się
- Taaak.... Tak.....
- No dobrze... Zły rekin odpływa.... - odetchnął a ja z nim.
- Aaaish... Gin.... W sumie mam do Ciebie prośbę.
- Słucham. - uśmiechnął się.
- Jutro przylatuje mój tata, zawiózłbyś mnie na lotnisko albo jakoś tam poprowadził ?
- Zawioze Cię - uśmiechnął się
- Dzięki. - wyszczerzyłam sie. Wyszliśmy z wody. Wszyscy żywo rozmawiali, niektórzy popijając piwko. Usiadłam na ręczniku. Teraz trochę opalania.
- Rose, jesteś głodna ? - odezwał się Kast
- No w sumie...
- Chodź ze mną... - mruknął. Spojrzałam na niego. No dobra, chyba nie mam wyboru. Podniosłam się. Poszliśmy z Kastem w stronę barów.
- Jak się bawisz ? - zapytał
- Świetnie. A ty ?
- Pomijając że ze mną w ogóle nie rozmawiasz i traktujeaz mnie jakbym nie istniał.... Dobrze. - powiedział i zatrzymał się łapiąc mnie za rękę.
- Co ty tak w sumie odwalasz ? - zapytał starając się ukryć wściekłość
- Nic nie odwalam.
- Spotykasz się z nim za moimi plecami, świetnie się razem bawicie, a do mnie nawet nie raczysz się odezwać. I w ogóle, co to za strój ?!
- Po pierwsze, czy ja mam jakieś wąty jak spotykasz się ze swoimi przyjaciółmi? Po drugie, czy ty mi coś sugerujesz ? Po trzecie, jestem na ciebie nadal wściekła za tą akcje z Ginem. A strój to strój. Nie podoba ci się ? Trudno, mi tak.
- Nic ci nie sugeruje. I tak, nie podoba mi się ten strój. Nie podoba mi się, że każdy frajer na plaży popadł w skrajną ekscytacje wyobrażając sobie różne, dziwne sceny z Tobą w tym stroju. Nie podoba mi się, że większość czasu spędzasz z tym koreańcem.
- Skończ już... Nie mam zamiaru psuć sobie humoru. Sory. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie. Kast za mną. W ciszy doszliśmy do pierwszego lepszego baru i zamówiliśmy sobie jakieś frytki. Jak zjedliśmy, w takiej samej ciszy wróciliśmy do reszty. Cały dzień nam jakoś zleciał i w końcu nadszedł czas się zbierać.
- Przylatuje za dwa dni.
- Na prawdę ? - ucieszyłam się
- Tak.
- Powiedz mi, na kiedy masz zaplanowany przylot, przyjadę na lotnisko.
- Jutro rano wylatuje, więc myślę, że w czwartek rano będę.
- Daj mi jeszcze znać, dobrze?
- Dobrze kochanie. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, nie mogę się doczekać. - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Stało się coś ? - zapytała Su
- Nie, mój tata przylatuje.
- Co ? - usłyszałam Kasta - Znaczy... Tak ?
- Tak. - uśmiechnęłam się. - Słuchajcie, po śniadaniu idziemy na jakieś zakupy.
- Dobrze. - odpowiedzieli wszyscy równo.
Cały dzień jakoś zleciał bez szczególnych problemów. Poszliśmy na zakupy, trochę pozwiedzaliśmy, pokazałam ekipie kilka ciekawych miejsc. Oczywiście nie odbyło się bez ciuchowego szaleństwa Rozalii. Stwierdziła, że skoro jedziemy jutro na plaże, ona koniecznie musi sobie kupić nową plażowa torebkę, bo o tym zapomniała jak ostatni raz byłyśmy na zakupach. Kiedy z Su i Rozą błąkałyśmy się po sklepach szukając " tej jednej, jedynej torebki " chłopacy chodzili po sklepach szukając jakiegoś alkoholu na jutro. Na jutro, ponieważ dzisiaj zabroniłam im pić skoro jutro mamy wstawać tak wcześnie. Kiedy wróciliśmy do mieszkania, każdy wziął się za pakowanie i niemal od razu poszliśmy spać.
*
- Ludzie, wstawać ! - krzyknęłam z kuchni kończąc podawać śniadanie. Postanowiłam zrezygnować na dzisiaj z kucharki, która jak dla mnie jest totalnym absurdem. Więc dzisiaj sama zrobiłam śniadanie dla przyjaciół. Wstałam po 5, ogarnęłam się i byłam już praktycznie gotowa do wyjścia, to stwierdziłam że dobrze spożytkuje nadmiar czasu wolnego. Kiedy usiadłam na swoim miejscu, w kuchni nastała inwazja żywych trupów.
-Jej....Chyba będziecie musieli pospać w aucie....Dalej jedzcie i szykujcie się, bo nie ma czasu. - westchnęłam. Wszyscy zombie wzięli się za śniadanie, szybko im poszło. Kilka minut przed 6 usłyszałam dzwonek do drzwi. Są niesamowicie punktualni. Dobrze, że moja ekipa tak szybko się wyrobiła. Otworzyłam drzwi, stał w nich Gin z Chanem. Przywitałam się z nimi. Chwilę poczekaliśmy na klatce na moich towarzyszy, a kiedy już wszyscy wyszli z domu, zamknęłam drzwi i zeszliśmy wszyscy na dół. W małym busie czekała na nas reszta. Widzę, że nie tylko moja ekipa się nie wyspała. Usiadłam sobie po środku, między Ginem a Kastem. Kiedy reszta zajęła już swoje miejsca, ruszyliśmy.
- Ile będziemy jechać ? - zapytałam
- Godzinę, półtorej, nie więcej - uśmiechnął się do mnie Cheon. To nie tak źle, myślałam że będzie gorzej. Przez całą drogę w aucie panowała nieznośna cisza, ale to tylko dlatego, że większość pasażerów po prostu spała. Po pewnym czasie nawet mi zachciało się spać, ale kiedy się do tego przymierzyłam, auto stanęło. Chyba jesteśmy na miejscu. Spojrzałam na Gina, radosne iskierki zaczęły się pojawiać w jego oczach. Tak, jesteśmy na miejscu.
- Wstajemy... - ziewnął Cheon i wyszedł z busa. Kiedy ja z niego wyskoczyłam i poczułam ten pierwszy powiew morskiego wiatru, uśmiechnęłam się. Spojrzałam w niebo, czyste, niebieskie. Zero, nawet malutkiej chmurki. Jedynie piękne słoneczko, które już daje się we znaki. Spojrzałam na rozciągającą się plaże, nikogo nie ma.
- Tu nie ma tak dużo ludzi - odezwał się Yun
- Dlatego firma wysyła nas zazwyczaj tutaj... - mruknął Seon
- Trochę przesadzacie. - odezwał się Chan - Przecież to nie jest jakieś odludzie.... Tam są sklepy, tam bary... A ludzie przyjdą, jest dopiero po 9.
- Chodźmy się gdzieś rozłożyć. - zaproponowała Roza. Chłopaki są nieco lepiej zorganizowani od nas, kiedy zobaczyłam, że biorą ze sobą ogromne plażowe parasole byłam nieco przerażona, ale wtedy przypomniałam sobie, że koreańczycy z reguły się nie opalają.
- Może tutaj ? - zaproponowała Su - Jest słońce, a później będzie sporo cienia.
- Bardzo dobre miejsce - powiedział Cheon i wbił jeden z parasoli w piach. Reszta zespołu poszła w jego ślady. Chciałam już znaleźć się w podłożu wody. Ściągnęłam moje japonki i rzucilam je razem z torbą na ziemie. Pobiegłam w stronę wody. Pierwsza fala mnie trochę podmyła, woda jest cudownie ciepła. Jak spojrzałam na horyzont, dostrzegałam ile pięknych odcieni błękitu mieni się w słońcu. Cudowny widok.
- Bu ! - zostałam popchnieta do wody, odwróciłam się szybko do sprawcy. Kyugin stał przede mną i śmiał się jak typowy idiota. Uniosłam jedną brew, zemsta! Zaczęłam chlapać go wodą.
- Ej ! Hahah ! Ty wredoto ! - zaczął się śmiać i przy okazji chlapać mnie. Kiedy przestaliśmy zachowywać się jak przedszkolaki, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy cali przemoczeni.
- Ide się przebrać hahah - zaśmiałam się. Poszłam w stronę miejsca, gdzie rozbiła się cała ekipa. Niezła organizacja, leżaki, parasole i pełno ręczników na których niektórzy już leżeli.
- Opalacie się ? W słonecznym cieniu chociaż ? - zaśmiałam się, zauważając że chłopaki z zespołu którzy leżeli na ręcznikach byli skutecznie odgrodzeni od promieni słonecznych.
- Oczywiście - zaśmiał się Seon
- Rose, idziemy się przebrać ? - usłyszałam Roze. Wzięłam moja torbę i podeszłam do Siwej.
- Ja też idę. - odezwała się Su. We trzy poszliśmy w kierunku przebierali plażowych. W między czasie napisałam do Pey, że już na nią czekam. Przebrałam się w strój kąpielowy, jak spojrzałam w lustro, nagle strasznie się zawstydziłam.
- Rose, gotowa ? - Roza zapukała do mojej przebieralni.
- N.. Nie do końca...
- Mogę wejść ?
- Jasne... - mruknęłam, Roza weszła do środka.
- Wyglądasz pięknie... Co jest ?
- Tak jakoś... Dziwnie...
- Co dziwnie ?
- No bo zespół Kyugina... I inni...
- Wstydzisz się ? Hahah
- Nie śmiej się.. - naburmuszyłam się
- Przestań pierdzielielić i wmawiać sobie, że nie wypada. Proszę Cię.... Wyglądasz powalająco. Pokaż wszystkim co ci dała mama i wszystkie koreanki niech zmienią kanony piękna.
- Trochę pojechałaś.... - zaśmiałam się - Ale dzięki. - Roza poprawiła swoją chustę na biodrach i wyszła. Pozbierałam rzeczy i schowałam je do torby, po czym też wyszłam.
- Rose ! - usłyszałam znajomy głos, z daleka wypatrzyłam Peyton. Podbiegła do nas. Ma na sobie śliczną, przewiewną i przeaświtującą plażową sukienkę, a pod nią czerwone bikini. Przytuliłam ją na przywitanie.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęła się ciepło
- Ty też. Przedstawie was. To jest Rozalia a to Peyton. Su zaraz wyjdzie z przebieralni. O... O wilku mowa - zaśmiałam się patrząc na wychodzącą Su. Ma na sobie niebieskie bikini. Dziewczyny przywitały się ze sobą i ruszyłyśmy w stronę męskiej ekipy. Po drodze czułam na sobie spojrzenia dosłownie wszystkich, co niesamowicie podbudowało moją pewność siebie, aż ta w końcu wróciła do normalności. Kiedy doszłyśmy do chłopaków, pierwszy zauważył nas Chan. Co wyraził w poprzez bardzo spektakularne zachłyśnięcie się wodą.
- Co się staaaaa...... - teraz wzrok Cheona przeniósł się na nas i później już każdego po kolei.
- Wow... - westchnął Seon
- Trochę niezręcznie... To może przedstawie Peyton.... Em.. To Seon, Chan, Zac, Cheon, Gin, Yun, Nataniel i Kast. - powiedziałam na jednym oddechu
- Siemka - wyszczerzyła się. - Rose, idziemy pływać ?
- Tak... - mruknęłam, zdecydowanie wolę to niż pożerające spojrzenia chłopaków, oprócz jednego, który zabija mnie lodowatym wzrokiem. Ach... Kastiel tak bardzo.... Położyłam rzeczy obok niego, celowo ściągając przy nim czerwoną chuse, która była związana na moich biodrach. Pokazałam mu język i pobiegłam do Pey.
- Też czujesz te spojrzenia ? - szepnęła Pey
- Tak... Masakra hahahh - zaśmiałam się. Stanęłyśmy na brzegu. Woda delikatnie zaczęła nas podmywać.
- Co u ciebie ? Gdzie się uczysz ? - zapytałam oswajając się z wodą
- Wiesz, teraz wakacje... A ucze się na drugim roku w szkole medycznej.
- Tak ?
- Nom, a jak u ciebie ?
- Średnia prywatna...
- Gdzie lecisz na studia ?
- Gdzie, że miasto to jeszcze nie wiem, ale architektura.
- Waaaa! To nieźle ! Ja medycyna, chciałabym się załapać do Stanów.
- Ta medycyna jest ostatnio jakaś modna ? - zaśmiałam się przypominając sobie o planach Gina
- Nie wiem hahaha.
- Dobra, sympatyczna kożelnko, ja wskakuje. - powiedziałam i sekundę później byłam już pod wodą. Wynurzyłam się kilka dobrych metrów dalej. Dawno nie pływałam w morzu... Zapomniałam jakie to fajne. Metr za metrem, byłam coraz dalej od brzegu. Zatrzymałam się i zauważyłam, że ktoś wskoczył do wody. W koszulce i w krótkich jasnych spodenkach. To któryś z chłopaków od Gina. Ciekawa jestem który tak dobrze pływa. Jestem za daleko żeby ocenić kto to. Popłynęłam bliżej, nagle obiekt znikł pod falą. Nieco się przestraszyłam.
- Hej ?! - krzyknęłam zero odzewu a osobnika jak nie było tak nie ma.
- No niech to kurwa mać. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie. Kiedy tak płynęłam mając już najczarniejsze myśli ktoś wypłynął dosłownie 20 cm przed moim nosem.
- Aaaaa! - krzyknęłam - Kyugin ! Debilu! - prawie ja się utopiłam - To ty ?
- Co ja ? - nie ukrywał nawet że jest rozbawiony
- Zakryła Cię fala..? Boże myślałam, że się ktoś podtopił. Idiotooooo! - warknęłam i kopnęłam go pod wodą. Znowu zanurkował i wynurzył się w tym samym miejscu.
- Oj nie denerwuj się.... - zaśmiał się
- Będę się denerwować. Jestem na ciebie wściekła !
- Oj uważaj, bo jeszcze tą wściekłością przywołasz jakiegoś rekina. - uśmiechnął się i zniknął pod wodą. Znowu straciłam go z pola widzenia.
- Ałaaaaa! - poczułam mocne uszczypnięcie w prawe biodro.
- Rekiny tutaj są bardzo dzikie i nieprzewidywalne... - Gin podpłynął do mnie od tyłu szepnął mi to do ucha
- I wyjątkowo .... Mocno... Gryzą.... - jego ręka powoli zjeżdżała po krawędzi mojego ciała zatrzymując się na drugim biodrze. Znowu mnie uszczypnął. Teraz zaczęłam się śmiać. Jak odwróciłam się do niego, nie spodziewałam się że będzie tak blisko.
- Cwane te Rekiny... - spojrzałam mu oczy i ochlapałam - A jak z szybkością ? - powiedziałam i zaczęłam " uciekać " cały czas się śmiejąc.
- Aaahaaa.... Goni mnie rekin hahahahhaha - zaczęłam krzyczeć. Kiedy w końcu znalazłam grunt stanęłam. Gin mnie wyprzedził
- Już po tobie ! - krzyknął i rzucił się na mnie. Wpadliśmy do wody. Złapałam go za skrawek mokrej koszulki. W sumie szkoda, że ją ma... Chętnie bym zobaczyła co pod nią ukrywa....
- Nie wyjdziesz stąd cała hahaha - zaśmiał się i wziął mnie na ręce po czym wrzucił mnie do wody sam rzucając się chwilę później na mnie. Jak już się wynurzyłam i chciałam zaczerpnąć trochę powietrza znowu się na mnie rzucił i zaczął mnie niesamowicie brutalnie łaskotać.
- Aaaaaahahahhahh .... Błagam.... Wystarczy ...hahhahahaah
- Na pewno ? - zaśmiał się
- Taaak.... Tak.....
- No dobrze... Zły rekin odpływa.... - odetchnął a ja z nim.
- Aaaish... Gin.... W sumie mam do Ciebie prośbę.
- Słucham. - uśmiechnął się.
- Jutro przylatuje mój tata, zawiózłbyś mnie na lotnisko albo jakoś tam poprowadził ?
- Zawioze Cię - uśmiechnął się
- Dzięki. - wyszczerzyłam sie. Wyszliśmy z wody. Wszyscy żywo rozmawiali, niektórzy popijając piwko. Usiadłam na ręczniku. Teraz trochę opalania.
- Rose, jesteś głodna ? - odezwał się Kast
- No w sumie...
- Chodź ze mną... - mruknął. Spojrzałam na niego. No dobra, chyba nie mam wyboru. Podniosłam się. Poszliśmy z Kastem w stronę barów.
- Jak się bawisz ? - zapytał
- Świetnie. A ty ?
- Pomijając że ze mną w ogóle nie rozmawiasz i traktujeaz mnie jakbym nie istniał.... Dobrze. - powiedział i zatrzymał się łapiąc mnie za rękę.
- Co ty tak w sumie odwalasz ? - zapytał starając się ukryć wściekłość
- Nic nie odwalam.
- Spotykasz się z nim za moimi plecami, świetnie się razem bawicie, a do mnie nawet nie raczysz się odezwać. I w ogóle, co to za strój ?!
- Po pierwsze, czy ja mam jakieś wąty jak spotykasz się ze swoimi przyjaciółmi? Po drugie, czy ty mi coś sugerujesz ? Po trzecie, jestem na ciebie nadal wściekła za tą akcje z Ginem. A strój to strój. Nie podoba ci się ? Trudno, mi tak.
- Nic ci nie sugeruje. I tak, nie podoba mi się ten strój. Nie podoba mi się, że każdy frajer na plaży popadł w skrajną ekscytacje wyobrażając sobie różne, dziwne sceny z Tobą w tym stroju. Nie podoba mi się, że większość czasu spędzasz z tym koreańcem.
- Skończ już... Nie mam zamiaru psuć sobie humoru. Sory. - mruknęłam i ruszyłam przed siebie. Kast za mną. W ciszy doszliśmy do pierwszego lepszego baru i zamówiliśmy sobie jakieś frytki. Jak zjedliśmy, w takiej samej ciszy wróciliśmy do reszty. Cały dzień nam jakoś zleciał i w końcu nadszedł czas się zbierać.